Ha ha i jest 3 stronicowy ...
rumieniec na myśl o ...tez się pojawił ???
Kobieto puchu marny !!!
Jam jest Mordimer Madderin i nie widzisz ze nie możesz mnie obrazić ?
Próbujesz i próbujesz w nader impertynencki sposób .,przywołałaś sobie nawet stróżów do pomocy .
Nadaremno !
Tę "inkwizytorską" błazenadę skrywającą zwykłą pustkę ( żeby nie napisać "pustaka") wsadź sobie w kalosze, tak samo te infantylne niedopowiedzenia o...niczym, a mające sprawić wrażenie tajemniczości kogoś, kto jest przewidywalny jak fabuła Harlequina.
Daruj sobie te teatrzyki dla grupy przedszkolnej. Mnie ani nie oszukasz, ani nie zaintrygujesz nie swoim życiem, Zejdź na ziemię....życie to nie fabuła literacka.
.
Zaraz, zaraz, skąd ja znam ten uśmieszek ( ’;)’ z 23:38 ) ….................................. . Już wiem:
Żartowałem. Ty, MordimerMadderdin@, też jesteś dzieckiem Bożym, o czym powinieneś pamiętać
w Dniu Dziecka.
Najlepsze życzenia dla wszystkich, którzy za dzieci się uważają.
Ha ha
Za ulubionym klasykiem .
Magilla !!!”Jam twych ran nie godny całować „;)
Doceniam i dziękuje za czas poświęcony dla „pustaka „
Twoje przytyki pozbawione są grubiaństwa a zakrapiane humorem i to sprawia ze lubię z tobą
Rozmawiać .
Wybacz proszę szczerość wypowiedzi .
Twoje słowa MordimerMadderdin@ (14:17) brzmią tu dla mnie jak pocałunek śmierci. Ale skądinąd jako stary miś, nie dam się nabrać na ten Twój sztuczny miód (chyba nie tylko ja).
Pochodzimy z różnych bajek. Ja, Magilla (Gorilla), pochodzę z kreskówki (Hanna-Barbera) dla dzieci. Staram się mieć dobre serduszko dla każdego, choć czasem niezdarnie mi to wychodzi. Dzieci lubiły tę bajkę, bo uczyły się, że dobro może pochodzić nawet od kogoś, kto pozornie wygląda brzydko czy groźnie, ale groza nie jest jego naturą.
Ty, inkwizytorze MordimerMadderdin pochodzisz z bajki dla dorosłych (Cykl Inkwizytorski Jacka Piekarskiego), a więc z założenia PUSTEJ. Uzyskawszy (w niej) przychylność Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium, stałeś się narzędziem w ich rękach. Twoja bajka do złudzenia przypomina meandry działania masonerii, na co również wskazuje jej zakończenie, czyli przedstawienie Jezusa Chrystusa w okolicznościach uwłaczających Mu i nam wierzącym (alegoria do tajemnicy-warunku inicjacji do najwyższego, 33 stopnia wtajemniczenia w hierarchii masonów, tj. sponiewieranie jakiejś świętości katolików poprzez podeptanie krzyża czy tiary papieskiej itd.).
O ile moja bajka wydaje się być pożyteczna, o tyle Twoja groźna, bo wskazuje na to, jaki jest cel masonów, do których należy Rafał Trzaskowski, szkolony niedawno przez Grupę Bilderberg i wspierany przez fundację Michaela Bloomberga - Klub Bilderberg.
