Spojrzałam na moje zwierzęta i zachciało mi się płakać. Taki pies jak mój Dino już nie będzie miał szansy na nowy dom, skona gdzieś w przydrożnym rowie. Gdy popatrzyłam na moją suczkę, która była zabrana z łańcucha, który wrzynał jej się w skórę i ma bliznę, albo kota, który miał rdzeń kręgowy na wierzchu, bo tak był pogryziony, to łamie mi się serce. Jeśli nasz kunowski azyl przestanie istnieć zwierzęta będą konały na oczach ludzi – mówi zrozpaczona Joanna Kosiarska, prezes Kunowskiego Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom „Podaj Łapę”. Jeden „życzliwy” donos do inspekcji weterynaryjnej sprawił, że praca wielu osób urzędników, wolontariuszy, a także ludzi dobrej woli może pójść na marne, a zwierzęta mogą stracić swój bezpieczny azyl, a tym samym szansę na nowy dom. Zarówno Joanna Kosiarska, jak i Lech Łodej, Burmistrz Miasta i Gminy w Kunowie, apelują do ludzi dobrej woli, aby poprzez adopcję pomogli czworonożnym podopiecznym z kunowskiego azylu. Obiecują też, że nie poddadzą się w walce o dobro zwierząt.
Zrobić kebaba i dać głodnym.
Wiadomo ktora menda podpieprzyła?