Ty oczywiście w pewnym stopniu znasz sie na tym i to ciebie należy słuchać. Właściwie, to po co ta cała medycyna?
P
No, ale o co ci chodzi? Medycyna wcale nie twierdzi inaczej. Tak już jest, że w dna jest zapisana całą historia jednostki. To nie jest ani powód żeby szczepić, ani powód żeby nie szczepić. To tak jakby powiedzieć, że promieniowanie nie wpływa na komórki ludzie. Wpływa, ale co z tego? Zawsze trzeba wybrać mniejsze zło.
To już inna sprawa. Ja się nie szczepie na korona wirusa grypy i nie mam zamiaru zaszczepić się na tego korona wirusa. Szczególnie szczepionką nieprzetestowaną w pełni. Ci co się zaszczepią nie powinni mieć do mnie żalu, bo skoro szczepionka ma ich chronić to nie będą mogli zarazić się ode mnie. Sytuacja win-win.
To jest twój wybór a nikt ci i mi nie będzie mówił co masz ,mam robić ,nie doczekanie ich.Najpierw niech zaczną od rządu i ich rodzin a po czasie my żebyśmy zobaczyli u nich skutki uboczne,skoro pod przymusem nakłaniają do szczepień . Następny pieniądz do zarobku ale nadal w miliardach?
Ci, co się nie zaszczepią lub nie zdążą zaszczepić i uodpornić, mogą mieć do Ciebie, 10:26, żal. Poza tym ponoć zaszczepieni i uodpornieni też mogą zakażać, więc nie licz na to, że oprócz Ciebie wszyscy się zaszczepią i z tego "skorzystasz" win-win.
A nie wiesz, jaki przebieg i skutki zakażenia są Ci potencjalnie przypisane.
P
"Poza tym ponoć zaszczepieni i uodpornieni też mogą zakażać"
No, ale zarażą nieszczepiony, w czym problem?
"mogą mieć do Ciebie, 10:26, żal"
a co mnie to obchodzi? ja mam żal do ludzi, że wybierają złodziei na zmianę i zamiast naprawiać Polskę (choćby służbę zdrowia) to wydają na discopolo. No i jakoś muszę z tym żyć.
"A nie wiesz, jaki przebieg i skutki zakażenia są Ci potencjalnie przypisane."
Ale rezygnując ze szczepienia ponoszę własne ryzyko. Niech zatem inni martwią się o siebie. Poza tym bardziej wierzę w swój organizm niż niesprawdzoną szczepionkę. Z drugiej strony skoro Bóg daje i odbiera życie, to trzeba wziąć ten ciężar i go zjeść takim jakim jest.
Dopowiem ci jeszcze tak, że jestem zwolennikiem naturalnej medycyny i skuteczności ludzkiego systemu obronnego, który jest niesamowity o ile jest prawidłowo pielęgnowany. Kiedyś zrezygnowałem z antybiotyków na rzecz czosnku, cebuli i innych substancji wspomagających. Rezultat jest taki, że kiedyś anginę miałem te 10 dni i cały czas antybiotyk (i tak co 3 msc), teraz jak zaczyna się coś pojawiać to mam 1 dzień lekkiego złego samopoczucia i tyle. Problem większości chorób to jest zła dieta, zero ruchu, siedzenie w domu (a układ odpornościowy musi mieć kontakt z bakteriami, wirusami co jakiś czas, żeby się rozwijał i miał cały czas robotę. Najgorsze dla niego co może być to sterylne warunki.
Młodość ma swoje prawa, starzy mają pod górkę, ale to, co piszesz ma sens. Nigdy nie wiadomo, który z lolei ząbek czosnku i w jakiej sytuacji przechyli szalę na odpór zakażenia.
W końcu nie sadzę, aby przy obecnym poziomie zakażeń, prawie każdy przelotem nie "złapał" choćby jednej, pojedyńczej sztuki tego wirusa w jakiejś sytuacji. A taka jedna sztuka, to raczej u nikogo nie ma szans się rozgościć i namnożyć. 10 sztuk i ząbek, to pewnie podobnie, ale bez niego, ich szansa rośnie :)))
P
czosnek i to co zawiera, podobnie jak kapsaicyna zawarta np. w ostrych paprykach ma działanie bakteriobójcze i wirusobójcze, ale to tylko część całego tego. To tak jak z Witaminą C. Witamina C nie wyleczy się z grypy (mimo, że taką bajkę sprzedają ludzie ludziom). Witamina C za to wyleczy się ze szkorbutu, bo ten jest wywołany jej brakiem. Natomiast sama witamina C (w małej ilości) jest potrzebna, żeby organizm wyprodukował kolagen. Kolagen natomiast jest spoiwem całego organizmu ludzkiego, bez którego ciało po prostu się rozlatuje. Kolagen np. łączy (czyt. trzyma) skórę na swoim miejscu i nie pozwala jej "odpaść" od mięśni i innych tkanek. Więc tak naprawdę to nie jest tak, że czosnek leczy. Czosnek pomaga dostarczyć pewne substancje lub stworzyć pewnie mikro środowisko dzięki któremu sprawny układ odpornościowy (a to temat rzeka, bo w jego skład wchodzą również paciorkowce obecne na skórze czy języku) pozwala unicestwić niepożądanego intruza. Wiele ludzi myśli, że antybiotyk leczy i niszczy bakterie, a prawda jest taka, że antybiotyk uniemożliwia rozmnażanie się tych chorobotwórczych bakterii. Nie zabija ich jak bakteriofag bakterie.
Nie widzę dużej sprzeczności z powyżej, 13:31.
W uzupełnieniu należy zaznaczyć że dla każdego człowieka inna ilość zarazków wirusa (tysiące, miliony, miliardy) może spowodować groźne zakażenie. Dla jednego, to np. 15 min. rozmowy face to face, dla innego z tym samym zakażonym, to krótka wymiana zdań.
P
Dokładnie, bo to wszystko od układu odpornościowego. Ludzie boją się jakiegoś tam wirusa, ale nie widzą problemu w konsumowaniu wielu antybiotyków codziennie wraz z jajkami, mięsem oraz innymi produktami. I tutaj jest problem, bo jeśli organizm notorycznie dostaje taką "pomoc" to układ odpornościowy się usypia (bo antybiotyki te robią za niego robotę). Jeśli ktoś leżał dłuższy czas bez możliwości chodzenia (np. złamanie czy coś innego) to pewnie pamiętam, że po tych 3-4 tygodniach niechodzenia, później musi się nauczyć chodzić na nowo (oczywiście to nie trwa tyle ile za pierwszym razem, bo jednak ośrodki nerwowo-ruchowe mają pamięć w ścieżkach nerwowych, a te kilka tygodniu to za mało, aby mózg zaczął je "unicestwiać"). Tu jest analogiczna sytuacja. Nie można wymagać o uśpionego układu odpornościowego, że będzie skuteczny tak jak ten trenowany. Jak ktoś nie nie biega, to przecież nie przebiegnie tylu km ile ten co biega.
Jeszcze taka ciekawostkowa. Każdy pewnie za młodu słyszał, że oparzenie pokrzywą jest zdrowe. Jest zdrowe, ale nie dlatego, że pokrzywa zawiera jakieś tam super substancje, tylko właśnie dlatego, że pobudza układ odpornościowy. W podobnym celu niektóre plemiona używają mrówek i zmuszają je aby gryzły małe dzieci. Właśnie, żeby te dzieci uzyskały pewną odporność.
