Chyba założyciela wątku, bo jeśli nie jego, to post rozpoczynający traci sens, ponieważ nie odnosi się do tematu głównego. Z tego postu zrozumiałem, że tęskno mu za synagogami (będzie miał meczety)
Ty to chyba z kliki jesteś 22:16.
Nie próbuj ucierać nosa autorom takich wpisów. Tak jak napisałeś muszą być "Klienci" aby jakiś pomysł był zrealizowany. Klientów jednak brak, bo opuścili ten komunistyczny czerwony grajdol, zostali tylko seniorzy, których za 5-10 lat też nie będzie, będzie zamykać się apteki, przychodnie i markety bo i na to Klientów nie będzie. I na utrzymanie pensji urzędniczych też nie, bo klienci muszą płacić podatki,z których utrzymywane są te stanowiska obsadzane zamiennie postkomunistyczna klika. Za taki stan, iż nie ma Klientów odpowowiada ta właśnie klika, która latami nie stwarzała żadnych dogodnych warunków dla przyciągnięcie inwestorów, aby nie tworzyć konkurencji dla kolegów- rodzimych przedsiębiorców z kliki. Popatrz na niektóre pobiskie miasta, Starachowice, Stalowa Wola, Mielec tam coś się dzieje i ludzie są i przyjeżdżają do pracy a tu jest nic.
01:32. Proponuje przenieść Starachowice do Sevres pod Paryżem jako wzorca wszelkiej szczęśliwości.O prawie 1000 osobach zwolnionych na bruk w ubiegłym roku dyskretnie nie wspominajmy. Marek daj spokój ze swoimi fantazjami. Cierpisz na bezsenność? Dlaczego?Czyżby chodziło o aferum tumanum?Współczuję ale nie za zbytnio:-)
Do Gisc z 9:22.W gwoli ścisłości jestem kobieta
Hoho, ale argument.
A kogo to obchodzi, jaka płeć pisze?
Gosc z 20:25Niestety dalsza część wypowiedzi została dwukrotnie nie dodana. Płeć nie ma znaczenia, w poprzednim poście nazwano mnie,,Markiem" i domniemano, że owu marek ma rozterki z powodu Collegium Tumanum.
Zatem nie jestem Markiem, nie mieszkam w S-cach, wychowałam się w O-cu i po studiach na panstwowej uczelni technicznej z powodów rodzinnych wróciłam do czerwonego O-ca. Pracuje jednak w zagranicznej korporacji, zdalnie, kilka razy w miesiącu gnam do innego miasta do biura. I zarabiam nieźle i coraz bardziej przeszkadza mi fakt, że odprowadzając podatek do rodzimego US w O-cu od dokładając cegielke do uposażenia tych samych osób z kliki tylko na różnych stanowiskach na przestrzeni lat, którzy są odpowiedzialni za losy tej mieściny. Mam zamiar to zmienić. Z drugiej strony żal mi części tych ludzi, może znacznej gdyż wiem, że gdyby nie układ w klice nie znaleźliby sobie zajęcia ani tu ani w innym mieście czy kraju, bo są nauczeni tylko zależności i budowaniu układów.
I nie mam ba imię Marek
09:22, ostrowczanininie (dlaczego przestałeś się już tak podpisywać, czyżby ze wstydu?) dlaczego nie pociągnąłem do końca tematu zwolnienia 860 osób (1000 lepiej brzmi?) i co zrobiły władze samorządowe tak znienawidzonych przez ciebie Starachowic, żeby chociaż połowa z nich miała zatrudnienie w innych miejscach? Klawiatura ci się zacięła, czy gul ci tak skoczył ze złości? No i dlaczego ani słowa, że tylko ok 250 osób było ze Starachowic, a reszta z okolicznych miast i miejscowości, między innymi z Ostrowca. Czy tobie, heroicznemu obrońcy nieudolnych władz Ostrowca, nie jest tak po ludzku wstyd, że mieszkańcy Ostrowca nie mogą znaleźć pracy na miejscu, tylko muszą jej szukac w twoim osobistym koszmarze, Starachowice?
Starachowice nową stolicą pracy... gratuluję :)
Jeśli chcę napisać coś na temat wątku, to nie odniosę się do postu rozpoczynającego.
Może jednak warto podsumować moje dwanaście lat w tym mieście. Zacznijmy od tego, że mi jako przybyszowi niektóre rzeczy rzucają się w oczy i to takie do których autochtoni są przyzwyczajeni i jakby z naturalnym wdziękiem traktują to jako codzienność. Brak zwrotów grzecznościowych w użyciu, takich jak dzień dobry, dziękuję, przepraszam, proszę itp. Przeprowadziłem się tu jako prawie pięćdziesięciolatek, więc miałem już ugruntowany świata ogląd. Pobyt w kieleckim przesunął moje pojmowanie granic skurwienia człowieka (?) dalego poza horyzont. To trochę traumatyczne doznanie. Więc, nie nie czuję się jak w swoim mieście. Nigdy nie było moim. Chociaż na początku byłem zachwycony, ale starzy userzy togo forum ostrzegali mnie. CDN. Jeśli będą zainteresowani przeczytaniem o skurwieniu człowieka, to napiszę jakie przypadki mnie tu spotkały.
Proszę pisać, Panie przyjezdny. Już szykuję popcorn.
Może jeszcze pewne jaskrawe inności, zanim przejdę do owych nikczemności.
2. Nieuprzejma (eufemizm) obsługa w sklepach, która na moich znajomych stąd nie robi wrażenia, dla nich to norma, nic niecodziennego
3. Jazda samochodem, zatrzymywanie się przed pustym rondem, ale tu zastrzeżenie: dawno nie wyściubiałem nosa z Ostr, a być może ten "styl" jazdy jest już powszechny w całej Polsce. Ostatnio jeździłem po Łodzi w 2014.
