W jednym z przesłanych przez kogoś linków był taki dowcip o emeryturach:
emerytura we Francji - butelka wina i cały dzień na plaży;
emerytura w Anglii - butelka wina i cały dzień na rybach;
emerytura w Polsce - butelka z moczem i cały dzień w przychodni.
Śmiać mi się chce, jak niektórzy nawet w Święta nie robili sobie wolnego od propagandy sukcesu obecnie rządzących.Musiało im się opłacać. Jakieś premie świąteczne dostali?
Jest dużo lepiej niż było 10:40 i Twoje dowcipy tego nie zmienią. Nikt nie musi mi płacić za to, abym pisał prawdę.
Jakiego przepisu potrzebujesz emerytko? Przepracował 40 lat, po waloryzacjach obecnie ma ok 2600zl, plus 13 emerytura, więc dla jednej osoby jest to kwota, za którą można spokojnie żyć, szczególnie w Ostrowcu, gdzie życie jest tańsze niż w dużym mieście.
Emerytka, jako kobieta, ma zapewne o wiele niższą od twojego ojca emeryturę. Tak wygląda niestety nasz system emerytalny.Jesli ma 1600-1800 zł to jest już z wyższej półki.
13 emerytury, jak nazywasz jakiś śmieszny zasiłek roczny, nieadekwatny do wysokości emerytury, to żadna łaska, a i tak tylko w tym roku jeszcze, to nie zamydlaj ludziom oczu, bo wstyd w twoim wieku tak kłamać.
12:48, szkoda, że poprzedników nie było stać nawet na taki zasiłek, jak to nazwałeś. I gdzie tu widzisz kłamstwo?
Nie tylko w tym roku, nie kłam 12:48. https://www.tvp.info/45911010/budzet-na-2020-rok-bez-deficytu-bedzie-13-emerytura
Zawsze kobiety były gorzej wynagradzane (i nadal tak jest). Mają z tego tytułu niższe emerytury. Moja emerytura Pokemonie wynosi około 1,700 zł. - poproszę o przepis jak nie oszczędzać. Niestety - za dużo by umrzeć, za mało by godnie i normalnie żyć. Więc nie pleć o godnym życiu emerytów, bo niewiele o nim wiesz.
Gdzie napisałem o godnym życiu emerytów? Jedynie na przykładzie mojego ojca napisałem, że ze swojej emerytury jest w stanie samodzielnie się utrzymać i mu nie brakuje, ale do godnego życia w porównaniu do zachodnich emerytów, też mu brakuje. Swoje pretensje powinnaś kierować raczej do swoich byłych pracodawców, o niskie zarobki i wcześniej rządzących tym krajem, że do tego dopuścili.
Wprawdzie już po świętach, wielu z Was pluje na panią Olgę Tokarczuk. Jednak przeczytajcie to krótkie opowiadanie, które wyszło spod jej pióra:
Olga Tokarczuk: opowiadanie „Gość”
„Gdy dzieci wracają ze szkoły, w domu jest już Gość.
Pospiesznie zrzucają z ramion tornistry, nie będą im potrzebne przez kilka najbliższych dni – zaczęły się ferie świąteczne.
Ten rok był trudny: tata dzieci stracił pracę, mama musiała wziąć nadgodziny i teraz rzadko bywa w domu, no i zmarła babcia. Dlatego tak bardzo chcą spędzić te święta razem, żeby wszystkim było miło i bezpiecznie. Będzie więc tradycyjnie i niczego podczas tych świąt nie zabraknie. Mama mówi, że tradycja jest dobra i że można się w niej schronić, kiedy jest ciężko. Że jest jak gniazdo. Dlatego dzieci już kilka dni temu starannie ubrały choinkę. A teraz tato siedzi w kuchni przy stole i mieli mak na makowce. Na gazie pyka kiszona kapusta – będzie z niej pyszny świąteczny bigos. W domu unosi się już jedyny, niepowtarzalny zapach świąt Bożego Narodzenia.
No i jest jeszcze w łazience ten Gość.
Dzieci pochylają się nad wanną z fascynacją i ciekawością. Pływa w niej wielka ryba. Ma połyskliwą ciemną skórę w jaśniejsze cętki, duże płetwy i dwoje wypukłych oczu, którymi spod wody patrzy na ludzi. Właściwie nikt się nie zastanawia, co on tu robi w tej wannie, w mieście, w środku zimy; skąd się tu wziął. Bo też i żadna to tajemnica – mama przyniosła go w siatce ze sklepu i na wpół żywego od razu wpuściła do wanny. Zajmą się nim w Wigilię.
