Ostrowiec Świętokrzyski - Widok na fragment miasta

Ostrowiec Świętokrzyski www.ostrowiecnr1.pl

Szukaj
Właściciel portalu


- Reklama -

Logowanie

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Zaloguj się, aby zbaczyć, kto jest teraz on-line.
Aktualna sonda
Czy uważasz, że dobrze zagłosowałeś w kwietniu wybiarając obecnie rządzących?
Aby skorzystać
z mailingu, wpisz...
Korzystając z Portalu zgadzasz się na postanowienia Regulaminu.

Dzień Pański - kolejny

Ilość postów: 3931 | Odsłon: 178619 | Najnowszy post | Post rozpoczynający
          • Odp.: Dzień Pański - kolejny

            Bardzo możliwe. @Foliarzowi vel @antkowi zlożyKopernik vel @AntyNWO promującemu suplementy, zioła, medycynę niekonwencjonalną i oczywiście m.in. Ziębę, niekoniecznie - dla biznesu zarówno w skali mucro, jak i macro ( działalność w intetesie koncernów zajmujących się produkcją suplementów) - na rękę były ( o czym tu pisywał/li) zmiany począwszy od stycznia br. w zakresie reklamowania suplementów diety i plany rządu PiS w zakresie dodatkowego opodatkowania reklam ww. produktów.

            Do tego jeszcze ta jego/ich często podkreślana, "chorobliwa" niechęć do szczepień przy jednoczesnym zainteresowaniu (pewnie pamietasz, bo to temat sprzed kilku dni z tego forum) tematem wdrożenia przez resort zdrowia programu zapobiegawczego podawania witaminy C (chyba tym osobom, które są objete kwarantanną). Poskładać do kupy i wiele wyjaśnia co do branży, której polityka zdrowtna tego rządu na rękę nie jest.

            Felice123
            Zgłoś
            Odpowiedz
            • Odp.: Dzień Pański - kolejny

              Przepraszam za te literówki.

              Felice123
              Zgłoś
              Odpowiedz
              • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                Musisz mi podpowiedzieć jak sprawić, że tylko zalogowani będą mogli zabierać głos w wątku

                Ciemniak13
                Zgłoś
                Odpowiedz
                • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                  Wchodzisz w swoje menu użytkownika, tu wybierasz opcję "ustawienia"; następnie rozwijasz zakładkę "Kto może wypowiadać się w wątkach, które założyłem/am"; wybierasz, zaznaczasz sposród trzech opcji, zapisujesz i gotowe.

                  Niestety, ale wybór konkretnej opcji dotyczył będzie wszystkich wątków od momentu wyboru.

                  Felice123
                  Zgłoś
                  Odpowiedz
                  • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                    Ciemniak....proszę cię tylko o jedno, byś milczał w tym wątku dopóki nie skończę...może to potrwać nawet kilka dni. Ja powstrzymam się z komentarzami we wszystkich wątkach, by nie zaogniać.

                    Na mojego niucha te nieporozumienia z ostatnich wątków między nami wynikają z tego, że ty nie przyjmujesz do wiadomości, że ja jestem kobietą i jako ta, inaczej docieram do prawdy.

                    Na początek przypomnę ci mój post z września 2018 r. z tego wątku, który kierowałam do Magilli.

                    Wklejam więc:

                    "Witaj Magilla.

                    Przepraszam za zwłokę, ale wczoraj zabadto się rozdrobniłam i straciłam ducha do tej rozmowy, a to by potwierdzało poniekąd to, o czym pisałeś odnośnie chaosu.

                    Czasami też go doświadczam, choć na innych płaszczyznach niż ty. Gdy się pojawia- z pewnością jest to znak, że zaczynam tracić sprzed moich oczu Boga, a na pierwszy plan wysuwa się coś innego - najczęściej moje "ja" i moje plany, by ponad moje siły ogarnąć rzeczywistość i znów być panem sytuacji. W Genesis -stan chaosu był tą rzeczywistością, która istniała zanim wkroczył w nią Bóg ze swoją mocą. Dobrze, że my ludzie wiary w ogóle mamy światło na to, że w mniejszym, czy większym nieładzie tkwimy, bo wielu nawet tego nie zauważa, myśląc że jest to stan normalny skoro jest permanentny.

