Ofiary molestowania niestety w większości przypadków ujawniają prawdę po wielu latach, bo zazwyczaj powodem jest wstyd i ocena innych, więc muszą żyć jakoś i przez lata cierpią w ciszy niszcząc siebie i swoje zdrowie, tracąc zaufanie do ludzi, męcząc się z lekami i depresjami, a w tym czasie taki zwyrodnialec cieszy się życiem i ma na wszystko wyjebane i nie obchodzi go ze zniszczył czyjeś życie dla własnej przyjemności. Myślę że tylko człowiek inteligentny i myślący potrafi zrozumieć ten temat, ten dla kogo to jest smieszne czy uważa że ludzie zmyślają musi mieć coś z głową albo sam popiera pedofilizm. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie co przeżywa skrzywdzona osoba dopuki sam nie znajdzie się na jej miejscu. I tyle w temacie.
Sprawa prosta. Winnych karać, a nie udawać. Karać bez znaczenia kim on jest, a nie udawać sprawiedliwość. No, ale nie w tym państwie z kartonu i dykty.
Dokładnie, za świadomie wyrządzoną krzywde każdy powinien ponieść karę.
Wybiórcza nie jest dobrym/obiektywnym medium.Glowny cel to uderzyć w JK.Pranie brudów jak w najgorszym szmatlawcu.Duzo wątpliwości w tej sprawie .Wydajemy opinie nie mając dostatecznej wiedzy
"Cannibals of the soul"
... dziś kończę szesnaście lat, a przynajmniej tak mi się wydaje. Powinnam się cieszyć, ale jest inaczej. Nie liczę, że ktoś to przeczyta, piszę do siebie. Takie pozostałe resztki mnie, zapisane na pogniecionych kartkach.
Moja stara lalka ostatnio zaczęła wyglądać lepiej niż ja. A to nic dobrego nie wróży.
Cofnę się teraz w czasie, gdy jeszcze byłam człowiekiem.
Początek mojego dorosłego życia zaczął się gwałtownie, nocą. Księżyc wtedy był ogromny. Taki sam, gdy się urodziłam, sześć lat temu. Babcia podobno powiedziała matce, że będę miała bogate życie. W taką właśnie noc, do naszego domu przyszedł obcy mężczyzna. Był elegancki, pięknie pachniał. Usiadł przy stole, patrząc na mnie i moje cztery, młodsze siostry. Nachylił się z uśmiechem w kierunku mojej matki i coś jej powiedział, wskazując na mnie. Skinęła głową, wtedy on wstał, wyjął z kieszeni sto dolarów i położył na stole. Podszedł do mnie, dotykając dziwnie policzka. Mama powiedziała, żebym szła z tym panem. Na drogę dała mi moją ulubioną lalkę. Może i była stara i zniszczona, ale była tylko moja. Wsiedliśmy do czarnego samochodu. W środku siedział inny mężczyzna. Uśmiechnął się do mnie żółtymi zębami, oglądając moje ciało jak lekarz. Nic jeszcze nie rozumiałam. Nerwowo ściskałam starą lalkę w podartej sukience.
Wsiadając do tego samochodu, weszłam do piekła. Najgorszego, jakie może być. Bez nadziei na wybawienie, o czym przekonałam się z czasem.
Długo jechaliśmy, zasnęłam nad ranem. Śniłam jak mama tuli mnie, całując w czoło. Po gwałtownej pobudce, czyjeś silne ręce wyniosły mnie z samochodu. Zobaczyłam obdrapany z farby barak z niebieskim napisem. Nawet ładne te wzorki, pomyślałam. Czytać i pisać nauczyłam się po wielu latach, od starszych koleżanek. Stary napis,- "NIEBO" już nie był ładnym wzorkiem, ale synonimem piekła.
