I to cie teraz boli że nie twoim czerwonym komuszy pomiocie z 12:06.
Język jakim operujesz świadczy o tobie że sam jesteś giga patologia 12:12.Po prostu wyjesz jak wśiekły pies komuszy pomiocie.
może on nawet nie zna słowa PATOLOGIA gdzieś w mediach usłyszał od swoich idoli i tak kalkuje .
12:08 kto przeciwko polityce wyniszczającej kraj i przeciwko PIS to już zaraz komuch? Widać że komune odziedziczyłeś w głowie po tacie bo tak sie właśnie zachowuje KOMUCH.
Kto Ci takich bredni nakładł o wyniszczaniu kraju 13:09 ? Jest wręcz odwrotnie i dlatego będziemy głosować na PIS. Myślę, że wygrają spokojnie bo większość ludzi widzi że dobrze rządzą.
chociażby kredyty od żydowskich banków na 500+. Ja przez to na nivh zagłosować nie mogę aha i jeszcze im sprzedali nasze wodociągi, teraz nas wytrują fluorem.
Bluzgi Neumana przeciw bezczelnym kłamstwom Morawieckiego.
Wygrywają (a raczej się bronią) bezczelne kłamstwa.
Elektorat PiS jest twardy jak skała. Nie ruszają go ciężkie afery (już ponad 100 w 4 lata: "...bo im się te nagrody należały", łapówka wręczona księdzu przez przywódcę za Srebrne Wieże, KNF, Żelazny Marian.....). Nie wzruszy go nawet trzęsienie ziemi, bo ksiądz na ambonie wytłumaczy, że to znak Boży przeciw LGBT.
Niestety elektorat niezdecydowany, przepływający pomiędzy opozycją, a PiSem, jest chwiejny, wystarczy drobny incydent podszyty wiaterkiem sensacji, i już odpływa.
Premier rządu jest notorycznym kłamcą. Czy komuś to przeszkadza? Najważniejsze, że świetnie chronieni bonzowie PiS nie dali się nagrać. I jedno jest pewne, machina propagandowa PiS tuż przed wyborami jeszcze sypnie obyczajowymi sensacjami i da zwycięstwo partii ludzi, którzy dla władzy są gotowi na wszystko. A po wyborach? Obudzimy się w innym kraju. Węgry, Turcja, Putinowska Rosja? Coś w tym stylu.
https://oko.press/morawiecki-w-krainie-postprawdy-siedem-najbardziej-bezczelnych-klamstw-kolekcja-ilustrowana/
najbardziej marzę żeby się obudzić w Rosji, to jeszcze ciągle normalny kraj
PiS wygrywa, POKO powtarza kampanię Bronka, „Lewica” wchodzi do sejmu, reszta ginie
Prawie jesteśmy na mecie, do ciszy wyborczej zostały w zasadzie cztery dni i tylko bardzo ciężko dotknięci naiwnością mogą jeszcze liczyć na nagły zwrot akcji. Zapewne czeka nas jeszcze parę atrakcji pomniejszego kalibru, może TSUE zbiegiem okoliczności wyda wyrok w sprawie KRS i znów się wąska grupa nietykalnych podnieci na parę godzin. Prawdopodobna jest też jakaś nowa taśma, ewentualnie odtworzenie starej, no i to by było na tyle. Oczywiście nie ma co się bawić w Boga i ostatecznie wykluczać takie okoliczności, których nie da się przewidzieć, ale o tym też nie ma co pisać, bo nikt nie ma na to wpływu. Cóż pozostaje w takim razie? Małe i może odrobinę przedwczesne podsumowanie kondycji politycznej poszczególnych partii na parę dni przed wyborami.
Zaczynam od faworyta, czyli PiS i tutaj sytuacja jest najbardziej klarowana, pytaniem otwartym pozostaje jedynie skala zwycięstwa. Ponieważ o tym, co będzie głównym motorem procentów wyborczych napisałem odrębny felieton, to się nie będę w szczegółach powtarzał. Przypomnę jedynie, że chodzi o frekwencję, czy jak kto woli mobilizację. Dla porządku dodam jeszcze, że PiS pomoże wysoka frekwencja, wbrew dyżurnym ekspertyzom analityków, co zresztą też się już zmienia, bo trudno się dyskutuje z faktami. Pomimo tak korzystnej sytuacji lider PiS zagrzewa do boju i studzi hura optymistyczne nastroje, czemu trudno się dziwić, wszak zwycięstwo odnosi się przy urnach, nie na kanapie z pilotem w ręku. Problem polega na tym, że takie rutynowe: „Idźcie na wybory, każdy głos się liczy”, nie bardzo na ludzi działa, ale od mobilizacji PiS ma opozycję, do której właśnie przechodzę.
POKO idzie „środkiem drogi” Bronka Komorowskiego, ta kampania jest tak podobna do żenady w wykonaniu byłego prezydenta, że skojarzenie samo się na rzuca. Wprawdzie zabrakło biegania po stołku parlamentarnym w Japonii, ale wszystkie pozostałe chaotyczne ruchy służą PiS i mobilizacji elektoratu PiS. Wystarczy podsumować wczorajszy dzień, aby poznać skalę kompromitującego zjawiska. Najpierw Kidawa-Błońska odczytała z kartki, że Polacy mają się kochać i uśmiechać, potem Schetyna wydarł się i strzelał groźnymi minami w stronę „tyrana z Żoliborza”, zatem w „Bunkrze Hitlera bez zmian”.
Na końcu wyszedł na scenę kapuś Bolek i dzień po pogrzebie nazwał Kornela Morawieckiego zdrajcą, po czym opieprzył POKO za wszystkie popełnione i niepopełnione błędy. Kupa śmiechu i pełna mobilizacja elektoratu PiS, bo nic tak nie mobilizuje, jak wyzwiska z ust wroga. Wisienką na torcie były uzupełnione taśmy Neumanna, do których nie przywiązuję większej wagi, ale to wystarczyło, aby Neumann zrezygnował z szefa POKO. Powtarzają kampanię po Bronku i dodają jeszcze coś od siebie, a to się musi skończyć źle i tak się dla nich skończy.
Pozostały jeszcze trzy sztuczne koalicje, z których tylko „Lewica” może spać spokojnie i wstępnie świętować dwucyfrowy wynik, w czym bardzo pomogło POKO. Kukizo-ZSL walczy o życie i jeśli wejdzie, to paradoksalnie 1-2% głosów Kukiza będzie decydujące, ale to oznacza, że i Kukiz i PSL politycznie dogorywają. Co do „Konfederacji” nie ma złudzeń, ich jedyna szansa to frekwencja poniżej 40%, a to jest kompletnie nierealne. Jak dostaną 4% to sobie pokrzyczą, że znów było blisko i gdyby tylko reżimowe media non stop pokazywały Korwina z Braunem, to wygraliby ze wszystkimi Żydami i „Upainą”.
To,że wygrają to oczywiste, a niech się wiją z żalu. Maść na ból d..py się kończy i przeciwnicy Pis-u do apteki szybciutko.
będziesz się z bólu wił jak godło zmienią oficjalnie na POLIN