                    Myślę, że do tego momentu-tak zagubiony mężczyzna, jak i kobieta postępują raczej podobnie, podobnie tracą rozeznanie i grunt pod nogami. Różnice wynikające z płci - dopiero od tego etapu odgrywają rolę - od momentu, w którym pada pytania co dalej ? Mężczyźni - którzy z natury są bardziej racjonalni od kobiet ( tu boleję na paryterami, z których wynika dużo niedobrych rzeczy, gdy wiele kobiet w oparciu o tę sztuczną zasadę - wykonuje zadania, do których się komplenie nie nadaje - są oczywiście wyjątki, ale nie w takiej skali, by uczynić zadość parytetom), zaczną grzebać w zasobach swojego intelektu, a gdy w tym skarbcu zabraknie wiadomości- najzwyczajniej w świecie, poszerzą zasób wiedzy, aż do tego stopnia, który okaże się wystarczający do usunięcia problemu. Z kobietami jest inaczej - te prędzej pójdą na żywioł, kierując się po trosze kobiecą intuicją, a po trosze zmysłami właśnie.

                    Zarówno rozum, jak i zmysły oraz intuicja mogą nam płatać figle i nas zwodzić na manowce.

                    W kobiecej metodzie ryzyko wynika z faktu, że nadstawiając ucha i oka, ale też i pozostałych narządów zmysłowego poznania, a tym samym kierując się znakami, za pomocą których Bóg komunikuje się z człowiekiem ( bo on rzeczywiście działa w naszym życiu przez innych ludzi - jest obecny w faktach naszego życia) - o zboczenie z drogi nie jest trudno. Czasami - choć rzadko - miewam wątpliwości, czy jeszcze jestem na prostej drodze, czy gdzieś mnie trochę poniosło i to z różnych powodów. Mogłam źle znak odczytać, wiele mogłam nuezauważyć, mogłam też go zbagatelizować, mogłam wreszcie go odrzucić ...a wtedy ... co dalej ? Ja wówczas wracam do początku, a wiadomo, że na piczątku było słowo. Sięgam więc po Biblię. Ta metoda nigdy nie zawodzi. Otwieram przypadkowy fragment Ewangelii i czytam, co Bóg do mnie w tej sytuacji, w której się znalazłam, chce powiedzieć. Nigdy mnie nie zawiódł. Dokładnie trafia w sedno....bo On po prostu wie....wie najlepiej, czego mi brakuje, bym powróciła do wewnętrznego pokoju, by zapanował ład w mojm sercu. Słucham Go i znów jestem "w domu".

                    To o czym piszę, oddaje świetnie fragment z Księgi Rodzaju - ten opisujący spotkanie Abrahama pod dębami Mamre z trzema wędrowcami, w których Abraham dostrzegł i usłyszał objawiającego się Boga powtarzającego po raz trzeci objetnicę zrodzenia się Abrahamowi syna. Dla zmysłów niepojęte, skąd...ale jak.... a jednak Abraham doświadczył Objawiającego się Boga w tych osobach...wierzył.

                    Rozglądam się więc w moim życiu i nasłuchuję... i jednocześnie widzę, że to nie bajka. Miałam wiele takich przykładów w życiu, w których dałam Mu się w ten sposób poprowadzić i wszystko co się z tym wiązało (łącznie z cudownymi zdarzeniami), jako konsekwencje tego podążania, było nadzwyczaj dobre. Ewidentnie prowadził mnie jak dziecko za rękę.

                    Odnosząc się do kompilacjii rozumu ze zmysłami, to dla mnie najdoskonalszym połączeniem tych dwóch sfer poznania jest związek kobiety i mężczyzny węzłem małżeńskim - w komunii intelektu i zmysłowości szukających Boga. W takim zjednoczeniu - w piwołaniu do małżeństwa- możliwe jest pełniejsze poznanie siebie i świata. Wtedy możliwe jest patrzenie. - jako jedno ciało - z różnych perspektyw na tę samą rzeczywistość i jej poznawanie. Jeden warunek - jedność i miłość między małżonkami w wymiarze krzyża koniecznie jest do tego potrzebna by tracąc jakąś cząstkę samego siebie dla drugiej osoby, otrzymywać od niej chociażby to inne spojrzenie, z tej innej perspektywy płci przeciwnej. To jest ta pierwsza dopełniająca się wzajemnie wspólnota.

