Wszystkim kobietom. Możesz jednak pozdrowić DOKTORANTA, udającego DOKTORA i nic więcej, bo to i tak zbyt wiele.
Wszystkie kobiety...nie wierzcie feministce z 10.32...w ani jedno jej słowo. Siedzi w " krzakach" bo na ten moment, przegrała swoje życie odrzucając prawdziwe źródło miłości między ludźmi - Boga.
Masz odwagę się logować... kłamczucho?
Żegnam
Nie wierze tobie, bo dajesz tu popisy kazdego dnia.Kobiety potrafia myslec samodzielnie , wiec swoje rady klamczucho nie maja zadnego znaczenia.
Gest szanuję, ale tu nie chodzi ani o mnie, ani o ciebie. Mamy dwa różne podejścia do kwestii zasadniczych - wynika to zapewne z pewnych różnic (wysłuchaj kazania księdza, którego link podał crazyman - co zajmuje mężczyznę, a co kobietę. O formie i o treści. O tym że mężczyzna potrzebuje formy, być może dlatego - to już gdzie indziej zasłyszane - że zazdrości kobiecie, która "tworzy" nowe życie. Ponieważ on pod tym względem jest ułomny, dlatego musi tworzyć z tego co ma pod ręką - z kamienia, z żelaza, z drewna). Mężczyźni od twoich tysięcy lat potrzebowali formy - stąd wspaniałe katedry, bazyliki, kościoły, które miały zadziwiać i zachwycać współczesnych. "Skoro On jest wielki, więc i Jego dom nie może przypominać szopy". Tak myślano przez blisko 2 tysiące lat, bo przez te blisko 2 tysiące lat Kościołem rządzili mężczyźni z krwii i kości. Templariusze, rycerze, święci. Nie przypadkiem od samego początku w pierwszym rzędzie przy Panu naszym Jezusie Chrystusie stali mężczyźni, a kobiety choć obecne, były z boku, w cieniu. To nie znaczy, że były mniej ważne. Ich rola była inna.
Był kiedyś, dawno temu, taki krótkometrażowy "radziecki" film satyryczny o maratończyku. Ten maratończyk biegał w zawodach i miał pomocnika - młodego chłopca. Kiedy ten ruszał do biegu w zawodach, mały chłopiec cały czas biegł z boku, obok głównej trasy. Kiedy maratończyk słabł i potrzeba mu było wody - chłopiec biegł do najbliższego źródła wody i mu je podawał. Kiedy maratończyk słabł i trzeba mu było się posilić - chłopiec biegł do najbliższego sklepu aby dostarczyć mu coś do jedzenia. I finalnie maratończyk wpadając na metę witany był już przez tego chłopca, który cieszył się, że jest współautorem jego zwycięstwa. I choć tamten dumnie wypinał pierś po medale, to jednak my widzowie widzieliśmy, że głównym autorem tego zwycięstwa był ten malec, który nie tylko, że przebiegał całą trasę maratonu, ale musiał jeszcze swojemu zawodnikowi dostarczać to i tamto, aby ten mógł ukończyć bieg.
To tak samo jak z jakże prawdziwym hasłem : " Za każdym wielkim mężczyzną stoi kobieta".
Śmieją się to tu, to tam mali ludzie z prezydenta Francji, że zadał się z tyle lat od siebie starszą kobietą. Ale mogę się o miliod dolarów założyć z każdym, że gdyby nie ta kobieta, nigdy nie zostałby on prezydentem Francji.
Taka jest rola mądrej kobiety.
A wracając do Kościoła.
Kto dziś siedzi w pierwszych ławkach w kościołach? Kto dziś wiedzie prym w różnych przyparafialnych grupach? Kobiety. Mężczyźni są tam wyjątkami. To one chcą być pierwsze w Kościele nie rozumiejąc, że w ten sposób niszczą Kościół.
