Ostrowiec Świętokrzyski - Widok na fragment miasta

Ostrowiec Świętokrzyski www.ostrowiecnr1.pl

Szukaj
Właściciel portalu


- Reklama -

Logowanie

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Zaloguj się, aby zbaczyć, kto jest teraz on-line.
Aktualna sonda
Czy uważasz, że dobrze zagłosowałeś w kwietniu wybiarając obecnie rządzących?
Aby skorzystać
z mailingu, wpisz...
Korzystając z Portalu zgadzasz się na postanowienia Regulaminu.

Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

Ilość postów: 78 | Odsłon: 10127 | Najnowszy post
  • Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

    to nie wymyślony horror- to oryginalne wspomnienia

    "Gospodarz leżał na podwórzu koło psiej budy, miał odpiłowane lub odrąbane ręce i nogi, obok wielka kałuża krwi. Już nie krzyczał, ale żył jeszcze, świadczyły o tym konwulsyjne drgania kadłuba. W dniu śmierci miał 42 lata. Jego żona Hanna – lat 36, córki: Kazimiera – lat 10, Leokadia – lat 7, Regina – lat 3, leżały nieco dalej w kurzu i krwi. Zostały potraktowane podobnie jak Siatecki", rozpoczyna swoją opowieść Jadwiga Kozioł. W dniu masakry rodzinnego Mogilna miała 16 lat.

    "Gdy przyszliśmy na miejsce, mózg i jedna połowa głowy wciąż leżały na drodze, a pozostała część ciała niedaleko w kartoflisku. Liczyłem, ile rzędów rosnących ziemniaków przebiegł ten człowiek z połową głowy, było ich aż 14. Po chwili poszliśmy dalej na podwórko i tam zobaczyliśmy na trawie ciało ich matki, lat ok. 70. Leżała z rozłożonymi rękami, ledwie w samej koszulinie, znać było wyraźnie dwie rany postrzałowe na piersiach", opisywał pacyfikację Ułanówki Marian Sikorski, wówczas niespełna 10-latek.

    Na Wołyniu zabijano dwa razy. Od siekier Ukrainców i przez wymazanie z pamięci

    Liczbę ofiar ukraińskiego ludobójstwa szacuje się na ok. 100 tys. (inne szacunki mówią o 200 tys.). Ile z nich to dzieci? Wciąż nie wiadomo. Wiemy jedynie, że podczas mordów na ludności polskiej nie oszczędzano nikogo, nawet najmłodszych. Ci, którzy przeżyli, dają przerażające świadectwo okrucieństwa dorosłych. Wśród wielu wspomnień z Wołynia i Galicji Wschodniej najbardziej wstrząsające są relacje dzieci. Chociaż historie te zostały spisane często dekady po tragicznych wydarzeniach z lat 1943-1945, nadal jest w nich świat widziany oczami kilku- i kilkunastolatków. Sielski świat dzieciństwa brutalnie zburzony przez wybuch wynaturzonego nacjonalizmu.

    Sami swoi

    Wielu urodzonym na początku lat 30. ostatnie chwile przed wybuchem wojny mogły się wydawać czasem błogiego spokoju. Nic nie zapowiadało nadchodzącej burzy. "Mieszkańcy wsi – wspominał 13-latek z Woli Ostrowieckiej na Wołyniu – żyli zgodnie i przyjaźnie, zarówno między sobą, jak i z mieszkańcami sąsiednich wsi ukraińskich. Pamiętam, że jako pastuch krów przyjaźniłem się z chłopcami i dziewczynami – pastuchami Ukraińcami".

    Także Czesław Filipowski przedstawiał swoje wczesne dziecięce lata raczej jako polsko-ukraińską wersję "Samych swoich" niż wojenny dramat. Urodzony w 1932 r., do wybuchu wojny wychowywał się we wsi Wolica, gdzie mieszkało niemal tyle samo Polaków, ile Ukraińców. "Z tego, co pamiętam, żyliśmy w zgodzie – pisał wiele lat później. – Ponieważ nasi sąsiedzi nie mieli dzieci, sąsiadka częstowała mnie nierzadko domowymi wypiekami lub owocami z ogrodu. Od czasu do czasu pomagaliśmy sobie. Drobne nieporozumienia zdarzały się wówczas, gdy kury sąsiada rozdrapały świeżo zasianą grządkę lub gdy do ogrodu wdarła się świnia".