Tymczasem jednak dziwnie się śpi, kiedy w wannie jest Gość. Ten jego podwodny wzrok. Wszyscy myślą o nim. W nocy przewracają się z boku na bok.
Następnego dnia jest wiele pracy. Trzeba jeszcze przyrządzić ostatnie potrawy, zrobić ostatnie zakupy, zapakować prezenty (Ojej, zabrakło papieru do pakowania!). Zaaferowani wpadają teraz do łazienki tylko na chwilę i nawet nie patrzą na Gościa w wannie. A i on jest jakoś bardziej niemrawy, właściwie się nie rusza. Dolewają mu więc trochę świeżej wody i pędzą dalej.
W nocy ojciec natyka się w łazience na córkę, która siedzi przy wannie i patrzy na Gościa; palcem porusza delikatnie wodę wokół niego, jakby go głaskała. Ojciec bierze dziecko na ręce i kładzie do łóżka.
I oto już Wigilia rano. Najpierw drzwi do kuchni zamknięte i słychać szepty rodziców. Mama pójdzie z dziećmi na sanki. Długo ubierają się w przedpokoju, te wszystkie szaliki i czapki, i jeszcze sanki z piwnicy. Ich głosy cichną na dole.
Mężczyzna zostaje sam i dzielnie rusza do łazienki. Stara się w ogóle nie patrzeć, zamyka oczy – wszystkiemu winne będą ręce. Ale ręce są słabe i niezdarne. Karp walczy; kto by pomyślał, że zostało mu jeszcze tyle siły. Mężczyźnie udaje się wyjąć go z wody, ale on wyrywa się i spada na podłogę. Teraz leży tam i łypie okiem na człowieka. Tamten próbuje go na powrót włożyć do wanny i po kilku próbach wreszcie mu się to udaje. Mężczyzna oddycha z ulgą. Karp ledwie żyje.
Kiedy kobieta wraca z dziećmi jest wściekła na męża. Co z ciebie za mężczyzna! Teraz to on zamyka się z dziećmi w pokoju i głośno oglądają telewizję, a ona wchodzi do łazienki. Zza drzwi dochodzą dziwne gwałtowne odgłosy i przekleństwa; lepiej ich nie słyszeć. W końcu i ona wychodzi pokonana.
Sprawę załatwia Pan Zygmunt, sąsiad z dołu. Zjawia się z młotkiem w dłoni i z wielkim nożem.
A teraz wreszcie Święta. Palą się świece, choinka świeci kolorowo i ten jedyny w świecie zapach, który wypełnia cały dom.
Na stole jest dwanaście potraw, zgodnie z tradycją, wśród nich karp w galarecie. Jest też dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa, który nigdy nie przyjdzie. Nigdy nie przychodzi.
Siedzą ze spuszczonymi głowami, za chwilę zaczną dzielić się opłatkiem. Bóg się rodzi!"
Nas to opowiadanie bardzo poruszyło i mamy nadzieję, że osoby, które je przeczytają zastanowią się dwa razy, zanim w duchy tradycji będą robić przygotowania do przyrządzenia jednej z dwunastu wigilijnych potraw.
POkemon popieram Cię. Taka jest prawda... Jak ktoś miał dobrą pracę i pracował 40 lat to i emerytura ok. 3000zł.
Radzę sobie i nie brakuje mi na jedzenie, leki, opłaty, ubrań już nie kupuję, ale mam pieniądze na tzw. czas wolny i prezenty dla wnuków. W wieku senioralnym inaczej planuję dietę, oszczędzam energię, uprawiam ogródek i planuję wycieczki te bliższe, po Ostrowcu i rowerowe. Cieszę się życiem i pięknem przyrody.
I to jest prawidłowe podejście"seniorko", jedna z niewielu, która nie narzeka i potrafi się cieszyć życiem. Tak jak mówisz, emeryt który ma 2500-3000zl na jedną osobę, spokojnie sobie poradzi, ale na to trzeba było zapracować całym swoim życiem zawodowym. Powodzenia i zdrówka życzę.
a ci co mają 1500 niech zamkną jadaczki i nie narzekają prawda POkemon
Dlaczego starasz mi się włożyć w usta, słowa których nie powiedziałem? To ja jestem winien temu, że niektórzy mają 1500, czy mniej? Chyba powinieneś być zorientowany, z czego i w jakiej wysokości są emerytury.