Dla przypomnienia .
Starachowice, Ostrowiec, Polska?
Rozgrywki wewnątrz lokalnej elity doprowadziły do protestów załogi upadłej rok temu Huty Ostrowiec. Ich determinację starają się wykorzystać inwestorzy walczący o przejęcie majątku zbankrutowanego zakładu
FOT. MARCIN KREK
ANDRZEJ MICHALSKI
JACEK KRZEMIŃSKI
Plan przejęcia kontroli nad Hutą Ostrowiec przez miejscowy układ towarzysko-biznesowy istniał co najmniej od końca 2001 r. Główne role w jego realizacji odegrali prezydent Ostrowca Jan Szostak oraz Tomasz Ćwierz - biznesmen związany z branżą hutniczą. W uwłaszczeniu się na cudzym majątku pomógł im lokalny wymiar sprawiedliwości, związkowcy oraz czołowi politycy SLD.
Dziś autorzy upadku Huty Ostrowiec (HO) oskarżają się o to, który z nich zrobił więcej złego dla zakładu. Tymczasem przez ostatni rok zarówno prezydent Szostak, jak i Tomasz Ćwierz przedstawiali się jako zbawcy huty. Zbawienie to polegać miało na ogłoszeniu upadłości spółki, wydzierżawieniu, a następnie sprzedaniu jej majątku inwestorowi, który zapewni odpowiednie profity miejscowej elicie. Plan ów prawie się udał.
Dajcie nam hutę
Upadłość ostrowieckiej huty sąd ogłosił 5 lipca 2002 r. Stało się to w niezwykłych okolicznościach. Aby zrozumieć ich sens, należy cofnąć się do końca 2001 r. - Jesienią rozpoczęliśmy poważne przymiarki do pozbycia się naszych udziałów w Hucie Ostrowiec - mówi Marek Cywiński, dyrektor biura strategii Stalexportu, do połowy 2002 r. większościowego udziałowca w hucie. - Powstało kilka wariantów wycofania się z inwestycji. Już wtedy hutą zainteresowani byli zachodni inwestorzy, m.in. hiszpańska Celsa. Chcieliśmy podzielić hutę na dwa zakłady i sprzedać je różnym inwestorom. Był również pomysł, aby hutę włączyć do holdingu razem z Cegielskim i stoczniami. Realne również wydawało się przejęcie huty przez tworzony właśnie koncern PHS - dodaje Cywiński.
Według niego żaden z tych pomysłów nie spodobał się prezydentowi Ostrowca Janowi Szostakowi. Miał on własny plan ratowania zadłużonej na ponad 800 mln zł huty. Jednym z nich, z którego miasto szybko się wycofało, było przejęcie huty przez spółkę Miejska Energetyka Cieplna. Bardziej konkretna propozycja padła 15 stycznia 2002 r. Jarosław Wilczyński, prezes należącej do miasta Agencji Rozwoju Lokalnego (ARL), wysłał do prezesa Stalexportu Emila Wąsacza list, w którym zaproponował odkupienie 68 proc. udziałów w ostrowieckim zakładzie za 133 tys. zł oraz redukcję z ponad 160 do 20 mln zł długów huty wobec Stalexportu.
To dobry pomysł
Kilka dni po przedstawieniu propozycji przez ARL w Sejmie odbyło się spotkanie władz samorządowych Ostrowca, przedstawicieli rządu oraz Sejmowej Komisji Gospodarki. Pomysł przejęcia huty przez miasto uzyskał poparcie władz. Jerzy Jaskiernia, szef klubu parlamentarnego SLD, w notatce ze spotkania zasugerował przedstawicielom Stalexportu, aby na zbliżającym się walnym huty nie przeszkadzali władzom miasta w realizacji ich strategii.
- W tym czasie były ogromne naciski, aby sprzedać hutę miastu. Prezydent Szostak przekonywał do swojej koncepcji najbardziej znaczących polityków. To przyniosło efekty. Pewnego razu zadzwonił do mnie Józef Oleksy z pytaniem: "czemu wy nie chcecie pomóc Jankowi (Szostakowi - przyp. red.). Przecież to taki dobry chłopak". Nawet jeżeli to był żart, to w ustach byłego premiera brzmiał bardzo wymownie - mówi przedstawiciel jednego z największych wierzycieli Huty Ostrowiec.