    Jednak nadchodząca wojna dorosłych nie oszczędziła dzieci. Stanisław Ciołek wspominał, jak jeszcze we wrześniu 1939 r. nieopodal jego rodzinnych Kut ukraińscy nacjonaliści rozbroili, a następnie zamordowali grupę polskich żołnierzy. W odwecie oddział żandarmerii zawrócił z Rumunii i po sądzie wojennym powiesił winnych zbrodni. Wszystko to działo się na oczach kilkuletniego wówczas Stasia i innych dzieci – polskich i ukraińskich. W ten sposób antagonizmy dorosłych przechodziły na najmłodszych.

    Zapomniane zbrodnie na Wołyniu

    Przekonał się o tym wkrótce siedmioletni Władysław Kaniuk z Hatowic. "My, jako małe dzieci – pisał – byliśmy przez rówieśników ukraińskich wyśmiewani, popychani i bici, a przez starszych opluwani i wyzywani od najgorszych". Jednak do połowy 1941 r. relacje Polaków z Ukraińcami – choć dalekie od idealnych – przeważnie wolne były od aktów bezpośredniej agresji. Sytuację dodatkowo stabilizowała obecność niemieckich żołnierzy, którym na rękę był względny spokój.

    Dopiero wraz z wymarszem Wehrmachtu dalej na wschód krucha równowaga została zburzona. "Pamiętam, jak w 1942 r. – wspominał Kaniuk – w okresie odlotu bocianów, patrząc na ptaki, które obsiadły drzewa, zostałem poczęstowany wiązką przez dorosłego Ukraińca, który m.in. wrzeszczał, żebym lepiej zaglądał swojej matce pod spódnicę, a nie gapił się na bociany. Niedługo po tym znalazłem mojego ulubionego pieska, foksterierka, z poderżniętym gardłem".

    Od szykan do mordów

    Represje wobec Polaków, w tym dzieci, przechodziły stopniowo od szykan do gwałtów i morderstw. Urodzony w 1936 r. Franciszek Filipowski pamiętał, jak w wieku sześciu lat rozpoczął naukę w jednoizbowej szkole, gdyż budynek, gdzie dotychczas mieściła się polska placówka, zajęli Ukraińcy. "Będąc w drugiej klasie – wspominał – do szkoły chodziłem tylko na początku roku szkolnego, ponieważ pewnego dnia nauczyciel zebrał wszystkich uczniów (…), odesłał nas do domów i wyjechał do Lwowa. Był to rok 1943 – jesień".

    Jeszcze wcześniej, bo pod koniec 1942 r., z morderczą polityką UPA zetknął się Władysław Kaniuk. Rychło się przekonał, że poderżnięte gardło jego psa było tylko zapowiedzią eskalacji nienawiści wobec polskiej ludności. "Początkowo – mówił – członkowie UPA, zwani banderowcami, przychodzili po swoje ofiary nocą. Zaczęliśmy więc ukrywać się nocami. UPA ogłosiła wkrótce listę Polaków do likwidacji, na której nasz ojciec znalazł się na drugim miejscu, m.in. za to, że stawał w naszej obronie".

    Gość
    Zgłoś
    Odpowiedz
    • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…cd

      dzieci Wołynia..

      Widziały, jak banderowcy męczą i zabijają ich rodziców i rodzeństwo. Te wspomnienia to przerażające świadectwo okrucieństwa dorosłych.

      Podobne wspomnienia z tego okresu ma Czesław Filipowski. "Noce spędzaliśmy różnie. W stodołach i stajniach polskich lub ukraińskich, często bez wiedzy gospodarzy". Jego kuzyn z Wolicy, Franciszek Filipowski, pamiętał, że "jeszcze przed głównym napadem chowaliśmy się na noc do przygotowanych schronów. Najbardziej obawialiśmy się, że w nocy zacznie płakać najmłodszy brat Janek, który w tym czasie miał niecałe dwa lata. Ale on też widocznie rozumiał chwile grozy, ponieważ gdy na noc szliśmy spać do któregoś ze schronów, był bardzo spokojny".

