dobrze zrobil ze zabral,bo jest tez prawo ze do szkoly telefonow nie wnosimy,jesli ladnie poprosi to po lekcjach moze mu oddac i po sprawie,a ty dziecku wytlumacz zeby wiecej teg nie robil,w szkole ma sie uczyc a nie bawic telefonem.
A jest prawo regulujące to czy do szkoła można chodzić w bokserkach czy też koniecznie muszą to być slipy? Od kiedy to prawo zabrania wnoszenia telefonu gdziekolwiek?
Nie ma takiego prawa. Mieliśmy tak ułomną nauczycielkę, która nie rozumiała, ze rodzice też pracują i chcą wiedzieć czy dziecko doszło do domu i co się z nim dzieje. Ona niestety nadal "uczy".
idź do kościoła i zobacz zakaz używania telefonu, nie musisz czytać bo jest rysunek to zrozumiesz
Gościu z wczoraj z godziny 17:37 czy prawo zabrania wnoszenia telefonu do kabiny gdzie robią rezonans magnetyczny, mammografię albo tomografię?
Kiedyś nauczyciele byli inni. Dziś studia niestety każdy ma i nauczyciel autorytetem nie jest, bo pedagogika najłatwiejsza. Mamy nadmiar socjologów, psychologów i pedagogów.
No bo to fakt, jeśli nauczyciel przywłaszcza sobie czyjąś własność to warto powiadomić policję a później nagłośnić sprawę.
Dlaczego rodzic miałby kupić drugi?
Czy ty rozumiesz czym jest przywłaszczenie? Chcesz wychowywać dziecko stawiając za wzór zachowanie nauczyciela łamiącego prawo? Brawo. Gratuluję umiejętności logicznego myślenia...
Jedno pytanie - na ile autor wątku jest z nami szczery? Nie chce oddać w ogóle? (średnio chce mi się w to wierzyć) A może nie chce oddać dziecku, a odda rodzicom, którzy zgłoszą się do niego na rozmowę? Dziwne czasy teraz nastały - dziecku wolno w szkole wszystko, a nauczycielowi nic (i nie piszę tu o bezprawnym przywłaszczeniu telefonu) - większość dzieci i młodzieży współcześnie reprezentuje sobą poziom poniżej zera (za co oczywiście winić należy nie dzieci i młodzież, ale rodziców) w zakresie wychowania (a konkretnie braków w wychowaniu), szeroko pojętej kultury osobistej i ogólnej, wiedzy konkretnej i ogólnej (debilizm postępujący). Nauczycielowi nie wolno zwrócić uwagi, nie wolno wychowywać (sic! szkoła, obok rodziny, jest jednym z naturalnych środowisk wychowawczo-socjalizacyjnych) - bo mamusia i tatuś biegną z lamentem, że się ktoś nad ich dzieckiem znęca, bo przecież większości rozwydrzonych dzieciaków wolno po prostu wszystko. Nie ma szacunku do rzeczy (bo jak ma mieć, skoro posiada wszystko i niczego nie pragnie), nie ma szacunku do drugiego człowieka (wystarczy posłuchać rozmów młodzieży pod stojącej przed blokami - k... i ch....z ust im nie schodzi - oni się tak zwracają do siebie) i do żadnej żywej istoty (na 30 zasadzonych przed blokiem drzew, po pół roku ostało się 10 - czytaj: tabuny młodzieży siedzące od rana do nocy na ławkach, nie raz przyłapane na gorącym uczynku). Nie wiem dokąd zmierza ten świat, ale zdecydowanie w niewłaściwym kierunku.
Twoje pytanie jest, przepraszam za określenie, głupie... Nie ważne czy nie chce oddać w ogóle czy tylko dziecku, ale odda rodzicom. Ważne jest to, że w ogóle nie miał prawa mu tego telefonu zabrać. Jeśli chciał dziecko ukarać za to, że bawił się telefonem na lekcji, to ma do tego wiele innych możliwości - uwaga, zgłoszenie sprawy dyrekcji szkoły, wezwanie rodziców do szkoły. Mógł nawet przepytać to dziecko czy w ogóle wie o czym aktualnie jest lekcja i w przypadku gdyby nie padła prawidłowa odpowiedź, wstawić negatywną ocenę do dziennika. To nie jest tak, że dziecku w szkole wolno wszystko a nauczycielowi nic. Nikomu nie wolno łamać prawa, tym bardziej nauczycielowi, który dla tego dziecka powinien stanowić wzór. Jakim więc wzorem jest ten nauczyciel? Może pod wpływem całej tej sytuacji dziecko dojdzie do wniosku, że wolno do woli zabierać innym osobom ich własność i w ten sposób nauczycielem stanie się wzorem dla przyszłego złodzieja?
