Przychodzi facet do psychiatry i upiera się, że umie latać.
Psychiatra mu oczywiście nie wierzy ale klient się upiera.
Na to psychiatra już zdenerwowany otwiera okno i karze facetowi lecieć. Facet bierze rozbieg, wylatuje.
Robi parę kółek i wraca do gabinetu.
Lekarz zachwycony pyta się czy on tez mógłby tak polatać.
Na co facet, ze i owszem tylko trzeba szybko machać rękami.
Lekarz wyskakuje i się oczywiście zabija na co facet:
- Jak na anioła stróża to ze mnie niezły kawał sku*.*
Jest wariat imieniem Rajmund, który ma swój grzebień i nosi go na smyczy twierdząc, że to jego pies Azor.
Idąc ulicą spotyka swojego psychiatrę.
Lekarz mówi:
- Dzień dobry Rajmundzie. Jak Twój pies Azor?
- To tylko zwykły grzebień odpowiada Rajmund.
Zmieszany psychiatra idzie dalej myśląc, że wariat wyzdrowiał.
Wariat oddalając się od swojego lekarza mówi:
- Ale dał się nabrać, co Azor.
Przypomniały mi się jeszcze dwa dowcipy o Wielkanocy. Pisałem je tu już kiedyś, ale przypomnę, bo może nie pamiętacie, a poza tym przynajmniej na chwilę oderwiecie się od tej kretyńskiej walki plemiennej obrzucania się błotem, albo i jeszcze czymś gorszym. Zdrowych i Spokojnych Świąt życzę.
Przychodzi baba do ginekologa. Ten nawet na nią nie patrzy i mówi standardowo:
- Proszę się rozebrać i wejść na fotel.
- Ale ja panie doktorze...... - kobieta usiłuje coś powiedzieć, ale doktor przerywa jej i mówi pisząc coś w swoich dokumentach:
- Proszę pani, ja nie mam czasu na zbędne rozmowy. Proszę się rozebrać i położyć na fotelu. Rozmawiać będziemy po badaniu.
Kobieta widząc, że nic nie dają jej tłumaczenia, wykonuje polecenie doktora, który wreszcie podchodzi do niej, rozebranej i leżącej już na fortelu i pyta:
- Co pani dolega?
- Nic - odpowiada kobieta. Ja przyszłam tylko spytać, czy przynieść panu doktorowi jajka, jak co rok na Wielkanoc?
------------------------------
Maryśka, dziewczyna Antka przyszła do jego domu w Wielki Piątek. Drzwi otworzyła matka Antka.
- Antek jest? - pyta
- Jest w kuchni, jajka maluje - odpowiada matka.
- Zawsze wiedziałam, że Antek, to wielki elegant - mówi dziewczyna zachwycona swoim chłopakiem.
------------------------------
Zapomniałem się podpisać pod życzeniami. To ja, na zawsze Wasz( czy tego chcecie, czy nie) "wesołek mimo wszystko". Głowy do góry, musi być tylko lepiej, bo przecież nawet najdłuższa żmija kiedyś przemija.
Przychodzi młoda baba do lekarza:
- Panie doktorze, przede wszystkim muszę powiedzieć, że jestem jeszcze dziewicą.
- To wspaniale, bo ja właśnie jestem lekarzem pierwszego kontaktu!
Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek samochodowy.
Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia ze współczującą miną.
- I co?! Co z nią, panie doktorze?!.
- Cóż...żyje. I to jest dobra wiadomość.
Ale są i złe: żona niestety, będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: 25 tys. złotych.
- Oczywiście, oczywiście - na to mąż.
- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje.
Koszt ok. 5 tys. miesięcznie.
- Tak, tak... - kiwa głową mąż.
- Konieczny będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu
urazami, plus ta rehabilitacja cały czas.
NFZ nie refunduje... Koszt sanatorium - 10 tysięcy...
- Boże...
- Tak mi przykro... To nie koniec złych wiadomości. NFZ
nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie,
a to bardzo drogie leki..
- Ile? - blednie mąż.
- Miesięcznie 12 - 15 tys. złotych.
- Jezuu...
- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się
może pan dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za 10 zł za godzinę...
Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach.
Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem, klepie męża po ramieniu:
- Żartowałem! Nie żyje!
Przychodzi facet do lekarza z sinym jednym jądrem.
- Panie doktorze co mi jest?
Lekarz zbadał go i wydal diagnozę:
- To rak, trzeba jak najszybciej amputować.
Operacja odbyła się, jednak po niedługim czasie ten sam facet przychodzi znów do lekarza.
- Panie doktorze ja się boję, mam sine drugie jądro i członka.
- No tak złośliwa odmiana trzeba natychmiast amputować.
Podobnie jakiś czas po wyjściu ze szpitala ten sam facet zgłasza się do lekarza:
- Panie doktorze, ja mam sine cale podbrzusze.
Lekarz zbadał go dokładnie po czym powiedział:
- Mam dla pana dobrą wiadomość, to nie rak to jeansy panu farbują.
Przychodzi blondynka do lekarza ze spalonymi uszami.