Miasto wchodzi w biznes
5 kwietnia 2002 r. Agencja Rozwoju Lokalnego podpisała ze Stalexportem umowę, na podstawie której stała się właścicielem Huty Ostrowiec. Umowa podzielona była na dwie części. Pierwsza z nich mówi o kwocie 133 tys. zł, które ARL zobowiązała się zapłacić za akcje huty. Druga, nakłada na hutę obowiązek spłaty Stalexportowi 80 mln zł długu w ratach od 2004 do 2009 r. Spłatę tę gwarantowało miasto, dając w zastaw trzy spółki komunalne: Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji, Miejskie Wodociągi i Kanalizację oraz Ostrowieckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Jak się później okazało, władze Ostrowca nie miały zamiaru wywiązywać się z żadnego z tych zobowiązań. Stalexport swoich pieniędzy dochodzi w sądzie arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej. Jest spora szansa, że spółka wygra cały spór z miastem i przejmie kontrolę nad spółkami komunalnymi. Według naszych informacji do Stalexportu zgłosili się już pierwsi zainteresowani odkupieniem poszczególnych firm.
Układy na najwyższym szczeblu
Dobrym znajomym Jana Szostaka jest Stanisław Bobkiewicz, członek władz Polskiego Związku Piłki Nożnej, współwłaściciel firmy Hutnik (powstałej na bazie majątku ZSMP) i Wyższej Szkoły Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu. O Bobkiewiczu miejscowi mówią, że jest w doskonałych stosunkach z Oleksym i Jaskiernią, że poznał ich przez ZSMP. Faktem jest, że ci dwaj politycy SLD wielokrotnie mieli wykłady w szkole Bobkiewicza i dostawali za to honoraria (z nieoficjalnych informacji wynika, że było to 500 zł za godzinę wykładu).
- Oleksy i Jaskiernia mają wobec niego wielki dług wdzięczności - mówi znajomy Bobkiewicza. - Często się spotykają. I jeśli Bobkiewicz o coś ich prosi, nigdy nie odmawiają.
Bobkiewicz z kolei ma bardzo dużo do zawdzięczenia Szostakowi. Za kadencji Szostaka miasto oddało Wyższej Szkole Biznesu i Przedsiębiorczości w nieodpłatne użytkowanie kilka budynków w mieście. Poza tym firma Hutnik dostawała sporo zleceń od władz miejskich. Największą inwestycją była modernizacja stadionu (kosztowała ponad 8 mln zł).
Bobkiewicz z Szostakiem znają się też ze Stowarzyszenia Piłki Nożnej KSZO, prowadzącego sekcję futbolu w ostrowieckim klubie. Szostak jest szefem tego stowarzyszenia, a Bobkiewicz - honorowym prezesem.
- Kontakty Szostaka to kontakty, które dał mu Bobkiewicz - mówi ostrowiecki działacz prawicy. - To Bobkiewicz poznał Szostaka z prominentnymi działaczami SLD. I to dzięki Bobkiewiczowi Jaskiernia i Oleksy pomagali miastu przejąć hutę.
Nowa ekipa bierze wszystko
Nowi właściciele huty w błyskawicznym tempie pozbyli się starych, związanych ze Stalexportem, władz spółki. Do głosu doszli główni bohaterowie ostrowieckiego dramatu. Przewodniczącym rady nadzorczej huty został prezydent miasta Jan Szostak. Natomiast jej prezesem Tomasz Ćwierz. Biznesmen ten od wielu lat związany jest z branżą hutniczą. W Hucie Ostrowiec pracował on już od 1978 do 1981 r. Według osób znających Ćwierza musiał on z huty odejść. Będąc w niej zatrudniony, równolegle prowadzić miał prywatny, konkurencyjny biznes. Swoje doświadczenie z tym związane wykorzystał i tym razem.
Po przejęciu przez Ćwierza władzy w HO dwie związane z biznesmenem spółki: Interspeed oraz TIZO, robiły z hutą niezwykle korzystne interesy. Głównie chodziło o kupowanie od HO po zaniżonych cenach produktów wytwarzanych przez ostrowiecki zakład. Prokuratura w Nowym Sączu, która prowadzi postępowanie przeciwko ostatniemu (przed upadkiem) zarządowi HO, doliczyła się, że mógł on narazić spółkę na 9,7 mln zł straty.
