"Jak Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu".
Bożek pieniądz i gonitwa za nim nigdy nie daje szczęścia.
Ci którzy za nim biegną zawsze obudzą się osamotnieni i opuszczeni - przez ludzi na początku i przez ich bożka na końcu.
To były Twoje bodajże pierwsze ( lub drugie) słowa skierowane bezpośrednio do mnie na tym forum. Kilka lat wcześniej, tymi samymi słowami o prawidłowo zbudowanej piramidzie wartości, ktoś inny zaczął otwierać moje ucho na miłość Boga.
Jestem pełba wdzięczności Bogu, że posłużył się odpowiednimi ludźmi.
W jednej audycji radiowych kilka lat temu usłyszałem:
W życiu hierarchia powinna wyglądać tak:
1. Bóg
2. Rodzina:
- mąż (żona)
- dzieci
3. Praca
Przewartościowywanie, którejkolwiek z tych "rzeczy" doprowadza do tragedii.
Często jest też tak, że kobiety zaczynają stawiać przed małżonkiem dzieci.
To również prowadzi z czasem do rozpadu małżeństwa.
Szkoda, że o tym zapomina się coraz częściej - choć też po szalonych latach 90-tych i wyścigu szczurów społeczeństwo coraz częściej zaczyna zauważać bezsens stawiania pracy na pierwszym miejscu.
Teraz tylko pytanie - kto przejmie "władzę nad rządem dusz"? Jeśli Kościół - wszystko wróci do normy i Bóg na swoje miejsce.
Jeśli lewactwo - rozpad społeczeństwa będzie nieunikniony.
Jeśli władzę przejmą fanatycy tacy jak ty to znowu stosy zapłoną i nastaną ciemne wieki.
Wrócę do tej wypowiedzi w wolnej chwili
Uznaję taką właśnie piramidę wartości, co nie znaczy, że nie zapędzę się czasami sama w kozi róg, gdy zapomnę o najważniejszym przykazaniu- przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Wtedy sprawy przestają się układać. Pojawia się chaos, brak harmonii, jakieś niepokoje...czas wracać .
Właściwie chciałam odnieść się do tej części twojej wypowiedzi, w której poruszasz sprawy dotyczące kierunku, w jakim pójdziemy jako naród. Z obserwacji widzę, że panujący "w terenie" system premiowania ludzi poprzez powierzanie odpowiedzialnych stanowisk zawodowych, zupełnie pomija aspekt kręgosłupa moralnego takich osób.
Co więcej, ceni się przy awansach odczłowieczenie na rzecz wręcz pewnego rodzaju bestialstwa absztyfikantów na stanowiska kierowanicze. Panuje powszechne przekonanue, że tylko ludzie bezwzględni, są w stanie realizować cele/zadania jakie wiążą się z wykonywaną pracą, z którą to opinią zupełnie nie mogę się zgodzić. Dużą rolę odgrywa tu też tzw. kolesiostwo budowane często na kieliszku wódki, jakichś innych powiązaniach - bardzo często rodzinnych. Wiadomym jest, że jak do zarządzania ludźmi dorwie się niekoniecznie wykwalifikowany osobnik, nieprezentujący ponadto swoją osobą żadnych pozytywnych wartości; jakiś psychopata, człowiek, dla którego liczy się tylko pieniądz, kariera i władza, to będzie niszczył ludzi mu podwładnych czyniąc sobie z nich niewolników na własnych usługach w prywatnym folwarku.
Z pewnością taka sytuacja powodowała będzie frustracje w podwładnych, które przeniesione zostaną w takiej czy innej formie na frunt prywatny- do życia rodzinnego- wywierające niekorzystny wpływ na całą rodzinę. Zdrowe społeczeństwa, to te, które są tworzone przez zdrowe, pełne rodziny
Kto zajmuje kierownicze stanowiska i szatkuje ludzi niszcząc ich według własnego widzi mi się, tylko dlatego, że brak jest wiary wsród maluczkuch ( a tym samym brak wspólnot pracowniczych, które zapędom ludzi zdemoralizowanych/ wręcz degeneratów mogłyby się przeciwstawić) - widzimy. Jeśli tu nic się nie zmieni- od dołu tej piramidy, przy jednoczesnej pracy u podstaw na samej górze - gruntownej katechizacji na miarę czasów w pocie czoła - polegną nasze rodziny....Zapracowani, przemęczeni i zestresowani rodzice leczący się u psychiatrów, zasilający gabinety psychologów, obrażeni przy tym na Kościół i wściekli na Boga, będą mieli większą skłonność do oddawania się tanim rozrywkom wpędzającym ich w jeszcze większego doła; także do rozwodów. Pozostawione samym sobie dzieci, nad kórych wychowaniem kontrolę przejmą inni- i katastrofa gotowa.
Widzę od lat, że "w terenie" nic lyb też niewiele się zmienia, a jeśli są jakieś rotacje, - to nowości są tylko kosmetyczne. To zdecydowanie za mało. No chyba, że za widoczne zmiany uznać należy - pogłębiającą się w zakładach pracy patologię z tego powodu, że ludzi o kręgosłupach moralnych coraz mniej, bo wielu z nich, ten kręgosłup zwyczajnie złamali ich przełożeni - zgodnie z hierarchią stanowisk.
Wywalamy Boga z życia- wyautowujemy się jednocześnie poza boisko - zawodowe, rodzinne. Dlaczego ? Bo prawdziwą jedność buduje się na Bogu. W jedności zaś jest siła tak rodziny, jak i zespołu pracowniczego, sąsiedztwa i wreszcie - narodu.
Zapytałaś się kiedyś, czy jestem politykiem. Nie jestem - właśnie dlatego, że nie potrafię zginać karku przed przewodniczącym struktur lokalnych, okręgowych, wojewódzkich, krajowych.
Identycznie jest w pracy: nieraz słyszałem, że nie da się ze mną dogadać (czyli, że nie można po mnie jeździć jak po łysej kobyle). Niestety wielu tłumaczy, że no praca, rodzina, jeść trzeba, rachunki płacić, więc: "Szefie, ja zrobię!". No to rób - i nie dziw się, że jesteś za 1.5 tyś zł w tyłek kopany i traktowany jak ostatnia .... każdy ma to, na co sobie pozwala.
Tak na pewno admin zareagował na słowa bóg... puknij się w głowę nawiedzona babo.
Możesz tysiąc razy powtarzać kłamstwo ale i tak nie stanie się ono prawdą kretynie.
Za moich dziecięcych lat mówiło się "kto się przezywa sam się tak nazywa". Myślę że w tym wypadku pasuje to do Ciebie jak ulał ;)
Mentalnie chyba z nich nie wyrosłeś, ale idąc twoim tokiem myślenia ciemniak12=lewak:)
Poszukaj ich w rodzinie. Czasami to jest dziedziczne :)
Rozumiem, że wiesz to z doświadczenia z własnej rodziny. To od kogo odziedziczyłeś lewactwo?
A kto by się przejmował zdaniem kogoś takiego jak ty, gdy cieszysz się w innym wątku z trosk innych ludzi kpiąc z nich i nie widzisz nic złego w podszywaniu się pod kogoś innego poprzez złodziejskie zachowania polegające na używaniu przez kogoś innego mojego nicka.