Lekarz się pyta:
-co pani dolega?
-no bo prasowałam, a z przedpokoju zadzwonił telefon, a ja odruchowo przyłożyłam żelazko do ucha
-a dlaczego ma pani spalone drugie?
-a bo chciałam zadzwonić po pogotowie.
Psychiatra zadaje pacjentowi pytania:
- Ile nóg ma pies?
- Cztery.
- A ile ma uszu?
- Dwoje!
- A oczu?
- Przepraszam, panie doktorze, czy pan nigdy nie widział psa?
Siedzi psychiatra na dyżurze - nudno, cicho, wariaci śpią chyba. Nagle otwierają się cicho drzwi i wpełza na kolanach człowiek omotany w coś - w zębach, na rękach, nogach i jeszcze parę metrów tego za sobą ciągnie...
Doktor zagaduje:
- O... żmijka mała do nas przyszła... Co żmijko, jak ci pomóc?
Człowieczek bulgocze coś i kiwa przecząco głową.
- To może żółwik jesteś? Co? Jesteś małym żółwikiem?
Człowieczek znów kręci głową...
- To może mały robaczek, co się właśnie wykluwa z kokonu?
W końcu człowiek wypluwa to co ma w zębach:
- Panie, co Pan do ch**a z tym robaczkiem! Jestem wasz admin sieciowy, kable rozciągam...!
Al Bundy i jego żarty o grubych babach (zauważcie, że on nie mówi o Polkach:)
https://www.youtube.com/watch?v=BgsL8UGA1V4
https://www.youtube.com/watch?v=NdSTsXrB-kQ
Al Bundy o kobietach https://www.youtube.com/watch?v=S7VZBF55Olk
Czym się różni psychiatra od sprzedawcy butów ?
- Psychiatra nie przyjmuje reklamacji.
Przychodzi pacjent do lekarza i mówi:
- Próbowałem wiele razy, ale nie mogę odstawić tego leku.
- Skoro nie może Pan odstawić, to widocznie musi brać go Pan dalej.
- Ale mam skutki uboczne.
- Dobra, idź Pan już, bo mam jeszcze innych pacjentów.
Przychodzi alkoholiczka do poradni zdrowia psychicznego i mówi:
- Próbowałam wiele razy przestać pić, ale mi to nie wychodzi.
- A to dobrze Pani trafiła, bo my tu właśnie prowadzimy terapię uzależnień.
Przychodzi kawosz do poradni zdrowia psychicznego i mówi:
- Dzień dobry, chciałem się zapisać na terapię dla uzależnionych od kofeiny.
- Ja sama piję dwie dziennie. Woli Pan ze śmietanką czy bez ?
- Nie wiem. Nigdy nie jadłem bezów do kawy.
- Hihihi.
- Wie Pani co ?
- Co ?
- Ma Pani śmiech jak świnia kaszel.
- Dobrze już, dobrze. Może Pan sobie kupić Etopirynę bez recepty i brać 2 do 3 razy dziennie.
- I to pomoże ?
- Nie wiem ale zawsze może Pan skonsultować się z bioenergoterapeutą.
Przyszedł Staszek do Bogdana i Helenki:
- Stasiu niestety nie możesz więcej do nas przychodzić.
- Ależ dlaczego? Co się stało?
- W sobotę po twojej wizycie zginęły nam pieniądze!
- Boguś co ty opowiadasz, co ty mi insynuujesz? Przecież ... Ja nie zabrałem wam żadnych pieniędzy!
- Tak wiem, to nie o to chodzi, pieniądze się znalazły. Ale niesmak pozostał.
Biznesmen dawał synowi pieniądze za każdy dobry stopień, więc od pewnego czasu syn przynosił do domu tylko dobre oceny. Któregoś razu biznesmen pyta:
- Synu czy ty przypadkiem nie dzielisz się pieniędzmi z nauczycielami?
Dwie blondynki okradają bank. Spotykają się po pięciu latach, jedna pyta:
- Co było w Twoim worku?
- Dwa miliony, a w Twoim?
- Rachunki do spłacenia!
- I co z nimi zrobiłaś?
- Powolutku spłacam.
Siedzi dwóch policjantów w radiowozie i nagle jednemu z nich zachciało się do toalety.
- Słuchaj Franek, grubsza sprawa, muszę skoczyć na ubocze. Daj mi kilka bloczków mandatowych.
- Oszalałeś? Z tych bloczków rozlicza nas komendant.
- To co ja mam teraz zrobić?
- Weź podetrzyj się dziesięciozłotówką i sprawa załatwiona.
- Ok.
Poszedł w krzaki, mija pięć minut... Mija kwadrans... Po pół godzinie wraca do radiowozu, ale cały upaćkany w kupie. Kumpel patrzy na niego i krzyczy:
- Stachu, a co Ci się stało, do cholery?!
- A nic takiego, miałem tylko osiem pięćdziesiąt.
Co by było gdyby Ziemia kręciła się trzydzieści razy szybciej?
- Codziennie dostawalibyśmy pensje, a kobiety by się wykrwawiły.