Nie masz pewności, że nauczyciel nie wyczerpał, przed odebraniem telefonu, wszystkich dostępnych mu możliwości.
Podobnie jak ty nie masz pewności czy z którejkolwiek możliwości skorzystał przed zabraniem telefonu. Śmiem jednak twierdzić, że gdyby wezwał rodziców i porozmawiał z nimi na ten temat, to później rodzice by zabrali ten telefon (oni akurat mogą) albo ukarali by dziecko po swojemu aby zapamiętało, że na lekcjach telefonem się nie bawi.
Nie masz także wiedzy czemu nauczyciel zabrał ten telefon. A może akurat któreś z rodziców zadzwoniło i dziecko chciało odebrać bo mogła to być ważna sprawa, może dziecko wyjęło telefon aby sprawdzić godzinę, może nawet nie wyjęło telefonu z kieszeni a jedynie nie wyciszyło dźwięków i telefon zadzwonił, a może ten telefon po prostu leżał nieużywany na ławce...
Ja nie mam zamiaru rozpatrywać wielu możliwości. Nauczyciel NIE MA PRAWA ZABRAĆ NIC UCZNIOWI i będę się przy tym upierał. A skoro nie potrafi sobie poradzić przy użyciu możliwości jakie ma dostępne to może nie powinien być nauczycielem?
Ta, na pewno by ukarali i zabrali telefon - szczególnie tacy, którzy żalą się na forum. Moglibyśmy tak dyskutować bez końca. Faktem pozostaje jednak to, że dzieci i młodzież nie mają szacunku do nauczycieli, a nauczyciele mają coraz bardziej ograniczone możliwości wpływu (co realnie przekłada się na to, że uczniowi wolno wszystko).
A nie sądzisz, że rodzice nie żaliliby się na forum gdyby nauczyciel zachował się tak jak ja napisałem? Z resztą nie wnikam w to jakimi są rodzicami i inne pierdoły. NAUCZYCIEL ZŁAMAŁ PRAWO!!!! PRZYWŁASZCZENIE JEST WYSTĘPKIEM ZAPISANYM W KODEKSIE KARNYM, ZA KTÓRY GROZI NAWET DO 3 LAT POZBAWIENIA WOLNOŚCI. Czy wy to w końcu zrozumiecie?
A co ma szacunek do telefonu? Nauczyciele mają szacunek, ci którzy na niego zasługują. Szacunek nie przysługuje z urzędu.
A jakie możliwości ma nauczyciel? Bardzo mnie to ciekawi?
piszesz /nauczyciel nie ma prawa zabrać nic uczniowi/,czyli idąc tokiem tego rozumowania cała klasa ma prawo na lekcji używać telefonów- grać,esemesować.rozmawiać,słuchać muzyki itd,można przynieść też noże i porzucać,przynieść piwko lub winko a co tam uczniowi wolno wszystko a nauczycielowi nic.Nie wierzę w to aby nauczyciel zobaczył telefon u ucznia i cap.Pewnie już niejednokrotnie zwracał uwagę dzieciakowi ale ten mając w domu takie poparcie postanowił dalej się bawić.No cóż,może ja jestem nie z tego świata ale uświadomiłabym dziecku,że w czasie lekcji należy uważać i się uczyć,latorośl otrzymała by nakaz przeproszenia nauczyciela,ja ze swej strony udałabym się do szkoły i wyjaśniła sprawę.Bardzo współczuję dzieciom których rodzice piszą takie bzdury.Dziecko wyrasta w przekonaniu że jest panem świata,wszystko mu wolno.Zderzenie z rzeczywistością będzie szokiem no ale jeżeli ma się tak "mądrych rodziców"