Takie wywody będziesz mógł prawić jak będziesz ze swoją żoną 10 lat PO ŚLUBIE. A narazie, to nie masz prawa radzić mężatce, bo sam nie jesteś w trwałym związku.
Pytanie jest jedno...co zmienia ślub? Czym dla Was jest ślub? Czym się różni 10 lat małżeństwa od 10 letniego związku bez ślubu?
Masz rację unhollyseth, ślub nie zmieni tego co łączy dwoje ludzi. Zmieni jedynie stosunki prawne ( mniej ważne). Powiedz, dlaczego więc sam bierzesz ślub po 10 latach znajomosci i 4 latach mieszkania razem? Do czego Tobie potrzebny jest ślub i co w Twoim życiu się zmieniło, ze zdecydowałeś się stanąc na ślubnym kobiercu?
pytanie było o namiary na psychologa/terapeutę, więc tego się trzymajmy i nie zaśmiecajmy forum prywatnymi opiniami bo to nic nie wnosi
Moim zdaniem niczym ale ja jakoś wolę mówić mąż niuż np konkubent bo mi sie to słowo żle kojarzy..móe jeszcze to że trudniej sie rozejśc bo rozwód podział majątku a tak to pa pa i koniec
no to juz przegięcie , znam ludzi w stałyuch związkach mądrzejszych od tych ,co noszą obrączki .I dalej popieram UNhollysetha " bo nic na siłę "
Ja nie mieszkałem przed ślubem z narzeczoną, teraz jesteśmy już 8 lat i jest super. Nie ma więc żadnej reguły co do tego. Ważny jest obustronny szacunek i rozmowa.
A co ma staż narzeczeństwa do prawdziwego życia w małżeństwie. Zmiana stanu cywilnego wiele zmienia. Przyjda dzieci na swiat, wtedy sie unhollyseth przekonasz, jak jest na prawdę i czy tak łatwo przyjdzie ci chęć na rozwód. Myśleć może będziesz o tym, ale realia są dalekie od takiego rozwiąznia. Jest to zwyczajnie za proste.I moim zdaniem, tylko tchórze uciekają przed problemami. W każdym małżeństwie zdarza się kryzys, w moim również, ale czy to znaczy,że mam uciekać od problemów składając papiery rozwodowe????? Szanuję ludzi, którzy za wszelką cenę chcą ratować związek. A gdy oboje tego chcą, powodzenie murowane, bo obojgu wbrew pozorom zależy na sobie.
Twoje " mądrości" są nie na miejscu w tym wątku. Nie masz doświadczenia małżeńskiego, więc wiesz tyle co nic.
Oczywiście, niech się tu wypowiadają ludzie, którzy są w stałych związkach, bo tak jak tu napisała Dona, małżeństwo ma niewiele wspólnego z narzeczeństwem. I rozwód to ostateczność, gdy są dzieci, bo dorośli sobie po jakimś czasie ułożą życie, a dziecko do końca życia będzie żyć z piętnem że to ono JEST WINNE!!!
I należy pamiętać że: zgoda buduje, a niezgoda rujnuje.
Hehehe to podobnie jak z hasłem, że bezrobotni nie mogą się wypowiadać na temat pracy i zarobków:)
Nie dziwie się, że tyle jest nieudanych małżeństw skoro ślub dla Was "coś" zmienia. Przed ślubem lukier się wylewa przez okna a po ślubie tłuką się jak dzikie węże.
Ja jestem w stałym związku...od 9 lat. I tylko tym się różnię od zaobrączkowanych, że nie mogę wziąć kredytu mieszkaniowego dla młodych małżeństw. Ale podobnie jak zaobrączkowani mieszkam z jedną osobą, spędzam z nią czas, kłócę się, kocham, śpię, jem, opłacam rachunki i nawet mamy wspólnego kota. Więc moje pytanie jest nadal aktualne, gdzie ta różnica?
Jest różnica - teraz się kochasz z kobietą potem odbywasz stosunki.
Brutalne, ale rozbawiło mnie :D
Nie brutalne, tylko żałosne.
Czyżby gość z 18:16 wiedział to ze swojego doświadczenia?
Oczywiście, że tak nie.
Odpowiedz na pytanie Goscia z 18:16. Czekamy. Czy bierzesz ślub tylko po to aby wziąśc kredyt dla młodych małżeństw?
Czy możesz swoje pytanie do mnie rozwinąć? Bo nie wiem o co Ci chodzi a chciałbym odpowiedzieć na temat.
Pierwszy post na str 2 też jest od gościa z 18:16 i o odpowiedż na to pytanie chodzi. Twój tez jest z 18:16 ale podpisany stosunki.Pytanie było do unhollysetha.