Kasiu- uwierz w Rodziców, powiedz im wszystko i pozwól sonie wypłakać sie na ich ramieniu. zobaczysz, że Ci pomogą, zawsze pomagają. znów poczujesz,że ty jestes ważna. powodzenia
Jeśli nawet Twoi rodzice tego nie zrozumieją, nie poddawaj się, najważniejsze jest teraz, żebyś TY zrozumiała, że absolutnie nie jesteś niczemu winna. Żebyś odkryła w sobie kobiecość , piękno, o którym on skutecznie uczy Cię zapominać. Pamiętaj najważniejsza jestes teraz TY i TWOJE dziecko. Ty jestes tą dobrą stroną, to nie Ty załatwiasz sprawy agresją, tylko on.
Bo niby czym mogłaś zawinić? Tym, że urodziłaś mu dziecko? Zamieszkałaś z nim? Może tym , że go kochasz i czekasz codziennie aż rzuci Ci ochłap czułości? A może tym , że stawałaś na palcach ,żeby usłyszeć jakieś dobre słowo od niego i jego rodziców za co dostawałaś tylko krytyke? Musisz odzyskać pewność siebie. Nie zmarnuj sobie życia przez bydlaka, który traktuje Cię w ten sposób, życie masz tylko jedno.. Jeśli chcesz odezwij się do mnie na maila m-j-a@o2.pl może znajdziemy sposób żebyś przemogła się i odważyła porozmawiać w końcu z rodzicami.
Kasiu no i jak po twojej wczorajszej rozmowie z mężem?
Coś mi się wydaje że mógł cię znowu dusić, jak go "zdenerwowałaś " waszą wyprowadzką.
A mnie się wydaje że Kasia przestała wchodzić na ten wątek, bo stwierdziła że robimy jej wodę z mózgu.
Cisza w eterze, a my naprawdę zaangażowalismy się Kasiu w twoją sprawę. Podjęłaś jakąś decyzję?
Wydaje mi się ,że dużo osób ma podobny problem. sama tego doświadczam ale nie potrafię tego skończyć. też mieszkaliśmy 3lata przed ślubem, a teraz mu się wydaję ,że jestem jego własnością. na szczęście nie mamy jeszcze dzieci ale tyle rzeczy nas trzyma ze nie wyobrażam sobie jak bym mogła odejść. A nie potrafię przyznać rodzicom,że tak złe wybrałam tym bardziej ze jesteśmy małżeństwem od pół roku.
Nie wiem o jakie rzeczy Ci chodzi jakie Cię przy nim trzymają? bo o miłości do niego nie wspomniałaś, jesli czujesz, że to nie ten to na siłę tego związku nie utrzymasz
miłość mnie trzyma, oprócz tego mieszkanie i wszystko jak mam to załatwić?nie chce stracić tego w co włożyłam tyle pracy. Zresztą może kiedyś rozsądek weźmie górę. a pozatym nie łatwo jest się do tego przyznać komukolwiek . ale to co robi nie jest normalne.
Pytałam Cię co przy nim trzyma i teraz już wiem, ale miłość też się skończy jeśli nie zmieni swojego zachowania do Ciebie
Hmm... nic dodać, nic ująć. Większość wcześniejszych wypowiedzi zawiera wszystko, a nawet więcej. Ale mi osobiście pierwsza myśl jaka naszła to KOPNIJ GO W DUPĘ. Mimo że jest Twoim mężem, mimo tego, że obiecywał Ci wierność i miłość - zostaw go samego, aby wyżywał się na swoich rodzicach a nie na Tobie. Wiedz, że Wasza miłość (Twoja i dziecka) będzie istniała zawsze i tego Ci żaden sadysta nie odbierze. A nawiasem mówiąc, może by zaprosić tu jakiegoś policjanta na forum.
