https://www.youtube.com/watch?v=oa8jOXJGXGw
może znajdz sobie forum dla siebie
Rozumiem, że z Tobą można rozmawiać tylko wtedy kiedy ma się to samo zdanie. Czyżbyś nie mógł znieść że nie jesteś wszechwiedzący?
Może Cię zaskoczę, ale poniekąd zgadzam się z Gościem z 6:41. Nie dlatego, że z Tobą rozmawiam (na pewno nie) czy żeby zaimponować MM, by ponownie mnie ‘polubił’.
‘Puściłbym farbę’, ale teraz muszę sprawdzić, czy jestem gdzieś tam hen 20 km od Ostrowca,
bo mam randkę z przyrodą. Ew. na przedburze się załapię, bo coś się zanosi …. .
Zgadzasz się z gościem który nazwał Cie idiotą, no ok nie będę się sprzeczał każdy ma wolną wolę w wyborze epitetów jakimi chce być określany :))
Nie ja się na nikogo nie obrażam Magilla , to ze nasze zdania się różnią nie oznacza ze musze się na kogoś gniewać.
Rozmowa z tobą i GB to dla mnie czysta przyjemność , dowiaduje się nowych rzeczy , szukam , uczę .
Można było by jeszcE popracować nad tonem wypowiedzi , czasami jest ostro,
pewnie w wyniku emocji jakie wzbudza ta „piękniejsza „ cześć audytorium .
Pozdrawiam !
Ps:
tez jestem zmęczony po randce z przyroda .
GiordanoBruno, po przeczytaniu (teraz) Twojego wpisu z 15:46 chyba jednak zaniecham dalszej polemiki w tym przypadku, bo zapomniałeś o słowie ‘poniekąd’ (synonimy: w pewnym sensie, jak gdyby). Nie jest to kwestia kontekstu. Już sobie poużywałeś, czym potwierdzasz, że jesteś tu intruzem z jakąś misją do spełnienia (to ostatnie, to stwierdzenie retoryczne).
Oczywiście wolno Ci i wiem, że będzie się działo … :)))
Zaczynasz pisać ja ta.. ta..., no wiesz.
Za miesiąc zostaną Wam tylko cudzysłowy i nawiasy. Zero konkretu.
Jesteś ostatnim bastionem Felicze. Nie zepsuj tego :) Reszta na nią leje.
Tylko stwierdziłem fakt. Z faktami tez polemizujesz?
Pewnie Cię to zabolało, ale Ty też nie jesteś tak krystaliczny jakbyś pewni chciał. Często używasz sformułowań do obrażenia rozmówcy. Jedyna różnica to że ja jestem bardziej dosadny/otwarty a Ty atakujesz jak kleszcz z ukrycia.
Magilla- głównie TEN z dzisiejszej nocnej, lecz nie ciemnej odsłony (i to pomimo stąpania po "cienkim lodzie" na skutek poruszanych zagadnień), jak i TAMTEN - w wersji oświeconej nie tyle słońcem jutrzenki, co błyskiem riposty na temat niespotykanej wprost skłonności niektórych do grzania się w blasku innych. Tak coś na kształt syndromu dużo młodszego brata, który - wpadając do pokoju tego starszego (wypełnionego jego kolegami) - zaczyna przywitanie frazą: "Ale zajefajnie...nie chłopaki?" ...i szczerząc zęby, porozumiewawczo daje znaki, że "coś dla dorosłych" chowa w kieszeni jako okup za dopuszczenie go do grona kolegów. Uśmiałam się tym co napisałeś, jednocześnie rozbudzając się i "wracając do życia", bo dzisiaj (w nocy) zbyt późno poszłam spać.
Napisałeś niedawno, w odpowiedzi na moj post, w kontekście pozostawienia spraw swojemu naturalnemu biegowi, że rzeczy nieznane, to mają do siebie, że kiedyś tam, w przyszłości, wychodzą przy okazji innych spraw. I wyszły Magilla. "Wyszło" to, co powiedziałeś tu 12.08.2018 r. , a co mnie wówczas mocno zastanowiło w kontekście wiary i pozostawiło w tym stanie (choć nie bez przerwy) aż do wczoraj, gdy nastąpił krok dalszy "ku wieczności". Idąc po nitce do kłębka, trochę z "siostrą" pogadałyśmy i dusza wróciła do swojego spoczynku. Warto było czekać cierpliwie prawie dwa lata. Czas od godz. ok. 0.31 do ok.3- ciej, poświęciłam na grzebanie w Internecie w celu dotarcia do szpulki (po nitce). W efekcie, oprócz s(pokoju), wzbudzone zostało we mnie zainteresowanie tematem wiary tych, których pełna wiedza nie pozwoliła (i rzecz się ciągle odnawia) -przez zazdrość właśnie- na trwanie w Miłości (w Bogu). Zazdrosny o miłość Boga do człowieka -szatan - najpierw (na skutek tej zazdrości o raj/harmonię życia ludzi z Bogiem), doprowadził człowieka do stanu upadku z "wysokości" na ziemię (łez padół) poprzez wmówienie temóż człowiekowi, że tym, który jest zazrosny o wiedzę jest Bóg, a nie - jak w rzeczywistości- on sam (wąż), by następnie - w wybujałym, i to pomimo upadku, ego takiego człowieka, wzmóc w nim pragnienie wzbicia się na wyżyny nieba (małą literą), a właściwie do chmur, by górować w swoim fałszywym mniemaniu (w ramach wszelkiej maści "izmów", jak panteizm, deizm, ateizm, anarchizm, itd.) nad innymi, a to wszystko po to, by prawdziwego Nieba (pokoju, szczęścia wiecznego życia w harmonii) taki człowiek nigdy nie osięgnął, lecz spadając kiedyś tam - po tym szybowaniu- boleśnie na ziemię, znów potłuc sobie doopę o twarde skały, a następnie, ze wstydu, przykryć ją sobie na powrót listkiem figowym i ukryć w kszakach swoją nagość, czyli grzeszność pod płaszczykiem pozorów. Jak czytam posty niektórych tutaj, to staram się ustalić, w której fazie się znajdują. Stwierdzam, że duża część to ci "nad ziemią"bo albo jeszcze nie spadli (na dno/na glebę ), albo zaliczają właśnie "izmy".
Dzięki wielkie.... chętnie przeczytam, bo zaciekawiła mnie biografia autora z kręgu trzech religii monoteistycznych (z różnicą nam właściwą związaną z jednością w Trójcy Świętej) mających wspólnego ojca wiary - Abrahama.
Mam nadzieję, że gdy chodzi o mnie, tym "okupem" mogę wejść na pokład "statku" bez cienia zażenowania, czy też strachu (w kontrze do braku "odwagi", o której wspomniałeś), by popłynąć w kierunku naszego "słońca," które oświetla to, co światła potrzebuje, czyli kolejne dni, które daje nam Pan.:))