Dla mnie natomiast to ciekawe doświadczenie i bardzo lubię czytać ten wątek. Myślę, że takich osób jest więcej choć nigdy się nie ujawnią bo większość forumowiczów zaraz na nich naskoczy i zmiesza z błotem.Komu się nie podoba niech nie czyta.
Było pytanie, kto czyta - ja czytam.
A że długie?
Msza św. jest jeszcze dłuższa.
Jak ktoś ma problem z przebrnięciem przez tekst Felice123, to i z pewnością przebrnięcie przez Eucharystię jest dla niego za trudne.
A tak na marginesie ... dziś widziałem taką scenkę.
Msza św. Tłum młodych przed Kościołem. W środku wcale miejsca nie brakowało.
Kończy się Msza i nagle ten tłum wpada do kościoła i biegnie do księdza z dzienniczkami (jak rozumiem do bierzmowania).
Szanowni księża - jaki to ma sens w takiej formie?
Może ktoś mi odpowie, ponieważ ja nie bardzo ogarniam.
Suspendowany ksiądz Natanek powiedział, że bierzmowanie jest: "świętem wyjścia młodzieży z Kościoła".
Z widoku, który dziś widziałem, pozostaje tylko ze smutkiem to potwierdzić - kiedy już nie będzie tych dzienniczków, czym wówczas przekonacie tych młodych, aby do tego Kościoła przyszli?
Idź już spać, dziwolągu...
Bo Bóg jest dla mnie ciekawy to i doświadczenie/ świadectwo też takie jest. Powiedziałabym nawet więcej...osobista relacja Jego miłości do niedoskonałej kobiety, którą jestem, uzdalnia mnie do tego, by nie tylko Jemu dawać z siebie więcej, ale przez Niego - innym ludziom postawionym na mojej drodze- również.... bez żądań zwrotnych/bez warunków. I to jest dopiero piękne. Cudownym stanem jest akceptować tych, którzy jeszcze nie tak dawno temu "odbijali mi się czkawką" i których - z tego powodu - omijałam szerokim łukiem, bo mnie wkurzali. I to akceptować ich w sytuacji, gdy oni nadal są jacy byli, z tą tylko różnicą, że relacje z nimi już mnie nie niszczą. Ja już pomijam tu bardziej osobiste relacje z mężem, dziećmi, w które Bóg również wkracza i przecina swoim Słowem - jak tym mieczem obosiecznym z II czytania z ostatniej niedzieli, te wszystkie węzły krępujące nas w tym, by dawać siebie innym od początku do końca- by nic dla siebie nie zostawiać (na tzw. czarną godzinę). Taka postawa, dla kogoś, kto widział tylko czubek swojego nosa i nawet tego wcześniej nie dostrzegał- to dla mnie tak duży fenomen, że samej jest mi w to czasami trudno uwierzyć....uwierzyć w tę ogromną moc jaką ma słuchanie Słowa Bożego (które Go określa- Jego istotę) i przyjmowanie go za prawdziwe, tak jak za prawdziwe przyjmują małe dzieci to, co mówią do nich rodzice. Przyjmują, bo ufają. Nie są nieufni - dlatego czują się bezpiecznie. Ja też tak właśnie się czuję. On nie zawodzi :))
Pozdrawiam cię @TropicieluAbsurdu.
Z Bogiem
Oczywiście że czyta, masz jakieś wątpliwości ? Kogo nie interesuje niech omija wątek, przymusu czytania nie ma.
"Słowo wypełnione treścią" - tak ...dobrze to ująłeś, bowiem nie do końca pokorni - jak ja - tak już mają. Buntując się najpierw na pewne fakty, próbują potem przyłożyć Słowo do ich życia- jakoś go tam wpasować (te fakty już zaistniałe)... coś wyciąć... coś przyciąć. Niestety, nawet drobne przeróbki mogą czasami nie dać wrażenia, że się w nie (tj. w Słowo) wpasowałam.
Dlatego cieszę się, gdy udaje mi się być pokorną. W życiu pokornych - na początku jest Słowo,
które kształtuje ich życie, a wtedy krawiec jest zbędny :)). I to jest dopiero zaufanie. A wiara bierze się z zaufania - z nadziei na miłość Boga do nas.
Inny temat ...
Prawda o Polkach, czy manipulacja?
https://www.otopress.pl/2018/10/15/polki-za-granica-rozwiazle/
Może czas, szanowni hierarchowie, zanim zaczniecie ewangelizować ludy Afryki, to weźcie się najpierw tak porządnie do roboty tu, na miejscu. Dzienniczki jak widać nie na wiele się zdają.