                    O innej - też stanowiącej też jedno ciało, pisał Św. Paweł w 1 Liście do Koryntian rozdział12 mówiąc o Kościele jako nadprzyrodzonym Ciele Chrystusa. Ale to temat na dłuższą dyskusję. Do tego o czym pisałeś odnośnie odrobiny zazdrości, to warto pamiętać słowa tam zawarte: "Ciało bowiem to nie jeden człowiek lecz liczne członki...Lecz Bóg tak ukształtował nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało godne czci, by nie powstało rozdwojenie w ciele, lecz by poszczególne członki troszczyły się o siebie nawzajem."

                    Troszczmy się więc o to, by wspólnie "starać się o większe dary", a Chrystus pan nasz " wskaże nam drogę jeszcze doskonalszą."

                    Mam nadzieję, że uczynimy zadość tym słowom w trosce o innych członków mistycznego ciała Jezusa Chrystusa - jakim jest Kościół - wykorzystując nasze charyzmaty i je rozwijając - jak to we wspólnocie ludzi wierzących powinno być praktykowane.

                    Amen."

                    Cdn

                    Felice123
                    Zgłoś
                    Odpowiedz
                    • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                      W 2019 r., po jednej z Mszy Świętych o uzdrowienie, na którą wybrałam się z mężem prosząc o tę łaskę dla niego, zakupiłam dwie książki śp. arcybiskupa Fultona Sheena. W jednej z nich pt. Maryja pierwsza miłość świata - w rozdziale Mężczyzna i kobiet- znalazłam bardzo ciekawe i - moim zdaniem- prawdziwe treści dotyczące różnic między nami, które jakoś porządkują to, o czym rok wcześniej pisałam w poście do Magilli.

                      Wg. ww. arcybiskupa, z punktu widzenia tamtych treści, szczególnego znaczenia nabiera pierwsza z różnic, cyt.:

                      "Pierwszą różnicę między mężczyzną, a kobietą można zrozumieć w kategoriach filizoficznego rozróżnienia między inteligencją, a rozumem, które wyprowadza św. Tomasz z Akwinu, i które ocaliło jego uczniów od błądzenia, któremu uległ na przykład Henry Bergson. Inteligencja przewyższa rozum. Aniołowie mają intelugencję, ale nie mają rozumu. Inteligencja to bezpośrednie rozumienie, a w dziedzinie wiedzy najlepiej ją objaśnić w kategoriach "widzenia". Kiedy umysł mówi "widzę", znaczy to, że chwyta i pojmuję. Rozum natomiast jest powolniejszy. Działa raczej pośrednio niż bezpośrednio. Nie wykonuje skoków, lecz porusza się krok za krokiem. W procesie rozumowania są trzy kroki: główny, poboczny i wniosek.

                      Jest zasadniczo prawdziwe, że natura mężczyzny jest bardziej racjonalna, a kobiety - bardziej intelektualna. W przypadku tej drugiej chodzi ogólnie o to, co rozumie się przez intuicję...Mężczyznę często całkowicie zdumiewa rozumowanie kobiety. Podążanie za nim jest dla niego trudne, gdyż nie może go rozłożyć, przeanalizować, rozdzielić na elementy. Pojawia się jako gotowe dzieło. Wnioski kobiety ujawniają się bez żadnej widocznej podstawy. ARGUMENTY WYDAJĄ SIĘ NIE ROBIĆ NA NIEJ ŻADNEGO WRAŻENIA. NIE TRZEBA MÓWIĆ, KTO MA RACJĘ, BO KAŻDE PODEJŚCIE MOŻE BYĆ SŁUSZNE W INNYCH OKOLICZNOŚCIACH.

