Koleżanka mam nadzieję dobrze się czuje na umyśle,a ma tylko wyjątkowe poczucie humoru...
Ty powtarzając jej słowa powinieneś najpierw zapoznać się z historią miasta,a później pisać.
Od końca XVI wieku wieś Ostrów należała do wielkich rodów magnackich,przeszła z rąk Piotra Zborowskiego do rodziny Tarnowskich,w tym czasie nabyliśmy prawa miejskie i nazwę Ostrowiec.
Podstawą naszego miasteczka był handel i rzemiosło.Odbywały się targi dwa razy w tygodniu,a sześć jarmarków w roku, właśnie na Rynku,a nie w puszczy,czy innym lesie, jak twierdzi twoja koleżanka :-))
Kolejnymi właścicielami byli Wiśniowieccy,Sanguszkowie,a następnie Czartoryscy i Lubomirscy. Od Lubomirskich kupił Jerzy Dobrzański (w 1808),który wybudował pierwszą fabrykę metalurgiczną we wsi Kuźnia.Liczyliśmy wtedy 1500 mieszkańców.
Pozdrawiam twoją koleżankę z dużą wyobraźnią,która pamięta właściciela,który dawał kawałek swojego lasu,aby postawić dom, by powstało miasto Ostrowiec.
Zapraszam ją i ciebie do spaceru po okolicznych lasach, które nie rosły nigdy w miejscu naszego Rynku,ale w pięknych jego okolicach, jak najbardziej.
Owszem obrzeża miasta,dzielnice typu Piaski, Kolonia Robotnicza,Gutwin mogą mieć tego typu historię i takie legendy można im przypisać,tam były lasy i w pobliżu jeszcze są...
Jesteś w błędzie , były lasy i to potężne i ta legenda jest oparta na prawdzie.Jest legenda , że w tych borach grasowali zbóje , i wszelkim wędrowcom zalecano - jak tam będziesz jechał , to " ostro jedź - i tak powstał Ostrowiec , bo wyrąbano miejsce dla popasu a to było w miejscu gdzie jest teraz Rynek. To mi opowiadał mój pradziadek , stary hutnik .
Na ulicy Wspólnej był las, niektóre domy dziś istniejące już były w czasie II wojny, stały przy piaszczystej leśnej drodze. Dziś są poprzebudowywane na większe, były drewniane. W jednym z nich - jeszcze on jest też - ukrywała się przed Niemcami moja ciotko-babka:) ( już nieżyjąca )z małą wtedy córką - od niej to wiem. Uciekły ze wsi podkieleckiej po aresztowaniu wujka, oficera AK.
Polecam przeczytać album wydany w 1983 roku pod redakcją pana Wojciecha Kotasiaka "Ostrowiec Świętokrzyski".
Podaje on " Z historią powstania nazwy Ostrów wiąże się wiele legend.A.Bruckner w "Słowniku etymologicznym" podaje,że "ostrów" to wyspa (miejsce trudno dostępne, obronne, otoczone wodą,bagnami, porośnięte krzewami lub drzewami). Miejscowość Ostrów w dużej mierze spełniała te warunki. Najstarsza część osady zajmowała bowiem wzgórze o stromo spadających stokach".
Wzgórzem tym jest Rynek i okolice,chyba widać to gołym okiem,prawda ?
A kolejna legenda z "Ostro jedź" dotyczy jazdy głównie ze względu na ukształtowanie powierzchni i rodzaj gleby typowo gliniastej,bagiennej, w której można ugrzęznąć,głównie Aleja była trudna do przejechania.
Inne legendy o zbójach zostały dopisane współcześnie......
Zgadzam się , że takie legendy powstawały na bazie rozmaitych przekazów głownie ustnych i nie zawsze na prawdziwych faktach , ale że w okolicach Ostrowca , na traktach wiodących do innych miejscowości grasowali zbóje , jeszcze w pierwszych latach XX wieku.
( podobno coś pozostało z nich do dziś ) Historia Ostrowca jest bardzo ciekawa i warta dokładnego udokumentowania i opisania . Pamiętam , że jeszcze w latach 60 tych , była mowa o monografii Ostrowca , ale nie powstała , a szkoda .
