Bojkotować to należy sprzedawców (ew. producentów), którzy w pogoni za nieokiełznanym (przedwyborczo) zyskiem, na kanwie powszechnej inflacji, swoimi wygórowanymi marżami i cenami znakomicie ją dodatkowo napędzają. Od dłuższego czasu widać, jak kosmicznymi cenami testują nabywcze zachowania klienta, by ostatecznie schodzić z nimi o 20-40% (często tzw. promocje), czyli do poziomu realnej wartości, uwzględniając koszty produkcji i natrafienie na szklany sufit swojej pazerności i rozsądku kupujących.
Żeby nie uprawiać antyreklamy, choć należałoby, pierwszy z brzegu przykład to duża sieć dystrybucji kosmetyków czy producent ciemno bursztynowego napoju (woda, cukier, zaprawka), który ponoć nieźle też udrażnia układ pokarmowy po obżarstwie, tudzież kanalizację, a był/jest 2-3 krotnie droższy od mleka, które wymaga skomplikowanego procesu produkcji.
"Polak musi mieć promocje, Niemiec stale niską cenę. Tak Rossmann tłumaczy różnice w cenach"
Pisiory w niemieckich marketach, podjezdzaja niemieckimi autami bo wina tuska. Ciuchy wyprane w niemieckim proszku. I cos pierdoli i Niemczech i Unii.U Polaka nie kupi.Wstyd
A platfusy mówią że na Orlenie tylko siku. I na złość Obajtkowi tankują na BP.
Nie kupowac w niemieckich. Sasiadka pisiara przuwazona ostatnio na zakupach w niemieckim zaczela pluc jadem