Znakomity wokalista i lider TSA Marek Piekarczyk w wieku 27 lat stracił syna. Opowiedział o tym w swojej wydanej w 2014 roku książce "Zwierzenia kontestatora", która jest też jego biografią.
Piekarczyk zwierza się po latach: "Michał urodził się trochę wcześniej i włożyli go do inkubatora. Tej samej nocy, z soboty na niedzielę, zmarł. Po prostu zrobili sobie imprezkę na oddziale i nie dopilnowali. Potem nie mogłem zobaczyć swojego dziecka, takie były głupie czasy. Żeby ujrzeć ciało swojego zmarłego syna lider TSA był zmuszony do przekupienia opiekuna prosektorium:
Dałem mu 50 złotych i otworzył trumnę. Piękny, wspaniały, cudowny chłopczyk. Śliczne rysy, długie palce, wyglądał jak anioł."
Nic nie boli, tak jak życie. Wśród hien.
15:15. Masz rację. W Ostrowcu jest specyficzny mikroklimat wywodzący się chyba z małomiasteczkowych kompleksów, skumulowanych pokoleniowo. Dlatego też ja, kiedyś traktowałem wszystkich ludzi z szacunkiem, a w Ostrowcu traktuję z wzajemnością, na jaką zasługują.