https://warszawskagazeta.pl/kraj/item/6641-masoneria-jest-wsrod-nas-nasi-rzadzacy-od-samego-poczatku-iii-rp-potulnie-pozwolili-na-instalacje-lub-reinstalacje-loz-masonskich
Odnośnie masonów i konkretnego masoniątka ( R.Trzaskowskiego) aspirującego do fotela prezydenta RP, to zważywszy na hołdy czynione szatanowi przez członków tej organizacji ( tym większe, im wyższy stopień ichniego "wtajemniczenia"), to zastanawiam się nad ew. Bożym usprawiedliwieniem tej rzeszy osób, która na Trzaskowskiego (ew. na udających świętoszków, którzy sobie Bogiem jedynie gębę wycierają, jak klasycy obłudy W.K-K i Hołownia) głosowała będzie, a która w swoim "zmyślnym" i skłonnym do kombinowania życiu czyni (także na skutek wyborów swoich przedstawcieli państwowych czy samorządowych) z rytów religijnych jedynie pusty gest postępując w myśl zadady: "Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek". Skoro głosując na takie osoby, które nie dają rękojmi strzeżenia Bożego porządku rzeczy ( vide chociażby oklaski W. Kosiniaka-Kamysza dla Jażdżewskiego poniewierającego Bogiem i Kościołem w ub. roku), a nawet więcej, gwarantują deptanie go ( vide R. Trzaskowski), podają w ten sposób pomocną rękę apokaliptycznej bestii politycznej (kierując się doraźnymi -bardziej lub mniej mglistymi - interesami), to czy nawet jeśli jakimś cudem, takiej osobie, poza tym ww. "epizodem wyborczym", w swoim życiu uda się potem świadomie nie czynić zła w codzienności i rzeczywistości kształtowanej w dużej mierze przez polityków i osoby pełniące odpowiedzialne funkcje wykonawcze w państwie , to czy zważywszy na ogólny zasięg rażenia apokaliptycznej bestii politycznej i wspólnotiwy charakter grzechu w łańcuszku wzajemnych relacji mięczyludzkich (nie wyłączając tu płaszczyny samorządowej i państwowej, gdy chodzi o te zależności), wyborcy bestii będą mogli czuć się usprawiedliwieni w oczach Boga odnośnie grzechów innych osób, którzy przed siłą rażenia bestii, w związku z jej rządem nad "duszami", nie będą potrafiły się oprzeć (bo, co prawda "duch ochoczy, ale ciało słabe"...słabsze niż tych którzy swoim głosem przyczynili się do przeważenia szali na korzyść "demonicznego" polityka) i zgorszeniu (publicznemu) ulegną.
Ps. Rozumiem, po tym opisie postaci z kreskówki, że gdy Cię kiedyś spotkam w jakimś niespodziewanym biegu zdarzeń dnia codziennego lub Pańskiego, ew. będę mogła czuć respekt/się usprawiedliwiona , gdybym odczuła lek, czy też strach ( np. na skutek postury?:))
Nawet jeśli, to z doświadczenia wiem, że pozory mylą więc nie podejrzewam takich reakcji u siebie. Szczerze powiedziawszy moje reakcje są na ogół odwrotne/ przeciwne do reakcji innych ludzi. Za długo by mówić o patrzeniu głębiej. :))
Pozdrawiam
Nie poczytuj mi więc proszę tego faux pas jako przewinienie, względnie potraktuj jako okoliczność łagodzącą to, że nieco podpuściłeś (pewnie nie tylko mnie) tamtym fragmentem twojwgo wpisu o gorylu. Dobrze...żartując jeszcze, rozumiem, że "twista" tu nie "tańczysz".:))
Nie, no może ustalmy raz na zawsze, twista czasami „tańczy” Gość_no_goi_uncoverer.
Co do goryli, uwielbiam je, jak każde inne zwierzątko. I Tobie też to polecam :))).
Natomiast o masonerii napisałaś/skomentowałaś dobrze i tu o nic innego mi nie chodzi.
Jedynie:
"Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga nimfy miętki,
A czasem piękny jak aniołów mowa...
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem."
(Juliusz Słowacki "Beniowski. Pieśń 5.")
Wiesz...mam w moim otoczeniu kilku spowalniaczy mojego "giętkiego" języka, co bywa trochę stopujące, a niekiedy i deprymujące, ale pracuję na nimi, by uwalniając swój język, pozwolili i mnie być bardziej sobą.Czasami posuwam się w tym do ostateczności wyzwalając konieczne emocje.
Te "anielskie" trele to jeszcze nie na tym etapie...reszta - idzie zrobić; jedynie z piorunami nie mam najmniejszego problemu.
Co do "Gość_no_goi_uncoverer", to się rozumie.:))
Drugie zdanie (w moim poście z wczoraj; g.18:42) - to pytanie więc stawiam ten znak: "?", który wczoraj- w długości zdania - przeoczyłam.
