Co sądzicie o naukach przedmałżeńskich? Czy sa obowiązkowe i bez tego ani rusz?
Jeśli bierzesz ślub Kościelny to są obowiązkowe. Nie należy się ich bać, otwierając się na nie można sporo się dowiedzieć, mnie bardzo dużo dały. Oczywiście zależy to w dużym stopniu od tego, kto je prowadzi.
MNIE KOSZTOWAŁY 50 U KSIEDZA I PO NAUKACH:))))))))))))))Wiara niby jedna a wymysł tylko POLSKI tu wiara jest njiby t5ka sam a jdnak inna ,
Z czego się śmiejesz gościu 09:42? Dla takich jak ty może i nie dadzą wiele, później z byle powodu rozwód bierzecie. Na takich naukach uczą, że małżeństwo to nie tylko sielanka, uczą wzajemnego szacunku, jest mowa o tym jak wspólnie rozwiązywać problemy, których na wspólnej drodze z pewnością nie będzie mało. Mnie i mojej żonie te spotkania bardzo wiele pomogły zrozumieć i po 8 latach małżeństwa mogę śmiało powiedzieć, że to, co tam usłyszałem ma bardzo wiele wspólnego z tym rzeczywistością. Miłość trzeba pielęgnować, trzeba znaleźć też miejsce dla Boga w swoim życiu. Oczywiście mówię tu o wierzących. Bo jeśli ktoś jest ateistą to nie bardzo rozumiem po co ślub w Kościele. Wszystkim przyszłym małżeństwom życzę dużo wytrwałości i miłości. Uwierzcie, że możliwe jest zbudowanie trwałego związku opartego na miłości i szacunku, bez kłamstwa i zdrady..
Wiem, że małżeństwo to nie sielanka, bo mam rodziców i widzę, że są chwile dobre i złe w ich związku. Patrząc na moich staruszków wiem na czym małżeństwo polega. Nie musi mi o tym opowiadać facet w sukience, czy też stara panna lub zakonnica. Tyle i kropka.
Nie musisz też brać ślubu w Kościele. Koniec i kropka ;)
No więc po co się wypowiadasz na tematy, które de facto Cię nie dotyczą. Nie rozumiem takiego podejścia. Jeśli myślisz, że w ten sposób zabłyśniesz to jesteś w wielkim błędzie.
Każdy ma prawo się wypowiedzieć prawda?
A błyszczeć nie muszę, znam swoją wartość.
kolego twoja wartođc analiyuj ętwoje wzpowiedyię jest skromna i bliska "0" (zero) , jeżli uważach że wiesz wszystko najlepiej i sobie dasz sam radę - zejdz na ziemię i otrząśnij się.
NIe musisz brać ślubu kościelnego i to twoja wola więc się nie wymądrzaj - ale i tak przyjdziesz prędzej czy później - bo dzievi trzeba ochrzcić, pasowałoby żeby komunię przyjęli itd...... wiara katolicka (chrześcijańska) trwa już ponad 2000 lat i nie takich "Kozaków" ustawiała do pionu... powodzenie -
Oj Borysie z 8;26 - a czemu to "trzeba ochrzcić"? a czemu to "pasowałoby żeby komunię przyjęli" (jak dzieci to przyjęły). Może ktoś jest ateistą i będzie postępował w zgodzie ze swoimi poglądami? 2000 lat trwania czegoś nie może zmuszać do wyboru tylko jednej drogi.
Zawsze mnie zastanawiało, po co ludzie się pobierają, skoro nie potrafią ze sobą rozmawiać, tylko muszą kursy przechodzić. Brzmi to strasznie groteskowo. Nie mówię tutaj tylko o kursach przedmałżeńskich, ale o wszelkiego rodzaju poradniach małżeńskich, gdzie jak małe dzieci uczy się małżonków jak mają się ze sobą komunikować. Dziwne jest to, że ktoś ma nas uczyć szacunku i wytrwałości... Dla mnie sama nazwa "kurs" jest w tym przypadku co najmniej dziwna.
