Zadać wypada pytanie - dlaczego gmina z mysla o rozbudowie podstrefy lub powstaniu klastra przemysłowego nie robi tego - czyli nie wykupuje gruntu. Ostatnia sprzedaz działki w rejonie Huty nieznanej firmie, bez odpowiedniego rozeznania jest bez sensu.
Uważam, że w kwestii inwestorów i tworzenia nowych miejsc pracy nie dzieje sie nic od 12,5 roku - nIESTETY!!!
A swoją drogą - jesli syndyk sam sobie sprzedaje grunty po korzystnej cenie to sprawą powinny zając się odpowiednie służby także na wniosek prezydenta miasta jako gospodarza...
Jak to nie dzieje się nic gościu_Tomasz z 20:08. Ziemie sprzedane ..... , drzewa wycięte... zajęcza górka znika ... //
Dobry ten artykuł na początku, nigdy tego nie czytałem. Jednym słowem niezła mafia. A kto napisze cd. ...... ?
Oto fragment postu rozpoczynającego wątek - warto poczytać o kulisach:
"................. Bankructwo ekspresowe
Po 3 miesiącach od przejęcia przez miasto Huty Ostrowiec sąd rejonowy w Kielcach ogłosił jej upadłość. Stało się to 5 lipca 2002 r., zaledwie dzień po złożeniu przez zarząd spółki wniosku o bankructwo. Sąd nie dokonał głębszej analizy sytuacji finansowej huty. Opinia biegłego na ten temat sporządzona została dopiero w październiku 2002 r. Co więcej, kielecki sąd ogłaszając bankructwo obszedł przepisy prawa upadłościowego, które mówią, że nie można ogłosić upadłości spółki, gdy ma ona otwarte postępowanie układowe z wierzycielami. A tak było w przypadku HO.
Kielecki sąd, wydając decyzję o ogłoszeniu upadłości huty wyznaczył dla niej sędziego komisarza, który od 1 lipca (wyrok zapadł 5 lipca) do 31 sierpnia 2002 przebywał na urlopie wypoczynkowym. To oznacza, że upadłość huty w pierwszych tygodniach odbywała się bez nadzoru. W tym czasie syndyk masy upadłościowej huty zdążył wydzierżawić jej majątek, a razem z nim maszyny, które wcześniej do huty nie należały. Chodzi o urządzenia katowickiej spółki TLK, które ostrowiecki zakład wziął od niej w leasing. Do dziś TLK nie odzyskało swojego majątku ani też pieniędzy za jego używanie (ok. 10 mln zł). Nadzorujący syndyka sąd stwierdził, że w zawłaszczeniu cudzej rzeczy nie widzi problemu i nie zgodził się z wnioskiem TLK, aby maszyny wyłączyć z masy upadłościowej huty.
Przygotowania do przejęcia
Na tydzień przed upadłością huty w aktach Krajowego Rejestru Sądowego pojawiła się nowa spółka Zakłady Ostrowieckie Huta Ostrowiec (ZOHO). Jej jedynym akcjonariuszem było Stowarzyszenie Piłki Nożnej KSZO, którego prezesem był Jan Szostak, prezydent Ostrowca oraz szef rady nadzorczej Huty Ostrowiec. Kapitał zakładowy spółki wynosił 500 tys. zł. W rubryce "przedmiot działania" widnieją m.in.: działalność wydawnicza, działalność turystyczna, ale również produkcja i sprzedaż metali.
Jak się okazało, świeżo powstała spółka nie musiała długo czekać na rozpoczęcie poważnej działalności. I wcale nie chodziło o wydawanie książek czy uruchamianie hoteli. ZOHO 18 lipca zostało dzierżawcą majątku po upadłej hucie. Jej syndyk Henryk Szymczyk, zapytany o to, dlaczego wydzierżawił majątek właśnie ZOHO, odpowiada niejasno: były naciski związków zawodowych, żeby to wydzierżawić, żeby nie było przerw w pracy, żeby zakład funkcjonował.
W połowie lipca całość akcji ZOHO przejęła za 600 tys. zł zarejestrowana w Szwajcarii spółka Welex, która zajmuje się handlem metalami. Jej roczne obroty wynoszą ok. 100 mln franków szwajcarskich (ok. 300 mln zł). Zdaniem ludzi związanych z branżą hutniczą Welex jest mało znaczącym graczem na rynku europejskim, a jego kapitał, ok. 1 mln franków szwajcarskich, na pewno nie wystarczy do prowadzenie dużego zakładu, jakim jest huta.
