Pani Izo proszę o numer tel w sprawie leczenia kota
Każdy, kto chce pomóc, może to zrobić osobiście / to m.innymi do pana/pani z 17:47/. W pierwszym poście wszystko jest powiedziane. Po ostatnich opadach i wietrze znów jest problem z budkami. Potrzebne jest 4 sztuki trwalszych budek np. z drewna czy meblowej sklejki. Koty są chore, dla kilku z nich konieczne jest leczenie stacjonarne. To jednak zadanie i obowiązek Urzędu Miasta, który zna problem, ale go ignoruje. Potrzebna jest też karma dla kotów. Z tego, co mi wiadomo ZUM ma karmę dla wolontariuszy UM, dlaczego więc karma nie trafia tu, na Stodolną, przy tak dużej ilości kotów?
Proszę Panią proszę o sprecyzowanie problemu, ponieważ nie podała Pani odpowiedzi na pytania.
Mieszkam poza Ostrowcem, jest to moje rodzinne miasto. Lecz nie jestem w stanie podjechać do miasta ponieważ mam około 500km. Jeżeli potrzebuje Pani pomocy czy to w kupnie budek, czy karmy lub chciałaby Pani zanieść kota to weterynarza, potrzebuję do Pani kontaktu aby pomóc. Jeżeli chce Pani taką pomoc oczywiście otrzymać. Mogę Panią umówić do weterynarza na godzinę a ja się już z lekarzem finansowo rozliczę, mogę też zamówić karmę na adres itd. to nie jest problem, proszę jednak jeżeli ta pomoc jest tak pilna o możliwość skontaktowania się z Panią.
Ewentualnie proszę o sprecyzowanie co jest dla Pani teraz ważniejsze, czy zakup budek czy leczenie.
Będę teraz na święta w rodzinnym mieście więc będę mógł pomóc.
Dziękuję Panu, podaję kontakt mailowy: berta_b@wp.pl
Kot to wie?
UM podobnież wyłapał większość tych kotów ze Stodolnej. Prawda to?
Wyłapali chyba dwanaście. Z tego dwa wróciły na Stodolną. Kilka ponoć poszło do adopcji, a pozostałe siedzą ponad miesiąc w małych drucianych klatkach w Lecznicy w Szewnie, w oczekiwaniu na adopcję. Dorosłych kotów wolnożyjących nie da się oswoić (zsocjalizować) i znaleźć im dom. A więc pytanie, jak długo będą tam siedzieć? Przetrzymywanie kotów wolnożyjących w małej klatce przez tak długi okres czasu, bez zapewnienia im odpowiedniej dawki ruchu jest formą znęcania się nad zwierzętami. O tym powinni wiedzieć urzędnicy w UM jak i wolontariuszka zajmująca się tematem.
Dla przypomnienia:
Koty wolno żyjące mają prawo bezpiecznie żyć w miejscu ich bytowania!
Zwierzęta wolno żyjące nie są zwierzętami bezdomnymi (art. 4 ust 21).
Nie należy takich kotów oswajać na siłę i zamykać w celu ich udomowienia. Również wyłapywanie ich i umieszczanie w schroniskach jest łamaniem prawa i przykładem bezmyślności. Klatka w schronisku jest dla nich męką, a stały kontakt z człowiekiem – powodem do stresów. Możemy jednak pomóc takim kotom żyć godnie w miejscu ich bytowania (w myśl Art. 21) – regularnie dokarmiając, sterylizując, zapewniając schronienie (budka, otwarte piwniczne okienko).
Gmina (Art. 11a Ustawy) ma obowiązek świadczenia pomocy poprzez opiekę nad wolno żyjącymi kotami, w tym ich dokarmianie czy „zapewnienie w razie potrzeby całodobowej opieki weterynaryjnej.
Przez takie koty można sie zarazic cięzkimi chorobami i pasożytami takimi jak nicienie i inne ktore moga prowadzic do śmierci także radze uważąć przy kontaktach z takimi dzikimi kotami
Była afera z dwoma małymi kotkami. Po dwóch miesiącach trzymania w klatce w lecznicy w Szewnie, tuż po sterylizacji wyrzucili biedactwa do lasu. Niestety zostały brutalnie zabite. Sprawę ostrowiecka prokuratura ukręciła (!!!).
Czy wolontariuszka współpracująca z UM usunęła post na FB kociego za-kącika z 12 kwietnia ? Nazywa w nim osoby, które nagłośniły sprawę i pomagały kotom z ul. Stodolnej "kłapaczami". Cytuję fragment postu z FB: "wszyscy kłapacze siedzą teraz cicho, nikt nie zaproponuje Tymczasu... aby mogły w spokoju poczekać na Swój Dom...".
Logika, że jak nie weźmiesz problemu na siebie to lepiej udawaj, że go nie widzisz jest wysoce naganna i nieprzystająca do obrońców zwierząt. Nieładnie. Jak widać stara zasada lojalności wolontariuszy wobec magistratu obowiązuje. Tu nic się nie zmieniło.
Gdyby UM stosował się do ustawy o ochronie zwierząt i eliminował przyczyny, a nie dopiero skutki wtedy, kiedy już nie ma wyjścia, nie byłoby problemu.
Czekam zatem, jako "kłapacz" na dobry dzień dla kilku, wedle mojej wiedzy, pozostających jeszcze w Lecznicy kotów, kiedy po wielu tygodniach wyjdą z drucianej klatki, mam nadzieję na wolność i będą traktowane zgodnie z prawem.
W linku kocia rodzina z ul. Stodolnej sprzed wyłapania:
https://zapodaj.net/7699fe37f2d4a.jpg.html
20.20 ale ktora?, nazwisko. Czy sie juz obsralas?
Cóż za językowa finezja g.07:00:)
Czy pan "Jakub" pomógł, bo tak nalegał na kontakt ?
Pan Jakub raczej nastawiony był na rozpracowanie niż na pomoc kotom.
Ale dalej by nalegał na kontakt, gdyby go nie dostał. Nie jestem tym zdziwiona.
A jeśli chodzi o koty, z 12 wróciło 3, dwa nie pozwoliły się schwytać, więc jest 5 sztuk.
Co się stało z dziewięcioma po wizycie w Lecznicy?
Pytanie pozostaje otwarte.
To była raczej lokalna " Jakubowa", która w prostacki sposób chciała wiedzieć kto za tym stoi.
Czyli nie z miłości do zwierząt, a ze zwierzęcej ciekawości:)