Aby wszystkich nauczyć mówienia prawdy, trzeba by wszystkich przyzwyczaić do słuchania prawdy - także o sobie.
SAMA PRAWDA jest w zasadzie nie do strawienia- bo cóż stałoby się ze sztuką dyplomacji?
to stwierdzenie mi się podoba, muszę jednak dodać, że dobrze byłoby, gdyby wszyscy kłamiący mieli choć marne pojęcie o dyplomacji, a w tym wypadku o umiejętnym i w miarę eleganckim kłamstwie, wtedy i kłamstwo byłoby inaczej przyjęte, nie jako rzecz stawiająca kłamcę w jedynie złym i ciemnym świetle
a prawda jest taka, że gdzieś tam chłopak walczy o życie.Nie miał pracy,troje dzieci- próbował się zabić.Żona ciągle powtarzała mu tą PRAWDE, że nadal jej nie ma.Nie podtrzymywała na duchu, że będzie dobrze.
kazdy sam kłamie ale chciałby znać prawde i nie byc oszukiwanym i tu jest problem i tu dupa blada każdy pisze
te mundrosci a sam łga ile wlezie ,jak widzi w tym korzyść zeby tylko sie przypodobać lub se strachu
albo z konsekwencji dlatego kłamstwo jest zajebiste chociaż złe i wyrządza krzywde czasem mniejszą niż prawda by mogła wyrządzić
Co sądzicie o mówieniu prawdy pacjentowi, który wiadomo, że jest nieuleczalnie chory? Zawsze szokowały mnie sceny z amerykańskich filmów, gdzie na pytanie pacjenta, ile mu jeszcze czasu zostało, lekarz odpowiada np. 6 m-cy lub 3 m-ce. Mówi prawdę, oczywiście opiera opinię na stanie swojej wiedzy medycznej, ale czy każdy z nas
chciałby taką prawdę poznać?
na pewno nie każdy... a jednak- gdy człowiek dowiaduje się,że jest u kresu następuje przewartościowanie- możemy poświęcić czas na to co ważne:dla jednych Rodzina, dla innych podróże po świecie...ale równie prawdopodobne jest załamanie, w którym człowiek się zatraci i nie ma juz miejsca na nic innego... banałem jest stwierdzenie, że każdy powinien cieszyć się chwilą, tak jakby jutro miałumrzeć, bo kto wie co na jutro przyniesie?wiec mówić czy nie? nie wiem- pewnie zależy od psychiki pacjenta. a może i tu sie myle...to trudne
Nie mylisz sie Gosciu.To na pewno zalezy od psychiki pacjenta,ale mysle że lekarze doskonale wiedza jak pacjent zareaguje na wiadomosc ile mu zostało.Musi byc psychologiem w pewnym stopniu.Zresztą podejrzewam ze zna w jakims stopniu pacjentów.Sama chciałabym wiedziec-znac prawde-ile mi zostało czasu.Może, żeby własnie wykorzystac ten czas najlepiej jak mogę.Podejrzewam że w jakimś stopniu ta prawda zdołowałaby mnie,ale tylko na chwilę.Potem myslałabym o bliskich i o tym żeby w jakis sposób ich zabezpieczyc.Zeby moje '' zniknięcie'' nie było dla nich az tak bolesne.No i na pewno chciałabym sama w jakis sposób przeżyc te reszte tak jak ja bym chciala,nie wiem-bawić sie, pić,leżec na wyrku,wyjechac gdzies.Acha i chciałabym żeby moi bliscy również wiedzieli co mi jest i ile czasu mi zostało- wiec prawda dla wszystkich
zostaje jednak pytanie na ile lakarz moze znac nasza psychikę, skoro sami siebie zaskakujemy, ile to razy zdarzało mi sie zareagowac inaczej niz myslałam ze bym to uczyniła...gdy problem był daleko, a ja spekulowalam na chłodno.czy na pewno umysł człowieka da się ująć w podręcznik do psychologii lub psychiatrii?
