Kiedyś, nasz syn, gdy miał pięć lat, po powrocie z przedszkola zadał mi pytanie...cyt.:" Mamusiu, czy ja mam lubić te dziewczynki, które męczą dręczą, kłamią?"
Dlaczego mi je zadał? Okazało się, że w tym dniu, chłopcy wręczali prezenty dziewczynkom z okazji dnia kobiet. Dziecko, do tej pory, laurki wykonywało w domu dla osób, które lubi. Następnie bezmyślni pedagodzy klas przedszkolnych zabrali te małe dzieci na akademię poświęconą kobietom, która - uważam - w szkole podstawowej nie powinna w ogóle mieć miejsca. Na tej akademii, nasze dziecko, które z natury nadstawia ucha i wyłapuje nowe treści, skupiło się na ww. zacytowanych słowach piosenki A. Majewskiej pt. Być kobietą, którą na tej akedemii im pyszczono. Syn połączył te dwa fakty: dawania prezentów przyszłym kobietom, których zachowanie może być takie jw. Zapytał o swój stosunek do dziewczynek...czy on ma je lubić pomimo tego, że one nie są grzeczne.
Drogie panie...chcecie dostawać "prezenty" ( to co mają najlepsze) od swoich mężczyzn, bądźcie wobec nich grzeczne. Inaczej same sobie "fundujcie" ... tylko namiastki szczęścia.
Ładnych parę lat temu byłem świadkiem takiej sceny - młoda "dama" - z wyglądu i postury przypominająca naczelną feministkę Lempart, przeciskając się przez tłumek osób próbujących dostać się do wnętrza autobusu krzyknęła coś o braku kultury wśród dzisiejszych gentelmenow, co to ją - panią- nie puszczają przodem. Pomyślałem sobie wówczas, że jaka dama tacy gentlemani. Myślę, że podobnie z tymi dziewuchami, co to rozwydrzone żądają przywilejów przynależnych damom.
Jeszcze jedno - mężczyźni w Polsce zawsze czuli się w obowiązku stawania w obronie kobiet, jako tej słabszej płci. Ale skoro babo-chłopy postanowiły nam pokazać, że są nam równe no to opieka nasza nad wami szanowne panie dobiegła końca.
:))
A'propos dziewuch....drugi syn- młody lew, baaaaardzo niezależny, kocha wszystkich bardzo mocno- ale...na swoich zasadach, wrócił rok temu, po takim dniu kobiet w przedszkolu, podrapany. Okazało się, że dzieciom płci żeńskiej, chłopcy wręczyli tego dnia prezenty, a w "podzięce" jedna taka dziewucha, próbując wydrzeć mu z rąk zabawkę, podrapała go, bo nie planował oddać jej tego, co wziął sobie pierwszy. :))
Jeszcze tylko napiszę coś o Helen Hunt za chwilę ( bo muszę dopowiedzieć coś o niej i nie tylko) i na dziś wystarczy.
Czy ty sugerujesz ze patriarchalny zamordyzm "jak u Arabów" jest korzystny dla kobiet? Nie wiem czy chciałbyś być kobietą w domu jakiegokolwiek muzułmanina który nie jest liberałem (których tak nie lubisz)
Siedząc w domu na utrzymaniu meza mają wolność od pracy - to sie zgadza. Ale brak pracy u kobiety brak jej praw a potem brak możliwości rozerwania małżeństwa daje pole do rozwoju patologii ze strony meza który wie ze kobieta go nie opusci - moze ja bic, zdradzac po pracy, traktować jak niewolnicę - rodzina przymyka na to oko - a kobieta nie z tym nie zrobi. Jeśli jej sie taki układ podoba to nic tylko zyczyc dalszego szcześcia, ale czy jesteś świadom ze jest tam de facto niewolnictwo, zaręczane są dziewczynki, często z nieznanym mezczyzna - nie one sie na to piszą tylko rodzina je pisze. Nie sadze ze nie ma szczesliwych związków opartych na starym tradycyjnym modelu rodziny nawet u muzulmanow, ale jest jeden warunek :
Musi być to dobrowolne ze strony kobiety czy chce tworzyc rodzine liberalna czy tradycyjną. Jeśli sama chce byc tradycyjna islamska zoną - ok, nie chce - zmuszanie jej jest zbrodnią. Podobnie ty - jeśli jesteś tylko piewcą tradycyjnego modelu rodziny i dajesz dowody jego "wyższości" nad resztą to jest to akceptowalne. Ale jeżeli idzie za tym chęć ograniczania ludziom swobody związków i wyboru tego jak chca żyć - nie ma na to zgody.
