Tak jak się spodziewałem, dyskredytujesz każdego kto ma inne zdanie niż Ty, nie oszczędzasz nawet ludzi ze swojej profesji(zakładając oczywiście że jesteś tym, za kogo się podajesz). Jak się zapewne domyślasz moje pytanie nie było przypadkowe i cieszę się że mnie nie zawiodłeś. Owszem, możesz mieć swoje zdanie, możesz je również dzielić z innymi ale to nie znaczy, że racja jest po Twojej stronie. Chcesz, czy nie, filozofia chrześcijańska istnieje, a wielu filozofów było, jest i będzie duchownymi. Jeśli chodzi o mnie to tak jak pisałem, filozofię miałem tylko przez moment, zaliczyłem ją na ocenę bardzo dobrą na tym moja przygoda z tą dziedziną nauki się skończyła. Z tego co jednak pamiętam, nasz wykładowca nie był tak wrogo nastawiony do kościoła i wiary jak Ty.
Nie mam czego dyskredytować. Fakty są takie i twoje mniemania ich nie zmienią. Owszem można mówić (to nawet "trendy") o filozofii sportu, filozofii mody, filozofii chrześcijańskiej ale to nic wspólnego z Filozofią - sensu stricto - nie ma. Nie tylko ja nie "oszczędzam" tych teologów mieniących się filozofami (Leszek Kołakowski). Ponieważ oni "znają" już "odpowiedz" na wszelkie pytania, które stawia filozofia. Mają ją podaną w Biblii. Wszelkie ich filozofowanie z a w s z e sprowadza się do jednego: "udowodnienia" racji religii. Filozofia - dla tych osobników - jest tylko służką filozofii. Na taką rolę filozofii żaden Filozof się nie godzi.
Jak się nazywał ten twój wykładowca?
Chcesz wmówić wszystkim że Tomasz z Akwinu, Anzelm, czy choćby bardziej nam współczesny Józef Tischner nie byli filozofami ? Chcesz stworzyć własną definicję filozofii, zgodną z kierunkiem który Ci pasuje ? Przyznam, że dość odważnie. Zdaję sobie że nie tylko Ty ich nie oszczędzasz bo ludzi o zapędach takich jak Twoje jest więcej i wiadomym jest że to z nimi będziesz "trzymał sztamę" . Nie zmienia to faktu że nie masz monopolu na rację i musisz przyjąć też inne możliwości. Nazwiska wykładowcy nie pamiętam, to było dosyć dawno a filozofia nie była nigdy moją pasją więc wybacz.
Żadnej definicji nie tworzę. Stwierdzam tylko FAKT: ŻADEN FILOZOF (O ILE JEST FILOZOFEM) NIE MOŻE BYĆ OGRANICZONY DOGMATAMI. Podobnie FILOZOFII - SENSU STRICTO - nie mogą ograniczać ŻADNE dogmaty. To jest oczywista oczywistość. Czego się można spodziewać po kimś kto przeczytał tylko Tatarkiewicza i dla kogo Leszek Kołakowski to jakaś mało istotna postać. Oczywiście możesz sobie mówić o filozofii pisu, onru, smaku, chrześcijańskiej, tylko z filozofią (która z definicji nie jest niczym ograniczona) to nie ma nic wspólnego. To, że filozofia nie była twoją pasją, to widać.
To nawet jest w wiki :) Właśnie dlatego Profesor Józef Bańka został wyklęty przez ojca Krapca (u którego robił doktorat), że musiał wybrać czy być Filozofem, czy służącym teologii. Na wszystkie pytania - dla "filozofów" w sukienkach, - które stawia Filozofia mają oni odpowiedz, której nie mogą odrzucić, w Biblii. Po co więc im Filozofia? Ano po to by móc przy pomocy jej pojęć i języka "udowadniać prawdę" zawartą w tej krwawej książce. Odnośnie Tischnera. Mawiał: najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem a na końcu księdzem. Dlatego lubię go. Gdyż śmieje się z takich "katolików" jak ty czy felek, choćby we fragmencie dotyczącym Sokratesa, w swojej "Filozofii po góralsku"."Nienawidzę kleru za zło, które się tam gnieździ" to też Tischner.
Oczywiście, że tak jak istnieje filozofia sportu, bezpieczeństwa, smaku tak istnieje filozofia chrześcijańska ale ma ona tyle wspólnego z Filozofią co wyżej wymienione.
Tak się jednak jakoś ciekawie składa, że brak tego ograniczenia dogmatami i szerzej - brak zakorzenienia myśli filozoficznej w Bogu - źródle mądrości (jak dla mnie) jednak nie przekłada się na wzrost/postęp myślowy osób wyznających/ opierających się na swoich mistrzach - czego jesteś świetnym przykładem.
Czy winić należy więc nauczyciela, czy ucznia, że nie ma w nich recepty na szczęście, mądrość itd. ?
A może teraz zechciałbyś się pochylić nad moim wpisem z 12.07 - pod którym brakuje mojego podpisu ( nie chciałam cię nim nadmiernie drażnić, ale ponieważ post pozostał niezauważony, a uważam za bardzo prawdziwe przytoczone przeze mnie treści biblijne- stąd tym razem podpusuję się, bo wiem, że nie odpuścisz sobie, by mi nie próbować "dowalić" słownie .
Nie podpisujesz się gdyż lubisz robić za "tłum", odnośnie Profesora Tischnera odpowiedziałem w zakrytym wpisie z 12:54. Odnośnie drugiego wpisu to Jaszczur jest twoim panem nie moim. I żydowskie bajanie nie jest dla mnie interesujące. Mitologia Grecka, Germańska, Słowiańska, Indyjska, w zupełności mnie wystarczy. Jest ciekawsza. Jakiś kaleki twór Jahwe zawistny, mściwy, tworzący i zabijający, zazdrosny (jak sam o sobie pisze) nie interesuje mnie. To twój problem.
Dziękuję za odpowiedź. Myślę, że wielu czytających wyciągnie odpowiednie wnioski, gdzie nie należy szukać mądrości i recepty na szczęście, bo się jej tam nie znajdzie. Jacy filizofowie/ myśliciele, czy też i indoktrynerzy, taki też i ich uczeń :))
13:26 tej mądrości i recepty na szczęście na pewno w kościele się ml ile znajdzie. Cóż to jest wiara? Czy wiara pomaga być lepszym człowiekiem? Otóż nie o czym świadczą dzisiejsi katolicy. Wokół zaklamanie. Wiare trzeba mieć w sobie. Ludzie z natury są dobrzy lub źli, mądrzy lub głupi i wiara nie ma tu nic do rzeczy. Znam wspaniałych ateistów na których mogę zawsze liczyć i beznadziejnych wierzących. Film pokazuje na pewno przerysowana rzeczywistość naszej kk.
P.S.Dla mnie dobry katolik jeśli usłyszałby co robi ksiądz, że daleko mu do noszenia sutanny, nie powinien go bronić tylko wykluczyć z kk.
Znam wielu szczęśliwych ateistów i innowierców i wielu nieszczęśliwych katolików.
Co tam jakiś profesorek... Ważne i świelęte jest to co Felice wybełkocze.