Jak ktoś nie ma dużego apetytu (np. szybkiej przemiany materi) to może głodny nie chodzi lub nie leży. O której jest ostatni posiłek w szpitalu ?
Kiedyś leżałem na neurologi w Ostrowcu i była już godzina po 22 chyba. Salka 2 osobowa, moje łóżko przy oknie. Światła pogaszone. Prawie godzine leżałem czekając aż uda mi się zasnąć, bo miałem trudności z zaśnięciem i pewnie to było od leków... i czuję, że już witam się z gąską, że już Morfeusz zaczyna mnie objemować... a tu nagle wchodzi pielęgniarka jakaś jak do obory, gada coś na głos, zapala światło. A nic się tam wielkiego nie działo z sąsiadem z sali - nie potrzebował lekarza. I musiałem znowu kolejną godzinę się męczyć aż zasnę. Nic nie mówiłem, ale swoje sobie pomyślałem. Pierwszy raz o tym publicznie wspominam bo mi się przypomniało :) Ciężko też bywa jak ktoś z sali za głośno chrapie to też ciężko zasnać ale to akurat nie przypominam sobie takich sytuacji z ostrowieckiego ZOZu.
Na sali ze mną leżał starszy pan. Nic nie trzebabyło przy nim robić wtedy bo już był zapielęgnowany wczesniej. Pielęgniarka przyszła tylko po to żeby mu coś tam powiedzieć. No ale to w nocy takie rzeczy się robi ? Nie mogła zaczekać z tym do rana ? Nie pamiętam już ale to nie były raczej jakieś ważne sprawy żeby budzić przy okazji innych z tej sali.
To przecież obowiązek pielęgniarek zajrzeć na sale co kilka godzin w nocy czy na pewno sie nic sie z chorymi nie dzieje i trudno ,żeby najpierw pukały do drzwi . Jakby nie zaglądały to by zaraz ktoś napisał ,że śpią i się nie interesują pacjentami
gościu Piszesz tak jakbyś tam był na tej sali i wiedział o co chodzi. To nie był oddział udarowy. Jak Cię tam nie było to... Pielęgniarka nie pytała się o zdrowie pacjentów - tylko miała do przekazania jednemu pacjentowi "bardzo ważną i niecierpiącą zwłoki informację". Dziwne, że przez cały miesiąc tylko raz zdarzyła się taka sytuacja. Czyli według Ciebie pielęgniarki nie dbały przez cały miesiąc o pacjentów ?
Pani neurolog sięnie interesowała jak jej zgłaszałme skutek uboczny po sztucznym antybiotyku jaki we mnie wlewali, po iluś dniach byłęm tak osłabiony że mnie musieli wieźćwóżkiem do laryngologa. I nikogo nie interesowało jak reaguję na leczenie a pani ordynator Stankiewicz raz podniosła na mnie głos i prawie nakrzyczała.... bzdury mi wciskała, jak jej mówiłem że rana potrepanacyjna nie jest zagojona i misięz niej sączy to powiedziała że nie prawda bo jest zagojona a nawet nie obejrzała mi tyłu głowy tylko po paru dniach zostałem wypisany do domu z upranym mózgiem po cyprofloksacynie...
A w Kielcach pare lat temu co tam się w nocy na jednym oddziale (na neurochirurgi) działo to byście nie uwierzyli. Może takie są procedury ale raczej nie sądze... nie wiem. Pielęgniarki przywiązały jednego starszego pana za nogę do łóżka żeby się nie wierciłczy tam niepróbował z niego schodzić - jak psa. Miał mieć nastepnego dnia operacje... i facet się szamotał i wołał o pomoc przez długi czas, żeby go odwiązały itd. i w końcu zaczał mówić, że jak go tak traktują to on nie zgadza się na żadną operacje itd. Przykro było na to patrzeć i tego słuchać. W końcu jakoś zasnałem ale co sięnasłuchałem to się nasłuchałem i napatrzyłem :] Tą operacje mu tam w końcu zrobi, rano. Nie ma innych sposobów przy takich sytuacjach ?