                      Podczas procesu naszego Najświętszego Pana intuicyjna kobieta, Klaudia, miała rację, a jej praktyczny mąż, Piłat, się mylił. Skoncentrował się na opinii publicznej jak polityk; ona zaś skupiła się na sprawiedliwości, ponieważ Boski Więzień był w jej oczach człowiekiem sprawiedliwym. Ta bezpośredniość wniosków często może u kobiety powodować wielkie pomyłki, jak było w przypadku żony Zebedeusza, kiedy ponaglała Pana naszego, aby pozwolił jej synom siedzieć po swojej prawej i lewej stronie, kiedy nastanie Królestwo. Nie dostrzegła, że najpierw należy wypić kielich cierpienia, gdyż Boski rozum i prawo stanowią, że " nikt nie otrzyma korony bez walki.""

                      Dodam tylko, że śp. abp Fulton Sheen widzi jeszcze 3 różnice między kobietami i mężczyznami, ale z punktu widzenia naszego sporu, ta którą zacytowałam, odgrywa kluczowe znaczenie.

                      Jutro dalsza część.

                      Felice123
                      Zgłoś
                      Odpowiedz
                      • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                        Polecam ci tę książkę śp. arcybiskupa Fultona Sheena. Zastanawiałam się kiedyś ... skąd u niego (księdza) taka fenomenalna znajomość kobiet? Dzięki matce? Być może też, ale po przeczytaniu kolejnej jego książki pt. "Siedem słów Jezusa i Maryi (to ta druga książka, którą kupiłam po Mszy Świętej o uzdrowienie), zrozumiałam, że on bardzo dobrze poznał i ukochał Maryję.

                        Ja Ciemniak też Ją poznaję, a im bardziej poznaję, tym bardziej utwierdzam się w Jej nadzwyczajnym sposobie "na życie" w relacji z Bogiem.

                        Pisałam też o tym w tym wątku, w październiku 2018 r. i przypominałam ci te treści ( dotyczące "szyi" i "głowy" w relacjach damsko-męskich) w twoim wątku pt. Dawna przysięga małżeńska- czy dziś kobiety są szczęśliwsze.

                        Wkleję te treści jeszcze raz...dla porzadku, bo one też coś będą w tym naszym sporze tłumaczyły.

                        Wklejam:

                        "Co robić winna więc ta szyja, by głowa kierowała ?

                        Widzę ze swoich doświadczeń, że kobieta w małżeństwie powinna być bacznym obserwatorem życia wszystkich członków rodziny i obszarów, w których się oni poruszają.

                        Winna nadstawiać też ucha, by wyłapywać wszelkie sygnały świadczące o negatywnym wpływie różnych czynników na życie jej członków.

                        Nie o to chodzi przy tym, by zadręczać "na gorąco" swoimi wszystkimi spostrzeżeniami od razu męża/ojca dzieci, ale o to, by najpierw je rozważyć w swoim sercu...przesiać te informacje...część z nich mieć dalej "na celowniku" obserwując dalszy bieg zdarzeń, a z resztą ...tym "cięższym kalibrem" - podzielić się z mężem. Gdy działamy zgodnie z nurtem "śliny na języku" zdarza się, że puszczonego w kierunku męża słowotoku, On w ogóle nie zrozumie, poczytując często tekie spostrzeżenia -może nawet i słuszne- jako wyraz kobiecych fobii.

                        Od umiejętności kobiety w przekazaniu mężczyżnie swoich spostrzeżeń wiele zależy. Rola męża/ojca - jako głowy powinna sprowadzać się w tym przypadku, do nadania właściwego kierunku dalszym działaniom podjętym w sprawach dokonantch przez żonę/ matkę ustaleń/spostrzeżeń.

                        Czyż nie przypomina nam kobietom ten schemat działania dobrze prosperującej głowy i szyi tego, co stało się na weselu w Kanie Galilejskiej - gdzie Matka Pana naszego Jezusa Chrystusa - Maryja nakierowała wzrok Tego, który jest głową Kościoła - Jezusa Chrystusa - na wymagające Jego uwagi i interwencji sprawy młodych małżonków, a Ten - w wyniku dokonanych przez Nią spostrzeżeń - podjął działania zaradcze wytyczając wcześniej kierunki postępowania ?

