Nauczycielka matematyki zażyczyła sobie 50 zł. za 45 minut, czy to nie przesada? Płacę za angielski 30 zł. za 60 minut. Czy matematyka naprawdę jest taka droga?
Wiedza kosztuje ;)
Albo masz wygórowane ceny za matmę, albo zaniżone za angielki... IMHO oba po trochu.
Po za tym to zależy od poziomu, inne ceny dla podstawówki, inne dla liceum, inne na studiach. Ale z tego co mi wiadomo to języki jednak zawsze były najdroższe, chyba że zmieniło się to po wprowadzeniu obowiązkowej matury z matematyki... ;)
A ile Twoim zdaniem powinnaś płacić ? Pytam bo może się jakoś dogadamy ? ;) Po rodzinie pomagam z matmy, fizyki i chemii ;)
Gość z 16:48 i 16:57:
A Ty z Urzędu Skarbowego ? To lepiej zajmij się PITami bo ludzie na kasę czekają :P
Grupa wsparcia też dobry pomysł, ale z autopsji wiem że nie zawsze da rade. Ty pomagasz, udzielasz się, a jak potrzebujesz pomocy to nagle nikt czasu niema...
nie jestem z US, tylko, że jak ja pracuję, świadczę usługę, to płacę podatki
Normalna sprawa, jakbym tak pracował i _zarabiał_ to prawdopodobnie też bym płacił podatek, ale że na chwilę obecną nie czerpię żadnych korzyści majątkowych z tego tytułu to nie płacę.
A może pogadaj ze znajomymi ze szkoły, klasy - stwórzcie sobie taką grupę wsparcia, przecież jedna osoba jest dobra w polskim, druga w matmie etc. Pomożecie sobie za friko, ewentualnie za symboliczne piwko ( czy lizaka, bo nie wiem, ile masz lat ). Za moich czasów;) w liceum w ten sposób sobie radziliśmy. Postępy w nauce były, a zawiązane w ten sposób przyjaźnie - gratis:)
chodzi o matematykę w liceum, a za angielski płacę naprawdę 30 zł. (60 min.)
Teraz w liceach trudno znaleźć chętnych do pomocy, wszyscy chodzą na korepetycje i umieją dla siebie. A po tym jak wprowadzili obowiązkową matematykę na maturze ceny, to tak wyglądają ceny u matematyków. Tak mówią moi koledzy.
To jest chore! Za moich czasów korki nie były potrzebne, były naprawdę rzadkością, korzystali z nich tylko ci naprawdę mało zdolni uczniowie. Jeśli teraz taka moda to albo nauczyciele słabi i nie potrafią nauczyć, albo robią to celowo. Za co oni te podwyżki dostają???? No chyba, że dzisiejsza młodzież taka ogłupiała, jednak nie sądzę żeby tak było. Wina leży po stronie nauczycieli!
Gościu 18:37:
Może nie tyle ogłupiała młodzież, co leniwa... Wolą jak ktoś im wytłumaczy niż przeczytać podręcznik do matematyk i przeanalizować parę przykładów. Po za tym potwierdza się powiedzenie, że nauka matematyki jest jak wchodzenie po schodach, jeśli chcesz wyjść wyżej to musisz zaliczyć wszystkie stopnie po drodze. Piszę o tym, bo zauważyłem że często uczniowie uczą się danej partii materiału tylko po to żeby ją zaliczyć, nie uwzględniaj tego że potem ta widza jest konieczna do opanowania kolejnego działu (partii materiału).
Może i po części nauczyciele są winni, bo lepiej nauczyć słabiej i wysłać do znajomych na korki, a oni w ramach wdzięczności zrobią to samo... Ale to są przypadki sporadyczne.
Po za tym wygląda na to, że zapanowała moda na chodzenie na korepetycje, bo "skoro dziecko sąsiadki chodzi to przecież moje nie jest gorsze i też pójdzie", mimo że czasem wystarczyłoby trochę wkładu własnego, wysiłku i nie raz można by osiągnąć lepsze efekty.
I żeby nie było, nie jestem nauczycielem matematyki. Chodziłem do liceum, na studiach też miałem sporo matematyki. Do tego pomagam paru znajomym z rodziny z matematyki i widzę jak to wygląda...
Śmiać mi się chce z tego waszego gadania o tym, że nauczyciele specjalnie uczą słaby aby uczniowie chodzili potem na korepetycje. Taka sytuacja nie może mieć miejsca w liceum, a już szczególnie z przedmiotów maturalnych. Gdy ja zdawałam maturę kilka lat temu nauczyciele organizowali specjalne zajęcia pozalekcyjne z danego przedmiotu- nie pobierali za to żadnego wynagrodzenia! Nawet jeśli nauczyciel miał tylko kilku uczniów z danego przedmiotu specjalnie dla nich przychodził godzinę wcześniej lub zostawał dłużej. Po pierwsze chcieli dobrze przygotować uczniów a po drugie- nie chcieli trafić na dywanik dyrektora z powodu słabych wyników matur. Widzę, że nie orientujecie się całkiem jeśli chodzi o sytuację panującą w szkołach. Wyobraźcie sobie sytuację którą podsuwa wam wasza dziwna wyobraźnia- nauczyciel uczy "specjalnie słabo" uczniowie nic nie wiedzą, bo sami też do książek nie sięgają. Uczniowie nie są raczej zamożni, nie stać ich na korepetycje, nauczyciel "proponuje" korki lecz zapisują się na nie jednostki. Reszta jest bardzo słabo przygotowana do matury, duży procent uczniów nie zdaje danego przedmiotu. Co wtedy? nauczyciel musi tłumaczyć się przed dyrektorem, jest w strachu czy aby nie straci etatu, jest obwiniany o to, że dzięki niemu cała szkoła słabo wypadła na maturze- czy to wszystko jest warte tych kilku godzin korków? Nie sądzę.
Aa i jeszcze jedno- często w szkołach występuje sytuacja, gdy nauczyciele organizują zajęcia dodatkowe z własnej dobrej woli a część uczniów z nich nie korzysta- zwyczajnie nie chce im się chodzić.
Ale potem mamusia i tatuś zapisują na korki i dziecko już chodzić musi - bo rodzice tego pilnują.
A potem mogą się też pochwalić przed znajomymi ile to wydają na edukację dziecka ;P
Ja przed maturą nie chodziłam na korki i świetnie ją zdałam. Za to wiele osób które chodziły na korki ale na lekcjach "olewały" to co się dzieje w klasie, tak samo na fakultetach - często miały problem aby załapać się na wymagany próg procentowy.
dzis dzieciaki maja tyle materiału w szkole do przerobienia ,że smiech ogarnia ,choćby historia ,jak patrze w podrecznik do liceum córki i wracam do swojego to gdzie te wszystkie daty co my sie uczylismy,a tu jeszcze źle,a wracając do sprawy,jak ten uczeń ma cokolwiek umieć skoro nauczyciel prowadzi lekcje z tablicą ,na niej pisze i do niej mówi a potem na korki chętni
Ja jak chodziłam do liceum a było to 10 lat temu to musiałam chodzić na korki z chemii bo pani profesor na pierwszej i drugiej kartkówce uwalała prawie wszystkich a potem oświadczała że zaprasza na płatne prywatne lekcje do domu i uwierzcie że chodziła prawie cała klasa. Ona była na tyle pewna siebie że matce jednej uczennicy powiedziała wprost że chyba nie przepuści córki do następnej klasy bo ta nie chodziła na korki