Na profity z kupna huty przez miasto liczył też Stanisław Bobkiewicz. Już wcześniej jego firma Hutnik uzyskiwała znaczną część przychodów z prac wykonywanych na rzecz HO (przejęła też jeden z jej wydziałów: Gospodarki Odpadami Hutniczymi). A gdy huta upadła, w Ostrowcu zaczęto mówić, że Bobkiewicz wraz z kilkoma znajomymi interesuje się przejęciem jednego z najcenniejszych wydziałów hutniczych: Zakładu Wyrobów Kutych. Bobkiewicz temu zaprzecza.
Potwierdza jednak tę wersję dziennikarz lokalnej gazety z Ostrowca: - Gdy ogłoszono przetarg na sprzedaż huty, jednym z zainteresowanych była firma Złomrex spod Częstochowy. Złomrex miał dobrą ofertę i duże szanse na przejęcie huty. Opublikowaliśmy wywiad z szefem tej firmy. Bobkiewicz spotkał się ze mną i zapytał, czy nie można by było skontaktować go ze Złomreksem. Powiedział: Złomrex chce wziąć z huty tylko walcownię, a my, miejscowi, moglibyśmy wziąć zakład wyrobów kutych.
Bankructwo ekspresowe
Po 3 miesiącach od przejęcia przez miasto Huty Ostrowiec sąd rejonowy w Kielcach ogłosił jej upadłość. Stało się to 5 lipca 2002 r., zaledwie dzień po złożeniu przez zarząd spółki wniosku o bankructwo. Sąd nie dokonał głębszej analizy sytuacji finansowej huty. Opinia biegłego na ten temat sporządzona została dopiero w październiku 2002 r. Co więcej, kielecki sąd ogłaszając bankructwo obszedł przepisy prawa upadłościowego, które mówią, że nie można ogłosić upadłości spółki, gdy ma ona otwarte postępowanie układowe z wierzycielami. A tak było w przypadku HO.
Kielecki sąd, wydając decyzję o ogłoszeniu upadłości huty wyznaczył dla niej sędziego komisarza, który od 1 lipca (wyrok zapadł 5 lipca) do 31 sierpnia 2002 przebywał na urlopie wypoczynkowym. To oznacza, że upadłość huty w pierwszych tygodniach odbywała się bez nadzoru. W tym czasie syndyk masy upadłościowej huty zdążył wydzierżawić jej majątek, a razem z nim maszyny, które wcześniej do huty nie należały. Chodzi o urządzenia katowickiej spółki TLK, które ostrowiecki zakład wziął od niej w leasing. Do dziś TLK nie odzyskało swojego majątku ani też pieniędzy za jego używanie (ok. 10 mln zł). Nadzorujący syndyka sąd stwierdził, że w zawłaszczeniu cudzej rzeczy nie widzi problemu i nie zgodził się z wnioskiem TLK, aby maszyny wyłączyć z masy upadłościowej huty.
Przygotowania do przejęcia
Na tydzień przed upadłością huty w aktach Krajowego Rejestru Sądowego pojawiła się nowa spółka Zakłady Ostrowieckie Huta Ostrowiec (ZOHO). Jej jedynym akcjonariuszem było Stowarzyszenie Piłki Nożnej KSZO, którego prezesem był Jan Szostak, prezydent Ostrowca oraz szef rady nadzorczej Huty Ostrowiec. Kapitał zakładowy spółki wynosił 500 tys. zł. W rubryce "przedmiot działania" widnieją m.in.: działalność wydawnicza, działalność turystyczna, ale również produkcja i sprzedaż metali.
Jak się okazało, świeżo powstała spółka nie musiała długo czekać na rozpoczęcie poważnej działalności. I wcale nie chodziło o wydawanie książek czy uruchamianie hoteli. ZOHO 18 lipca zostało dzierżawcą majątku po upadłej hucie. Jej syndyk Henryk Szymczyk, zapytany o to, dlaczego wydzierżawił majątek właśnie ZOHO, odpowiada niejasno: były naciski związków zawodowych, żeby to wydzierżawić, żeby nie było przerw w pracy, żeby zakład funkcjonował.
W połowie lipca całość akcji ZOHO przejęła za 600 tys. zł zarejestrowana w Szwajcarii spółka Welex, która zajmuje się handlem metalami. Jej roczne obroty wynoszą ok. 100 mln franków szwajcarskich (ok. 300 mln zł). Zdaniem ludzi związanych z branżą hutniczą Welex jest mało znaczącym graczem na rynku europejskim, a jego kapitał, ok. 1 mln franków szwajcarskich, na pewno nie wystarczy do prowadzenie dużego zakładu, jakim jest huta.
