idz karte opłac kłusowniku i przestrzegaj okresów ochronnych i wymiarów
Pewien zeszłoroczny sierpniowy poranek, wreszcie można posiedzieć nad wodą, bo ten sezon daje się mocno we znaki nad Wisłą co rusz jak nie mniejsza to większa powódż, byłem już zdegustowany tą huśtawką poziomu wody. Zresztą ostatnie lata były kiepskie Wisła pozostawiona trochę tak sama sobie bez gospodarza, który by dbał o zarybianie, brzegi czy wały, a przecież idą na to nie małe pieniądze ze składek na PZW i podatku. Rozmyślania me przerywa hałas, ktoś łamie gałęzie klnie nie zważa na nic i cóż widzę?
Dwóch osiłków szykuje podrywkę, ustawiają się niewiele poniżej i doją w najlepsze. Szlag mnie trafił od razu. Nie zastanawiam się nawet idę do nich. Dzień dobry łowię tu wyżej nie widzicie pajace- walę do nich. To łap i nie wpier… się - pada krótka riposta. Ja już ich załatwię myślę, wracam na stanowisko dzwonię na policję nie ma, co. Nie zdążyłem pomyśleć jak słyszę warkot jakiegoś auta. Super nie jestem sam, poczekam może to jacyś wędkarze i rozgonimy wsioków. Zgubne były me nadzieje. Wysiada trzech panów, jeden mundurowy i dwóch cywili radość serce me chwyciła, ale jeszcze szybciej zgasła. Witają się z osiłkami jakby to byli najlepsi kumple. -Idzie coś? – Dopiero, co stawiamy, wtedy co byłyśta było nieźle, ale od tamty pory nic nie idzie som drób. Zamurowało mnie! Zauważył mnie jeden z przybyłych, ten w ładnym czarnym uniformie, speszył się trochę, ale pewnym krokiem skierował się ku mnie. Straż Rybacka, naszywka na uniformie drwiła ze mnie oślepiającym blaskiem nic poza nią nie widziałem. – Dzień dobry rejestr połowów proszę i kartę wędkarską. Stałem wciąż osłupiały. – Co nie słyszy pan, a może się łapie bez karty? – Nie, mam wszystko wycedziłem, proszę.- No tak z Ostrowca wydaje się, że wam wszystko wolno, przyszło się na łowisko a rejestru się nie wypełniło, co to jest? -Spadaj cieciu –odparłem bez zastanowienia.- Ej mam tu jednego rzuca się - oho strażnik Teksasu wzywa posiłki. - Co jest?- pytają pozostali idąc ku nam.- Rejestr nieuzupełniony i fika jeszcze ostrowiak. - Daj spokój Tadek kartę ma, ma to może zapomniał. – Panowie o rejestr się czepiają a waszym kolesiom wszystko wolno?- wskazuję na dwóch osiłków z podrywką. Rejestru trzeba pilnować po to jest proszę pana – rzucają na odchodne, a wy dzwońcie, jak co będzie szło – ale to już do osiłków, którzy maja niezły ubaw. Dość zwijam się mam gdzieś takie łowienie. Na koniec chwytam na brzegu leżące kamienie i ciskam do wody w stronę wieśniaków to skutecznie przecina ich rechot z mojej osoby. To ja 26 lat płacę ciężkie pieniądze na składki żeby ci panowie ze straży swoje tyłki wozili i porządku pilnowali, to ja za moje pieniądze ich ubieram, a tu, co? Kpiny! Ostatni raz.
Minął tydzień, trochę mi przeszło po ostatnich wydarzeniach. Naładowany pozytywnie jadę nad moją kochaną Wisłę. Zjeżdżam z wału po kilkuset metrach walki z błotem rezygnuję zawracam, trudno przyjdzie mi łowić w tłoku, za czym nie przepadam. Cenie sobie ciszę i spokój nad wodą, dlatego wybieram miejsca trudno dostępne i nieobrzucane, co nie jest bez znaczenia również, jeśli chodzi o rezultaty. Nie biorę wszystkiego z wody, co się rusza i nie sugeruję się wymiarami ochronnymi określonymi przez PZW. No, bo jak tu wziąć leszczyka, który ma 26 cm i mówić jeszcze, że złowiłem leszcza. To śmiech i wstyd wielki. Przestrzegam swych reguł i zasad by sumienie mieć spokojne.
