Nie wiedziałam, że" kategorię obiektów restauracyjnych " rozpoznajemy na podstawie określonego efektu wizualnego budynku.
Chyba sam ją sobie esteta stworzył i rozumiem, że na podstawie sobie tylko znanych kryteriów. Osobiście nie wiem jak komukolwiek ten budynek mógł się skojarzyć z obiektem gastronomicznym.
Sam budynek nadal uroczy nie jest ale efekt końcowy i tak jest lepszy niż spodziewany :)
Ktoś kto mieni się Estetą powinien znać różnicę między "adopcją" a "adaptacją".
Dla uspokojenia Twojej 20:16 przesadzonej satysfakcji powiem, że jest to zwykła literówka między "o" i "a" popełniona w pośpiechu, co w tym akurat przypadku zmienia nieco znaczenie i powinno być oczywiście użyte słowo "zaadaptowane":))
A co do gościa 15:15 określenie "kategoria" odnosi się w tym przypadku do efektu wizualnego bryły budynku, który ma odniesienie do pojęcia budowlanego (patrz Prawo budowlane - załącznik kategorie obiektów budowlanych - kat. XVII). Te obiekty w obrębie określonej kategorii mają cechy wspólne, różniące ich od budowli innych kategorii. Oczywiście jeśli ktoś bardzo chce może sobie zamówić biurowiec w budynku o kształtach katedry, jeśli architekt miejski na to pozwoli.
Natomiast zgodzę się z Twoja opinią, że efekt końcowy jest lepszy niż zapowiadany, choć nie pasuje do otoczenia.
Mnie ten obiekt kojarzy się z uroczą mini karczmą pod lasem.
I to by było na tyle :))
Karczmą ? Po lasem ?? Bo rozumiem że określenie " urocza " to czysta ironia. Na pewno widziałeś kiedyś las? O karczmie w nim nie wspominając...?:)
Mnie ten budynek kojarzy się... hmm, z czym on mi się kojarzy...? Z niczym.
Tak, dokładnie to on nie jest podobny zupełnie do niczego.
gościu 13:31: "urocza" to nie ironia, bo dużo widać było starań aby wybrnąć z tego budowlanego faux pas. Natomiast na pytania "czy widziałeś las itd ..." nie staram się odpowiedzieć, bo co ma ... za przeproszeniem piernik do wiatraka. Poza tym to moje subiektywne odczucie, do którego mam przecież prawo.
Ale rozumiem, że kiedy zupełnie niepotrzebne emocje Cię opuszczą sam przyznasz, że trochę nie przemyślałeś.
Urocza mini karczma pod lasem. Tak, to faktycznie bardzo subiektywna opinia.:)))
Musisz mieć niezwykle bogatą wyobraźnię , żeby w tym akurat budynku zobaczyć podobieństwo do karczmy. Tylko pozazdrościć fantazji :)
Co do pomysłu z kawiarenką, to przejeżdżając tamtędy dzisiaj pomyślałam, że picie kawy prawie na środku ruchliwego skrzyżowania w oparach spalin i hałasie to chyba tylko takiemu estecie tak Ty mogłoby przyjść do głowy. Ale, jak to mówią, upodobania nie podlegają dyskusji.
Ale jakby dobudować taką średniowieczną wierzyczkę to całkiem zgrabnie mogłoby to wyjść.
Gościu 14:58 ludzie w cywilizowanych świecie spotykają się jedzą, piją w zatłoczonych centrach miast, bo to jest prawdziwe życie. Ech, prowincja, ona tkwi w umysłach.
A słyszałeś o czymś takim jak slow food ? I slow life?
W dużych miastach ludzie spotykają się, jedzą i piją w zatłoczonych miejscach bo muszą. Tak samo jak ludzie w wielkich miastach muszą oddychać smogiem i funkcjonować w hałasie. Owszem, to skutek cywilizacji - ale czy na pewno to jej największe osiągnięcie? Naprawdę to takie super, że jesz przy stoliku ustawionym na chodniku a obok przejeżdżają samochody? Czemu w tzw cywilizowanym świecie ludzie bogaci uciekają na wieś i tam budują domy? Szukają ciszy, czystego powietrza i spokoju? A wakacje spędzają w Toskanii czy Prowansjii czyli na prowincji właśnie? Do takiego myślenia trzeba trochę dorosnąć i świata zobaczyć :)
No właśnie - trzeba gościu 08:26 trochę dorosnąć i świata zobaczyć żeby zrozumieć co za urok zjeść lunch, wypić kawę i w dzielnicy łacińskiej, Montmartre lub Monmouth Coffee.
Piłam kawę w różnych miejscach. Bardziej i mniej słynnych, bardziej i mniej zatłoczonych. A i tak najbardziej smakuje mi ta pita w miłym towarzystwie przyjaciół w otoczeniu zieleni i śpiewu ptaków na tarasie własnego domu na prowincji :)
Owszem takie miejsca jak Montmartre czy Zatybrze w Rzymie mają pomimo tłumów turystów swój niewątpliwy urok i niepowtarzalną atmosferę. W żaden sposób jednak tłoku i hałasu skrzyżowania Polnej z Iłżecką w Ostrowcu do tego porównywać nie można :)
podzielam Twoje zdanie... ale w Ostrowcu każdy pragnie tego smrodu, zatłoczenia i cywilizacji. Ale bez kin, teatrów, muzeów, ale z muzyką disco polo, darmowym boczkiem i piwem... tak jak na dzień hutnika. Cóż... tak to jest spuścizna komuny i przekleństwa huty... ja wolę życie poza miastem, bo cały tydzień przebywam w tzw. "dużych miastach", szklanych domach, wśród bogatych ludzi, zakłamania i obłudy. W Ostrowcu nic się nie zmieni bo wykształceni ludzie uciekają stąd, bo po co tu będą mieszkać, gdzie głównym centralnym punktem jest galeria z Tesco, gdzie nawet dobrych perfum nie kupisz. Tutaj wszystko nie jest wiejskie... ale wieśniackie.
Do Gościa z 15:39 - popieram, a najbardziej wieśniackie jest ocenianie innych na forum internetowym przez takich obywateli jak Gość-esteta, który robi to jeszcze "pod płaszczykiem" troski o wizerunek miasta oraz "szerokiej" wiedzy, ale oczywiście anonimowo. Kiedyś świat nas otaczający "ulepszali" np ORMO-wcy, dzisiaj (już anonimowo) forumowicze.
ORMO kiedyś /17:26/ też działało anonimowo.
Tak to jest troska o wizerunek tego miasta, ale ludzie z ekipy podobnej do ORMO, zniszczyli go bezpowrotnie.
W tym wątku mozna się było odstresować.
Temu cudu architektonicznemu stuknęło 6 latek.
Chciałeś napisać: olbrzymi koszyk do smażenia frytek skończył 6 lat. To jest moje pierwsze skojarzenie za każdym razem. Ja bym jeszcze dorzucił ze dwie kolumienki od frontu, by podkreślić dostojność tego miejsca. Taka perełka powinna być wrzucona do podręcznika. Niech studynty wiedzom jak budować :)