Byli tam zbóje,po kolana mieli.... spodnie,bo im było tak wygodnie.
Muszę przyznać ...SUPER WĄTEK!!!!!....aż łezka poleciała jak czytałam....to były wspaniałe czasy .nie było tyle zawiści w ludziach co teraz....było może pusto w sklepach ale wesoło jak na pochodach 1-go maja
Pewnie, że pamiętam Laura. I piękny fartuszek- krzyżak z plisowanymi falbankami. I juniorki i pierwsze body - na lekcje w-f. Dla tych co nie wiedzą, to takie jednolite stroje jak gimnastyczki. Miałam granatowy i ile chodziłam do sklepu, chyba sportowy pod filarami, aż udało mi się kupić wymarzony czarny z białymi lamówkami.
a co zostało ztych lat?chyba tylko sklep 1001 drobiazgów
A ja mam ten fartuszek do dziś - mama przechowała. Juniorki - obowiązkowo, potem takie fartuchy ohydne, stylonowe z białym kołnierzykiem i długim rękawem i najlepszy tornister świata z dermy, na którym zjeżdżałam z górki na Kierkucie w drodze powrotnej ze szkoły. Lepsze do zjeżdżania były takie sztywne chyba z tektury lakierowanej, nie pamiętam z czego, ale były takie "pudełkowate".
A pamiętacie zeszyty? niebieskie okładki makulaturowe? Albo 100-kartkowe z Kopernikiem? A ławki z dziurą na kałamarz? A obsadki i stalówki kupowane w papierniczym na Siennieńskiej?
a pieniądze? na przestrzeni kilkudziesięciu lat społeczeństwo musiało ich uczyć się wielokrotnie... ja pamiętam najbardziej czerwoną stówkę
O pamiętam ten tornister z tektury, lakierowany,brązowy kolor.Był nawet mocny,bo w zimę zjezdżałam na nim z dość z wysokiej górki.Czasem to się zjezdzało prosto do rzeki.To było przy Wiejskiej.
No , było to tak , było , pierwsza emisja była w r. 1944/45 , później była wymiana w 1949 01. listopada .Pamiętam jak stałem z mamą w kolejce , było to w Cukrowni w tym ocalałym do dziś budynku .Wymiana była 100 zł. do 3 zł. Ówczesne władze miały swój cel by taka wymianę przeprowadzić , niszczyli w ten sposób , prywatną inicjatywę itd. Tyle kosztował bochenek chleba , jako brzdąc , chodziłem do piekarni pani Łebkowej na ul. Traugutta , na końcu przy granicy z Szewną . Ta waluta w zasadzie nie była wymieniana , zmieniano jedynie formaty i grafikę .Wprowadzano nowe banknoty , małe 100 zł. kolorowe 1000 zł. itd. A tuż przed przełomem lat 80/90 , to już było istne szaleństwo , dewaluacja była błyskawiczna i beznadziejna , aż do reformy Balcerowicza . Potem była denominacja , nowe pieniądze , nowe nominały itd...Nowa wartość i to co mamy dziś. Tu pozwolę sobie na mały żart , że wszystkiemu winni Fenicjanie . Oni przecież wynaleźli pieniądze ale - dlaczego TAK MAŁO ???
Tu autor poprzedniego postu ma rację , że musieliśmy się przyzwyczajać do wyglądu nowych banknotów i nawet monet. Oczywiście , wartość ówczesnej waluty , ulegała dewaluacji , jak wspomniałem na początku chleb (duży bochenek) kosztował 3 zł. a w latach już 60/70 , 8 zł. ( ale już nieco mniejszy ) Nie będę wspominał o innych produktach , z nimi było podobnie . Z tej sytuacji , możemy wyciągnąć jeden wniosek - czy za Piasta , czy za cara , czy przed wojną , czy po wojnie , czy obecnie , na pieniądze musimy ciężko pracować ( niektórzy lżej , inni wcale) i szczerze życzę wszystkim , by tych pieniędzy , mieli jak najwięcej , no i żebyśmy zdrowi byli .