Gienek był zawsze równy chłop. I pod sklepem postał z chłopami i piwo wypił, ale że alkoholik to nie. Piwo, dwa i do chałupy. I w polu się obrobił, ale że bamber, to nie. Kilka hektarów i tyle. I gienkowi się baby zachciało. Gienek pojął babę, dalej chodził w bezrękawniku z koziej skóry, ale to już nie był ten Gienek. Dzieci narobił, baba weszła na głowę. Gienek piwa nie pije, hektarów ma tyle samo, ale traktor kupił i teraz to byxnesmen. Dotacje bierze nie pogadasz. I nie lepi kiedyś bywało, każdy normalny, Gienek normalny, a teraz na drodze (asfalt wylały nawet), Gienek machnie ręką i idzie dalej. Cxy to unia, czy baba gienka zmieniła. Mówił kforcyt, że Gienek był ok, ale już nie, aun straszny kforc. Teraz jeszcze wirus z chin nadchodzi. Ludzie ale czasy nastały, mówię wam.
A widziałeś gienka babę? To nie osądzaj o główce. Z jednej strony dobrze, Gienek ma rodzinę. Z drugiej to nie ten człowiek, nie ten prawdziwy Gienek. Gienek kiedyś koniem robił i był. Dzisiaj futro kozie i traktor, a jakby go nie było. I zamiast na ławkę kontemplować, telewizory ogląda. Nikt gienka nie widzi, tyle co na polu. Konstelacja, abstrakcja, zziajanie. Nie ma lipy Kochanowskiego, z plebanem dysput, chartów Mickiewicza. Jest paradokument, marni aktorzy, codzienność. Gienek, Gienek, Gienek!!! Gdzie ten bezrękawnik z idyllicznych czasów i ta czerwona krowa? Gdzie jest to wszystko? Nicość, marność nad marnościami, a autobusy jeżdżą rzadziej.
Autor watku,wykorzystując fikcyjna postac Gienka,uzewnetrznia swoja frustrację i tęsknotę za środowiskiem,w którym zył,był,lecz życiowe zawirowania pchnęły go na nowa drogę.Droga ta,pełna nieznanych dotąd autorowi wyzwań,wyraźnie deprymuje go i stawia w niskiej samoocenie teraźniejszości.Był i jest prostym chłopem.by bardziej naświetlić odbiorcy swa prosta ,wręcz prymitywna mentalność używa z ukraińska brzmiącego imienia Jewheenij.Tajemnica poliszynela jest to,że mieszkańcy tamtych terenów błyskotliwością i inteligencja nie grzeszą.Autor wręcz łzy roni za tamtymi czasami,kiedy to w gumofilcach usmarowanych gnojem organicznym całymi dniami przebywał na świeżym powietrzu wykonując pożyteczne prace polowe.Jego frustracje pogłebia fakt,że teraz musi się kąpać(w jego mniemaniu za często)raz na tydzień i o zgrozo używać wynalazku zwanego dezodorantem.Do stanu podwyższonego ciśnienia doprowadziłą go mała rzecz-konkretnie szczoteczka do mycia zębów,którą otrzymał w prezencie od swojej połowicy.Jego jestestwo na wskroś przeszyły bóle,kiedy dowiedział się,że dotacje unijne wymagają sporej roboty tzw.papierkowej.
Mnie frustruje to,że Ciebie frustuje pisownia frustrata sfrustrowanego do granic frustracji frustracyjnej co widać po sfrustrowanych wpisach w tym frustracyjnym wątku w tą sfrustrowaną niedzielę.
Autor na podstawie fikcyjnej postaci Gienka pokazuje, co się stało z ludźmi. Gienkiem może być każdy z was.
Nie kłóćcie się, popatrzcie na inne wątki. Co tam? Woda destylowana. Taka mineralna tylko odparowana z wartości odżywczych. To czym karmią trolle jak destylowana woda zabija w nadmiarze? Kłótnie zabijają, potem tylko pisanina dla pisania i obrażania. Zmarginalizowali Teslę zmarginalizują każdego. Puste posty, puste dusze. Nie karmić! Gienek opowiadał, że kolega w pegieerze przynosił bliny w kanapkach. Jak wszyscy, prawda? Gienek nie nosił, bo jak tu węgiel i chleb w ręce brać. Się ubrudzi. Roburem jak chleb przywozili to Gienek szedł kupić. Jak wszyscy. Robura już nie ma, a chleb dalej wożą. Ale już nie ten. I blinów już nie noszą koledzy do pracy. Jak wszyscy. Zresztą jakie bliny, jak kartofli nikt nie sadzi. Też wożą, ale też nie roburem. Gienka babie wszystko jedno. Bunt to postęp w fazie potencjalnej. Gienek się nie zbuntuje, choć zjadłby kartofla. Teraz kartofle chińskie mu nie smakują, zupki chińskie zajada, bo z Radomia, czyli chińskie ale nasze. A teraz przybywajcie gęby!
Ja Gienek w czasach koronawirusa żyje?