23:20-dziękuję. Proszę jeszcze o link, bo chcialbym zweryfikować źródło.
23:20-przeczytałem ten tekst i co on ma wspólnego z tym, co wkleiłeś o 18:09? Gdzie informacje o tym, że Adamowicz zarobił 10 milionów. Nadal proszę więc o link.
Paranoja i schizofrenia nadal szczuje, a przecież panna dudzianka apelowała, prosiła, a wy pieski nadal ujadacie
23:28-dlatego się boją podawania konkretów, bo wtedy łatwo wykazać im manipulacje i kłamstwa. Tak jak temu "T". Znalazł coś w śmietniku i nie chce napisać, gdzie konkretnie.
Partia - naród, naród - Jarosław, Jarosław - partia! Niech Żyje, Niech Żyje, Niech Żyje!!!
23:48-przecież każdy lubi wracać do młodości. Taki Kaczyński za komuny miał jak pączek w maśle. Stąd tyle słów rodem z Gomułki czy Gierka.
-To jak, pomożecie?
-Pomożemy!
-No!
Czy Paweł Adamowicz sprzedaje GPEC, bo jest zwolennikiem prywatyzacji, czy raczej po to, żeby łatać dziury w budżecie Gdańska? Okazuje się, że gdyby gmina oddała temu przedsiębiorstwu długi, które narosły za kadencji Adamowicza, GPEC przynosiłby zyski.
GAZETA WYBORCZA
Strata bilansowa GPEC za ubiegły rok wynosi, według wstępnego sprawozdania, 18,6 mln zł - dowiedziała się "Gazeta".
A oto informacja, którą otrzymaliśmy od rzecznika prasowego GPEC Włodzimierza Łukowskiego: "Według stanu na 28 lutego 2003 r. należności przeterminowane (bez odsetek) wynoszą 35,54 mln zł. (...). W okresie dwóch ostatnich miesięcy nastąpił wzrost zadłużenia [względem GPEC - red.] wspólnot mieszkaniowych o 96,7 proc., służby zdrowia o 70,4 proc., PGM-ów o 25 proc."
Według naszych szacunków w ogólnej kwocie zobowiązań odbiorców ciepła dług gminy Gdańsk wynosi - lekko licząc - ponad 15 mln zł. Bez odsetek! To oznacza, że wystarczy, aby prezydent Adamowicz polecił podległym sobie służbom oddać gminny dług i GPEC okaże się spółką, która wcale nie przynosi strat.
Tylko że Paweł Adamowicz tych pieniędzy nie ma, a dług zaczął narastać właśnie od czasu, gdy został prezydentem.
Takiej ekonomii nie ma
Władze Gdańska finalizują transakcję sprzedaży GPEC niemieckiej firmie Stadtwerke Leipzig GmbH. Za większość udziałów w gdańskiej spółce Niemcy zapłacą 184 mln zł.
Przeprowadziliśmy najprostsze z możliwych porównanie. Równo rok temu gmina Słupsk sprzedała swoją spółkę ciepłowniczą za 39 mln zł szwedzkiemu koncernowi Sydkraft. Gdańsk ma cztery razy więcej mieszkańców niż Słupsk. Ponadto Niemcy mają objąć w GPEC 75 proc. udziałów, a Szwedzi kupili tylko 51 proc.
Liczymy - gdyby GPEC sprzedawać według słupskich stawek, to 75 proc. udziałów w tym przedsiębiorstwie powinno być warte ponad 246 mln zł! Do tego dochodzą zobowiązania inwestycyjne kupców. Sydkraft zobowiązał się zainwestować w słupską Energetykę Cieplną 53 mln zł. Ile zainwestują Niemcy - wciąż nie wiadomo. Wiadomo co innego - w 1992 roku GPEC zaciągnął w Banku Światowym potężny kredyt na inwestycje, którego spłata zakończy się w 2007 r. Całkowite nakłady inwestycyjne GPEC od tego czasu do końca ub. roku wyniosły... ponad 250 milionów złotych!
Dotarliśmy do korespondencji, którą Paweł Adamowicz prowadził w tym roku z jednym z gdańskich radnych. Na pytanie (interpelację), dlaczego miasto sprzedaje GPEC tak tanio, skoro wartość nabywcza 75 proc. udziałów w spółce wynosi - zdaniem radnego - 270 mln zł prezydent Gdańska odpowiedział: "Nie wiem skąd zaczerpnął pan informację, że wartość nabywcza GPEC-u wynosi 270 mln zł i co to jest wartość nabywcza? Wartość księgowa GPEC-u na dzień 31.12.2001 r. (aktywa minus pasywa obce) wynosiła 160 mln zł, a obecnie jest ona niższa, choćby ze względu na stratę za rok 2002 przekraczającą 18 mln zł. Ekonomii, którą proponuje pan w swoich dywagacjach, ja po prostu nie rozumiem. Bo takiej ekonomii nie ma".
