Kierując się potrzebą zapewnienia wzmożonej ochrony podstawowych interesów państwa i obywateli, w celu stworzenia warunków skutecznej ochrony spokoju, ładu i porządku publicznego oraz przywrócenia naruszonej dyscypliny społecznej, a także mając na względzie zabezpieczenie możliwości sprawnego funkcjonowania władzy i administracji państwowej oraz gospodarki narodowej – działając na podstawie art. 33 ust. 2 Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej – Rada Państwa wprowadziła stan wojenny – tak brzmiała informacja z obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego, pod którym podpisał się przewodniczący Rady Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. – Obostrzenia, począwszy od kłopotów aprowizacyjnych, poprzez obecność uzbrojonych funkcjonariuszy służb zwłaszcza ORMO i milicji na ulicach naszego miasta, poprzez kontrole dokumentów, zatrzymywanie pojazdów, specjalne przepustki, godzinę milicyjną, to wszystko stało się codziennością mieszkańców Ostrowca Świętokrzyskiego przez stan wojenny, który nas zaskoczył właśnie o poranku 13 grudnia – wspomina Dariusz Kaszuba, historyk, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr I imienia Stanisława Staszica w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Miałem 28 lat. Pamiętam jak opuszczaliśmy hutę przechodząc przez szpaler zomowców z wycelowanymi w nas automatami. Nikt nie był pewien co za chwilę nastąpi. Następne dni były coraz gorsze. Zostałem delegowany w podróż służbową. Idąc do dworca PKP po stronie muru Huty naprzeciw Węglarki Miejskiej o 02. w nocy, za ogrodzeniem węglarki zobaczyłem kilku pijanych mundurowych. Jeden z pistoletem w dłoni krzyknął w moim kierunku: podejdź hu.. to ci pier... w łeb. To była codzienność. Dzisiaj młodzież na ulicach z napisami to jest wojna, co oni wiedzą, czym chcą zaimponować. Nikomu nie życzę takich czasów.
Szacunek dla Ciebie gościu z 09.55. Dzięki takim jak Ty mamy dziś wolność.
to były podłe czasy. Czasami wydaje mi się że w naszym mieście nigdy się niestety nie skończyły...
13.12. 1981rok poranek. Obudził mnie płacz mamy. Mówiła coś o wojnie w Polsce. Byłem wtedy na przepustce będąc w wojsku. Ubrałem więc wyprasowany mundur i udałem się do kościoła na poranne nabożeństwo. Na mszy odśpiewano Rotę Boże coś Polskę...Ludzie patrzyli na mnie i płakali. Zaraz potem udałem się do jednostki. Odprowadził mnie płacz rodziny. Za spóźnienie zostałem ukarany aresztem. Potem wysłano nas na patrole w mieście przy ponad dwudziestostopniowym mrozie......
Problem nie zniknął. ZOMOwcy się rozmnożyli i mają teraz dzieci, wnuki. To siedzi w połowie społeczeństwa. To ci co teraz wyzywają od karakanów i krzyczą wyp...lać.
Masz rację. Rozlazło się to jak robactwo i nawet na tym forum można bez problemu rozpoznać korzenie piszących.
CAŁY NARÓD Z WAS SIĘ ŚMIEJE - KOMUNIŚCI I ZŁODZIEJE !
A ja jako bohater spałem do południa
Nikt Ci tego nie broni idioto.