W czasie, kiedy szwajcarska spółka przejęła kontrolę nad ZOHO, jej prezesem został Tomasz Ćwierz, który wcześniej jako szef Huty Ostrowiec złożył wniosek o jej upadłość.
Syndyk nietykalny
Sprawą dzierżawy majątku upadłej huty zajęła się prokuratura. W postępowaniu przeciwko syndykowi zarzuca mu ona, że podpisując umowę z ZOHO dopuścił się on niegospodarności. Miesięczna opłata, ok. 600 tys. zł, za korzystanie z majątku, zdaniem prokuratury była zbyt niska. Tylko do końca 2002 r. strata z tego wynikająca mogła wynieść ok. 10 mln zł. Sąd Okręgowy w Kielcach 18 listopada 2002 r. postawił syndykowi zarzuty, stosując jednocześnie jako środek zapobiegawczy, zakaz prowadzenia przez niego działalności. W obronie syndyka stanęli związkowcy z upadłej huty. Pod koniec listopada zorganizowali oni pikietę przed kielecką prokuraturą. Ich zdaniem zarzuty stawiane syndykowi były bezzasadne. Zaangażowanie pracowników może tłumaczyć fakt, że od sierpnia do października cała załoga (2,2 tys. osób) bankrutującej Huty Ostrowiec otrzymała od syndyka w sumie 57 mln zł odprawy. Średnio na jednego pracownika przypadało więc ok. 25 tys. zł brutto.
Za Szymczykiem wstawił się również prezydent Szostak. Chwalił się on wielu osobom, żeto dzięki jego interwencjom w Warszawie, syndyk odzyskał pracę. Na początku grudnia sąd rejonowy w Kielcach zmienił wcześniejszą decyzję prokuratury. Henryk Szymczyk do dziś jest syndykiem majątku Huty Ostrowiec.
Czysty zysk ZOHO
Przez prawie rok majątkiem Huty Ostrowiec zarządzała wspomniana wcześniej spółka ZOHO. Zdaniem przedstawicieli branży, nawet, gdyby prowadziła ona swoją działalność niezbyt udolnie, to i tak powinna wykazywać zyski. ZOHO przejęło hutę bez jakichkolwiek długów. Na rozruszanie działalności spółka otrzymała od syndyka, według naszych informacji, nie płacąc za to, materiały oraz niedokończoną produkcję o wartości ok. 20 mln zł. - W takich warunkach spółka powinna osiągać ok. 20 - 30 mln zł zysku netto rocznie - mówi przedstawiciel jednaj z największych w Polsce spółek handlujących stalą.
Kłótnia w rodzinie
Pod koniec lipca tego roku do naszej redakcji zgłosili się przedstawiciele spółki ZOHO. Materiały, które mieli ze sobą świadczyły, że wybór hiszpańskiego koncernu Celsa jako inwestora mającego przejąć to, co pozostało po Hucie Ostrowiec, jest złą decyzją. A taką właśnie, na początku lipca, podjął syndyk Henryk Szymczyk. Według ZOHO, wielu pracowników byłej huty straci pracę, gdyż Hiszpanie po jej przejęciu zamkną część zakładu. Zupełnie inaczej miałoby być, gdyby majątek trafił do ZOHO. Spółka ta odpadła w przetargu na kupno upadłej huty, gdyż zaoferowała 50 mln zł, czyli o 3,1 mln zł mniej niż Celsa.
Zdaniem wielu osób, z którymi rozmawialiśmy, nie cena jednak była powodem, że ZOHO wypadło z gry. - Przecież Tomasz Ćwierz, prezes ZOHO oraz syndyk i prezydent Jan Szostak to była jedna drużyna. Coś musiało ich poróżnić - mówi przedstawiciel byłego udziałowca HO. - Najbardziej prawdopodobne wydają się dwie tezy. Pierwsza zakłada, że autorów pomysłu uwłaszczenia się na hucie zgubiła pazerność.