No nic jestem na miejscu, nie ma jeszcze zbyt wielu ludzi, więc wybieram sobie miejsce według mnie najodpowiedniejsze. Czas mija szybko, a tu nic szczególnego same skróty krąpik, leszczyk. Wszystko ląduje z powrotem w wodzie przy ogólnej dezaprobacie łowiących obok. – Jak będzie tak dalej puszczał to nic nie złapiemy, płoszy tylko resztę i nic tu nie podejdzie- słyszę, co jakiś czas . Wreszcie branie od razu widać, że coś większego niż reszta. Po krótkiej chwili dorodny leszcz na oko ze 2kg ląduje w siatce, ale to był dziś jedyny, który się skusił. Nie ma co trzeba się zbierać, jeszcze pamiątkowe zdjęcie mojej zdobyczy i ostentacyjnie puszczam go wolno. Wtedy to rozpętuje się prawdziwa wojna. – Panie po coś pan tu przyjechał? Ryby płoszyć? Gdzieś takie łapanie z wariatami, przyjedzie ciota nie wiadomo skąd i nerwy ludziom psuje. Nawrzucał kul rano z nie wiadomo czego, potłukł się, a teraz się chlupie masz pan kartę w ogóle? – Mam rzeźniku jeden wstydziłbyś się bierzesz wszystko, co żyje i śmiesz pytać czy ja mam kartę, przez takich jak ty jest coraz mniej ryb w Wiśle, ładujesz do siaty wszystko bez opamiętania, ale ostatni raz zapłaciłem na kartę, bo mając być
według przepisów nazywany wędkarzem tak jak ty to wolę zostać kłusownikiem – wykrzyczałem, trzepnąłem drzwiami i odjechałem. Kpiny! Ostatni raz. Dlaczego mam tolerować takich ludzi jak on i wielu pozostałych?. Nie ma żadnej kontroli ze strony związku, jeżdżę 26 lat na ryby i byłem 3 razy
poproszony o okazanie stosownych dokumentów, więc się nie opłaci, ponieważ daje to kiepską średnią.
Kolejna kontrola czeka mnie za jakieś 12 lat, a że jestem w stosownym wieku to nie wiem czy jej dożyję. Natomiast na każdej wyprawie widzę członków PZW zwanych wędkarzami, którzy za nic mają zasady połowu określone przez tę organizację. Dlaczego mam ponosić pełną opłatę skoro łowię od maja do końca października? Z moich pieniędzy organizowane są wycieczki, zawody, z których nie korzystam i nie chcę korzystać. Miło połowić na zachodzie Europy gdzie ryb w rzekach jest pod dostatkiem, płaci się mniej i nie utrzymuje całej gromady urzędników. Rzeka Wisła została sierotą, na którą każdy narzeka i wykorzystuje jak może w zamian nie dając nic. Zostanę banitą, bo nie dam grosza na stawy, jeziorka, oczka i inne, siurniki komercyjne, bo Wisła jest jedna, piękna i urokliwa.
Bardzo cenne uwagi LACRIMOSA220 , też tak pojmuję wędkarstwo choć sama zwykle bywam na rybach dla towarzystwa. Ale w tym chorym kraju z chorymi obywatelami wszystko można obrzydzić .....
Dlatego też więcej nie zapłacę, jest wiele cichych i urokliwych miejsc by połowić z dala od całego tego BRUDU.
Ja tez niepłace poniewaz miałem podobna sytuację tez niejednokrotnie łowiłem i z ciekawosci zagladajac na stanowisko obok widze gościa z podrywką w najlepsze cedzacego wodę.a najgorsze są drygi które stoja po nocach nieraz mi sciagneli zestaw ściagając sieci ale co odezwiesz sie jak ich jest kilku noc i jeszcze madruja sie że jak cos to "naucza cie pływać"lepiej nieryzykować.Własnie oni sieja spustoszenie na Wisle
najgorsi sa tacy w podeszlym wieku bo biora co zlowia niestety... ja raczej ryb nie zabieram z lowiska no chyba ze jest to naprawde niezly okaz
Może niemaja co jeść- smiejecie się? sa tacy i wtedy bym sie nieżdziwił
dziśaj byłem w sandomierzu na wiśle 1 karaś 15cm 4 krąpie ok 20 cm sapa i pare uklej wszystko to przez 20 godzin