Kościół mężczyzn - rycerzy, stal się Kościołem ciamcia-ramcia. Kościołem kobiet. Duchowni Kościoła ciamcia-ramcia wolą taki stan rzeczy. Wolą, aby to pani Krysia stała na czele grupy parafialnej, bo ta zajmie się szarlotką i już będzie szczęśliwa. A Pan Henryk to taki wyrywny, jakby to on stał na czele grupy to kto wie - może złapałby księdza za kapotę, nakrzyczał: "Bierz się księżulku do roboty, którą Bóg ci wyznaczył! Zabieraj się i idziemy na marsz w obronie życia, a nie żeby tam pod klinikami aborcyjnymi stali samotnie Boży szaleńcy z ruchów pro-life, a ty tu się będziesz ukrywał pod stołem w swojej zakrystii!" .
Wracajac do formy i do treści - mężczyzna potrzebowal formy, katedry. Kobiecie wystarczyła treść - ona mogła modlić się i w namiocie.
Stąd ta różnica. Jesteśmy z tego świata - świata pełnego formy. Bez tej formy (materii) nie ma człowieka. Wypełnia go Słowo (treść), to prawda, ale aby móc do ludzi przemówić, nawet Bóg potrzeboeal formy "zaczepiając" Maryję Pannę.
A co do Mszy... dłuższą wywód. Bez niego nie da się wyjaśnić, dlaczego jej zmiana doprowadziła do załamania powszechności Kościoła i jego kurczenia się. Tylko jedno zdanie - jeżeli tylko o "teść" by chodziło, to wówczas mieliby rację ci, którzy mówią, że oni do kontaktu z Bogiem Kościoła nie potrzebują. A to już krok od tego jak wyglądają właśnie zbory protestanckie, które też twierdziły, że najważniejsza jest treść. Tylko, że tak jak Słowo nie może istnieć bez atramentu i papieru (inaczej staje się ulotne), tak treść nie może istnieć bez formy, gdyż czeka ją wszystko to czego doświadcza dziś ta część Europy, która od formy dawno już odeszła.
Bardzo bałam się odczytać ten post. Wcześniej zastanawiałam się, czy odpowiesz.
Tylko na pierwsze zdanie....na razie.
To nie był tylko gest ( wybacz, ale ten kojarzy mi się z tym co zewnętrzne...z tą tu podkreślaną formą). To była treść...prosto z moich wnętrzności....z ich centrum - z serca.
Piszesz, że nie chodzi tu o mnie, czy o ciebie....a jednak nie da się mieć relacji do Boga uciekając od relacji do konkretnego człowieka w konkretnej sprawie, która nas dotyka...nawet wirtualnie. Bujanie w chmurach i bajanie o tym, że te - z Venus, a ci - z Marsa powoduje alienowanie się od problemów, a w konsekwencji od tego, co tu i teraz.
Jeśli nie będzie to dla ciebie zbyt obciążające w jakikolwiek bądź sposób, miałabym ochotę odnieść się do poszczególnych treści twojej długiej wypowiedzi przedstawiając mój- kobiecy - punktu widzenia. Osobistego oczywiście...jak zawsze.
Dziękuję i cieszę się, że potrafiłeś wzbić się ponad to co wczoraj się tytaj zadziało.
Póki co - pozdrawiam.:))
Dal sie troche przeblagac, ale jeszcze sie boczy...
Tak sobie tlumacz, jak zwykle, bo mnie nie musisz.
Nie wszędzie tak jest. W Parafii na Stawkach Rada Parafialna składa się z samych mężczyzn. Pewnie proboszcz myśli podobnie jak Ty ciemniaku ;)
Być może. W mojej kilka razy zaproszony byłem przez panie. Ale po kilku spotkaniach jedna z pań powiedziała przepraszająco : "Ksiądz proboszcz nie chce....". Bo lepiej zjeść szarlotkę, niż być wyciągniętym za kapotę spod biurka :)
Piszesz tak: "Mężczyźni od twoich tysięcy lat potrzebowali formy - stąd wspaniałe katedry, bazyliki, kościoły...."