Żadna ze stron nie chciała podzielić się profitami. Doszło więc do konfliktu interesów. Druga teza mówi, że władze miasta wraz z syndykiem zorientowały się, iż ZOHO nie będzie w stanie zrealizować swoich obietnic, czyli zainwestować w hutę ponad 300 mln zł i zagwarantować zatrudnienie na 10 lat. Spółki tej po prostu na to nie stać. Tymczasem ewentualne rozczarowanie inwestorem mogłoby w przyszłości narazić lokalnych polityków na niezadowolenie społeczne - dodaje nasz rozmówca.
Kryminalne propozycje
W ostatnich tygodniach, kiedy już interesy Jana Szostaka i Tomasza Ćwierza rozeszły się, do prasy docierają informacje na temat korupcyjnych propozycji stawianych przez obie strony w trakcie walki o hutę. Jak podała "Gazeta Wyborcza", prezydent Ostrowca Jan Szostak miał proponować firmie ZOHO, że poprze jej ofertę kupna upadłej huty w zamian za 10 proc. akcji. Prezes ZOHO Tomasz Ćwierz tłumaczył, że z wypowiedzi prezydenta nie wynikało, czy chodzi o akcje dla niego jako osoby prywatnej czy też dla miasta. -
WSP. KRAK
KOMENTARZ
Starachowice, Ostrowiec, Polska?
Na początku wygląda to na monstrualną niegospodarność. SLD-owski prezydent Ostrowca postanawia w imieniu miasta kupić większościowe udziały w Hucie Ostrowiec. Na rzecz prezydenta u właściciela huty, Stalexportu, twardo lobbują liderzy SLD Józef Oleksy i Jerzy Jaskiernia. Dla Stalexportu, którego największe udziały kontrolowane są przez państwo, jest to propozycja nie do odrzucenia. Miasto przejmuje hutę, aby za trzy miesiące ogłosić jej upadłość. A prezydent nie ma zamiaru wypełnić zobowiązań miasta. Po interwencji sądu Ostrowiec musi więc zapłacić Stalexportowi blisko 80 procent swojego rocznego budżetu albo przekazać mu swoje najważniejsze instytucje komunalne.
Po bliższym przyjrzeniu się okazuje się, że sprawa była planowana przez prezydenta i jego wspólników od dawna. Najprawdopodobniej zarobili już na niej miliony. To oni po zakupie stają na czele huty i doprowadzają ją do upadłości, to oni tworzą spółki, które później dzierżawią jej majątek.
Z prezydentem współpracuje przedsiębiorca, który majątek zdobył, uwłaszczając się na majątku miejscowego ZSMP. Jest on właścicielem wyższej szkoły w Ostrowcu, która od prezydenta dostała w bezpłatne użytkowanie kilka gmachów miejskich. W szkole wykładają opłacani powyżej wszelkich standardów Jaskiernia i Oleksy.
Gdy nowy zarząd huty zdecydował się złożyć wniosek o jej bankructwo, sąd w Kielcach potrzebował dnia na jego akceptację. Opinie biegłych sporządzone zostały trzy miesiące później. Można przypuszczać, że sąd i grupa prezydenta Ostrowca to jedno towarzystwo. Decyzję Sądu Rejonowego podtrzymał Okręgowy, mimo oczywistych błędów przy jej podjęciu. Sądy w Polsce są solidarne. Ten sam sąd w Kielcach zgodził się, aby syndyk huty (oczywiście z towarzystwa prezydenta Ostrowca) dysponował również majątkiem nienależącym do huty. Sąd jest hojny.
Mamy więc modelową sytuację. Układy i majątki z PRL twórczo rozwijają się do dziś. W starych układach odnajdują się władze samorządowe, państwowe i sądownicze.
Sprawa Ostrowca jest nie mniej poważna niż Starachowic. Czy znowu usłyszymy, że to tylko incydent, a liderzy SLD, Jaskiernia i Oleksy, którzy wspierali swojego partyjnego kolegę w aferalnym przedsięwzięciu, odpowiedzą, że nie czują się odpowiedzialni?
Bronisław Wildstein"
Czasy się trochę zmieniły, ale to samo towarzystwo żre i coraz większy ma apetyt.
A spytajcie Górczyńskiego jak się buduje zajazd za pieniądze publiczne "na żonę" bibliotekarkę. No i słynny system karteczek.
Najważniejsze, że zajazd wybudował w swoich rodzinnych stronach a nie w Ostrowcu.
Komu przekażemy władze tłustym kotom, jak do tej pory, czy może wybierzemy mądrze?