Prezydent nie wspomina, że strata bierze się stąd, że gminne przedszkola, szkoły, czy PGM-y nie płacą za dostarczane im ciepło. I gdy tylko Niemcy kupią GPEC, to na pewno upomną się o te pieniądze (a więc faktyczna wartość sprzedawanego im pakietu jest jeszcze niższa od 184 mln zł). W jednym Paweł Adamowicz ma rację - wartość spółki spada. Kto jest za to odpowiedzialny?
Największa tajemnica ekipy
Od początku 1999 r. Zarząd Miasta pod kierownictwem Pawła Adamowicza przejął pełną odpowiedzialność za wyniki finansowe spółki, dokonując zmian w jej zarządzie. Przypomnijmy - w marcu 1999 roku szefem GPEC został Bolesław F., który obecnie odpowiada przed sądem za narażenie spółki na straty. Bolesław F., totumfacki byłego wiceprezydenta Gdańska ds. finansowych Jerzego G., zarządzał GPEC do czerwca 2000 r. - teraz na ławie oskarżonych zasiada razem z byłym wiceprezydentem - prawą ręką Adamowicza z pierwszej kadencji.
Większość gdańszczan doskonale pamięta, jak prezydent bronił tego układu przed atakami mediów - poddał się dopiero po aresztowaniu pierwszych podejrzanych na przełomie 2000 i 2001 r.
Potem przez dziewięć miesięcy prezesem zarządu spółki był Zdzisław Bogusz, który kilka lat wcześniej w innej sprawie - gdańskiego browaru - stał po stronie grupy, z którą gmina wykłóca się obecnie o 15 mln dolarów. Dlaczego Bogusz został szefem GPEC - tego nikt do dzisiaj nie potrafi wyjaśnić.
Faktycznym szefem GPEC jest od sierpnia 2000 r. bliski kolega partyjny Adamowicza, przewodniczący rady nadzorczej GPEC Włodzimierz Machczyński (od czerwca ub. roku spółka de facto nie ma zarządu i Machczyński steruje nią jednoosobowo). Jeśli rzecznik GPEC pisze, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy gwałtownie wzrasta zadłużenie odbiorców ciepła, to jest to wyznacznik menedżerskich zdolności Machczyńskiego. Do jednych z najważniejszych zadań zarządu należy bowiem pilnowanie ściągalności długów. A w obecnej sytuacji, w przeddzień prywatyzacji GPEC, ściągnięcie 35,5-milionowego długu (plus odsetki) jest zadaniem numer jeden.
Jak z tym było za poprzednich zarządców GPEC powoływanych przez zarząd Adamowicza? Jeszcze za poprzednika Bolesława F. spółka przynosiła zysk. Strata za 2000 r. wyniosła już ponad 22 mln zł, za rok kolejny - 18,8 miliona, za ubiegły - 18,6 mln zł.
Jakim cudem firma, która jest monopolistą na rynku dostaw ciepła w 400-tysięcznym mieście, może przynosić straty? To jedna z największych tajemnic ekipy Pawła Adamowicza, bo przecież fakt, że gospodarz miasta nie płacił własnej spółce nie wyczerpuje odpowiedzi.
Ta dziura boli
Pytanie - lepiej prywatyzować spółkę zdrową czy w trakcie ciężkiej choroby - jest retoryczne. Podobnie jak pytanie, dlaczego właśnie teraz prezydent Paweł Adamowicz prze do sprzedaży GPEC.
W tegorocznym budżecie miasta zapisano, że ze sprzedaży GPEC do kasy wpłynie co najmniej 100 mln zł. Na inwestycje w tym roku gmina planuje wydać 149 mln zł, więc sprzedaż udziałów w przedsiębiorstwie jest jedynym wyjściem, by ten plan zrealizować. Na inwestycje kontynuowane miasto wyda 132 mln zł (m.in. budowę oczyszczalni ścieków Wschód, gimnazjum w Osowej), na nowe tylko 17 mln zł. Ale te będą możliwe dopiero, gdy na koncie miasta pojawią się pieniądze za sprzedaż udziałów GPEC. Miasto chce kupić mieszkania w TBS-ie i nowe tramwaje.
