Utopił osiem żywych szczeniąt. Powiedział, że "Tak się robi na wsiach".
Ostródzcy kryminalni zatrzymali 38-letniego mieszkańca gminy Łukta (woj. warmińsko-mazurskie). Mężczyzna, po oszczenieniu się jego suczki, spakował miot do torby, obciążył ją kamieniami i wrzucił do wody. Bezbronne szczenięta nie miały szans na przeżycie.
Suczka jeszcze tego samego dnia trafiła do schroniska. Na posesji, gdzie była trzymana, policjanci przeprowadzili oględziny, które stanowią dowód w sprawie.
W środę zatrzymany 38-latek usłyszał zarzuty znęcania się nad zwierzętami oraz znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Mężczyzna przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Jego bestialskie zachowanie nie wydawało mu się czymś złym. - Tak się robi na wsiach - powiedział policjantom. Dodał, że gdy wrzucił do wody szczenięta, były żywe.
W tym temacie ciągle średniowiecze. Nieprawdopodobne, jak człowiek potrafi być podły.
a mógł po prostu uśpić.
Chyba za mało oglądałeś programów przyrodniczych
W przyrodzie zwierze atakuje po to aby zdobyć pożywienie, a nie po to aby zniszczyć. Taka różnica.
Człowiek natomiast zadaje ból nawet dla przyjemności.
Coraz więcej widzimy ludzi z małymi pieskami. Nie zdajemy sobie sprawy w jak często nieludzkich warunkach są hodowane.
Jestem w szoku!! To tylko fragment, więcej w linku.
Kilka dni temu organizacja "Pogotowie dla Zwierząt", która od 12 lat zajmuje się zwalczaniem okrucieństwa wobec zwierząt, opublikowało informację o rozbiciu pseudohodowli psów W Starym Czarnowie pod Gryfinem. Odebrano stamtąd 120 zagłodzonych psów, 9 koni i 6 krów oraz koty. Zwierzęta żyły we własnych odchodach, z głodu i braku pożywienia jadły swoich zmarłych współtowarzyszy. Nie miały dostępu do wody. Właścicielom miejsca grozi do trzech lat więzienia.
To powszechne zjawisko - jest popyt i jest podaż. Winę za funkcjonowanie pseudohodowli ponoszą również nieodpowiedzialni kupujący – mówi Aleksandra Grynczewska, prezes fundacji "Zwierzęca Polana" z Warszawy, której organizacja w przeszłości przygarniała zwierzęta z rozbitych hodowli.
Pseudohodowli w Polsce jest wiele i działają one jak okrutna fabryka istot żywych.
https://noizz.pl/spoleczenstwo/fabryki-zwierzat-w-polsce-jak-wygladaja/bn51sn6
Namysłów: Pies tygodniami konał na oczach właścicielek. "Mówiły, że zachorował wczoraj
Owczarek kaukaski o imieniu Nero, do którego w sobotę pojechali inspektorzy opolskiego TOZ-u, był tak słaby, że nie był w stanie podnieść się o własnych siłach. W jego ranach na całym ciele zagnieździły się larwy much i robaków, w dodatku leżał we własnych odchodach. Zdaniem specjalistów zwierzę miało ok. 40 kilogramów niedowagi. Na pomoc było już za późno. Aby ulżyć mu w cierpieniu, trzeba było go uśpić.
Sąsiedzi, którzy w piątek zgłosili się do opolskiego TOZ-u i powiedzieli inspektorom o konającym psie w Idzikowicach, od początku roku szukali pomocy u dzielnicowego z Namysłowa Marcina Dobrzańskiego, który w zeszłym roku zdobył drugie miejsce w plebiscycie "Dzielnicowy Roku" na Opolszczyźnie. Policjant sprawę zbagatelizował, bo zgłoszenie otrzymał na prywatne konto na Facebooku
Rzeczniczka opolskiego TOZ-u: złożymy skargę na dzielnicowego z Namysłowa do Komendanta Głównego Policji, a przeciwko właścicielkom psa złożymy zawiadomienie do prokuratury ws. znęcania się ze szczególnym okrucieństwem
Wstrząsająca interwencja! Na posesji były martwe psy i około 40 żywych - wychudzonych, z pchłami i kleszczami.
Wstrząsająca relacja członków mieleckiego inspektoratu Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt w Polsce po interwencji w okolicach Kolbuszowej. Tam ratowano zwierzęta żyjące w potwornym brudzie, pośród odchodów i martwych psów. "Brud, graciarnia, pełna much, smrodu, moczu i tony kup, jednak najgorszym było znalezienie zwłok małego szczeniaka w znacznym już rozkładzie, a dalej - zwłok dorosłego psa w zaczynającym się rozkładzie.. Nie wiemy ile jeszcze może być tam martwych zwierząt, bo pustostan jest mocno zagracony, szkłem, deskami, gruzem... To coś okropnego"- relacjonują inspektorzy Inspektoratu Mielec - Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt w Polsce.
Przyjaciele zwierząt dodają, że ich celem będzie odebranie wszystkich piesków i pozbawienie praw do posiadania zwierząt ich obecnego opiekuna, którego sytuacja przerosła. - Choć wiemy, że walka będzie trudna, ponieważ miasto wiedziało, ludzie wiedzieli, nikt z tym nic nie zrobił. Jedni dlatego, że nic nie mogli więcej niż zawiadamianie służb, drudzy woleli przejść obok udając, że nie dzieje się tam nic nienormalnego, a służby traktowały tylko mandatami - piszą członkowie stowarzyszenia.
Wszystkie osoby, które mogą pomóc zwierzakom, proszone są o wsparcie zbiórki PIEKŁO PSÓW, UKRYTE WŚRÓD DRZEW, GRUZU I MILCZENIA
https://echodnia.eu/podkarpackie/wstrzasajaca-interwencja-na-posesji-byly-martwe-psy-i-okolo-40-zywych-wychudzonych-z-pchlami-i-kleszczami-drastyczne-zdjecia/ar/c1-1