      Ta nocna zabawa w chowanego ze śmiercią nie mogła trwać wiecznie. Tym bardziej że topniała liczba bezpiecznych miejsc i osób, które były gotowe zaoferować pomoc. Za ukrywanie Polaków groziła śmierć, co nacjonaliści z UPA egzekwowali z całą bezwzględnością. Do rzadkości należały więc takie historie jak ta opowiedziana przez Celestynę Litwińczuk ze wsi Latacz. Dziewczynka wraz z całą rodziną ukryła się w gospodarstwie należącym do ukraińskiej sąsiadki. "Wtedy do mieszkania weszło kilku uzbrojonych ludzi z pomalowanymi twarzami na czarno i czerwono – relacjonowała. – To byli banderowcy. Na szczęście zaraz za nimi wbiegła jakaś młoda kobieta, córka albo synowa starszej Ukrainki, która mnie przyjęła, i zagadała tych mężczyzn, zabierając ich do drugiego mieszkania". Dzięki temu rodzina Litwińczuków ocalała.

      Były również przypadki – co prawda jednostkowe – pomocy ze strony samych członków UPA. Tak przeżyła masakrę swojej wioski siostra Tadeusza Bagińskiego, która zwierzyła się bratu: "Gdy dopadł mnie ten banderowiec i skierował lufę karabinu w moją stronę, zaczęłam go prosić, by darował mi życie, mówiłam mu, że jestem niewinna i mała, a on przecież też ma na pewno w moim wieku córkę lub siostrę". Najwyraźniej słowa te podziałały na sumienie Ukraińca. Rozkazał dziewczynce położyć się, a sam strzelił w powietrze, aby ludzie z jego oddziału nie nabrali podejrzeń.

      Przerażający widok

      Przejawy miłosierdzia zdarzały się jednak niezwykle rzadko. Częściej dzieci stawały się mimowolnymi świadkami okrutnych zbrodni, także na najbliższych. "Obudziły mnie strzały, krzyki i dziwna jasność w pokoju – wspominał napaść UPA na swoją wioskę Czesław Filipowski.

      – Przerażał mnie trzask ognia, strzały i przejmujący ryk palącego się bydła, rżenie koni i kwik świń. Z tymi odgłosami mieszał się krzyk przerażonych dzieci, szloch dorosłych".

      Cisza nastała dopiero rano. "Widok był przerażający – kontynuował Filipowski. – Góry spalonego mięsa, a wokół biegające ocalałe psy. Swąd spalonych skór i mięsa nie pozwalał oddychać. (…) Na ziemi leżała mama. Miała nadpaloną prawą nogę, rękę, policzek i odzież. Ten widok mnie poraził. Stałem w szoku i wydawało mi się, że nic nie czuję".

      O śmierć otarł się również Czesław Wasiuk. W sierpniu 1943 r., kiedy do jego rodzinnej wsi wkroczyli Ukraińcy, miał zaledwie siedem lat. Mężczyzn zamknięto w szkole, natomiast kobiety i dzieci wyprowadzono na okoliczną polanę. "Później jeden Ukrainiec – opowiadał Wasiuk – wziął 10 osób od czoła, wyprowadził dalej na ściernisko, kazał się kłaść i zabijał bagnetem na karabinie. Z następną dziesiątką zrobił to samo". Wasiuk przeżył tylko dlatego, że zemdlał i uznano go za zabitego. Jego rodzina nie miała tyle szczęścia: "Popatrzyłem na matkę, nie miała lewego ramienia. Brat leżał z drugiej strony matki, a siostra w poprzek z otwartymi oczami".

      Najmłodsi byli także głównymi świadkami (i ofiarami) masakry we wsi Chrynów. Ten jeden z najbrutalniejszych epizodów ukraińskiego ludobójstwa rozpoczął się 11 lipca 1943 r. Wczesnym rankiem w miejscowym kościele kilkudziesięciu partyzantów z UPA uwięziło niemal 200 Polaków, w większości kobiety i dzieci. Następnie otoczyli świątynię i zaczęli ją ostrzeliwać z broni maszynowej. Wśród pierwszych ofiar znalazł się m.in. proboszcz Jan Kotwicki, który próbował uciec bocznym wyjściem i wezwać pomoc. Po pewnym czasie do kościoła wrzucono granaty. Na końcu budynek podpalono, jednak wiatr szybko zdusił ogień. W niespełna dwie godziny z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło ok. 150 mieszkańców wsi.

