Tylko, że tak to nie działa. Twój mózg i twoje przyzwyczajenia działają na zasadzie nagroda i kara. Za pewne akcje mózg produkuje substancje jak serotonina, które są nagrodą.
I dokładnie tak działa wychowanie dziecka metodą "nagroda i kara" Za dobre zachowanie wynagradzasz, za złe karzesz. Dajesz klapsa, zabierasz przywileje, dziecko szybko się uczy posłuszeństwa
No, akurat ja się zgadzam z metodą, że nie! Nie wszystko dziecku wolno tylko, że jest dzieckiem. Teraz to jakaś dziwna tendencja. Dziecko potrafi wszeszczec w restauracji, a jak zwrócić rodzicom uwagę to jedna świnia z drugą wyskakuje z mordą, że to tylko dziecko.
zrobta se nastepne! panstwo wam pomoze wychowac!!
Przekonaj się sama Anno. Oczywiście że jest to ciężka i odpowiedzialna praca i tylko idiota może myśleć, że jest inaczej.
Spawacz rurociągów twierdzi, że wychowywanie dziecka to jak wakacje, a wychował dwóje.
"i tylko idiota może myśleć, że jest inaczej."
Tylko idiota to nie umie czytać.
Może jeszcze ktoś powinien ci za to zapłacić? Skoro dla ciebie to mam prośbę - nie rozmnażaj się bo tylko skrzywdzisz dziecko
Może lepiej ty się nie rozmnażaj 17:19.
To nie jest trudna praca gdy dzieci sa male. Wspominam ten okres bardzo milo, dzieci byly wesole i grzeczne i nie musialam wcale ich karac - wystarczylo wytlumaczyc. Duzo razem spedzalismy czasu, duzo rozmawialismy o wszystkim, wedrowalismy, obserwowalismy przyrode, zawsze mogly miec wlasne zdanie na kazdy temat (choc to rodzice podejmowali decyzje). Natomiast gdy zaczelo sie dorastanie, zaczely sie problemy, bunt, wlasne wybory (rozne), wrogosc w stosunku do nas itd. Teraz to sie uspokoilo, ale niesmak pozostal. Ktos kiedys powiedzial madrze: "Male dzieci nie pozwalaja Ci spac, dorosle dzieci nie pozwalaja Ci zyc". Teraz oboje sa juz dorosli, ale nadal maja problemy z ktorymi przychodza do nas. A my chcielibysmy wreszcie miec wlasne zycie bo 33 lata tego matkowania/ojcowania wystarczy.
a nie możecie im tego powiedzieć? ja np. nigdy nie obarczałem swoich rodziców problemami, a nawet ukrywałem je przed nimi, ale z kolei moje rodzeństwo jakieś takie mniej samodzielne. Nauczone, że zawsze ktoś za nich rozwiąże problemy. I to jest ciekawe, bo jestem środkowym dzieckiem, a wychowani byliśmy równo.
Małe dzieci jeśli nie chorują to sama słodycz. Większe dzieci to problemy. Mniejsze lub większe ale są. Dużo zależy od naszego podejścia do tematu wychowania. Jeden rodzic oleje każdy problem a drugi będzie się zawsze martwić i pomagać. Ja mam duże dzieci, starsza córka już ma własną rodzinę a młodsza nie sprawia problemów. Jednak jak były małe to praca bardzo ciężka, nieporównywalna do etatu. Praca zawodowa nigdy nie wymaga dyspozycyjności 24/h 7dni w tygodniu. Ciągle chorowały, szpital był drugim domem. Ale i tak wiekszej radości z niczego nie płynie jak z wychowania dzieci. Choć przyznam że nie chciałabym cofnąć czasu i mieć małe dzieci.
Bezstresowe wychowanie czyli hodowla
No nie wiem, Anno, czy ciężkość pracy przy wychowywaniu dzieci jest przyczyną małej ilości rodzących się dzieci, ze szkodą dla zapewnienia równowagi systemu demograficznego i naturalnej wymiany pokoleniowej.
Mała dzietność nie ma nic wspólnego w ciężarem pracy przy wychowywaniu. To raczej domena społeczeństwa. Czym bardziej rozwinięte to dzietność mniejsza, a to z kolei ma odzwierciedlenie w biologii. Jeśli dzieci mają mniejsze szanse na przeżycie to automatycznie populacja ma dużą dzietność, aby mieć pewność, że któreś przeżyje i przedłuży gatunek.
12:24, teraz małe dzieci mają większe szanse na przeżycie, tylko populacja mniejsze, bo się starzeje i kurczy.
Teraz to oglądanie seriali na macierzyńskim bardzo męczy. Kiedyś nie było tyle TV to matki spacerowały całymi dniami, a jak wiadomo czym człowiek się rusza tym ma więcej siły. Ot całą zagadka rozwiązana.