I pytam wprost osoby, które praktykują pobożność, ale czy rzeczywiście wierzą (ocywiście w Boga, a nie kłamliwym bożkom):
Czy wybierając przy urnach nieprawość, weźmiecie jednocześnie na siebie odpowiedzialność ( przede wszystkim przed Bogiem) za "krew" tych niewinnych, która na was spadnie ( jak zapisane jest w Biblii),którzy w - wywróconym przez nieprawych i niesprawiedliwych do góry nogami - niebożym porządku rzeczy, ulegną pikusie grzechu, bo nie będą mieli dość sił, by w obliczu szatańskiej katechezy odeprzeć w sobie zło?
Poza tym, los bywa przewrotny. Jak to było z tym przekleństwem do czwartego pokolenia? To co szykujecie innym, może spaść i na wasze dzieci. Tak to działa. Czy ich też przeznaczycie na zagładę walca dechrystianizacji, desakralizacji i laickości...tak jak na "Zachodzie", gdzie każdy robi to co chce, a rodzice płaczą nad swoimi latoroślami i umierają w opuszczeniu/samotności?
Szanowna Felice123,
Odpowiadając na Twoje pytanie chciałbym mniej więcej zauważyć, że podważasz naszą wolność wyboru, zapominając o naszej wolnej woli. Praktykując swą pobożność być może spełniasz uczynki miłosierdzia względem duszy: grzesznych upominasz, nieumiejących pouczasz, ale przecież na tym łez padole mamy się ćwiczyć w walce duchowej i uodparniać się na zło, świadomie i dobrowolnie poddając się próbie. Być może przejściowo wyjałowimy się duchowo ulegając dechrystianizacji, desakralizacji i laickości. Damy się też uwieźć władcy bogactw tego świata, by w ostateczności dostać finansowo w doopę (wszak piniendzy po prostu nie ma i nie będzie, a jak są gdzieś zakopane - pokażcie gdzie, to je wykopię), ale w końcu siłą własnej woli zwyciężymy. W ten sposób umocnimy swoją wiarę osiągając zadatek na zbawienie, a nie wieczne potępienie. A słabi, w ramach naturalnej selekcji, niech martwią się o siebie sami. Wszak drzwi do nieba są wąskie, a wrota do piekieł szerokie.
I wprawdzie modlimy się prosząc “... i nie wódź nas na pokuszenie ... ”, to, jednakże własnym wyborem i losem ryzykując, w ostateczności damy radę. Bo szatan to dla nas mały pikuś (jeśli w ogóle istnieje).
Z wyrazami szacunku,
Advocatus diaboli
Magilla!!!
Czuć rękę mistrza. :))
Nie mam nic do dodania.
Może tylko tyle, że niezależnie od tego, jak głęboka jest ta niewiara w szatana jako byt (nawet, co może nieco dziwić, wśród niektórych, fizycznych członków Kościoła), to nie da się zaprzeczyć temu, że zło nie jest czymś zewnetrznym względem nas...ono dotyka samego jądra ciemności człowieka, w które te wpada zawsze wtedy, gdy Boga przestaje słuchać, choć może nie mieć (jeszcze) tej świadomości. I tu sprawa tego samodoskonalenia (samemu, tj. w aspekcie niesłuchania Boga, to można pierwej tymi szerokimi wrotami prosto do czeluści piekielnych wkroczyć...tak jak napisałeś) nieco się "rypie", ale każdy "sobek" już tam się dowie, do którego "obrazu" się upopodobnił idąc tą samotną (egoistyczną) drogą zapatrzonego w siebie (i tylko w siebie) człowieka. I tu zadanie dla ludzi, którzy światło mają...by też nie być odpowiedzialnymi za krew wielu istenieje pilna potrzeba mówienia o wspólnotowym wymiarze grzechu, bo zdaje się o tym ludzie Kościoła zapominają, coć myślę, że raczej z wyrachowania - milczą, by i im nie wytknieto własnych potknięć. A czyż Prawda nie wyzwala? Pizwolisz, że tak retorycznie zakończę.
Z szacunkiem
Felice123.
Jeszcze coś jednak dopiszę...
