Wszystko było za darmo - większej głupoty dawno nie słyszałem. Dodaj jeszcze, że co jakiś czas dodrukowywano pieniędzy, by Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio. A finałem tego dobrobytu były kartki na wszystko i ocet na półkach - ale bez kartek.
I wiesz co miłośniku komuny - drogi jakieś tam zbudowano, ale przede wszystkim budowano komunizm, a zachód, którym pewnie pogardzasz, budował wtedy autostrady.
I jeszcze jedno, nie podskakiwałem i gumą nie dostawałem. A jeśli uważasz, że guma to lekarstwo na wszystko - to jesteś bardzo ubogim chłoptasiem. Ubogim w sensie moralnym oczywiście. A co to jest afirmacja, to zajrzyj do słownika złotko.
http://politykier.pl/kat,1026513,wid,13254317,wiadomosc.html?ticaid=6c011 źródło niepewne, ale daje to pewien obraz, że tych na górze nie obchodzą żadne podwyżki.
Dodam jeszcze za "Wyborcza":
Z wyliczeń GUS wynika, że w polskich urzędach pracuje już 462,9 tys. osób. Biurokratów przybywa systematycznie z roku na rok niezależnie od tego, kto rządzi. W 2009 r. administracja zatrudniła 26 tys. urzędników. W 2008 - 13 tys. osób. Za wcześniejszych rządów PiS, trwających niewiele ponad dwa lata, urzędy przyjęły prawie 50 tys. osób.
Jeśli takie tempo zostanie zachowane - a wszystko na to wskazuje - już na koniec 2011 r. będziemy mieć prawie pół miliona urzędników. W 1990 r. było ich tylko 159 tys.