Władze już czekają na zastrzyk gotówki. - Otrzymamy je w dwóch turach - mówi Włodzimierz Pietrzak, skarbnik miasta Gdańska.
Z kwoty, którą zapłaci inwestor, 160 mln zł przeznaczone będzie na inwestycje. - To, co zostanie, czyli około 24 mln zł przeznaczymy na spłatę obligacji komunalnych wyemitowanych jeszcze za czasów prezydenta Tomasza Posadzkiego - dodaje skarbnik.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że tegoroczny budżet "przygotowany" jest pod sprzedaż udziałów GPEC-u. Choć to pierwszy od siedmiu lat budżet, w którym przewidywana jest nadwyżka, a nie dziura budżetowa. W ulotce informacyjnej, która trafiła w tym roku do mieszkańców, prezydent Adamowicz mówi: "By zlikwidować wieloletnie zaniedbania i zapewnić odpowiedni standard życia mieszkańców, konieczne jest utrzymanie przez wiele lat wysokiego poziomu nakładów inwestycyjnych. W takiej sytuacji ich finansowanie jest możliwe jedynie z kredytów lub sprzedaży mienia komunalnego (...). Uzyskane ze sprzedaży [GPEC - red.] środki pozwolą nie tylko na utrzymanie stosunkowo wysokiego tempa inwestycji w mieście, ale również na rozwój GPEC-u i poprawę oferowanych przez nie usług".
Co przewiduje prezydent
Coraz bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że nawet jeśli dojdzie do sprzedaży GPEC w tym roku, to pieniądze mogą się pojawić na koncie miasta dopiero w 2004 roku. Gdy radni zaakceptują warunki umowy sprzedaży, podpisanej przez prezydenta Pawła Adamowicza, to potrzebna jest jeszcze zgoda Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na transakcję z zagranicznym inwestorem. Na taką zgodę można czekać nawet 9 miesięcy.
Jeśli nie wpłyną pieniądze ze sprzedaży GPEC, w Gdańsku nie zaczną się żadne nowe inwestycje. Będzie też trzeba pomyśleć o zmianie budżetu, bo inaczej może grozić to katastrofą finansów miasta.
W tej sytuacji nie dziwi szczerość Pawła Adamowicza w korespondencji ze wspomnianym już radnym. Radny zapytał: "Gdyby nie doszło do sprzedaży GPEC, to jakie podejmie pan działania alternatywne dla uzdrowienia funkcjonowania GPEC-u"?
00:11-świetnie, że to wkleiłeś. I co w związku z tym zarzucasz Adamowiczowi? Czy popełnił jakieś przestępstwo?
Napier..... eś się co nie miarą, a teraz napisz o respiratorach , maseczka i dekturkach z milionami.
W Gdańsku sprzedano GPEC [Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej] holdingowi niemieckiemu komunalnemu - Polska Grupa Energetyczna, która podjęła próbę nacjonalizacji, złożyła ofertę za 800 mln złotych i Niemcy tę ofertę odrzucili. Dlaczego? Dlatego, że co roku około 60 mln (13mln euro) trafia do budżetu Lipska i w sposób całkowicie legalny mieszczanie lipscy chwalą się, że z zysków uzyskiwanych na gdańskim rynku, na polskim rynku, finansują własną politykę społeczną-----
Odkręcając kurek z ciepłą wodą i termostat przy grzejniku c.o.-----Gdańszczanie sponsorują Saksończykom bilety na baseny i dotują komunikację miejską w Lipsku,Handball-Club Leipzig,FC Lokomotive Leipzig i lipską Red Bull Arenę----I RAFAŁ T. jego imieniem nazwał jedną z ulic Warszway -------Autor tej prywatyzacji rekomendując radnym sprzedaż, bo uzyskał zgodę jednym głosem przewagi, wielu radnym składano oferty korupcyjne, publikacje na ten temat nie były wtedy przedmiotem zainteresowania ABW w ogóle. Autor tej prywatyzacji - Pan Paweł Adamowicz - wydelegował się następnie do rady nadzorczej tego przedsiębiorstwa własnym zarządzeniem, czyli Paweł Adamowicz prezydent wydelegował obywatela Pawła Adamowicza do pracy u burmistrza Junga. Przez ostatnie10 lat z tego tytułu zarobił 10 mln zł. Nie odda Gdańska żywcem nikomu
Pełowce bedą bronic kazdego złodzieja
11;17 taki baran czyta i nie wie co czyta Wez blaszke i pierdolnij sie w czaszke
12:50-no to jak mają na nazwiska złodzieje? Czemu się boisz podać ich dane?
