Jest firma transportowa która z Katowic woziła towar do Kłodzka, czy Opola powiedzmy za 1000 zł od kursu, bo na powrocie miała ładunek za drugie 1000 zł. Kurs trwał jeden dzień. Teraz musi ten sam ładunek zawieźć w trasie trwającej 2 dni, bo drogi są uszkodzone, a odbiorca nie ma paleciaka i rozładowuje ręcznie bo paleciak zabrała woda. Do tego nie załaduje nic na powrót, bo zakłady w Kłodzku czy Raciborzu zalało. Więc ile kosztuje kurs ? 2000 albo 3000 zł bo ryzyko, bo czas, bo brak powrotu.
I teraz taki hurtownik albo sklepikarz na terenach zalewowych na cenę wyższa na zakup towaru bo raz podrożał transport, dwa nikt mu nie da na termin, bo ryzyko plajty większości forma z terenów zalanych jest wyższe. Musi wyłożyć gotówke i to na coś, co z powodu droższego transportu zdrożało. A potem wychodzi taki premier i mówi i spekulantach...
A ja się pytam : a o ile zmniejszył się VAT stanowiący 1/5 ceny towaru na terenach zalanych ? Czy rząd obniżył ten podatek na terenach w których ogłoszono stan klęski żywiołowej ? Nie obniżył ? A dlaczego chce zarabiać na ludzkiej krzywdzie ? Gdyby go obniżył na 2-3 miesiące, to ceny spadłyby o 25 %...