Nie wiesz co cie spotka w przyszlosci jestes pewnie wzorowym obywatelem pracujesz placisz podatki ale nie wiadomo jak zycie Ci sie potoczy stracisz dom ,rodzine i zaczniesz uciekac w alkochol i co dalej tez bedziesz taki mocny nie wiadomo co komu pisane nie wypowiadajcie sie tak kategorycznie bo moze sam bedziesz kiedys potrzebowal pomocy a znajdzie sie taki sam jak Ty jestem niepijacym alkocholikiem juz 13 lat i wiem o czym pisze
Tylko słabi uciekają w alkohol. Taką drogę wybierają. Ja na pewno nie uciekłbym w alkohol. Tego jestem pewny w 100%. Życie, to nie tylko wzloty a w momencie upadku trzeba się podnieść i walczyć o lepsze jutro a nie sięgać po butelkę. Nie ma takiej sytuacji czy tragedii, w wyniku której człowiek musi sięgać po alkohol i staczać się na dno. To wybór człowieka, oznaka słabości i nieprzystosowania do życia. Alkohol - to dobrowolny wybór a nie mus.
Z tym kowalstwem losu to niestety często nieprawda. Niestety.
13:15, gdybyś zaznał życia pod jednym dachem z alkoholikiem, który zniszczył psychicznie ciebie i wszystkich wokół, miałbyś inne spojrzenie na meneli. Jestem przekonany, że nigdy byś nie powiedział, że alkoholizm jest chorobą.
Ja akurat zaznałam. Rozstałam się z mężem. Dziś wiem że to choroba.
To był jego wybór kiedy przechylił pierwszą butelkę. Choroba? Raczej nałóg jak nikotyna czy amfetamina. Nałóg na własne życzenie. Rozstałaś się? No widzisz, nie potrafiłaś tolerować alkoholika więc dlaczego uważasz, że inni powinni ich tolerować i może jeszcze współczuć?
Czy ja gdzieś napisałam, że ktoś ma kogoś/coś tolerować? Od takich jak Ty niewiele można wymagać. Ktoś cię chyba bardzo skrzywdził i stąd takie podejście do bliźnich. Współczuję ci, tak szczerze..
I tu się mylisz. Nikt mnie nieskrzywdził ani w dzieciństwie ( było super) ani później. Mam oczy i widzę, mam rozum i myślę, dużo czytam i analizuję. Jeżeli miałaś męża alkoholika to pewnie uczestniczyłaś w mitingach dla rodzin pijaków i powinnaś doskonale wiedzieć jak należy traktować menela. Jeden słuszny krok zrobiłaś - pogoniłas dziada. Mocno stąpam po ziemi i nie toleruję chamstwa i pijaństwa. Nałogów nie uznaję za chorobę tylko wolny wybór. Mam również i ja wolny wybór w tym kogo mam szanować i tolerować a kim mam pogardzać.
*nie skrzywdził. Zbyt szybko piszę i nie zawsze dostatecznie mocno wcisnę klawisz. Poprawię się i najpierw sprawdzę czy wszystko jest ok.-:)
W takim razie co z ciebie za żona 20:45, że zostawiłaś męża w chorobie?
Ogólnie psuło się między nami. Ja byłam przekonana że mąż pije bo tak mu wygodnie. Nie rozumiałam zupełnie specyfiki tej choroby. Teraz żałuję że nie walczyłam o Jego zdrowie i życie. Stchórzyłam po prostu. Zbyt dużo czasu straciłam na zrozumienie tej choroby. Były mąż nie pije od4lat. Utrzymujemy poprawne kontakty, bardzo często się spotykamy. Jednak nie wiem czy On kiedykolwiek mi wybaczy że jak zwykły prosty człowiek obwiniałam Go o to że piję zamiast ze wszystkich sił walczyć o Jego życie.
To jest właśnie współuzależnienie. Musisz się leczyć.
Niby po czym ta śmieszna diagnoza? Alkoholizm choroba, partner uzależnionego chory. Masakra.
Zapomniałeś gościu 12:53 o tych szanowanych alkoholikach. To dziwne, że alkoholizm to osobisty wybór np. lekarza, prawnika, polityka czy artysty.
Jakie to ma znaczenie? Alkoholik, to alkoholik i wcześniej czy później skończy pod monopolowym. Jeśli ktoś sam siebie nie szanuje, to jakie ja mam mieć powody, aby go lub ją szanować?
13.19 a czym się różni pijany tokarz (przepraszam tokarzy) od pijanego lekarza?
Osobiście uważam, że więcej szkody wyrządza pijany lekarz. Nie daj Boże chirurg ze skalpelem ...
Ha ha znam chirurga w pewnym mieście, którego nazywano Paganini, tak mu ręce drżały na kacu i musiał strzelić lufę, aby przystąpić do zabiegu, ale skończył, jak kończą wszyscy alkoholicy i ćpuny - na śmietniku społecznym. Nawet nie wiem czy jeszcze żyje, bo to było wiele lat temu. Każdy ma wolny wybór, a współczuć można tylko ludziom chorym i cierpiącym nie z własnej woli. W innym przypadku "cierp ciało, coś chciało". Jest tyle instytucji, gdzie można poprosić o pomoc, jeśli ktoś się zagubi i nie radzi sobie sam, ale dla wielu jest to wygodny styl bezstresowego życia, to dlaczego ja mam ponosić za to odpowiedzialność, być zatroskanym kuratorem i rzucać się na pomoc, gdy po raz kolejny taki ktoś nawali się lub naćpa? Ja mam swoje problemy i mam o kogo się troszczyć.