      Bezpośrednim uczestnikiem wydarzeń był wówczas 18-letni Zygmunt Abramowski. "W świątyni – relacjonował – bez przerwy ostrzeliwanej (…) trwał krzyk, jęki i rozdzierający uszy wrzask dzieci. Ksiądz od ołtarza, w szatach liturgicznych, wraz z kobietami uciekał przez zakrystię, ale na zewnątrz wszyscy zostali zabici. (…) Po jakimś czasie w kaplicy pozostali już tylko zabici i ranni. Banderowcy, widocznie czymś spłoszeni, wycofali się do lasu w pobliżu kaplicy. (…) Wokół kaplicy i na ścieżce do organistówki leżało wiele trupów kobiet i dzieci, ranni czołgali się w zboża".

      Tego samego dnia, 11 lipca 1943 r., rzezie na podobną skalę miały miejsce w wielu innych wołyńskich wsiach, m.in. w Zabłotcach, Kisielinie i Porycku. W tym ostatnim UPA powieliła scenariusz z Chrynowa, zabijając niemal pół tysiąca Polaków. Napastnicy nie przepuścili nawet dawno zmarłym, wysadzając w powietrze XIX-wieczne katakumby Czackich i bezczeszcząc ich zwłoki.

      Ryszard Jezierski, który był wtedy kilkuletnim chłopcem, przeżył masakrę, bo wraz z ojcem schował się w wieży kościelnej. Kiedy w końcu zdecydowali się opuścić kryjówkę, ich oczom ukazały się dantejskie sceny. "Dużo ludzi leżało w kałużach krwi, inni klęczeli, jeszcze inni wołali o pomoc – wspominał. – Ojciec pociągnął mnie w kierunku zakrystii. Ale by tam dojść, musieliśmy przejść przez kałużę krwi, w której leżały trzy kobiety. Jak mi się zdawało, była to matka z córkami. Ojciec wziął mnie na ręce i przeniósł, by nie nadepnąć na leżące kobiety".

      Cisza po zbrodni

      Liczba ofiar ukraińskiego ludobójstwa rosła lawinowo. Tylko 30 sierpnia 1943 r. oddziały OUN-UPA wymordowały ponad tysiąc polskich i żydowskich mieszkańców dwóch wołyńskich wsi – Ostrówki i Woli Ostrowieckiej. Jednym z nielicznych, którzy ocaleli z tej masakry, był 13-letni Aleksander Pradun. Razem ze wszystkimi został zaciągnięty na polanę, gdzie od rana działały plutony egzekucyjne.

      "Strzały zaczęły zbliżać się do mnie – relacjonował. – Bliziutko padł strzał, bo poczułem podmuch powietrza. To musiało być w ciotkę, słyszałem mocne charczenie. (…) Następny strzał pada w mamę. Ziemia rozbryzguje się po mojej głowie. (…) Poczułem, że mamy ręka przyciska mnie mocniej do siebie, potem ciało zaczęło się rozluźniać, bo ręka mamy zaczęła słabnąć łagodnie i tak pozostała bez ruchu. (…) Po tej krótkiej scenie mordu zapadła krótka cisza i nagle znów słyszę, jak układają się w naszych nogach następne ofiary, płaczące i rozpaczające. Kiedy znów usłyszałem wystrzały z tyłu, zacząłem w duchu modlić się i prosić Boga o przeżycie tych potworności".

      Tego poniedziałku zginęła cała rodzina Aleksandra Praduna. On sam zdołał przeżyć, chowając się pod ciałami pomordowanych krewnych. Dołączył w ten sposób do tysięcy osieroconych polskich dzieci.

