Jako prezydent i człowiek wykształcony powinien umieć płynnie mówić również w obcych językach, a nie dukać jak dziecko w podstawówce.
Cały czas się uczy wszystkiego ale chyba mało błyskotny jest bo nie widać po 5 latach efektów.
Ciagle krzyczy - ci nie przystoi głowie państwa, ciagle mówi to samo - nawet się zastanawiałam czy to nie puszczane jakieś nagrania- i wydaje tylko oświadczenia, mówi to co chce, nie odpowiada na niczyje pytania.
Sorry, chyba ze zna je wczesniej to przygotują mu odpowiedz.
Mówi jak jest, a że głośniej i dobitniej to tym lepiej.
Czemu on tak ryja drze?
Żeby twój gówniany łeb cokolwiek zrozumiał 08:53
Nie mówi tylko recytuje to co mu przygotowano.
JAK SIĘ KU R WA OCIEPLI BARANIE
9:17
Ale "kultura" wypowiedzi. Zwolennik Andrzej jak sądzę.
To jest styl kultury Nitrasa. Nie poznajesz?
Raczej posłanki Lichockiej, tej od paluszka środkowego.
Mógłby dobrze znać, ale nie musi. Jak nie zna płynnie, to niech nie wypowiada się publicznie w języku obcym, nie wypada, by głowa państwa wypowiadała się, jak licealista, który nawet i sporo umie, ale to jednak nie poziom, żeby na forum międzynarodowym dyskutować. Bzdurą jest twierdzenie, że znajomość języka obcego pomoże prezydentowi coś "załatwić" w kuluarach. Na to, czy coś załatwi, czy nie, wpływa pozycja państwa, siła gospodarki, a nie że prezydent zna język obcy. Kanclerz Merkel publicznie mówi w swoim języku ojczystym, Putin gdy wypowiada się w języku obcym, to chyba tylko po niemiecku, który zna znakomicie. Macron angielski zna, ale nie bardzo dobrze i został we własnym kraju skrytykowany za wpadkę, gdy podziękował "pysznej" ("delicious") żonie premiera Australii.
Przyznaję rację. Prezydent powinien być reprezentantem grupy co go wybrała. Powinien krzyczeć racje szefa. Nie musi nic umieć. Ważne by był wierny.
10:41 argumentum ab absurdum. Uzasadnij, że doskonała znajomość języka angielskiego u prezydenta bezpośrednio przekłada się na umocnienie pozycji politycznej i gospodarczej państwa, które reprezentuje. I'll be more than happy to refute your arguments:)
Czy uważacie,że znajomośc j.angielskiego automatycznie czyni z człowieka:bardziej inteligentnego?,empatycznego?,otwartego na świat?,szanującego inne poglądy?.Można byc debilem i pustostanem do kwadratu znającym naście jezyków,a można być człowiekiem godnym i prawym posługującym sie tylko językiem ojczystym.Jeśli ktoś uważa,że honor,szacunek,miłośc ,patriotyzm jest ściśle zależne od znajomości języków,to współczuje.
Uważam ze skoro nie jest na siłach rozmawiać to niech posługuje się językiem ojczystym - to nie ujma
Po cos w końcu zatrudnia tłumaczy
Ale na wiecu wyborczym ten podstawiony niby Amerykanin, pouczał Trzaskowskiego w kwestii j. angielskiego.