W środku baraku stało tylko łóżko i krzesło z wytartym oparciem. Ze ściany wystawał zardzewiały kran. Woda powoli kapała do wiadra. Brudna żarówka rzucała na zielone ściany, dziwne cienie. Te same silne ręce położyły mnie na szarym kocu, który dziwnie pachniał. Mężczyzna nic nie mówiąc wyszedł, trzaskając drzwiami. Leżałam bez ruchu ściskając lalkę. Woda dalej kapała. Po chwili wrócił razem z tym panem o żółtych zębach. W dłoni miał strzykawkę z grubą igłą i długą gumkę. Zrobili mi jakiś zastrzyk, bardzo bolało, ale potem przyjemna fala ciepła zalała mnie całą. Odpłynęłam, zapadając się pierwszy raz w otchłań narkotycznego zamroczenia. Rano wróciła mi świadomość. Dziwny ból na dole utrudniał chodzenie. Mój opiekun wszedł do baraku z miską starego makaronu, milczał. Położył je na krześle i wyszedł Nie zjadłam nic, leżąc wystraszona. Dlaczego mama dała mi ulubioną lalkę? Do wieczora nic się nie działo. Tylko woda kapała miarowo do wiadra, kap, kap... Zasnęłam płytkim snem. Wyrwały mnie ze snu czyjeś słowa- "Puk, puk, nie przeszkadzam?"
Na brzegu łóżka siedział gruby mężczyzna w majtkach i skarpetkach. Strasznie się pocił. Tej nocy zrozumiałam, kim albo bardziej, czym się stałam.
Kolejne zastrzyki z heroiny już nie bolały, pragnęłam ich bardziej niż wszystkiego. Dni w baraku zamieniły się w tygodnie, w końcu w lata. Poznałam wielu mężczyzn, robiłam okropne, nieludzkie rzeczy.
Babcia miała rację mówiąc przy moim urodzeniu, że będę bogata. Niestety moje bogactwo było inne, pełne bólu i samotności, bogata w poniżenie i upokorzenie.
Najbardziej żałuję jednego. Tak jak moja matka doczekałam się pięciorga dzieci. Niestety nie miałam okazji zobaczyć żadnego, rodząc je w heroinowym koszmarze. Nie znałam ich płci, nikogo nie obchodziło, aby mi powiedzieć. Modliłam się każdego ranka życząc im szczęśliwego życia, w bogatej rodzinie.
W końcu sama w to uwierzyłam. Czasem śnię ich twarze. Są jak ja kiedyś, uśmiechnięte i niewinne.
Im więcej spotkałam mężczyzn, tym mniej było mnie. Moje ciało traktowałam jak obce, kawał mięsa i tyle. Ograbiona ze wszystkiego zastanawiałam się czy mam jeszcze duszę, może jakieś wyplute ochłapy? Coś, czego nie dało się przełknąć moim klientom? Zbyt żylaste, za mało niewinne do zbezczeszczenia?
Jutro się przekonam, czy coś z niej zostało.
Ostatnio modlę się tylko o samą ciemność, która mnie otuli jak puszysty koc, kończąc ten koszmar. Zaraz dostanę mój zastrzyk z tej samej brudnej igły. Tyle, że to ostatni raz. Jutro się obudzę na stole operacyjnym, zaczynając ostatni, krótki rozdział mojej egzystencji. Skąd wiem, że ostatni? Mam już szesnaście lat, więc stałam się zbędna moim opiekunom. Ciało mam tak zużyte i wyniszczone, jak za dużo razy łatane ubranie, w końcu ile by nie dostało nowych łat, po prostu się rozpada na kawałki. A to się nie opłaca. Zamiast utrzymywać na siłę przy życiu, wyeksploatowaną do zera prostytutkę na ciągłym głodzie heroinowym, korzystniej mnie sprzedać. Smutne, ale kładąc mnie na wagę, jak mięso u rzeźnika, po śmierci nabiorę wartości. Na pewno znajdą się kupcy, zainteresowani podrobami. Ktoś kupi serce, inny płuca. Nie pogardzą szpikiem kostnym, krwią. Rozbiorą mnie na kawałki jak zwierzę w rzeźni, nic nie pozostanie. Rano moje brudne łóżko zajmie jakaś słodka dziewczynka, nieświadoma koszmaru, jaki już na nią czeka. Uczesałam starą lalkę, zostawiając na krześle. Mam nadzieję, że spodoba się mojej zmienniczce. Teraz mogę już przestać istnieć. Dobranoc.
Dp 19.27 bronimy też za wszelka cenę bo w Gazecie Polskiej nie pisali o tym. A jak w GW to musi być nieprawda. Niestety odpowiedź Pani K. do rodziców dziewczyny jest jednoznaczna.
Bydlak Ziemkiewicz też broni pedofila...