Czy w waszych szkołach panie maja swoich pupilkow?
U mojego dziecka tak właśnie jest. Jedno, dwoje dzieci się liczy reszta jest, bo musi. Przez to ocenianie jest niesprawiedliwe bo uzależnione od dziecka, rodzica czy nazwiska. Nawet gdy są jakieś spiecia między uczniami wina zawsze jest tego mniej lubianego i nie ważne jest tłumaczenie. Dzieci bardziej wstydliwe, z mniejszą siła przebicia albo nie umiejące "podlizywać" się wychowawczyni, są na marginesie klasy.
Tak się zastanawiam, czy nauczyciel nie daje złego przykładu 7-8 letnim dzieciom ucząc od najmłodszych lat zaklamania, podziału na lepszych i gorszych, a także w jakiś sposób ponizania dzieci lub ich bezpodstawnego wyrozniania? Pedagog powinien być chyba najbardziej obiektywny--tak mi się wydaje.
Czy mieliście taki problem w swoich szkołach? Jak sobie poradziliscie?
To klasyka zachowań nauczycieli. Panie z czysto prozaicznych względów faworyzują ucznia. Najczęściej mają na względzie pozycję społeczną rodziców dziecka i w jaki sposób ona może przekładać się na ich pozycję zawodową czy prywatne profity lub zagrożenia. Czasem po prostu kogoś lubią lub nie lubią i bezpardonowo okazują to, udowadniając tym samym swoje braki w wykształceniu pedagogicznym, albo po prostu swoją arogancję jako nauczyciela.
Oj, zawsze tak bylo. jest i bedzie . Wlasnie przegladalam pare dni temu , moj album ze szk podst .Zdjecia , od razu wspomnienia - kto byl pupilkiem , kto ofiara klasowa . W klasie corki tez podobnie . Nie jestesmy automatami i podlegamy zwyczajnym ludzkim slabosciom . Dzieci tez sie jedne bardziej lubia, inne mniej . A i my dorosli tez . Niektorzy od razu przypadaja nam do serca , a inni nie . Taka nasza natura ludzka . Oczywiscie w szkole , nie powinno moze byc, to tak widoczne , bo odbija sie to na psychice dzieci . Ale um mlodsze dzieci tym trudniej je oszukac . One jakos siodmym zmyslem czuja kto ich naprawde lubi a kto udaje .
Benia nie było tak. Nigdy w żadnej szkole do której uczęszczałem nie zauważyłem takiego zachowania u nauczyciela. Żadnego.
Ja bym takie postępowanie zgłosił do kuratora. W szkole i tak wszystko zamiotą pod dywan. Szkoda dzieciaków na początku drogi w szkole.
Tak było za czasów kiedy chodziłam do szkoły a zwłaszcza w tych młodszych klasach i tak jest niestety teraz więc nic się w temacie nie zmieniło.Za rok mój syn idzie do pierwszej klasy także wszystko przede mną
Moja córka z większością dzieci w klasie rzadko kiedy uczestniczyli w akademiach,występach klasowych, ponieważ była grupa dyżurnych dzieci oczywiście wplywowych rodziców. Reszta nie miała szansy nawet zaistnieć. To było bardzo przykre...
No moze ,Ty gosciu chodziles do.idealnej szkoly , cos na zasadzie: szkola w Lesnej Gorze . No niestety ja , moja corka i moje wnuczki nie mielismy tyle szczescia .
Na szczęście zwykle tak bywa w kl.1-3, później jest lepiej. Mam takie przeświadczenie, że im słabiej osoba wykształcona tym bardziej preferuje tą faworyzację dzieciaków. A najgorzej jest jak w klasie są dzieci nauczycielek, nawet jak słabsze to i tak najbardziej doceniane i lepiej oceniane. W liceum i klasach starszych podstawówki już nie ma takich sytuacji jak w przedszkolach i najmłodszych klasach. Tak więc to tylko trzy lata, jeśli nauczyciel jest rażąco niesprawiedliwy to mamy kuratorium. Interwencja z kuratorium więc zamiast się żalić i współczuć dzieciom złożyć skargę.
Masz rację, najgorsze są te przed emeryturą, które dokształcały się, bo nie miały wystarczających kwalifikacji i maja chłopa robotnika. Jakie to elity ...?
Tak było, jest i będzie zawsze.
18:14 zmień metody wychowawcze. Okropne, że tak małe dziecko jest już nielubiane.