Budynek łaźni pamiętam. I pamiętam najstarszą aptekę w budynku przy moście na Alei. Pamiętam też sklep w Wąskiej uliczce - jubiler i zegar z bujającą się na huśtawce dziewczynką. Zawsze stawałam tam z mamą i przyglądałam się. I sklep Garbuski - to była chyba pasmanteria, czyż tak? I sklep gdzie nagrywało się płyty pocztówkowe. I Składnicę Harcerską.
To wszystko prawda z tym ,że apteka - Paklezego jest do dziś czynna od przedwojny , a może i dłużej , tych sklepów już nie ma , są inne ale gorzej z łaźnią , była ale się zmyła . Ale poza tym , wszystko się zgadza . Pozdrawiam Cię miły wspominaczu -czko !
Stary, gdzie została przeniesiona ta apteka, skoro piszesz ze do dziś jest czynna? Uwielbiałam do niej chodzić, była dla mnie taka magiczna inna. No byłą jeszcze druga tak fajna przy parkingu ZDK o przepraszam Etiudy, ale właśnie od miesiąca już jej nie ma:(
To jest apteka Paklezego idąc od ZDK -u za parkingiem duża kamienica to tam była jak kiedyś i apteka i księgarnia . Apteka była nawet i podczas wojny a po wojnie , była nadal i obok księgarnia . Ostatnio byłem w Ostrowcu w 2012 r. i ze wzruszeniem stwierdziłem , że jest jak przed laty. A skoro już jej nie ma ... No to znaczy , że muszę znowu pojechać i ... ale co my możemy . Wybacz mi , jest mi przykro . Ta apteka to była dla mnie świętość . Kiedy byłem jako niemowlę chory . zima 1944/45 to tata mój szedł 30 km. po lekarstwa . Była zima , śnieg i mróz .Byliśmy wysiedleni z Ostrowca na wieś .Tak było , ale że przenieśli . No to już koniec świata bliski. Pozdrawiam Cię !
Tej apteki już nie ma Stary gdzieś od miesiąca . Znajduje się tam sklep monopolowy. Moja mama jest w twoim wieku i coś podobnego powiedziała, że świat idzie ku końcowi, skoro apteka , która różne czasy pamiętała została zamknięta.
P.S. Ja wcześniej pisałam o innej aptece w budynku przy Kamiennej. W niej były też takie stare wagi, słoiczki , moździerze i regały. Ale tego budynku i apteki w nim od dawna już nie ma. Aptekę wcześniej zamknięta i był tam przez pewien czas sklep z bielizną i rajstopami a potem juz tylko pustostan.
No nawet nie wiedziałam, że nie ma tej apteki, szkoda. I jeszcze monopolowy, co za upadek. Znak miasta. Aż pójdę sprawdzić. A jeśli to prawda, bo jakoś nie wierzę, to ciekawe co stało się z wyposażeniem tej apteki - meblami, a meble były piękne, wagami i tymi różnymi słojami, menzurkami, moździerzykami różnej wielkości. Ale żal, żal... jakie parszywe to miasto się staje , coraz bardziej.
To był rok 1951 , szedłem z mamą obok tej łaźni i to był mój pierwszy "własnoustnie " przeczytany wyraz - ŁAŹNIA MIEJSKA - , Miałem 6 LAT.
Pozdrawiam Cię !
Wspominają 70;60;50;40 i 30 latkowie -mistrzostwo świata - super sprawa.
W Kryształowej jadłam lody z mamą za jakieś piątkowe świadectwo :) nie pamiętam ile miałam lat...
AAA, pamiętacie ulicę Czystą? Drewniane domy? Czas się zatrzymał tam na wiele lat.. I te wieczne kałuże na tej ulicy.
Jest nawet takie zdjęcie, nie pamiętam czyje, może p. Lady, z czasów współczesnych z dzieciakami, takim rowerem i jakimiś dziadkami - wygląda, jakby było to wieki temu.. Bo tam czas stał.
Młyny , a jakże . Na ulicy gdzie jest PKS był młyn Pana Łuczyńskiego , tata mój woził tam zboże na przemiał . Drugi młyn był na nomen - omen ul. Młyńskiej , młyny były obok browaru Saskich . W dawnych latach taka była i tradycja i potrzeba ,że mąka była na jednym z czołowych miejsc w domach . W bardzo wielu domach ostrowieckich , na zimę kisiło się kapustę , zwoziło się ziemniaki , marchew i pietruszkę. W wielu domach musiała być mąka z własnego przemiału . W spiżarniach na półkach stały słoje z kompotami , marmoladami dżemami i powidłami .Robiło się przecier z pomidorów , kiszone ogórki , suszone owoce na zimowe kompoty a zwłaszcza na wigilijną wieczerzę , to był kanon, tradycja i w każdym szanującym się domu to była norma . A smalec wytopiony ze słoninki przechowywany w kamieniakach , a kiełbasy swojskie (prawdziwe) suszone w spiżarniach . A grzybki marynowane na różne sposoby , suszone w dużych wiankach . Warkocze czosnku i cebuli . Moja mama w kilku kamiennych mniejszych garnkach przechowywała drobno krojoną , soloną nać pietruszki , selera i cząbru. W wielkim słoju były śledzie marynowane z cebulką . Barszcz naturalny zawsze stał a kamiennym garnku blisko kuchni . Powiem szczerze , że niekiedy taki czysty barszcz ... leczył no , pragnienie ?! Zawsze to miała pod ręką no a te smaki potraw ugotowanych z tych naturalnych produktów ... to już jeno ci starsi pamiętają . Było na pewno nie tak kolorowo i tak ... bogato (?) jak dziś widzimy w supermarketach ale było naturalnie . No i co tu jeszcze dodać . Piszcie o tym . Widzę , że jest zainteresowanie . Pozdrawiam wspominaczy ... serdecznie.
Ja taki dom prowadzę. Może nie tyle wszystkiego, ale jednak... Dodam do tego jeszcze nalewki na spirytusie i swojskie wino - ku uciesze moich panów! A młodzi, jeśli są pracowici to także uczestniczą w robieniu przetworów, bo to zdrowe pokarmy. Barszcz biały, kwaszone buraki czy ocet jabłkowy to podstawa... no i jeszcze chleb!
Pozdrawiam Cię serdecznie , w naszym domu robiło się też wino domowe , ale nie chciałem pisać o tym . Wino można było robić , nie był zakazu tak jak w przypadku samogonu.
A chleb , o tak , w pierwszych latach po wojnie mama piekła chleb . Dodam jeszcze , że nawet w latach 50 tych przez jakiś czas rodzice robili coś w rodzaju mydła . Tak to było .Ale choć było przaśnie i skromnie , to była większa więź między ludźmi , była większa otwartość . Nie było tej zawiści i wręcz nienawiści . Szkoda , że wielu nie wie o tym , szkoda naprawdę .
To się czyta jak bajkę , szkoda jednak tych czasów .
Szkoda wam młodości a nie tamtych czasów