Kobieto - egoistko- patrząca na związek tylko przez pryzmat własnych korzyści (tak napisałaś)- spójrz szerzej, dalej, głębiej - niż tylko na szerokość klapek nałożonych ci przez twoją własną matkę/niż tylko na odległość wyznaczoną czubkiem własnego nosa/ niż poza własne "ja" o zatwardziałym sercu - i pomyśl - patrząc na rodziny zakładane przez dzieci wychowywane przez takich jak ty... czy widzisz tam szczęście? One wyniosły przykłady z domów o relacjach budowanych na "ja", a nie na "my" i nasza rodzina. Puknij się w czoło i zacznij myśleć...Ciemniak dobrze radzi.
Cd. A jak nie zamierzasz się puknąć, by zacząć myśleć, to badź chociaż uczciwa wobec siebie i swojego wybranka i od razu pokaż mu te 99 twarzy, które chowasz pod maską na czas po ślubie ...i żyj samotnie...jak pies.
Małżeństwo nie służy tylko tobie i twojemu mężowi..są jeszcze dzieci...i one cierpią/ będą cierpiały mając taką egoistkę za matkę, która zamiast budować - burzy.
I jeszcze...a jak już zaczniesz żyć samotnie jak pies, to nie próbuj edukować naszych dzieci do tego zbankrutowanego życia, w którym będziesz tkwiła, bo ci nogi z d..y powyrywam, gdy się o tym dowiem. Jasne?
Badam czy jesteś:
-piewcą tradycyjnych wartości i jako dobrowolengo oddania się w niewolę co jest korzystne dla kobiety mężczyzny i dzieci (1)
-chcesz jakichś prawnych/legiclacyjnych działań które będą utrudniały kobietom swobodny wybór między rodziną tradycyjną a liberalną (2)
Tylko tyle i aż tyle. Jesteś 1 czy 2? 3 opcji nie ma :)
Była tu taka jedna na tym forum z pkt 2..ba ..nawet nick miała..i pisała pod nim swoje feminizmy, aż wyszło jakie to " "szczęśliwe" życie wiedzie od pokoleń jej rodzina budowana na "liberalizmie" z pkt-u 2.
Co do pkt-u 1, to twoje manipulacje mnie nie interesują. Ktoś, kto żyje w ciemności, nie wie na czym polega światło rodzin tradycyjnych. Bo niby skąd ma to wiedzieć?:))
Przepraszam, co oznacza termin "rodzina liberalna" ? Czy to nie jest przypadkiem jakaś próba wypaczania tradycyjnego pojęcia rodziny ? Jeśli o mnie chodzi to jestem zwolennikiem tradycyjności. Nie chcę żadnych prawnych czy legislacyjnych działań w tej kwestii, wystarczy mi aby Ci, którym z tradycyjną rodziną nie jest po drodze nie domagali się praw i przywilejów, jakie ma tradycyjna rodzina. Nie chciałbym również, aby zwolennicy liberalizmu o jakim wspominasz na siłę wciskali swoje poglądy moim dzieciom, mieszając im w głowach. Na to mojej zgody nie ma i nie będzie.
Luberalna "rodzina" to takie totalne pomieszanie z poplątaniem świetnie realizujące za to założenia gender, gdzie zarówno tzw. partnerzy życiowi względem siebie, jak i rodzice względem dzieci żyją w takich relacjach, jakby stanowili zlepek przypadkowych ludzi skazanych na siebie, mieszkających w jednym miejscu... choć i to nie zawsze, bo są jeszcze mutacje zwane " patchworkami"...to żadna rodzina.
Miałam przez lata taką właśnie patchworkową rodzinę. I najwiekszym szczęściem było usłyszeć że jestem dla córki partnera jak druga mama. Więc nie wypowiadaj się Felka o sprawach o których pojęcia zielonego nie masz.
Czy normalna "mama" (pierwsza, druga, a nawet dziesiąta) mogłaby dopuścić np. do tego, by podczas opieki nad przyszywaną córką znajomy rodziny zrobił "podopiecznej" dziecko w sytuacji podpadającej pod paragraf? Hmmm?
Boli Cię cudze szczęście, jeśli jest z innego źródła niż twoje?
Szczęście ? Wybacz ale dla mnie patchworkowa rodzina to żadne szczęście.
Jedną sytuacją chcesz stygmatyzować tysiące rodzin pathworkowych? A w ilu tzw normalnych rodzinach dzieje się dzieciom i kobietom krzywda?
Wyrwij sobie te "zjawiskowe" wlosy z pustej glowy.Guzik nas obchodza twoje dzieci, wiec zluzuj majty.
