ale w grę nie wchodzi romans, jak dziewczyna pisze...wiem ze to się tak mówi, ale śa ludzie co potrafia powiedzieć stop. sama taka jestem. nigdy nie wyszłam poza granicę. kobieta musi się czuć atrakcyjna, adorowana, pożądana...
Szczyt szczescia:maz przychodzi z pracy,podaje mu obiad do wyra bo juz lezy,potem wstaje pierwsze kroki do lodówy,sciele mu łózko,zeżre i w kimono,ja po piwko,oglądam cos ide spac-sielanka po 6 latach.
Racja, kolega z pracy to jest dobry pomysł. Nie wolno mylić stanu zauroczenia, zakochania (gdy są owe motylki i fruwają) ze stanem Małżeństwa, gdzie to przemienia się w miłość, przywiązanie i gdzie jak wszędzie powstają skutki uboczne w postaci RUTYNY. Jakie jest wyjście z takiej sytuacji? Hmmm sama nie wiem, a również w takiej sytuacji się znajduję. Z pewnością pomaga krótkotrwałe rozstanie, np. jadę na kilka, 2-5 dni do przyjaciółki do innego miasta i gdy wracam jest miło. Na pewno pomaga gdy kobieta jest bardziej niezależna, wychodzisz gdzieś sama, i nie pokazujesz, że Mąż jest alfą i omegą dla Cie. ooo nawet pomaga rozmowa internetowa - wchodzę na jakiś portal i poznaję obcokrajowców - wszak faceci tzw. południowi lubią blondynki;P - a poźniej mówię Mężowi jaki ten Włoch jest fajny - a jest przeciwieństwem jego:D i troszkę widzę, że ego boli:) aha i dla szczęścia Męża daje mu bajerować dziewczyny przez neta również, i tak jak będzie miał zdradzic to zdradzi. Zabranianie czegoś tylko zaognia pokusę:)
Nie chodzi o to zeby odrazu isc dol lozka,o flirt,pogadac,byc adorowanym i adorowac,nie tylko seks,wyjsc gdzies(przydaloby sie z mezem)a oni mysla:jak sie z toba ozenilem to czego jeszcze?dostajesz kase?gotuj,pierz,zajmij sie dziecmi!na piwo,do knajpy?za drogo kup sobie w sklepie...ręce opadaja.Nie codzien tego chcemy,chociaz w sobote..
Wspołczuję Wam kobiety, szczerze, i sobie też, bo chociaż jeszcze nie jestem mężatką, to obawiam się, ze prędzej czy poźniej wpadnę w kierat typu "przynieś, podaj, pozamiataj i nie marudź, przecież łaskawie się z tobą ożeniłem:/). Smutne to, ale czasem patrzę na moich rodziców, 30 lat po ślubie i widzę, że da się inaczej, lepiej żyć, nawet, gdy etap motylków w brzuchu minął 20 parę lat temu. Wzajemny szacunek, przywiązanie, chęć sprawiania przyjemności innej osobie zastępuje wtedy te "motylki";)
oj ja też bym chciała znowu się poczuć adorowana jak wcześniej. wi9em co to znaczy,dostać miłego smsa,pożartować ,poczuć się atrakcyjna.no cóż takie nasze życie,facet ma wszystko gdzieś.
dlatego przed slubem trzeba pomieszkac ze soba min. rok, a nie pozniej marudzic ze sie nie znalo chlopa
ehh kobiety a wy co takie idealne po kilku latach dalej staracie sie nas uwodzić rozkochiwać w sobie niestety po kilku latach nie będzie takich fajerwerków jak na początku kiedy się nie znaliście a dopiero poznawaliście ale fakt faktem obie strony powinny co jakiś czas zaskakiwać się czymś miłym ale szczenięce zakochanie to to nie będzie :)
no własnie STARAMY się.. a wy co? chłopaki? ławo powiedzieć że żona to szlafrok i wałki na głowie.. guzik prawda... :)
źle zrozumiałaś ale moja wina:) powinny być tam znaki zapytania "ehh kobiety a wy co takie idealne po kilku latach dalej staracie sie nas uwodzić rozkochiwać w sobie ???"
Kobiety jedna sa głupie a faceci to wykorzystuja i tyle -takich od motylkow jest duzo i nie trzeba bylo wychiodzic za mąz tylko zostać motylkowa albo kapturkiem lesnym
no nie do końca guzik prawda. wy po ślubie zamiast tego filuternego uśmiechu, macie na ustach głównie pretensje. a to o zbyt późne zmywanie talerzy, a to o jakieś rzekome krople wody na lustrze, a to o spóźnienie w drodze z pracy, a to o chrapanie, a to o to, że sąsiadki kuzyn w anglii zarabia kupę kasy, a to że siostry szwagra córki mąż ma świetną pracę w warszawie itd.itd.
I wtedy jedyne o czym my myślimy to adorować tę drącą się od rana do wieczora babę. Ech.... a gdyby było jak przed ślubem....
Ja też jestem już parę lat po ślubie i myślałam ,że to jest coś ze mną nie tak bo wszyscy w koło tacy ,,szczęśliwi ''ale widzę że jest nas więcej takich znudzonych kobiet.
1-0 popieram 16:06
jeśli kochasz swoją kobietę to nigdy nie nazwiesz jej babą... jeśli nie wytrzymujesz z żoną to się rozwiedź i będziesz miał ciszę i spokój, tylko potem się nie zdziw, jak ona szybko sobie znajdzie pocieszenie a ty będziesz żałował.
jeśli kochasz swojego mężczyznę, to nigdy nie zapragniesz romansu z kolegą... jeśli uważasz, że jest nudno z mężem to się rozwiedź i będziesz miała motylki i atrakcje, tylko potem się nie zdziw jak szybko on znajdzie inną, a ciebie kolega rzuci czyniąc niczym więcej niż ścierką.
No i pozamiatałeś :)))) brawo! Jeszcze te 20 kilo w schabach, które się pojawiają jakiś rok po ślubie. Wiadomo - złapałam męża to już mogę tyć.