On nawet nie powiedział niczego kontrowersyjnego
Wolność słowa pełną uśmiechniętą gębą
Babiarz na to, to samo co powiedział autor piosenki.
21:59 I innych. Ale z chrześcijan można z innych już nie.
Nie od dziś wiadomo, że Francuzi lubią być oryginalni i robić wszystko po swojemu. Tak też uczynili z ceremonią otwarcia igrzysk, która po raz pierwszy zorganizowana została poza stadionem, a konkretniej wzdłuż Sekwany i pod Wieżą Eiffla. Efekt? Dość mizerny.
Zawsze lubiłem oglądać otwarcie tej najważniejszej sportowej imprezy na świecie. Widowiskowe show, przemarsz sportowców z różnych krajów, ekspozycje wymyślnych strojów i na końcu kreatywne zapalanie znicza. Takim wzorem tego, jak powinna wyglądać ceremonia otwarcia, był dla mnie spektakularny Londyn z 2012 roku.
A dziś? To była jakaś porażka. Może nie kompletna, bo końcówka trochę uratowała kiepską resztę, ale czuję ogromny niedosyt. Zaczęło się od sportowców poupychanych na statkach (czasem kilka krajów ściśniętych na jednej barce), co nie sprzyjało ekspozycji strojów, które mieli na sobie zawodnicy i zawodniczki. Na domiar złego niektóre ekipy były pokazywane przez dosłownie sekundę lub dwie.
Potem mieliśmy mnóstwo akcentów poprawności politycznej. Choćby pokaz mody, gdzie prym wiodły kobiety z brodą. A propos pań - organizatorzy przygotowali też moment, w którym prezentowano 10 zasłużonych kobiet z historii Francji. Oczywiście znalazło się miejsce dla pierwszej czarnoskórej studentki, dla różnych feministek, ale już bohaterkę narodową i chyba najsłynniejszą Francuzkę w historii, Joanne d'Arc, pominięto. No bo jak to tak świętą Kościoła Katolickiego pokazywać w pozytywnym świetle? No nie wypada. Wypada za to według organizatorów obrażać uczucia religijne. Bo nie wiem jak inaczej nazwać scenę, w której wspomniane już kobiety z zarostem oraz faceci w kieckach siadają przy stole w takiej konfiguracji, by nawiązywała ona do słynnej "Ostatniej Wieczerzy" Leonarda da Vinci, która w oryginale przedstawia Jezusa i jego uczniow. Po co to było?
W samym przekazie telewizyjnym mieliśmy natomiast mnóstwo chaosu i skoków kamery (w końcu wszystke te wydarzenia dzialy się na ogromnym obszarze), przez co nie odczuwało się klimatu spójnej opowieści i łatwo można było się tym wszystkim znudzić. O wiele bardziej nie zazdroszczę jednak widzom zgromadzonym nad Sekweną, którzy stali w rzęsistym deszczu, a mogli obserwować tylko malutki skrawek całego widowiska. Na stadionie nie byłoby takiego problemu.
Oczywiście, ceremonia miała też pozytywne aspekty - kilka ciekawych nawiązań historycznych i kulturowych, motyw z gry Assassin Creed, ujęcia wspaniale oświetlonego Paryża i Wieży Eiffla czy też absolutnie spektakularne zapalenie znicza, który zapłonął w czasie lotu balonem przy śpiewającej na żywo Celine Dion.
Finalnie jednak organizacja tego wydarzenia poza stadionem okazała się - moim zdaniem oczywiście - chybioną koncepcją. W dodatku ceremonię aż za bardzo wykorzystano jako platformę do promowania wiadomo jakiej ideologii i zrobiono z niej manifest polityczny. Ale w dzisiejszych czasach tego niestety można się było spodziewać
Cóż, mam nadzieję, że za cztery lata już nikt nie będzie chciał wydziwiać i ceremonia otwarcia igrzysk powróci tam gdzie jej miejsce - na stadion. Zwłaszcza że 12 lat temu w Londynie już udowodniono, że obiekt nie musi ograniczać w zrobieniu naprawdę wielkiego show.
12.02 fejsbuk to lewacki portal
Wg Faktu Babiarz wraca do pracy. Juz 2 sierpnia będzie komentatorem. Brawo Polacy.