      Równie bolesny był los rodziców, którym ukraiński nacjonalizm zabrał potomstwo. Marianna Soroka z Woli Ostrowieckiej, w 1943 r. matka pięciorga dzieci, 30 sierpnia wraz z nimi została zaciągnięta do stodoły, gdzie już wcześniej stłoczono część mieszkańców wsi. "Wielu zginęło od pierwszych strzałów – mówiła. – Trójka moich dzieci: Stanisław, Janek i Leon zostali zabici przez Ukraińców – morderców. Ja zaś ze swoim najmłodszym synkiem na ręku wybiegłam ze stodoły. Biegłam, biegłam. Usłyszałam huk i w tym samym czasie okropny krzyk mojego dziecka Józia". Z piątki synów Marianny Soroki przeżył tylko 12-letni Edward, który zdołał ukryć się w zaroślach.

      Ludobójstwo na Wołyniu i w całej Galicji Wschodniej pochłonęło życie trudnej do oszacowania liczby dzieci, w tym niemowląt. Poza Holokaustem był to pierwszy przypadek, kiedy najmłodsi na równi z dorosłymi stali się celem masowych mordów. Fanatyczny nacjonalizm pragnął bowiem Ukrainy wolnej od wszystkich Polaków, bez względu na ich wiek. Dzieci cierpiały jednak podwójnie. Nie tylko ginęły i widziały śmierć najbliższych. Brutalnie zabijano w nich też niewinność, której – nawet jeśli przeżyły – już nigdy nie odzyskały.

      Wykorzystane cytaty pochodzą głównie z opracowanych przez dr Lucynę Kulińską trzech tomów wspomnień Dzieci Kresów, Wydawnictwo Jagiellonia, Kraków 2006-2009.

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Pamietajmy o Wołyniu

        Te fragmenty są dość delikatne,to były obrzydliwe morderstwa i bardzo sadystyczne często .........temat jest bardzo trudny .

        Temat jest dość słabo naświetlony po obu stronach granicy,Ukraińcom się nie dziwie,że nie chcą o nim wspominać u nas jest zbyt poprawny ton,po obu stronach momentami wywołuje histerie.

        Cholernie trudno spokojnie podejść do tego tematu a spieranie się czy to były czystki czy ludobójstwo nie wiem czym za bardzo się różnią dla tych którzy tam zostali często na żywca poćwiartowani .

        Najlepiej i najprościej oddają ten czas zdjęcia które się zachowały i jak ktoś będzie chciał to sobie je znajdzie w necie .

        NIGDY I NIGDZIE do takich scen nie powinno dochodzić .

        Czlowiek
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Pamietajmy o Wołyniu

          "Te fragmenty są dość delikatne" ano właśnie... ;/

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 3

      Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

      A zespół Enej robi furorę w tym kraju.Co znaczy enej ,odsyłam do historii.

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

        @gość z 11.07 godz. 21.30 - pojechałeś... Oj, pojechałeś!

        Nie martw się, są gorsze przypadki od ciebie:

        "Odpowiedź jest dedukcją wywodząca się z muzyki, którą ten zespół gra oraz w jaki sposób zaistniał na polskim rynku.ENEJ to zapis fonetyczny słowa An Eye - czyli OKO.

        An Eye jest częścią żydowskiego prawa - "An Eye for An Eye" Oko za Oko - Starego Testamentu czyli Tory. Jest ponadto symbolem wywodzącym się ze starożytnego okultuzmu mającym znaczenie dla Nowego Porządku Świata - Lady Gaga, Rihanna, 50 Cent , Enej itp. to marionetki w rękach tych, którzy szykują nam "świetlaną" przyszłość.

        Muzyka, którą gra zespół "AnEye" jest muzyką folkową o korzeniach i stylistyce żydowskiej. Dzięki temu przyzwyczajamy się do tej kultury.

        Jedną z najważniejszych piosenek zagranych w Must Be The Music była "Rachel" (Występ w Wielką Sobotę). Częścią kultury żydowskiej jest TAJEMNICA, która wiąże się bezpośrednio z okiem. W piosence słyszymy:

        "Hej, hej powiedz mi czy twoje imię tajemnicą jest..." Rachel - to z hebrajskiego "owieczka", postać z biblijnych legend opisujących początki narodu żydowskiego, matka dwóch pokoleń Izraela.