nawet dzisiaj siedzie sama cały dzień. zresztą jak i wczoraj tylko dlatego, że obraził się bo zapominałam iść do zusu złożyć rozliczenia na początku roku i przyszło wezwanie. w sumie byłam pewna ,że zrobiłam to. to jest właśnie powód ,żeby się nade mną wyżywać i wyjść na całą noc z kolegami. gdybym ja tak zrobiła bała bym się wrócić do domu. a ja siedze i się martwie gdzie jest i co gorsze zabrał samochód. zreszta chodzi o to,że Kasia nie jest sama. A mężczyźni nie mają szacuku do swoich żon. nie wszyscy. nie wyobrażam sobie i nigdy nie widziałam ani nie słyszałam ,żeby mój tata na noc nie wrócił albo zwrócił się wobec mojej mamy tak jak mój mąż do mnie. dlatego trudno też mi odejść bo mój tata jak by się dowiedział to nie wiem co by się stało a mama jest chora i nie chce aby musieli to przeżywać.
A widzisz ,że miłość się kończy ,ale jego do Ciebie. Dziewczyno gdzie szacunek na który zasługujesz. On się bawi ,a Ty zamartwiasz się o niego. Porozmawiaj z rodzicami na pewno Ci pomogą bo tego Twojego mena czas by ktoś sprowadził na ziemię. Najchętniej bym go sama opier......
A powiem wam tak, wy głupie baby:) macie to na co zasłużyłyście! nie umiecie się postawić, pozwalacie sobie wchodzić na głowę, dajecie się wykorzystywać w codziennych obowiązkach, podstawiacie pod nos (fakt faktem podziękujcie swoim matkom, moja tez taka jest i tak jak zachowywała sie w stosunku do ojca tak teraz zachowuje sie w stosunku do mojego męża,juz jej nieraz zwracałam uwagę), usuwacie z drogi kiedy pan zły i nagle budzicie sie z ręką w nocniku że bije, upokarza, wyzywa. A będzie jeszcze gorzej. Takie pokorne dziewczynki po prostu lubią niegrzecznych chłopców i odwrotnie (znam wiele takich par). Albo macie syndrom ofiary, moze wina wychowania. Mój maż wracał parę razy pijany, mnóstwo razy się kłóciliśmy, były łzy ale gdyby mnie uderzył to po pierwsze - oddałabym(albo próbowałabym) a po drugie chocby nie wiem co, wyprowadziłabym sie albo jego wyrzuciła z domu. Może nie na zawsze ale tak żeby mu sie odechciało takich rzeczy robic. Na szczescie kochamy się i żyjemy w zgodzie, mimo tego ze oboje mamy spory temperament. I mamy małe dziecko,więc nie wyobrażam sobie żeby było świadkiem przemocy, przeciwnie - pokazując że sie kochamy i szanujemy dajemy mu dobry przykład na przyszłość. Pomyślcie dziewczyny, jaki wy dacie przykład swoim. Chcecie zeby biło i poniżało innych czy żeby samo pozwalało się bic i poniżać? Ratujcie swoją godność póki jesteście młode i zdrowe,macie szansę na związek z kimś kto będzie Was szanował. Potem może być za późno. Ja wolałabym zdechnąć w samotności niż w poczuciu, że zgotowałam swojemu dziecku piekło w domu.