                        Oczywiście ten schemat działania wymaga pełnej dojrzałości we wszystkich sferach życia tak kobiety, jak i mężczyzny, ale przede wszystkim jedności i miłości między małżonkami."

                        Dlaczego tak dużo tu piszę o tym księdzu? Bo w jego książkach, czytanych po fakcie napisania chociażby tamtych dwóch postów Ciemniak, ja odnajduję siebie...On poniekąd porządkuje, ubiera w słowa i oznajmia mi mój własny sposób postępowania, który dla mnie samej - jest często zaskoczeniem ( no wiesz...ta intuicyjność zmysłowego poznania), wielokroć problemem ( na skutek głównie chwilowego - bo zrozumienie przychodzi zazwyczaj później - niezrozumienia przez otoczenie moich "widzeń").

                        Przerwa....

                        Felice123
                        Zgłoś
                        Odpowiedz
                        • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                          Jeśli Ciemniak czytasz (?), to MUSISZ (to takie nawiązanie do twojego "musisz" z posta napisanego w tym wątku 29.03.2020 r. z 22.07) uzbroić się w cierpliwość, bo nie będę rozwala sobie rytmu dobowego - w obliczu napięrzenia spraw - i wprowadzała na szybsze obroty, by na to forum śpieszyć w celu pokonywania twojego wyimaginowanego ....hmmm ...wroga, jakiego we mnie nie pierwszy już raz postanowiłeś zobaczyć.

                          Felice123
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                          • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                            Czytasz?

                            Felice123
                            Zgłoś
                            Odpowiedz
      • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 3006

        Odp.: Dzień Pański - kolejny

        Dziękuję za odzew/odpowiedź w postaci znaku...wszak jesteśmy teraz w okresie Wielkanocnym, to i "ukazanie się" jest jak najbardziej na miejscu.:))

        Wrócimy teraz do wątku, który założyłeś: Międzymorze- szanse czy zagrożenie.

        Wyjaśniam, że te wszystkie dywagacje na temat naszych "słowno-obrazowych potyczek" prowadzę tutaj, bo ten wątek wydaje mi się najwłaściwszy biorąc pod uwagę jego płaszczyznę oraz to, iż nie chcę ci bruździć  moimi "bajkowymi odczuciami tupiącego nóżką dziecka "  w twoim jakże poważnym wątku, skoro to zakłóca w jakimś stopniu twoje wywody i wywołuje irytację. Skąd się wzięłam w twoim wątku? Pomyślałam, że wniosę coś do niego od siebie...z mojego, kobiecego punktu widzenia, ale niepokój gospodarza nie zachęca mnie do przedłużania "wizyty" w nim. Gość, jak ryba...na trzeci dzień zaczyna śmierdzieć- prawda?

        Ciemniak, piszesz o symbolice tego przejścia przez Morze Czerwone, wedrówki przez pustynię i jak się nie mylę- generalnie o wydarzeniach dotyczących Izraela przedstawionego jako naród wybrany...że nie należy traktować tamtych treści w ujęciu kronikarskim, doszukiwać się faktów historycznych.

        Tylko widzisz Ciemniak, symbol biblijny, to nie metafora, którą możesz sobie odnieść do jakichś wybranych zdarzeń z twojego życia. Taki symbol, żeby mógł być tym symbolem biblijnym, musi mieć on związek z wydarzeniem w planie zbawczym Boga. Nie bez kozery napisałam ci, że przyjdę do ciebie po autograf. Pan nasz Jezus Chrystus sam stwierdza, iż on nie przyszedł znieść ani prawa, ani proroków, lecz wypełnić. A co niby wypełniał podczas wieczerzy z uczniami przed swoją śmiercią. Do symboliki jakiego wydarzenia nawiązywał? Przeczytaj proszę chociażby wyjaśnienia do hasła "pascha" zawartego w słowniku teologii biblijnej. To wiele pomoże ci wyjaśnić, a za długo, by tu pisać.