W tej roli, którą tak znakomicie odegrałeś, wychwyciłeś i podkreśliłeś występowanie diabła jako adwokata wielu (liczba mnoga tych, których niby broni), tj. tego, który za życia człowieka "usprawiedliwia" (poprzez rozmywanie odpowiedzialności) nie jednostkowo, lecz zbiorowo, dla uśpienia sumienia, szepcząc do ucha wyborcy: przecież ten twój głos, był w końcu tylko jednym, mało znaczącym głosem. Po śmierci zaś, przepotwarzając się w oskarżyciela/ prokuratora, będzie obwiniał (odkrywając kuluary prawdy) już konkretne osoby za konkretne sprawy. Machanizm jest prosty, skoro grzech ma charakter wspólnotowy (jego reminiscencje widoczne są w życiu innych ludzi, którzy poddani są jego dalekosiężnym skutkom), to i diabeł będzie sprytnie bronił swoich racji na tej ogólnej, społecznej płaszczyźnie przemawiając usypiająco do tych, którzy światła (chociażby dotyczącego wyborów przy urnie) nie szukają u Boga.
I ostatnia dygresja...do tych, którym kiedyś przyjdzie przełknąć gorzką pogułkę i odebrać policzek od drugiego, czy trzeciego pokolenia ludzi żyjący h w realiach zdechrystianizowanego, zlaicyzowanego i zdesakralizowanego świata.
Taki fragment z nauk duchowych św. Doroteusza, opata (z Godziny Czytań z 02.06.2020 r.: 13, 2- 3).
To czytanie dotyczy złudnego pokoju duszy, który ulega zakłóceniu na skutek niesprawiedliwego na pierwszy rzut oka (w naszej subiektywnej ocenie) postępowania z nami przez innych:
"Otóż jeśli ktoś przejęty bojaźnią Bożą zbada sam siebie, zauważy na pewno, iż w rzeczywistości dał ( tej drugiejl osobie - przyp. własny) powód czynem, słowem lub zachowaniem. Jeśli zaś stwierdzi, iż w żadnej z tych spraw nie dał powodu, zapewne wyrządził przykrość kiedy indziej, w tej lub w innej sprawie, bądź wreszcie zawinił wobec kogoś zupełnie innego. Toteż z tego powodu, lub nawet z powodu innych jeszcze przewinień ponosi teraz zasłużoną karę."
Toteż, drodzy forumowicze, którzy dufni teraz jesteście w duchowe siły mniemając, iż każdy powinien być zdolny w przyszłości do tego, by odeprzeć zło w swoim życiu i zwyciężyć szatana, a którzy teraz wybieracie nieprawość i niesprawiedliwość przy urnach, życzę na przyszłość - gdy przyjdzie ten czas na odbieranie zasłużonej kary - wystarczającej pokory do tego, by uznać ją za sprawiedliwą. Inaczej cierpienie z nią zwiazane będzie jak łamanie kołem.
Ps. Magilla, św. Doroteusz pisząc w tej nauce o dokłanym, a nie tylko pozornym poznaniu siebie, utwierdza mnie, że idę dobrą Drogą Prawdy. Czytając te rozważania, zupełnie się z nimi i ze św. Doroteuszem nie kłócę. I choć nie potrafię jeszcze Bogu dziękować za cierpienie, to łamanie kołem zostawiam już tym, którzy jeszcze nie rozumieją Bożej sprawiedliwości. A chwała? ....A chwała Boża pewnie kiedyś się w tym moim krzyżu objawi, o ile tylko wytrwam w Bogu/Jego Słowie ...na MODLITWIE. Amen.
Ps. 2: Zachęcam do przeczytania całości tych rozważań. Rewelacyjne. :))
Wyjąśnię, by nie było wątpliwości:
Pisząc o diable jako adwokacie nie pomyliłam znaczenia "adwokata diabła". Po prostu...diabeł wszak posługuje się konkretnymi ludźmi, którzy są jego narzędziami zawsze, gdy ci nie idą Drogą Prawdy prowadzącą do Życia. To co głosi Trzaskowski życiu przeczy. Szczegóły np. w moim wątku na temat gender pt.: "GENDER posiłkujące się m.in. LGBT. Poniżenie człowieka w istocie jego bytu."