Historia się kłania. Wszyscy Ci, którzy na siłę musieli porzucać wiarę swoich przodków. Ci, których mordowano w imię Jezusa i zmuszano do przyjęcia obcej wiary i obrządków. Przed chrztem Mieszka I ( bo nie Polski) przez kilka tysiącleci żyli Słowianie zgodnie ze swoją wiarą, którą im odebrano nie dobrym słowem a orężem.
Kilka uwag: gdyby nie Mieszko I dziś nie byłoby Polski tak samo jak Wieletów i innych Słowian, którzy upierali się przy pogaństwie.
Druga rzecz - Niemcy tak jak wtedy "uczyli" Słowian chrześcijaństwa, tak w zeszłym wieku "uczyli" nas "kultury europejskiej". Czy to znaczy, że za morderstwa za nich dokonane winna jest "europejska kultura"?
A chrześcijaństwo wywodzi się z Europy? Co do Słowian to możesz być pewny, że gdyby nie Mieszko sprzedał się papieżowi to nie doszłoby do rzezi. Nie chodziło tu o Boga a o układy polityczne i żądze władzy Kościoła. W imię Boga mordowano ludzi dla własnej żądzy i bogactwa. Wiernych zdobywano nie słowem Bożym a mieczem. Zdeptano 10 przykazań w imię władzy.
Więc jak to się stało, że nie ma Wieletów? Albo Prusów? Chciałbyś by Polanie podzielili ich los?
Czyli to "kultura europejska" stała się przyczyną holocaustu?
A to też wina kultury europejskiej, kiedy Belgowie wymordowali miliony mieszkańców Konga?
W "imieniu Boga" - tak., Ale wbrew Jego naukom.
Jak ty zrobisz coś źle i to wbrew naukom swojego nauczyciela - to jest to twoja wina czy jego?
Witaj. Człowiek, który działa wbrew sobie, nie jest sam blisko siebie, nie może być blisko Boga. Tak to rozumiem - Świadkowie Jehowi, często wykorzystują ten argument "drugiego policzka" zarzucając nam, chrześcijanom, że walczymy, zamiast posłusznie nadstawiać głowę. Tylko kto by zatrzymał zło? Zadaję w tym temacie jak i w innych (np. o Tadeuszu Rydzyku), co da to, że będę milczał, kiedy w 150 postach nie znajdzie się choć jeden mówiący DOŚĆ! na plucie i obrzydzanie wszystkiego co szanujemy? Uzna mnie ta pani i jakiś tam pan, że dzięki temu w ich oczach będę miły? Ktoś czasami musi pobrudzić sobie ręce i powstrzymać wylewające się szambo.
Tych "miłych" tu już wystarczy. Żeby na mdłości od tych jakże "miłych", aczkolwiek kłamliwyych treści, nie zebrało się, mogę chcę i muszę być tą, która tak "miłą" nie jest. A najmniej "mili", to już byli ci Apostołowie, których ci "mili" nazbyt niemile potraktowali i o śmierć przyprawili. :))
Przyprawili niczym dobrzy gulasz węgierski :)
Tak miło ich kamieniem obrzucali, niczym Szczepana (drań jeden, śmiał burzyć ich święty spokój). Ale najważniejsze, aby miło było.
Ksiądz niech za bardzo na tych kazaniach nie "tyka", co by nie przestało być miło.
Katolik niech krzyża w "miejscu publicznym" nie umieszcza, aby innowiercom lub innej maści antychrystom (o! A to dopiero kij w mrowisko - jeżeli jestem czemuś przeciwny, czyli jestem "anty"; jeżeli więc ktoś jest przeciwny wierze chrześcijańskiej czyli jest "antychrystem" - to chyba logiczne?) nie przestało czasami być miło.
Bóg niech siedzi w Kościele i nosa stamtąd nie wyściubia, bo jak się "ludek" na takie wtrącanie się do jego codziennego życia zdenerwuje, "to przestanie przestanie być miło".
Żebyś wiedział.. żebyś wiedział. :))
Ja to mam szczęście w byciu tą co aż tak "miła" nie jest.
Wyobraź bowiem sobie, że bywam u mamy raptem 2 razy do roku, a tu wczoraj w domu mamy kolęda i wiesz...rutyna - mowa trawa. Ksiądz niemalże cały czas pobytu w domu mamy, gotów był ograniczyć do treści związanych z moją tam przypadkową obecnością.
A tu sru....jedna, druga, trzecia kwestia wymagająca Jego szczególnej troski duszpasterskiej podana mu na talerzu przeze mnie. Koniec mowy trawy. Efekt był taki, że mama się na mnie boczyła ze 3 godziny, a ksiądz opuszczał nasz dom z pewnością bez poczucia wykonywania należycie swojej opieki nad powierzonymi mu owieczkami. No bo tak w skrócie...nie wystarczy parafian zabrać na wycieczkę, urządzić im ognisko przy plebani i zachęcić kilka parafianek do upieczenia na tę okoliczność kilku ciast, tj. ograniczyć się do działań, z którymi świetnie dają sobie radę UTW czy kluby seniora.
To tak jak kilka lat temu też nie było miło na mojej kolędzie ("że też zawsze trafi się taki, co to nie chce żeby było miło"). A czemu nie ma Mszy rytu trydenckiego? A dlaczego ksiądz uważa, że Kościół ma się dostosowywać do "ducha czasu"? ... echhhh ... teraz już wiem, że to ja byłem niegrzeczny :) Bo co ja żądam tu od jakiegoś młodego księdza, który zaledwie kilka lat po seminarium? A czego tam ich dziś uczą? Na pewno jak być miłym.
Tak jest. Albowiem tylko w tłumie ich odwaga "lśni blaskiem".
Jakie forum taka kultura.