        Ja tak właśnie - za pomocą tego słownika, poznaję Słowo Boże. Czasami, gdy brakuje mi światła, robię jeszcze skrutację. Wykonałam ich kilkadziesiąt w swoim dotychczasowym życiu i zrozumienie przychodziło. Ja Ciemniak traktuję Słowo Boże jako słowo życia...ono ma być żywe w moim życiu, tj. prawda w nim zawarta ma się zrealizować dając objawienie zbawczego dzieła Boga w kolejnych etapach mojego życia. Przykładam je więc do tego życia.

        W jaki sposób to się odbywa, uwzględniając to, co zawarłam w moich dwóch pierwszych postach podejmujących próbę wyjaśnienia tarcia między nami.

        Podam ci taki konkretny przykład w odniesieniu akurat do tego Morza Czerwonego, skąd czerpię wiedzę o ogromnym znaczeniu poważnego traktowania symbolu boblijnego.

        Mojemu znajomemu rozpadło się małżeństwo. Nie było żadnych osób trzecich...po prostu - różnice charakterów. Po kilku latach rozłąki, przy pomocy Kościoła, podjęta została przez małżonków próba  scalenia tego małżeństwa. W trakcie próby nawiązania ponownie bliższych relacji, ten znajomy, podczas jednego ze spotkań, zastanawiał się...to jak to z tym Morzem Czerwonym było...jak to możliwe, by się rozstąpiło.

        Szukał... szukał info na ten temat i znalazł. Wyczytał gdzieś, że z punktu widzenia zjawisk pogodowych/działania ogromnych sił natury, nie jest to wykluczone, by taki fakt zaistniał. Racjonalnie sobie to jakoś wytłumaczył. A czy uwierzył w związku z tym w cudowną moc samego wszechmocnego Boga? Dla mnie niekoniecznie uznał on działanie tych potężnych sił natury na skutek mocy inicjującej Boga.

        Od tamtej pory minęło wiele lat. To małżeństwo nie scaliło się.

        Znam też inne małżeństwo, które mimo lęków i obaw, weszło w sam środek wód ufając Bogu, że on ich przez te fale dookoła przeprowadzi. Ich rozłąka trwała wiele, wiele lat. Zeszli się tworząc zgodne małżeństwo będąc już osobami starszymi...kilkadziesiąt lat rozłąki. Są obecnie razem, bo uwierzyli, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, tak, jak nie było dla Niego niemożliwym osuszyć kawałek lądu wcześniej pokrytego wodą.

        Jest wreszcie trzecie małżeństwo...moje i mojego męża. Mam za sobą doświadczenie  cudu przeprowadzenia na drugą stronę suchą stopą choć nie na gruncie domowym; mam też świadectwa tamtych dwóch małżeństw. Jeśli wtedy mnie przeprowadził Ciemniak, to jakich ja fal i burz mogę się jeszcze lękać w naszym małżeństwie i przede wszystkim- jaki/e krzyż/e odrzucić, by nie doświadczyć, że tak jak wtedy, w tym morzu, w którym nie utonęłam, rzeczy działy się tylko Jego mocą, tak teraz - w nowym przymierzu, już ja sama będę zdolna ( opierając się na Panu naszym Jezusie Chrystusie) zanurzyć się w śmierć jako żona (nie odrzucając krzyża) wierząc, że ten krzyż nie prowadzi do mojego unicestwienia, lecz do życia. Czy byłabym jednak do twgo zdolna, gdybym wtedy nie zaznała cudownego działania Jego opieki i miłości, gdy myślałam, że utonę, a jednak nie utonęłam? Wątpię. 

        I tak właśnie jest z tym symbolem biblijnym i z moim kobiecym patrzeniem przez pryzmat wiary na życie.

        W wątku o międzymorzu dostałeś gotowy produkt mojego postrzegania rzeczywistości przez pryzmat Słowa i jego symboliki, ale powiązanej z wydarzeniami.

        A ty mi kazałeś "chwycić za szpadel i kopać na pustyni w poszukuwaniu śladów wędrówki przez nią Izraelitów".

