Ja mogę się pochwalić pracodawcą z Ostrowca, który dobrze płaci, umowę na stałe dostałam po 1,5 miesiąca pracy, pierwszą premię po miesiącu, jestem zatrudniona na pełny etat a pracuję 7 h. Pracodawca jest miły, uczciwy i naprawdę lubię swoją pracę. Zaczynałam od stażu przez pierwsze 3 miesiące, a potem mnie zatrudnili. Więc można trafić na dobrego pracodawcę z Ostrowca :)
1500 zł/mc w Biedronce? Ale to za 24h w robocie dzień w dzień, tak?
a ja napiszę coś z perspektywy przedsiębiorcy. wielu pracownikow to nieroby i złodzieje. czlowiek placi pesje, podatki, zusy, nce nie przespane zeby polaczyc koniec z koncem. pracownik z kolei ma to w d..., opiernicza sie jak tylko sie da, zeby tylko sie nie zmeczyc i nie narobic. ale kase to kazdy chce. wezcie sie do roboty!
Jestem pracownikiem i to tym uczciwym i pracowitym ale nie o tym..Zgadzam sie z Dopalaczem bo niestety taka jest prawda że wielu się wykręca od pracy i kombinuje jak tu isć na skróty i sie opierdzielać.Krotko mówiąc niedosć ze dzialają na szkode firmy to jeszcze psują morale i chcą na innych plecach sie wozić-PRECZ Z PASOŻYTAMI-NIECHCE ROBIĆ TO NIECH NIE CHCE JEŚĆ.
Wszystko ładnie i pięknie ale to nie usprawiedliwia niskich, wręcz głodowych pensji. Dobry pracownik się ceni i nie przyjdzie za takie pieniądze. Dlatego, macie pracowników takich jakich macie..Proponuję dać godziwe wynagrodzenie za wykonywaną pracę i wtedy na pewno znajdą się odpowiedni pracownicy, tacy, którym będzie zależało na tej pracy. To pracodawcy powinno zależeć na tym, żeby jego pracownik był zadowolony ze swojej pracy. Niestety do tego jeszcze daleka droga.
A ile płacisz swoim pracownikom i na jakich stanowiskach? Może od tego trzeba by wyjść.
W Ostrowcu przede wszystkim to pracownicy są guzik warci, obijają się i patrzą tylko co wykombinować żeby się nie narobić, jak wcisnąć "koledze/koleżance" swoją pracę bo szef kazał i ktoś zrobić musi. Dlatego pracodawcy ich nie szanują. Nikt nie dostanie godziwej pensji za leserstwo.
Pracodawcy nauczyli się że pracownik będzie robił za najniższą krajową i tak płaci, dlatego że na tyle sobie statystyczny ostrowczanin zapracował swoim podejściem.
A Ci prawdziwi, uczciwi pracownicy niestety mają to na co społeczeństwo zapracowało. Boją się wychylić i walczyć o swoje, ponieważ o pracę ciężko a tu rodzina, kredyty, zobowiązania.
Niestety nie dociera do większości osób, że o szacunek trzeba walczyć.
Ti: ciężko walczyć o szacunek i ludzkie traktowanie, gdy za takie walki można wylecieć na bruk. Wystarczy jeden wyskok i pada tekst "jak nie pasuje to na twoje miejsce jest 10 innych, wypad". Błędne koło - ludzie dają sobą pomiatać ze strachu przed utratą pracy i są pomiatani jeszcze bardziej.
MACZEK właśnie o to chodzi, że boimy się wylecieć z pracy, przecież trzeba utrzymać siebie/rodzinę. Tylko jest jedna instytucja do której boimy się zwrócić Sąd Pracy. Pracodawca nie ma prawa bezpodstawnie wyrzucić nas z pracy. Sąd może takiemu pracodawcy nakazać przywrócenie nas do pracy bądź wypłacenie odszkodowania.
Takie gadanie - "na Twoje miejsce jest 10 innych" można powiedzieć - tylko kto będzie chciał u Ciebie pracować skoro traktujesz uczciwego człowieka jak śmiecia?
Kodeks Pracy - w zależności od wydania - kosztuje od 9 PLN. Naprawdę warto go nabyć i przeczytać.
Jak pracownik nie zacznie walczyć z nieuczciwym pracodawcą to zostanie nam tylko narzekać na forum, bo i tak się nic nie zmieni na lepsze.
