Jak bombelek tuman to nie nadrobi i za pol roku. Poprzepisujcie do szkol prywatnych.
No bez przesady, że taka filozofia nie do ogarnięcia w klasach 1-3.
szczególnie zdalnie z za okienka komputera
No właśnie.Bez przesady ale osoba po zawodówce może tego uczyć, skoro z lekcjami dziecka sobie radzi.
15:14, nie ma najmniejszej filozofii z nauką dziecka czy wytłumaczeniem. Problemem jest brak czasu na zwykłe życie rodzinne. Odrabianie prac domowych, a przerabianie materiału, to dwie różne sprawy i nie ma co ich porównywać. Rodzic musi dziecko sam uczyć, by później mogło samo odrobić zadany materiał. Dodaj do tego pracę plastyczne, zajęcia z wychowania fizycznego, religie i angielski, to uwierz, że małym uczniom wcale nie jest łatwo. Nauczyciel wyśle zadania, a w domu prowadzisz rzeczywistą naukę. Co z tego, że panie piszą, że w razie czego można do nich dzwonić. Tylko po co, jak materiał jest dla rodzica banalny i sam to ogarnie. No i jak telefonicznie pani nauczy dziecka np matematyki? Absurd i chyba te informacje są z grzecznosci. Panie nie przedłuża mi doby, nie pójdą za mnie do pracy, bysmy mogli spokojnie posiedzieć z dziećmi dopoludnia , abym mogła ugotować, sprzątać, w spokoju zrobić zakupy, a wieczorem wyjść na spacer.
Nie pracuję z małymi dziećmi, ale zaryzykuję stwierdzenie, że jedyny sposób na zdalne nauczanie dzieci z klas I-III to krótkie lekcje online ze znanym im nauczycielem, przy czym przy dziecku, przynajmniej początkowo, powinien być ktoś dorosły albo starszy brat/siostra, który pomoże z logowaniem, przełączaniem się między oknami itd. Gdy nauczyciel pracuje z kartami pracy i dzieci taką formę znają, i tak te karty rodzic musi wydrukować.
Nie rozumiem problemu z pracami plastycznymi - chyba nie wykonuje Pani prac za dziecko? W-f zdalny to już absurd. Narzekanie na religię - chodzić obowiązku nie ma, a jak chce się uczestniczyć, to trzeba się dostosować, narzekanie można zarezerwować dla nauczycieli innych przedmiotów.
I tu zaczyna się problem z tym zdalnym. Co założycielka wątku ma na myśli. Do domu ma nauczyciel przychodzić? Musi zrealizować bo w klasie następnej nowy materiał.
W klasie mojego dziecka, gdy pani zaproponowała lekcje przez komputer zaczęły się schody. Jedni chcieli o tej inni o innej godzinie. Gdy nauczycielka narzuciła , to łączy się garstka, a wiem że inni też by mogli.
Rodzice sami nie wiedzą czego chcą.
Pretensje maja niedouczone maDki
Strasznie oburzyły mnie, żeby nie powiedzieć dosadniej, wypowiedzi odnośnie nauczania początkowego, dla bardziej wtajemniczonych, zintegrowanego."...każdy może iść i uczyć w klasach młodszych, nawet po zawodówce, jakie to wykształcenie potrzebne do tego..."
Do rodziców krytykujących i jeżdżących po nauczycielach klas początkowych-- pierwszy nauczyciel w szkole jest najważniejszy, on uczy pisać, czytać i liczyć, od tego zaczyna się kariera każdego człowieka czy lekarza czy prawnika. W domu łatwo przypilnować przy nauce jedno czy dwoje, troje dzieci, taki nauczyciel ma ponad dwadzieścioro i każdemu musi poświęcić czas żeby wytłumaczyć, innego za rękę przytrzymać, a w drugim końcu sali uspokoić jakieś gaduły. Zdlane nauczanie to 100% więcej pracy dla nauczyciela, więcej szacunku dla siebie nawzajem, to nie boli, spróbujcie...
Bez przesady. Nauczyć pisać i czytać można dziecko w domu. Co bystrzejsze dziecko idąc do szkoły potrafi czytać, pisać i liczyć w zakresie tysiąca. Nauka zaczyna się później.W 1-3 to akurat materiał do ogarnięcia przez każdego. A cytować tez trzeba umieć. Jakby co to nie jest napisane nigdzie, że osoba po zawodówce może uczyć w kl. 1-3 ale, że zna ten materiał.
Niestety nie masz racji 8.30 ,coraz więcej dzieci ma dysfunkcje i nie potrafi ani czytać ani pisać idąc do szkoły.Ten materiał w klasach 1-3 wcale nie jest taki łatwy jak to ty piszesz do „ ogarnięcia” dla wszystkich dzieci.Dlatego właśnie tak ważną rolę odgrywa nauczyciel klas młodszych.Tu się buduje podstawy pod przyszłą naukę.To wcale nie jest łatwa praca jak się niektórym wydaje,trzeba zainteresować 25 uczniów,skupić ich uwagę na sobie i nauczyć .