Miłość to nie album ze zdjęciami, w którym są tylko piękne chwile. Rzekłbym, że to takie połączenie wylewającego się za okna lukru z gorzkim smutkiem i czasami złością. Najważniejszy jest balans pomiędzy tymi dwiema skrajnościami. Ludzie, którzy tego nie rozumieją lub nie chcą rozumieć, nie powinni się łączyć w pary i wstępować w związek małżeński.
Następny, którego temat nie dotyczy. Wiesz po co są te nauki? Ano po to, żeby pokazać przyszłym nowożeńcom, czym w swojej istocie jest sakrament małżeństwa. Jeśli ktoś decyduje się na taki ślub powinien akceptować zasady jakie panują w Kościele. Proste? Ksiądz nikogo do niczego nie namawia, wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś po takich naukach poczuje, że to nie dla niego może po prostu zrezygnować i wziąć ślub cywilny. Uważam, że to bardzo uczciwe i nie widzę w tym nic złego. Nie znam nikogo, komu by takie nauki zaszkodziły. To, że rozwodów jest teraz ogromna ilość to też o czymś świadczy. Ludzie jakoś nie potrafią sobie poradzić z najprostszymi problemami. Smutne ale prawdziwe. To nie jest kurs tylko nauki przedmałżeńskie. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, co się przysięga w Kościele. Bo przysięga to jednak przysięga prawda? Wielu ludzi nawet nie rozumie słów, które wypowiada podczas przysięgi więc jaki w tym sens? Po to właśnie są te nauki..
Myślę, że na palcach można by policzyć osoby, które np w zeszłym roku świadomie, z miłości i z pełnym oddaniem wzięły ślub, niezależnie czy to cywilny czy kościelny. Bo z tego co napisałeś, to wychodzi na to, że miłość ściśle powiązana jest z bogiem i sakramentem małżeństwa, a ślub cywilny jest gorszy. Natomiast myślisz, że kursy, pogadanki zmienią coś w mentalności kobiet i mężczyzn? Myślisz, że dzięki temu mężczyźni nauczą się szanować kobiety i traktować je jako seks niewolnice? Myślisz, że dzięki temu i bogu w sercu, kobiety będą dobrze traktowały swoich mężów, nie zdradzały?
W jedym się zgadzamy, że ludzie nie potrafią rozmawiać ze sobą w związku. Ale tego moim zdaniem nie zmieni religia, nauki, kursy....trzeba zmieniać cała świadomość. W dużej części...pewne rzeczy wynosi się z domu...a z tym nie da się już walczyć, a tym bardziej naprawić.
Nie napisałem, że miłość ściśle powiązana jest z Bogiem. Napisałem, że decydując się na ślub Kościelny, gdzie przysięga się sobie miłość przed Bogiem trzeba być świadomym tego, co tak naprawdę się przysięga. Tylko tyle i aż tyle. To, że można na palcach policzyć takie osoby to inna sprawa, później odbija się to w statystykach rozwodowych a one są bezlitosne. Nigdzie nie napisałem też, że ślub cywilny jest gorszy. Uważam, że gorszy jest ślub Kościelny wzięty nieświadomi, pod wpływem nacisku opinii publicznej. Szacunku do drugiego człowieka powinno się uczyć od małego, bo jeśli rodzice tego nie nauczą to później już będzie ciężko. Reasumując, uważam, że nauki przedmałżeńskie są pomocne, pomagają zrozumieć pewne rzeczy, o których nie zawsze mamy pojęcie, natomiast sam ślub Kościelny powinien być dla osób, dla których naprawdę jest to ważne, tak czują i chcą przysięgać przed Bogiem. Pozostali niech biorą cywilny i niepowinni czuć się gorsi z tego powodu.
Problem jest jeszcze jeden. Świadomość uczestnictwa w takich naukach. Aż 7 moich znajomych bierze ślub kościelny w tym roku. Zdajesz sobie sprawę z tego jak oni traktują takie nauki? Jako "obowiązek", a potem temat do żartów. Niestety tak jest.