        Ja ciemniak pisząc o tym, że ani ty, ani ksiądz prof. Chrostowski dla mnie bogami nie jesteście, niczego nie neguję ani niczego wam nie zabieram. Ja po prostu nie widzę sensu przekopywania teraz tej pustyni w obliczu moich doświadczeń ze Słowem żywym w moim życiu. I wierz mi, nie planuję nikogo "mordować" (ale o tym później). Użyłam takich, a nie innych słów, bo pora była już późna, ja za dnia, w locie między "garami", kleciłam odpowiedź na twój poprzedni post, byłam przy tym niesamowicie zmęczona przygotowaniami mającymi miejsce za dnia, a ty ...sru...kolejny post. To już było ponad moje siły.

        Tak mi się skojarzyło...27 lat temu, jeden znawca historii odwiódł mnie od zamiaru jej studiowania, a dzisiaj - kolejny jej miłośnik - chce postawić mnie przed tablicą i przepytać na okoliczność: fakty czy mity.

        A powiem tak...skoro odpowiedź na tak postawione pytanie, dla mnie, w obecnym stanie rzeczy, na obecnym etapie wiary wrażenia żadnego już nie zrobi, to ja się pytam: po co mam brać za ten szpadel i dokopywać się?

        Ps. Tamten post w wątku o romansie ucznia z nauczycielką ( choć dotyczył autentycznych zdarzeń), miał być zaczepny...po tym co było w Wielką Sobotę w twoim wątku i nie pisałam w nim o sobie twierdząc, że wiedza MOŻE ( a nie,że  musi) komuś na drodze do wiary stanąć. Pewnie cię to wkurzy, ale trudno...święty spokój nie jest moim mottem życiowym; nie jest mottem ludzi do świetości zmierzających, a wiec i twoim mottem.Prawda? :))

        Przerwa....

        Felice123
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Dzień Pański - kolejny

          * generalnie wydarzeń dotyczących Izraela przedstawionego jako naród wybrany...

          Felice123
          Zgłoś
          Odpowiedz
        • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 3008

          Odp.: Dzień Pański - kolejny

          Ps.2 Ciemniak, mam nadzieję, że się nie obrazisz, gdy napiszę ( wybacz szczerość), że czuję się w tej sytuacji między nami, jak to skrzydło wiatraka z La Manchy, od którego zaczęła się walka pewnego szlachcica z nieistniejącymi wrogami.:))

          Już zmykam, bo pieczenie chleba czeka. W okresie epidemii, nasz dom, co kilka dni, zamienia się w piekarnię. Pomysł mojego męża, który najpierw kilka dni robił zakwas. Cudny zapach, a jakie smaki...

          Felice123
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Dzień Pański - kolejny

            Tylko niech na rogi uważa.

            Szyderca666@
            Zgłoś
            Odpowiedz
            • Odp.: Dzień Pański - kolejny

              Ta wędrówka ku niebu zmierza, a nie ku piekłu. Zbędne więc twe szyderstwo .

              Felice123
              Zgłoś
              Odpowiedz
              • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                Wielu tak myślało i się zdziwiło.

                Szyderca666@
                Zgłoś
                Odpowiedz
                • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                  Wielu się zdziwi, że tak myślało...w tym ty szyderco.:))

                  Żegnam

                  Felice123
                  Zgłoś
                  Odpowiedz
                  • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                    Witam w klubie. Spotkamy się w miejscu do którego idzie się dla towarzystwa.

                    Szyderca666@
                    Zgłoś
                    Odpowiedz
                    • Odp.: Dzień Pański - kolejny

                      Tak, to tylko u lemingów....one zawsze razem ku przepaści zmierzają. Ja nie jestem zwierzęciem stadnym ..nie chodzę grupowo, by innych zadowolić. Tu nie twój klimat....takie nawiazanie do tego powiedzenia o wędrówce do nieba/piekła.

                      Felice123
                      Zgłoś
                      Odpowiedz
    1234 ... 157158160162163 ... 216217218219
    Przejdź do strony nr
    46 postów w tym wątku zostało wyłączonych z wyświetlania ze względu na sprzeczność z Zasadami Forum lub czasowo. Możesz wyświetlić wątek wraz z tymi postami.
    
    - Reklama -
    - Ogłoszenie społeczne -

    - Reklama -

    - Reklama -
    - Reklama -
    - Reklama -