W czasie, kiedy szwajcarska spółka przejęła kontrolę nad ZOHO, jej prezesem został Tomasz Ćwierz, który wcześniej jako szef Huty Ostrowiec złożył wniosek o jej upadłość.
Syndyk nietykalny
Sprawą dzierżawy majątku upadłej huty zajęła się prokuratura. W postępowaniu przeciwko syndykowi zarzuca mu ona, że podpisując umowę z ZOHO dopuścił się on niegospodarności. Miesięczna opłata, ok. 600 tys. zł, za korzystanie z majątku, zdaniem prokuratury była zbyt niska. Tylko do końca 2002 r. strata z tego wynikająca mogła wynieść ok. 10 mln zł. Sąd Okręgowy w Kielcach 18 listopada 2002 r. postawił syndykowi zarzuty, stosując jednocześnie jako środek zapobiegawczy, zakaz prowadzenia przez niego działalności. W obronie syndyka stanęli związkowcy z upadłej huty. Pod koniec listopada zorganizowali oni pikietę przed kielecką prokuraturą. Ich zdaniem zarzuty stawiane syndykowi były bezzasadne. Zaangażowanie pracowników może tłumaczyć fakt, że od sierpnia do października cała załoga (2,2 tys. osób) bankrutującej Huty Ostrowiec otrzymała od syndyka w sumie 57 mln zł odprawy. Średnio na jednego pracownika przypadało więc ok. 25 tys. zł brutto.
Za Szymczykiem wstawił się również prezydent Szostak. Chwalił się on wielu osobom, żeto dzięki jego interwencjom w Warszawie, syndyk odzyskał pracę. Na początku grudnia sąd rejonowy w Kielcach zmienił wcześniejszą decyzję prokuratury. Henryk Szymczyk do dziś jest syndykiem majątku Huty Ostrowiec.
Czysty zysk ZOHO
Przez prawie rok majątkiem Huty Ostrowiec zarządzała wspomniana wcześniej spółka ZOHO. Zdaniem przedstawicieli branży, nawet, gdyby prowadziła ona swoją działalność niezbyt udolnie, to i tak powinna wykazywać zyski. ZOHO przejęło hutę bez jakichkolwiek długów. Na rozruszanie działalności spółka otrzymała od syndyka, według naszych informacji, nie płacąc za to, materiały oraz niedokończoną produkcję o wartości ok. 20 mln zł. - W takich warunkach spółka powinna osiągać ok. 20 - 30 mln zł zysku netto rocznie - mówi przedstawiciel jednaj z największych w Polsce spółek handlujących stalą.
Kłótnia w rodzinie
Pod koniec lipca tego roku do naszej redakcji zgłosili się przedstawiciele spółki ZOHO. Materiały, które mieli ze sobą świadczyły, że wybór hiszpańskiego koncernu Celsa jako inwestora mającego przejąć to, co pozostało po Hucie Ostrowiec, jest złą decyzją. A taką właśnie, na początku lipca, podjął syndyk Henryk Szymczyk. Według ZOHO, wielu pracowników byłej huty straci pracę, gdyż Hiszpanie po jej przejęciu zamkną część zakładu. Zupełnie inaczej miałoby być, gdyby majątek trafił do ZOHO. Spółka ta odpadła w przetargu na kupno upadłej huty, gdyż zaoferowała 50 mln zł, czyli o 3,1 mln zł mniej niż Celsa.
Zdaniem wielu osób, z którymi rozmawialiśmy, nie cena jednak była powodem, że ZOHO wypadło z gry. - Przecież Tomasz Ćwierz, prezes ZOHO oraz syndyk i prezydent Jan Szostak to była jedna drużyna. Coś musiało ich poróżnić - mówi przedstawiciel byłego udziałowca HO. - Najbardziej prawdopodobne wydają się dwie tezy. Pierwsza zakłada, że autorów pomysłu uwłaszczenia się na hucie zgubiła pazerność.
Żadna ze stron nie chciała podzielić się profitami. Doszło więc do konfliktu interesów. Druga teza mówi, że władze miasta wraz z syndykiem zorientowały się, iż ZOHO nie będzie w stanie zrealizować swoich obietnic, czyli zainwestować w hutę ponad 300 mln zł i zagwarantować zatrudnienie na 10 lat. Spółki tej po prostu na to nie stać. Tymczasem ewentualne rozczarowanie inwestorem mogłoby w przyszłości narazić lokalnych polityków na niezadowolenie społeczne - dodaje nasz rozmówca.
