Ze wszystkimi się wykłóca, kobiety z miejsca traktuje jak rywalki... Wykreowała z siebie NADCZŁOWIEKA pod płaszczykiem głębokiej wiary. W rzeczywistości jest niespełnioną fanatyczką z rozbuchanym ego. Tak, mogę sobie pozwolić na takie podsumowanie po lekturze jej tysięcy postów.
Nie lawiruj, bejbe. Kasandry nie znam, ale widzę jak szczerzysz do niej uświęcone kły za każdym razem gdy pojawia się kobiecy głos na forum. Wszak ty jesteś najmądrzejsza i najpiękniejsza i na inne "baby" nie ma miejsca na tym forum. Na pohybel porąbańcom.
Pozwolisz, że zgodnie z zasadami kultury, przede wszystkim ja ci PODZIĘKUJĘ za wizytę. Wszak to ty jesteś w moim wątku, a nie ja w twoim. Choć już nie tak na bogato wyrażę to podziękowanie, bo nie tak ZBIOROWO, tj. w liczbie mnogiej. Przy okazji zapytam: słyszysz głosy w swojej głowie? Pewnie potrzebowałeś takiego wewnętrznego wsparcia, by dodać sobie "odwagi cywilnej", bo u "was"(towarzyszu), tylko w kupie siła. Zauważam, że tamte głosy cię popierające, oby nie w ramach autouznania (czego u krętaczy wykluczać nigdy nie należy), były później.
Po dzisiejszej modlitwie "Godziną czytań", chciałabym cię zapewnić, że gdy chodzi o mnie, to "na zachodzie bez zmian". Specjalnie dla ciebie zacytuję Hymn z Godziny czytań, byś wiedział skad u mnie pokój mej duszy:
"Przyjdź, o Chryste, Stwórco świata,
Blasku chwały Boga Ojca;
Kiedy nie ma w nas Twej łaski,
Nasze serca lęk ogarnia.
Twoim Duchem przepełnione,
Niechaj niosą w sobie Boga,
BY NIE ZDOŁAŁ WRÓG PRZEWROTNY
ZAKŁAMANIEM ICH ZATRUWAĆ.
Choć żyjemy w doczesności
I podlegli prawom świata,
Daj nam mocą Twych przykazań
Wolność od wszelkiego grzechu.
Chryste, Królu miłosierny,
Tobie, Ojcu i Duchowi
Niechaj będzie cześć i chwała
Teraz i przez wszystkie wieki. Amen."
Jeśli więc pisząc tamten post "dziękczynno- żegnalny, a raczej błagalny, odczuwałeś jakiś niepokój związany z moją forumową obecnością tutaj, chociażbyś nawet go sobie nie uświadamiał do końca i to pomimo wyraźnych oznak związanych z próbami tego "żegnania mnie" na tym forum, wiedz, że COŚ SIĘ DZIEJE.
Miej nadzieję w Panu...odwagi.:))
Ps. Drzwi nie musisz zamykać, gdybyś W SWEJ WOLNOŚCI nie zechciał daleju u mnie ( w tym wątku) już nie gościć.
Tylko potwierdziłeś teorię o stukniętej chłopczycy. Powodzenia w leczeniu i dalszym życiu!
* nie zechciał dalej u mnie (w tym wątku) już gościć.
Zamknij wątek. Będziesz czytać tylko pochwały pod swoim adresem. Przynajmniej tu czuj się ważna.
Oczywiście nie potrafisz pisać nie po biblijnemu? To choroba.
Bóg nie chce i nie potrzebuje byś głosiła jego chwałę. Jedynym Twoim zadaniem powinno być czynienie dobra, co średnio Ci wychodzi.
Do tego co prawdziwie jest dobre prowadzi wiara, a nie odwrotnie, a co rodzi skutek w postaci nazywania dobrym tego co określić można tylko jako tzw. "widzi mi się", ktore z wiarą w Boga nie ma wiele wspólnego, za to z wiarą w siebie samego jako tego "dobrego" ma już wspólne wszystko. Od tego tylko rzut kamieniem do nihilizmu.:))
Wiara dla samej wiary nie jest nic warta. Jeśli ktoś np w imię wiary wybiera życie pustelnicze i ascetyczne, pozbawia się tym samym czynienia dobra dla innych a to nie jest w oczach Boga ani miłe, ani pożądane. Istnieją prawa naturalne, ustanowione przez Boga, których należy przestrzegać. Nikt nie mówi o wierze w siebie samego, coś sobie znowu wymyśliłaś. Czynieniem dobra wcale nie trzeba się chwalić bo nie ma takiej potrzeby. Z nihilizmem nie ma to nic wspólnego.
Nic nie wymyśliłam. Wiem o czym mówię i z autopsji i z tego, że Bóg pozwolił mi osobiście doświadczyć i zobaczyć, gdzie w "dobrym" błądziłam opierając się na prawach naturalnych, dla których sędzią jest sumienie, które na tyle jest wrażliwe, na ile odpowiednio (u)kształtowane. Czy gdybym nie doświadczyła mogłabym moralizować w tak ważnych sprawach, jak duchowe/ dotyczące ostateczności? Wszak wiara to nie moralitet, który tu głośno wybrzmiewa u moich adwersarzy, którzy -słychać- sami dla siebie są wyznacznikiem dobra i zła, bo nie słuchajac Boga, powołują się na prawa naturalne i wlasny "barometr". A co heśli igła (sumienie) jest skrzywiona/wypaczona/ unietuchomiona(uśpiona)?
*Nic nie wymyśliłam. Wiem o czym mówię i z autopsji, i z tego, że Bóg pozwolił mi osobiście doświadczyć i zobaczyć, gdzie w "dobrym" błądziłam opierając się na prawach naturalnych, dla których sędzią jest sumienie, które na tyle jest wrażliwe, na ile odpowiednio (u)kształtowane. Czy gdybym nie doświadczyła, mogłabym moralizować w tak ważnych sprawach jak duchowe/dotyczące ostateczności? Wszak wiara to nie moralitet, który tu głośno wybrzmiewa u moich adwersarzy, którzy -słychać- sami dla siebie są wyznacznikiem dobra i zła, bo nie słuchając Boga, powołują się na prawa naturalne i własny "barometr". A co jeśli igła (sumienie) jest skrzywiona/wypaczona/ unieruchomiona(uśpiona)?
Felice123 Dziś, 16:01