Ja myślę, że nie chciałabym znać prawdy do końca, bo wówczas nie pozostałaby nawet nadzieja... Oczywiście pacjenci zdają sobie w obecnym czasie sprawę ze stanu swojego zdrowia, a raczej z tego na co są chorzy, znają się na wynikach i mają dostęp do wielu żródeł wiedzy medycznej, jednak tak jednoznacznie określony termin odejścia, nie, nie ma mojej zgody na to. Nie jestem lekarzem, ale myślę, że są ustalone procedury w tym zakresie, być może w każdym państwie inne. Tak, Zenko, masz rację, lekarz powinien przewidzieć reakcję pacjenta, ale nie łudżmy się, nie każdemu lekarzowi chce się być psychologiem, takie są realia.
każdy lekarz ma podstawy psychiatrii, ale po to są specjaliści, aby w razie konieczności po nich sięgać.Etyka lekarska od bardzo dawna zajmuje sie problemem mówić- nie mówić, a każda ze stron ma swoje logiczne argumenty, tak jak i pacjenci- jedni chcą , inni nie chcą wiedzieć. a czasem jest i tak ze za późno przekonują sie ze jednak chcieli lub nie chcieli wiedziec.
są 3 PRAWDY: tylko PRAWDA, też PRAWDA i gówno PRAWDA..... każda jest w powszechnym użyciu
prawda jest taka, że kiedy jest miła to tyż prowda, a jak przyjemna być przestaje to już jest gówno prawda...
prawda jest taka ze kazdy z was wypowiadajacych sie ma racje i mowi prawde.Ale malo kt tak naprawde napisal ze klamiemy hmm...piszecie dla wygody a to jest zwykle tchurzostwo tylko czlowiek ktory jest slaby klamie nie zdaj sobie sprawy jakie konsekwencje przyjdzie mu poniesc w przyszlosci bo z klamstwem jest jak z narodzinami raz zlapier powietrze i oddychasz raz sklamiesz i musisz klamac dalej !Zazwyczaj jest tak ze jedno klamstwo pociaga za soba drugie a to juz kolo zamkniete ktore sie toczy niezawsze w ta stone co bysmy chcieli...az napotkA na przeszkode ktora nie pozwoli mu isc dalej i wtedy sa lamenty placze obietnice przeprosiny a nie zawsze jest szansa ze ktos nam to wybaczy!!!!!!!!!!!!!!!
Wszystko dobrze Ewjuniu tylko nie forma wy ,,piszecie" bo ty też kłamiesz i nie wypieraj się.
ale nie wypieram sie i napisalam WY piszecie ze klamiecie dla wygody A PRAWDA JEST INNA TZN TAKA JAK NAPISALAM TO ZE KLAMIEMY BO JESTESMY TCHURZAMI I TYLE>
a jesli chodzi o natorycznych klamcow no coz agatek to jest jak z ta kula wczesniej czy pozniej napotkaja na przeszkode i sami sie pogubia w tym wszystkim:)
Jeszcze jedno nie znam osoby ktora by nie sklamala chociaz raz w zyciu:)od czegos trzeba zaczac i wszystkiego sprobowac nawet jesli to jest zle.Zycie czasem tak nami pokieruje ze chocbysmy nie chcieli to sklamiemy a potem zalujemy choc napewno nie wszyscy niestety!!!!!!!
myślę, że nie do końca słuszne jest utożsamianie kłamstwa z tchórzostwem.Ja bardziej odczuwam lęk przed samym kłamstwem- bo jak wspomniałam nie mam ochoty zaprzatać sobie głowy jak to kiedyś powiedziałam i czy teraz nie rozmina się z tamta wersją. Co rzezcz jasna nie zmienia faktu, że praktycznie codziennie łapię się na na drobnym rozmijaniu się z prawdą (jak to ładnie brzmi, nie:)), ale nie są to sprawy poważne. w tym przypadku jeśli nie chcę podać prawdy, nie mówię nic...