        "Tu siódmego dnia wieczny tułacz na skrzypcach gra" - wieczny tułacz to także żyd, m.in symbol ze "Skrzypka na dachu". Rachel wiąże się także z Czerwoną Nicią Racheli - noszoną na nadgarstku przez wyznawców Kabały, będącej także księgą satanistów. Podobno Kora Jackowska wyznaje Kabałę, potwierdzeniem mogą być jej słowa (z tej samej edycji programu, w Wielką Sobotę, w której Enej zaśpiewał Rachel) - "Możemy grzeszyć bo Chrystus smaży się w piekle"

        Wokalista zespołu Enej twierdzi, że nazwa wywodzi się z kultury ukraińskiej, ale nie wyjaśnia co oznacza. Mówi prawdę - Ukraina i Polska, to kraje o największych związkach z... Żydami."

        P.S. Przepraszam, że w tak poważnym wątku zamieszczam te głupoty, ale nie mogę gościa z 21.33 zostawić bez komentarza...

        Gość_Tomm
        Zgłoś
        Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 4

      Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

      pamiętamy [*]

      Gość_123
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

        oby zawsze..ponoc była propozycja, by zapalić świece w oknach dziś w nocy..

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

          i to są znamiona ludobójstwa...?!

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
        • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 8

          Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

          Powinno otwarcie sie mowic,tak aby kolejne pokolenia wiedzialy,do czego prowadzi skrajna ideologia,skrajny fanatyzm religijny oraz skrajny nacjonalizm.

          "Nasi patrioci" z ONR-Falanga widocznie tego nie zrozumieli,majac za wzor Mussoliniego,Hitlera oraz brytyjska odmiane faszyzmu i Oswalda Mosleya,a takze hiszpanska odmiana faszyzmu, ktora reprezentowal Jose Antonio Primo de Rivera oraz chorwacka odmiane faszyzmu rezprezentowana przez Ante Pavelicia.

          martik
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

            martik jak zwykle musiała wykorzystać temat do siania swoich lewackich fobii

            Gość_123
            Zgłoś
            Odpowiedz
          • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 18

            Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

            ehehee władza czuwa "martik" lewica boi się oj boi ruchu młodych

            Gość_olo
            Zgłoś
            Odpowiedz
            • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

              Olo, mówisz może o "Ruchu Młodych Palikota"?

              Gość
              Zgłoś
              Odpowiedz
              • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

                Palikota bleee :D

                Gość_olo
                Zgłoś
                Odpowiedz
              • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 29

                Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

                mówię o ruchu narodowym absolutnie nie Palikot przecież wypowiedział się że rozumie Ukraińców czyli co rozumie człowieka z siekiera odrąbującego drugiemu głowę ? Palikot to chwast Polski

                Gość_olo
                Zgłoś
                Odpowiedz
        • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 9

          Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

          Tragiczne czasy!!! najgorsze, że nikt nie wyciąga wniosków i PO oraz PiS już nam mocno podzieliły Polskę. Oby nigdy moje dziecko nie oglądało takich scen.

          Mam znajomych na przygranicznych terenach oni zawsze będą to pamiętać. Jednak wielu z nich ma korzenie Ukraińskie bądź rodziny Polsko-Ukraińskie z dawnych czasów. Najgorsze jest to że politycy tak potrafią omamić ludzi, że sąsiad zabije sąsiada. Rwanda, Serbia itd.

          Dla jasności nie jestem za inną partią tylko one się nie liczą więc nie mają kogo dzielić.

          Gość_lolo
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

            kto zapomina o swojej historii skazany jest na jej powtórzenie... smutne ale prawdziwe

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
            • Odp.: Pamiętajmy o Wołyniu - dziś rocznica…

              Nadmiar historii jak nadmiar wszystkiego tylko szkodzi

              Gość
              Zgłoś
              Odpowiedz
4 posty w tym wątku zostały wyłączone z wyświetlania ze względu na sprzeczność z Zasadami Forum lub czasowo. Możesz wyświetlić wątek wraz z tymi postami.

- Reklama -
- Ogłoszenie społeczne -

- Reklama -

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Losowa firma:
KAMO usługi elektryczne
Branża: Elektryka
Dodaj firmę