Kryminalne propozycje
W ostatnich tygodniach, kiedy już interesy Jana Szostaka i Tomasza Ćwierza rozeszły się, do prasy docierają informacje na temat korupcyjnych propozycji stawianych przez obie strony w trakcie walki o hutę. Jak podała "Gazeta Wyborcza", prezydent Ostrowca Jan Szostak miał proponować firmie ZOHO, że poprze jej ofertę kupna upadłej huty w zamian za 10 proc. akcji. Prezes ZOHO Tomasz Ćwierz tłumaczył, że z wypowiedzi prezydenta nie wynikało, czy chodzi o akcje dla niego jako osoby prywatnej czy też dla miasta. -
WSP. KRAK
KOMENTARZ
Starachowice, Ostrowiec, Polska?
Na początku wygląda to na monstrualną niegospodarność. SLD-owski prezydent Ostrowca postanawia w imieniu miasta kupić większościowe udziały w Hucie Ostrowiec. Na rzecz prezydenta u właściciela huty, Stalexportu, twardo lobbują liderzy SLD Józef Oleksy i Jerzy Jaskiernia. Dla Stalexportu, którego największe udziały kontrolowane są przez państwo, jest to propozycja nie do odrzucenia. Miasto przejmuje hutę, aby za trzy miesiące ogłosić jej upadłość. A prezydent nie ma zamiaru wypełnić zobowiązań miasta. Po interwencji sądu Ostrowiec musi więc zapłacić Stalexportowi blisko 80 procent swojego rocznego budżetu albo przekazać mu swoje najważniejsze instytucje komunalne.
Po bliższym przyjrzeniu się okazuje się, że sprawa była planowana przez prezydenta i jego wspólników od dawna. Najprawdopodobniej zarobili już na niej miliony. To oni po zakupie stają na czele huty i doprowadzają ją do upadłości, to oni tworzą spółki, które później dzierżawią jej majątek.
Z prezydentem współpracuje przedsiębiorca, który majątek zdobył, uwłaszczając się na majątku miejscowego ZSMP. Jest on właścicielem wyższej szkoły w Ostrowcu, która od prezydenta dostała w bezpłatne użytkowanie kilka gmachów miejskich. W szkole wykładają opłacani powyżej wszelkich standardów Jaskiernia i Oleksy.
Gdy nowy zarząd huty zdecydował się złożyć wniosek o jej bankructwo, sąd w Kielcach potrzebował dnia na jego akceptację. Opinie biegłych sporządzone zostały trzy miesiące później. Można przypuszczać, że sąd i grupa prezydenta Ostrowca to jedno towarzystwo. Decyzję Sądu Rejonowego podtrzymał Okręgowy, mimo oczywistych błędów przy jej podjęciu. Sądy w Polsce są solidarne. Ten sam sąd w Kielcach zgodził się, aby syndyk huty (oczywiście z towarzystwa prezydenta Ostrowca) dysponował również majątkiem nienależącym do huty. Sąd jest hojny.
Mamy więc modelową sytuację. Układy i majątki z PRL twórczo rozwijają się do dziś. W starych układach odnajdują się władze samorządowe, państwowe i sądownicze.
Sprawa Ostrowca jest nie mniej poważna niż Starachowic. Czy znowu usłyszymy, że to tylko incydent, a liderzy SLD, Jaskiernia i Oleksy, którzy wspierali swojego partyjnego kolegę w aferalnym przedsięwzięciu, odpowiedzą, że nie czują się odpowiedzialni?
Bronisław Wildstein
Wy pi er da la c jak sie wam wiesniaki Ostrowiec nie podoba.Jak bys był jeden z drugim nie BUROKIEM z Naszego Pieknego Miasta byś się nie wyprowadził.Szczury uciekac.
No przez 26 lat nie zczaileś się że politycy postkomuny rozkradli kraj ??!!
Huta to tylko jeden z tysięcy zakładów państwowych doprowadzonych celowo do upadku i przejętych przez postkomunistów!!
W tym kraju nie ma i nie będzie sprawiedliwości dopuki czerwone ścierwa nie powymierają !!
Prezes - premier - syndyk - sąd - ręka rękę myje !!