Nie neguję tego co napisałeś począwszy od drugiego zdania...może i stąd ta potrzeba formy wynika, jak piszesz, a może też i z tego, że czyniąc sobie ziemię poddaną, mężczyzna sam stał aię poddanym swojej manii wielkości ... w tym dążeniu do nieba bez pytania Boga, czy Jemu generalnie na Wieży Babel zależy? Czy te męskie dzieła przyczyniją się do ujarzmiania praw natury w ramach poddawania ich swojemu męskiemu panowaniu? Czy poprzedziła je modlitwa...relacja do Boga? W niejednym przypadku okazać mogłoby się, że te "formy" są li tylko i wynikiem działania w takim mężczyźnie pychy...bez oglądania się na Boga, bez szukania jego woli. Nie wiem, czy pamiętasz, co powiedział Bóg ustami proroka Natana - królowi Dawidowi (który też tak budował i budował...i budował potęgę Izraela też niby na chwałę Pana Boga...wiesz...walcząc w pocie czoła, we krwi, zbierając łupy i jeńców), gdy ten zapragnął wybudować Bogu świątynię? Powiedział mu, że nie on jest tym, który zbuduje Mu dom, bo zbyt wiele krwi przelał. Świątynię wybudował ostatecznie Salomon. A kto zbudował dom/tron Bogu i czym on miał być? Ten, który urodził się w stajni...w najmniejszym z miast judzkich...utwierdził go na krzyżu. Co myślał Pan nasz Jezus Chrystus na temat świątyń, a raczej na temat ludzkich zapatrywań na ich rolę w życiu współczesnych Mu ludzi, zapewne pamiętasz. Nie tyle budynek, co Duch i Prawda ma być mocny w życiu człowieka...nie tyle cegła, co fundament, a nawet jeszcze wcześniej...kamień węgielny..ma decydować o trwałości tej budowli/ tego tronu. Możesz oczywiście deprecjonować czasy trzech pierwszych wieków ...wieków silnego oddziaływania Ducha Świętego w apostołach/uczniach, podczas gdy ja będę się starała powiedzieć, że od czasów Konstantyna Wielkiego forma zaczęła brać górę nad treścią. Złożyło się na nią to przede wszystkim, że członkowie masowo chrzczeni stawali się w tej "budowli" duchowej niczym ta cegła fizyczna w kubaturze budowli sakralnej, która choć piękna, to traciła na Duchu ...na mistycznej substancji. Stąd z czasem i te piękne, wzniosłe "formy", którymi szczycić się można, gdy ludzkie namiętności biorą górę w człowieku. A wszystko to...gdyby się dobrze przyjrzeć....przez brak relacji z Bogiem...bez szukania Jego, a nie swojej woli, co na kartach Biblii zostało już zapisane.
Wiesz ..Ciemniak, czy te męskie dążenia/ działania, przybiorą ...na miarę czasów i żyjących w nich mężczyznach- formę wzniosłych budowli, czy tylko ogrodzenia albo chodnika przy kościele, albo - jak ostatnio coraz częściej - inicjatywy typu ognisko przy plebanii, czy szarlotki na tacce, to i tak pod spodem, okaże się, że treść na tym straci. Treścią jest Słowo... to ono prowadzi do wiary...to jego słuchanie przez głupstwo głoszenia Kerygmatu, ma prowadzić człowieka do zbawienia. Mury...czymkolwiek one by nie były ( patrz wyżej), jeśli tak pochłoną człowieka, że zagłuszą w nim Słowo, którego chociażby z czystego zmęczenia, nie będzie miał ochoty słuchać, na nic się tu zdadzą, a nawet gdy stają się ważniejsze niż relacja z Bogiem, mogą go od wiary odwieźć.. tak jak odwodzą od rodziny kroczącego drogą pychy/ manii wielkości męża/ojca.
W pewnej parafii jest ksiadz, który zaczyna swoje "wyczyny" bez relacji do Boga, do czego sam kiedyś, podczas ogłoszeń, przyznał się...gdy już zbytnio się spocił tak pracą, jak i finansami, które nie dorównywały zamierzeniom. Wypalił..załamując ręce, że chyba przyjdzie mu wreszcie siąść i modlić się, skoro on tyle wysiłku w to wszystko wkłada i końca nie widać, a jeszcze takie kłody pod nogi są mu rzucane. :))
Ależ proszę księdza, zdawało by się rzec...od tego trzeba było zacząć. I tak jak księdzu otworzyłby się może oczy, że w czym innym są większe braki (np. na polu ewangelizacji), tak niejednemu mężczyźnie w związku z kobietą i w relacji do Boga, również zaświtała by myśl, że cóż po tych "formach" jeśli ucierpi na tym "treść".
