Jakie macie najlepsze wspomnienie ze Świętami Bożego Narodzenia z dzieciństwa?
Ja z taką prawdziwą choinką i ciastami babci. Pychota. I pełno śniegu za oknem.
Jest ich wiele i wszystkie cudowne. Wtedy Święta nie były takie komercyjne, było o wiele lepiej. Teraz już w listopadzie choinki, dla mnie to profanacja.
drewniany dom babci z watą w oknie pomiędzy szybami, choinka na stole, obok piec kaflowy, na dworze mróz, że przy chodzenie było słychać ten unikalny dźwięk, tv w tle prawie bez reklam i te paskudne dlugie cukierki na choince :)
Ja pamiętam stare światełka choinkowe dziadka w kształcie świeczek z takimi zapinkami na gałązki. Klimat zjeżdżania z górek na worku. To były czasy i brzoskwinie w puszce, no i pomarańcze raz do roku. Do tej pory jak je czuję to wspominam Święta.
Chyba to, że było się wtedy dzieckiem. Świat był wtedy piękny i łatwiejsze. Pamiętam łamanie się opłatkiem. Dziś coraz więcej pustych miejsc przy stole.
Myślę, że dzisiejsze dzieci nie będą miały tak pięknych wspomnień, a szkoda.
Szynkę na święta kupowało się tydzień przed i się nie popsuła.A pomarańcze? Hmmm.
Pomarańcze i cytryny , choinka prosto z lasu, kiełbasa wę dżona w wędkarze i śledzie.
Kiełbasa wędzona w wedzarce.
W naszym bloku ormowcy przed świętami biegali po dachu i wąchali z którego wentylatora czuć bimbrem.Wpadliśmy na pomysł żeby zamknąć właz.Wiecie,wtedy nie było komórek.Słuchanie przez kilka godzin "halooo,hej,ludzie" bezcenne.A mrozy wtedy były że ho ho.Dzisiejsza młodzież na to by nie wpadła.A jeśli już,na pewno ktoś by ich sypnął.
ja pamietam, że chciałem czekoladę z Niemiec bo ta z nasza była mało czekoladowa.
No i śnieg z waty i takie bałwanki robione na zajęciach plastycznych. Całe łapy się od tego kleiły.
to dziadostwo też się do rąk lepiło. Nie byłem w stanie nic z tego ulepić za to lepiej szła mi rzeźba w szarym mydle.
Ten klimat rodzinny , który w obecnych czasach zanikł
Najlepsze wspomnienia są z czasów, kiedy puste miejsce przy stole kojarzyło się z niespodziewanym gościem, a nie z kimś, kogo już nie ma.
Zapach ciasta drożdżowego, opłatek, pachnąca jodła, prezenty, mróz malujący wzory na szybach (bo moje dzieciństwo przypadało na czasy gdy jeszcze mróz i snieg normalnością na święta), łzy mamy gdy składaliśmy sobie życzenia. Ech - to już tyle lat minęło, ja posiwiałem i lat mam kilka dziesiątek, a wspomnienia wracają każdego roku w grudniu.
kgb, myślę, że to nie tylko kwestia włączonego telewizora, przy wigilijnym stole. To nasze babcie, prababcie, dziadkowie oczywiście też, byli tymi, którzy wyjątkowo dbali o dobre relacje rodzinne i je cementowaly, do tego babcie były genialnymi gospodyniami. Wiadomo, że było dużo biedniej, nie wszystko było dostępne, ale na święta było na bogato. Nie bez przyczyny, prawie każdy wspomina, że takich pierogów, zupy, ciasta itp, nie robił nikt jak moja babcia. Dopiero jak te nasze prababcie, babcie, dziadkowie, zaczęli odchodzić, coraz bardziej te wiezy rodzinne, w połączeniu z coraz wyższym standardem życia, zaczęły zanikać. Rodzeństwa, które za życia swoich rodziców, dziadków, święta spędzały razem, bo oni o to dbali, po ich odejściu, zaczęły się izolować.