Witam!Nic nie pisałam bo faktycznie jak ktoś wcześniej napisał nie miałam dostępu do internetu:(
Już zdaje relacje z tego co się wydarzyło. Porozmawiałam z mężem wtedy w czwartek dosyć konkretnie, bez żadnych zahamowań, wyrzuciłam z siebie całą złość... A i jeszcze nie pisałam tego wcześniej na forum ale w nocy ze środy na czwartek jakoś nie mogłam spać i "usiadłam sobie" na necie i wpisałam w wyszukiwarkę 'forum - kiedy mąż bije; nie okazuje uczuć' coś w tym stylu, tam były też wypowiedzi psychologa. To co przeczytałam jeszcze bardziej mnie zmobilizowało. Specjalnie nie zamykałam tych stron po przeczytaniu, żeby mąż też sobie je przeczytał jak wstanie do pracy. Chyba go to lekko zaniepokoiło bo były tam telefony do różnych poradni. Jeszcze przed jego powrotem z pracy przeczytałam sobie kilka wątków żeby po prostu znowu się nie wystraszyć rozmowy. Kiedy wrócił to zaczęliśmy rozmowę, na początku był bardzo niechętny, mówił żebym dała spokój bo On wie, że był nie w porządku i takie bla, bla, bla, ale ja nie dałam się i powiedziałam mu, że sam do tego doprowadził, że musi teraz wybierać między mamusią, a mną i dzieckiem, bo ja już dłużej tak nie wytrzymam, i wcale go nie straszę tylko teraz wszystko mówię na poważnie, albo dorósł i tworzymy normalną rodzinę, albo ja się wyprowadzam z dzieckiem i zaczynam wszystko od nowa bo jestem jeszcze młoda, mam 25 lat i wszystko przede mną, ja też chcę być kochana, chcę czuć, że się o mnie ktoś troszczy itd. Już nawet dokładnie nie pamiętam co mu powiedziałam.Powiedziałam, że jeśli jeszcze raz podniesie na mnie rękę to tego pożałuje. Nie wyprowadziłam się bo bardzo mi szkoda dziecka, chcę żeby miało ojca (może chcę tego za wszelką cenę no nie wiem?). Po tamtej rozmowie mija dopiero tydzień,jak narazie mąż się zmienił, ale to jeszcze za krótki okres żeby mówić, że już jest ok. Teraz chociaż umiem mu się postawić, gdy tylko podniesie głos to ja mu mówię, że nie musi krzyczeć bo głucha to nie jestem i nie życzę sobie żeby mi rozkazywał. Zauważyłam, że jak gdzieś jesteśmy to już boi się mojej reakcji na to co powie, czy zrobi, zwraca w końcu na mnie uwagę. Wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby stworzyć normalną rodzinę, powiedział, że jak tylko chcę to możemy wyprowadzić się do moich rodziców. Powiedziałam mu, że za rok napewno się stąd wyprowadzamy bo ja nie zamierzam tu mieszkać, tym bardziej po tym co usłyszałam od jego rodziców. W jego domu mamy osobną "górę"czyli tak jakby mieszkanie: kuchnie, łazienkę, pokoje itp a jego rodzice są na dole. Póki co jest ok. Wiem, że może ktoś powie czemu go nie zostawiłam, ale ja nie potrafię zakończyć tak swojego małżeństwa. Mam nadzieję, że teraz mąż swoją szansę wykorzysta.
Do mmm właśnie ja mam bardzo podobne doświadczenia wyniesione z domu, u mnie nie było czegoś takiego. I podobnie jak u Ciebie moi rodzice są już starsi i poważnie schorowani, także dlatego nie chcę ich martwic, tym bardziej, że jak powiedziałam tacie, że trudną mam sytuację z teściami, są dla mnie nie przyjemni itd to bardzo, ale bardzo się zmartwił, widziałam, że serce go zaczęło bolec, nic nie mówił, ale ja go znam. Nie chce żeby jeszcze On cierpiał.
Słuszna decyzja, teraz wszystko w rękach męża, zobaczymy czy wykorzysta szansę, którą mu dałaś. Powodzenia.
Nie dziękuje co by nie zapeszyć;)
A i co do wypowiedzi Gościa z godz. 17:51 w zupełności ma rację!to była tylko i wyłącznie moja wina, że nie sprzeciwiałam się mężowi. Od samego początku należy stawiać na swoim i mieć własne zdanie, a co najważniejsze nie dać się zastraszyć. Teraz z perspektywy czasu to dla mnie jest jasne. Pozdrawiam wszystkich:)