Cd...po jutrze.
Muszę jednak jeszcze dopowiedzieć....póki dzieci śpią:
Wiesz, Ciemniak, kiedy ja - jako ta kobieta - czuję się bezpieczna? Rozmawialiśmy o tym już trochę w tym wątku. Gdy widzę mojego męża na kolanach, a nie wtedy, gdy fizycznie "buduje" o tych kolanach zapominając....gdy widzę, że buduje najpierw ducha będąc w relacji z Bogiem, bo wiem, że ten zaprowadzi go tam, gdzie trzeba, byśmy my wszyscy - cała rodzina- byli szczęśliwi.
Rolą mądrej kobiety więc jest sprowadzać swojego mężczyznę na te kolana...na ziemię tyle razy, ile razy zaczyna wznosić - bez pytania Boga- swoją Wieżę Babel. Uważam, że tylko w relacji z Nim, mężczyzna może tak naprawdę wznieść się na swoje wyżyny intelektualne, jak i psychiczne, czy wreszcie - fizyczne.
Gdy podróżowaliśmy w czasach studenckich stopem, miałam okazję podziwiać piękne budowle w Barcelonie spod ołówka kreślarskiego Antonio Gaudiego... wiadomo m.in. dzielnica Barceloneta, w której roiło się od "jego" okazałych budowli ...wow...;Sangrada Familia ...o kurczę - dokładnie tak...kurczyłam się wobec potęgi jego artyzmu. Z tymi budowlami, wiele lat później, zderzyłam obraz małej kapliczki w Zadarze z czasów pierwszych wieków chrześcijaństwa. Byłam u siebie...ciemniak..byłam u siebie (wróć do siebie, wróć do siebie). Mój duch nie był przytłoczony formą. To tak jak z ubiorem. Mogę odstawić się idąc na Mszę Świętą w szpilki 15 cm i być tak naprawdę przytłoczona swoją wysokością przy jednoczesnej świadomości, że mój wygląd stanowi dla mnie pożywkę dla ludzkiej manii wielkości, gdy mój duch jest słaby. Mogę też nie mieć absolutnie żadnych problemów z formą budującą ludzką pychą zakładając identyczne szpilki. Wszystko zależy od tego, czym wcześniej nasycę ducha....w czym go zanurzę...czy w Słowie Bożym, czy w swoim "słowie"... napisanym kreślarskim ołówkiem. W czym zanurzony jest "letni" idący na Mszę Świetą? Wiadomo. Zgadnij jednak, w jakich wnetrzach przebywając, będzie odczuwał silniejszą potrzebę nasycenia swojej pychy?
Wróć do siebie...wróć do siebie...o moja duszo....wróć do swojego ciała...na ziemię... z tej Wieży Babel.
Tak jak mówiłem.... Tobie starczy namiot.
Wybacz, ale nie przekonasz mnie do "namiotu".
Nie przekonasz mnie, gdyż nie żyjemy w próżni. Jak powiedział kardynał Wyszyński : "Po Bogu najbardziej kocham Polskę". Na namitach jej nie oprzesz.
Jeżeli nie rozumiesz jak ważna dla nas Polaków była forma, która pozwalała nam przetrwać choćby lata zaborów (poczytaj sobie choćby o "unitach" zmuszanych do przyjęcia prawosławia, o matkach, które z dziećmi na rękach rzucały się w płomienie, bo wolały umrzeć wraz z dzieckiem na rękach niż przejść w służbę szatana - tak widziały wówczas one to co się działo. A przecież co za różnica - modlić się w Kościele unickim, czy cerkwi, prawda? Przecież tu o treść podobno tylko chodzi), to wybacz, ale nie zrozumiemy się nigdy. Niech będzie, że dla ciebie najważniejsza jest treść. Tylko, że przypominają mi się jeszcze inne słowa : "Pamiętaj, że kiedyś się narodził, to pierwej byłeś Polakiem, a dopiero później chrześcijaninem". Możesz być w swojej treści i Hiszpanką, możesz być i Włoszką. Nie musisz być Polką.