4. Sędzina, która przyszła na rozprawę, nie przeczytawszy pozwu i jej improwizacja, aby zatuszować swoją ignorancję
5. Pani w PUP, która powiedziała, że takie to ona może mi sama zrobić, gdy jej przedstawiłem dyplom z uczelni i radia. A najlepsza odpowiedź naczelnika (czy kogo tam w PUPie najwyższego) na moją skargę, że on nie widzi w postępowaniu podwładnej niczego złego. (moja konstatacja: jesteście tu jedną wielką rodziną)
Ok. Na razie tyle, a tera creme de la creme
Zatrudniam sobie kiedyś dwóch typów, robota w Kielcach u mojego znajomego. Pewnego dnia znajomy przychodzi do mnie i pyta czy to moi koledzy, czy dobrzy znajomi czy, kto? Bo oni przychodzą do niego i plotą o mnie same złe rzeczy odnośnie kompetencji i że oni zrobią sami te roboty lepiej, szybciej i taniej. ???
Taki scenariusz lecz z zupełnie innymi osobami zdarzył mi się trzykrotnie. Wcześniej nie miałem z czymś podobnym do czynienia.
Personel medyczny na 2 wewnętrznym, który by mnie o mały włos zabił, gdyby nie moja żona, która akurat była na odwiedzinach u mnie i w porę interweniowała. Przedawkowali mi leki celowo, bo pacjent kłopotliwy. Bo się ośmieliłem zapytać co to za tabletki mi dają. Zwykła ciekawość. Oczywiście dokumentacja jakby wyparowała.
Współpracownik, który zainstalował podsłuch w szatni, żeby łapać na innych haki i przeniósł się do innego pomieszczenia, żeby swobodnie słuchać i nagrywać.
Czy to nie jest skurwienie? To jest coś gorszego, bo kurwa, to swój honor ma. Wychowałem się w takiej dzielnicy mojego rodzinnego miasta, że wiem co mówię
No zgadza się jest tak jak piszesz kolego , pięknie to opisałeś i zapewne jest więcej różnych ciekawych przypadków
Współczuję.
Hahaha. Miło czytać takie komentarze. Wiem, że to nie jest śmieszne - to śmiech przez łzy. Ale to trochę podnosi na duchu, jeśli wiesz, że nie jesteś sam, że nie jesteś jedyną osobą, którą spotykają niezrozumiałe przykre sytuacje. Mnie chcieli bezpodstawnie zapiąć w tzw. pasy bezpieczeństwa (przywiązać do łózka), jak byłem w szpitalu psychiatrycznym w Morawicy pod Kielcami, bo ośmieliłem się się zapytać pielęgniarek roznoszących leki, co to za lek ta połówka dużej podłużnej białej tabletki. Tam nie ordynator rządzi tylko pielęgniarz, któremu się wydaje, że ma kompetencje lekarza (twierdził on że nigdy się nie mylą tam z lekami haha). Usłyszałem od przemądrzałego cwaniakującego pielęgniarza (mówili na nieco Cyprian), że albo łykam w ciemno albo mnie zapnie w pasy (jak cię zapną w pasy, to potrzeby fizjologiczne załatwiasz do łózka, bo nie masz się jak ruszyć) i bydlak nie żartował - poszedł po te pasy i mnie straszył, żebym się nie dopytywał bo inaczej... Był kilkumiesięczny wątek o tym szpitalu i tam trochę napisałem, ale admin skasował, bo pewnie bał się czegoś? Głupiemu trzeba ustąpić, więc ustąpiłem. Dopiero później powiedziała mi pielęgniarka roznosząca leki co to było, ale musiała sprawdzić w rozpisce. Dla przykładu była identyczna sytuacja w innym województwie, gdzie też byłem takim szpitalu i pielęgniarka powiedziała, że też nie wie ale żebym poczekał aż wszystkim rozda leki i poszliśmy do dyżurki i się okazało, że pomyliła się i dała nie ten lek co trzeba - przeprosiła mnie , ja przeprosiny przyjąłem, bo rozumie, że można się pomylić i sprawa rozwiązana w sposób kulturalny i cywilizowany. Nikt mnie nie zastraszał tak jak w Morawicy. W Morawicy, nawet jak im wykazałem, że się kilka razy pomylili, to mówili, że nie nie prawda. Ordynator z Morawicy sam miał wyrok w zawieszeniu za znęcanie się... Jak w przysłowiu - ryba psuje się od głowy.
Kilka lat temu na neurologii w Ostrowcu ordynatorka podniosła na mnie głos bo ośmieliłem się zgłosić neurologiczny skutek uboczny leku. Ta mi mówiła, że to nie od leku, a ja twierdziłem, że od leku bo dobrze wiedziałem, że to nie od śniadania które zjadłem, to podniosła głos i mało na mnie nie nakrzyczała. W ulotce w Internecie później po wyjściu doczytałem, że jak się takie neurologiczne skutki uboczne pojawią to lek trzeba odstawić. Mnie nie odstawiono... "zaciskałem zęby" i brałem, co przypłaciłem później wielomiesięcznymi powikłaniami zdrowotnymi (nie wiedziałem, że to mnie spotka, zaufałem lekarzowi, bo przecież oni wiedzą co robią, bo są po studiach medycznych...). Ordynatorka widocznie nie wiedziała nawet co pisze w ulotce dla pacjenta. Niezłe jaja. Kogo oni tam zatrudniają? Ale ego wystrzelone w kosmos.