Dla dzieci z dysfunkcjami i owszem, ale zdolne dziecko już w przedszkolu potrafi pisać i czytać. Zwykle uczy się tego w domu.
Dodam, że zdaję sobie sprawę, że praca nie jest łatwa. Jeszcze gorzej mają przedszkolanki. Chodzi tylko o sam fakt materiału, który jest banalny. A praca z dziećmi na pewno nie jest łatwa. Szczególnie z dzisiejszymi, często wychowanymi przez internet.
8:59 materiał jest banalny, dla dorosłego, ale nie dla dziecka. To dziecko trzeba nauczyć, a nie rodzica. Tu nie chodzi o ten materiał, tylko o umiejętne podejście do każdego dziecka. Każde jest inne, każde ma inną psychikę. Do założycielki wątku, mojemu dziecku w klasie drugiej schodzi z lekcjami ok 80 minut. Z przerwą. Muszę polecenie czasem wytłumaczyć, bo kto ma to zrobić. Nauczycielka przysyłała przygotowane lekcje, ale logiczne że musiałam dziecku przeczytać. Od jakiegoś czasu są lekcje zdalne i bardzo żałuję, że my rodzice byliśmy temu przeciwni, bo to troszkę ułatwiło naukę. I powiem szczerze, nie jest to łatwy kawałek chleba. Z boku tak myślałam, a teraz widzę to inaczej.
Mam dziecko 10-letnie. Do południa w czasie gdy są lekcje on-line sam pracuje. Sam odrabia, pisze rysuje itp. Jest nauczony, że to jego lekcje a nie rodzica i on ma je przerobić a nie rodzic. Zawsze mu powtarzam że nie musi mieć 5 i 6 a to co wypracuje to jego oceny a nie rodzica. Tak dziecko uczy się życia. I nie będę Pod koniec czerwca wrzucać zdjęć świadectwa na facebook’a mimo że i tak będzie z paskiem bo to jego świadectwo a nie moje.
Zastanawia mnie tylko jedno. Co to dziecko robi do południa? Czeka na rodziców by odrobili mu lekcje?
Do południa dzieci są u dziadka który nie jest w stanie im pomóc w lekcjach, poza tym nie wymagamy tego od niego, gdyż sama opieka jest dla nas dużą pomocą. Nie ma zajęć online, są podane tematy do opracowania.
11:58 jeżeli dziadek nie jest w stanie pomóc w lekcjach (i wcale nie musi), to przypuszczam, że mógłby też mieć problem z pomocą przy logowaniu i wsparciem dziecka przy zajęciach online - dziecko coś kliknie, coś zamknie, coś otworzy, lepiej, gdy osoba mogąca trochę pomóc jest w pobliżu. Pewnie można by zorganizować zajęcia online w godzinach popołudniowych, tyle że nadal rodzic i jego choć minimalne, ale jednak zajmujące czas, wsparcie jest pomocne. Mówię o dzieciach małych, z klas I-III. Zawsze może Pani wystąpić do szkoły z prośbą/pismem o organizację zajęć online. Warto od razu wiedzieć, że nauczyciele szkół publicznych nie mają obowiązku realizować zajęć online, ale zdalnie, czyli np. wysyłając materiał mailowo. Rozporządzenie ministra daje dowolność w sposobie realizacji nauki zdalnej w czasie pandemii. Niemniej jednak próbować można; choćby podsuwając gotowe rozwiązania - platforma Microsoft Teams (https://www.microsoft.com/pl-pl/education/products/teams) jest za darmo dla placówek publicznych. Istnieje jeszcze Google Classroom, Zoom, nawet na starym poczciwym Skype można spróbować coś zrobić, choć ze względu na ochronę danych i możliwości jakie oferuje konkretny program lepiej korzystać z platform, które przystosowały swoją ofertę dla potrzeb edukacyjnych. Tu jest garść informacji - https://szkolawchmurze.pl/blog/najlepsze-narzedzia-do-nauki-zdalnej/
Dobrze też mieć realistyczne oczekiwania - nie każdy nauczyciel będzie nagrywał filmiki i je publikował, w końcu nie jest prezenterem telewizyjnym, ani gwiazdą youtube. Jednak połączenie się online, przynajmniej raz na jakiś czas, z uczniami, nie wydaje mi się żądaniem przesadnym, zwłaszcza, że teraz można znowu pracować z miejsca pracy i własne warunki domowe/sprzętowe nie są przeszkodą. Zatem zachęcam do działania - kontakt z dyrekcją szkoły, dobrze dowiedzieć się, czy nauczyciele są przeszkoleni, żeby nie marnować potem czasu na różne działa/nie działa i jak zaradzić ewentualnym atakom, tzw. rajdom mającym na celu "rozwalenie"zajęć; pomyśleć też o dzieciach, które mogą nie mieć w domu komputera/laptopa (nie, komórka nie wystarczy). Powodzenia i wytrwałości, już niedługo wakacje:)