Mozesz być nawet i protestantką (a cóż to? Czyż oni Słowa Bożego nie czytają? Czyż u nich, przynajmniej przed wiekami, nie znalazłabyś ludzi "pobożnych"?). Możesz być nawet Żydówką - czyż i u nich brak treści? Nawet papież (o zgrozo) powiedział, że Żydzi mają własną drogę do Zbawienia.
Ich wszystkich też wypełnia treść. I. Miłość do Boga - takiego jak oni Go widzą.
Powiesz, że nie prawda, że nie ma treści bez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Ja się z tym zgadzam, ale nie mi to mów tylko powiedz to naszym hierarhom.
Treść bez formy zawsze będzie płynna. Jeżeli jesteś tylko treścią, a nie formą to kolejny krok do gender - przecież forma (mężczyzna, kobieta), nie ma żadnego znaczenia.
Czy nie widzisz ile pułapek tkwi w kierowaniu się tylko treścią? Że idziesz tą drogą, którą poszły zbory (i którą drogą coraz śmielej idzie Kościół), na której końcu zawsze będzie to samo - pustka. Rozwarz, gdzie one poszły ze swoją treścią i przypomnij sobie słowa Eistaina o człowieku, który popełniając te same błędy oczekuje innego skutku.
Możesz mnie nazywać faryzeusze, jeżeli taką potrzebę masz. Ale ja wiem jedno - bez tych form nie byłoby Europejskiej kultury, cywilizacji, nie byłoby Polski.
Wróce na koniec do czasów zaborów - poczytaj sobie co stało się z Polakami z Mazur, którzy byli protestantami, którzy w treść wierząc utracili formę. O pęknięciu pokoleniowym, gdzie wnuki mówiły już tylko po niemiecku (a w przyszłości będą najzapieklejszymi wyznawcami Hitlera), a ich dziadkowie po polsku. Tam też była treść, bo forma bez znaczenia miała być.
*rozważ
*europejskiej
Ps. Podobnych argumentów o treści stosowały wobec mnie osoby przedstawiające się jako Świadkowie Jehowy. Że forma nie ma znaczenia. Już na samym początku odrzucałem ich próby przekonania mnie, ale mówię ok., to dajcie te swoje książeczki, żebym dowiedział się z kim mam do czynienia. O, jakże te panie wtedy uradowane były, że już, już znalazły chętnego do przyjęcia ich treści. A "forma" jak mówiły jest bez znaczenia, że jak poznam ich treść to sam formę odrzucę. Uśmiechnąłem się z pobłażaniem. Nie doczekanie wasze :) Po wgłębieniu się w ich treść zobaczyłem jaki fałsz się za tym kryje. Ludzie nie mają duszy, ludzie są jak zwierzęta, niema nieba niema piekła, Pan nasz Jezus Chrystus to nie Bóg, tylko archanioł Michał, Jezusa Chrystusa nie zamordowali na krzyżu, tylko na jakimś palu (skąd u nich taka nienawiść do krzyża? ). Gdy z nimi porozmawiasz oni też będą twierdzić, że treść panie, treść. Że Duch Święty nie istnieje w Kościele. Że tylko to co w Ewangelii zapisane. To podobnie jak ty - tylko pierwsze trzy wieki. A później to już tylko pusta forma. A ja pytam się, a to niby dlaczego?! Nie, szanowna siostro. Mnie i moją "ojcowiznę" nie ukształtowały trzy wieki, ale prawie dwa tysiące lat. Był u mnie kiedyś po kolędzie taki ksiądz - "reformator", wyszedł po ostrej dyskusji tak, że nawet koperty zapomniał. On też, mi o tych trzech wiekach kłamiąc, że Msza Wszechczasow jest zakazana, a ostatecznie przyciśnięty do ściany przyznał - ale my juz nie potrafimy jej odprawiać.
Ksiądz Glass - egzorcysta, powiedział, że dla szatana Msza Wszechczasow jest jak bomba atomowa. A z tej posoborowej to tylko się śmieje. Mówi to ksiądz, który ma na codzień do czynienia z opętaniami, że jak już nic nie działa, to sięga po tą ostateczna "formę".