Ale ja to wiem i doskonale znam kodeks pracy i nie pozwalam sobą pomiatać nigdy. Co innego ludzie, którzy boją się o skórę i ze strachu przed utratą pracy siedzą cicho i przyjmują wszystkie cięgi na plecy, bo jak wylecą to rodzina straci źródło utrzymania. Łatwo o wszystkim mówić w teorii, a ludzie zwyczajnie się boją postawić i walczyć o swoje. Świadomość społeczeństwa jest niska a poziom zastraszenia bardzo wysoki. Dużo by gadać, ale z autopsji i opowiadań trochę historii znam i wiem że stawianie się zawsze jest źle postrzegane. Może dlatego właśnie nie pracuję, bo nie daję sobie pluć w kaszę :)
Wyobraź sobie sytuację: mąż z żoną i dzieckiem, żona nie pracuje bo opiekuje się dzieckiem, mąż pracuje żeby zarobić na rodzinę. W pracy jest pomiatany i traktowany jak śmieć, pensja marna, strasznie zwolnieniem, ale z czegoś trzeba żyć, a podwyżek nie widać. Czy taki człowiek postawi się i będzie walczył o swoje prawa, w Sądzie Pracy, PIP czy innej instytucji, czy ze strachu przed utratą jedynego źródła dochodu dla rodziny będzie przyjmował razy i siedział cicho. Ile osób jest w takiej sytuacji w naszym, i nie tylko, mieście? Tysiące jeśli nie wszyscy pracujący u drobnych prywaciarzy i dorobkiewiczów, którym słoma z butów wystaje i nie mają pojęcia co znaczy słowo "pracodawca".
Wyobrażam sobie taką sytuację za każdym razem gdy słyszę opowieści o tym co się w różnych firmach dzieje. Jednak ja nie zgodziłabym się na takie traktowanie i wspierałabym męża w walce z tym. W końcu, wcześniej lub później, zacznie przynosić problemy z pracy do domu i wtedy co? Alkohol, tak modne ostatnio narkotyki, rozwód? To wszystko to też koszty.
Ze względu na niską świadomość społeczeństwa warto informować o tym że jest o co walczyć, że są ludzie którzy te walki wygrali, że bez walki niczego nie zmienimy.
Podoba mi się Twój tok myślenia, szkoda że tak mało ludzi z takim podejściem chodzi po tej ziemi albo boją się wychylać i dla świętego spokoju siedzą cicho ze swoimi poglądami.
Pewnie zaraz Cię tu na forum zjadą że nie wolno w pracy się wychylać, że trzeba siedzieć cicho, bo za stawianie się można wylecieć itd. Ja taki przypadek walki z pracodawcą-dziadem miałem u mojej dziewczyny. W końcu po 4 miesiącach męczarni i nerwów sprawa się zakończyła, a gość dostał nauczkę i został przerobiony na szaro.
Co do podwyższenia świadomości to wg mnie musi minąć jeszcze ze 20 lat zanim społeczeństwo zacznie myśleć i walczyć o swoje.
Może gdy częściej będzie się o tym mówić to z tych 20 lat się zrobi 10 i nasze dzieci będą miały łatwiej.
Ja sama walczyłam z miejscowym pracodawcą i też wygrałam, i dostałam zwrot za nadgodziny i przekroczone normy miesięczne, za nie wykorzystany urlop wypoczynkowy. Wystarczyło się postawić i pokazać, że nie dam sobie w kaszę dmuchać.
A forumowicze niech mnie jedzą jestem twarda i łykowata ;) więc za dużo radości z tego nie będą mieli.
Ciekawa dyskusja się wywiązała, raczej z negatywnym wnioskiem. Ja osobiście myślę że na zmiany bedziemy czekać dopóki będzie tak duże bezrobocie w Naszym mieście. Bo tak jak wcześniej pisaliście, skoro jest 10 (albo i więcej) na Nasze miejsce to faktycznie pracodawcy nie obawiają się straty pracownika. A odnośnie obijania się pracowników, to są na to uczciwe sposoby. Np w wielu branżach można wprowadzić akord. Uczciwy akord to korzyść dla obu stron. Pewnie w każdej branży znalazł by się jakiś system motywacyjny na którym wszyscy by skorzystali. Takie wnioski z mojej strony.
Nikt jeszcze z niewolnika nie zrobił pracownika wiec niech sie nie dziwia ,ze kombinuja
Tzn że jak są w sklepie obuwniczym zatrudnione załóżmy 4 paniusie nawet za najniższą krajową, to pracują one tam żeby plotkować i kawusię pić a nie obsługiwać klientów i pomagać w szukaniu odpowiedniego rozmiaru obuwia? Za takie zachowanie to ja bym im nawet najniższej krajowej nie chciała dać.
A w meblowym? Personel jest od obgadywania klientów czy doradzania i informowania o jakości mebla?
W mięsnym pani jest od tego żeby sobie przy ladzie chłodniczej pazurki piłowała czy raczej od zachowania higieny i jakości ekspozycji?
Można by wyliczać takie przypadki godzinami, ale się nie chce, bo z takiego punktu lepiej wyjść, niż się denerwować. Zwrócić uwagę, że się jedno z drugim obija też nie można. Niestety Ci najbardziej obijający się zazwyczaj uważają się za najbardziej wykorzystywanych. Jedno z drugim by chciało siedzieć i w stołek smrodzić a na konto żeby ze 4500 PLN wpływało. Nie mogą mimo wieku zrozumieć że pracodawca jest zobowiązany do wypłacania wynagrodzenia stosownego za wykonywaną pracę, więc nikt nie będzie płacił godnej pensji leserowi który robi za termofor.