Ostrowiec Świętokrzyski - Widok na fragment miasta

Ostrowiec Świętokrzyski www.ostrowiecnr1.pl

Szukaj
Właściciel portalu


- Reklama -

Logowanie

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Zaloguj się, aby zbaczyć, kto jest teraz on-line.
Aktualna sonda
Czy uważasz, że dobrze zagłosowałeś w kwietniu wybiarając obecnie rządzących?
Aby skorzystać
z mailingu, wpisz...
Korzystając z Portalu zgadzasz się na postanowienia Regulaminu.
        • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

          AlcoBlow z 5-letnią gwarancją to wyspecjalizowany sprzęt, którego jakość, wytrzymałość oraz precyzja pomiaru docenione zostały przez polskie służby mundurowe.

          Certyfikacja: certyfikat CE dopuszczający do sprzedaży na terenie EU

          https://promil-lab.pl/pl/p/Alkomat-Policyjny-Lion-AlcoBlow/1238 Ale czemu to takie drogie jest? 1500 zł.

          Gość_Znak CE
          Zgłoś
          Odpowiedz
        • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 68

          Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

          ALKOMAT SPEKTROFOTOMETRYCZNY przeprowadza pomiar poziomu alkoholu w wydychanym powietrzu, które jest proporcjonalne do stężenia alkoholu we krwi. Działanie tego urządzenia polega na pomiarze osłabienia promieniowania podczerwonego. https://alkomat.com/co-to-jest-alkomat-spektrofotometryczny/

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

            Kalibracja (adjustacja) jest procedurą serwisową polegającą na sprawdzeniu i regulacji urządzenia pomiarowego porównując wyniki pomiarowe z wynikami podanymi przez wzorzec jednostki miary.

            Celem kalibracji jest w celu uzyskania jak najlepszej dokładności pomiarowej.

            https://alkomat.com/co-to-jest-kalibracja-alkomatu/

            ps. Kali mówić, Kali rozumieć :)

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
            • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

              Każde (!) urządzenie jest kalibrowane, a te z atestami kalibrowane są po kilka razy.

              Gość
              Zgłoś
              Odpowiedz
      • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 75

        Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

        Czopki (dawniej: słupki) – światłoczułe receptory (fotoreceptory) siatkówki oka, które zawierają specyficzne błonowe białka receptorowe, absorbujące światło w różnych zakresach długości fali. Czopki umożliwiają widzenie kolorów przy dobrym oświetleniu, czyli widzenie fotopowe (natomiast pręciki pozwalają na widzenie skotopowe). Wrażliwość wzroku pogarsza się przy zbyt intensywnym świetle (czopki ulegają „przesyceniu”). (...) https://pl.wikipedia.org/wiki/Czopki_(anatomia)

        14 kwietnia 2013 Jak mierzymy kolory?

        Jeśli na co dzień pracujesz z kolorami i używasz jakiegoś urządzenia służącego do pomiaru kolorów (np. przy kalibracji monitora, czy certyfikacji proofa), to prawdopodobnie nie zastanawiasz się jak ono działa. W wyniku pomiaru otrzymujesz wynik np. w wartościach Lab, ewentualnie przeliczony na współczynnik ΔE (czyli różnicę pomiędzy dwoma kolorami) i korzystasz ze zmierzonych wartości. Znajomość budowy ani nawet zasady działania tych urządzeń nie jest konieczna do codziennej pracy, ale mam nadzieję, że masz w sobie iskierkę zdrowej ciekawości, która choć raz kazała zadać sobie pytania:

        Jak właściwie to urządzenie mierzy kolor?

        Jakie czujniki tam się znajdują?

        Jak one „widzą” kolor?

        Fakt widzenia barw spowodowany jest wyłącznie różną siłą reakcji czopków znajdujących się na siatkówce. Kolor to wrażenie, które powstaje w naszym mózgu.

        Nie ma urządzeń mierzących kolor!

        Wiem, brzmi to dziwnie, ale naprawdę nie ma urządzeń, które bezpośrednio potrafią zmierzyć kolor. Czujniki fotoelektroniczne potrafią określić tylko ilość światła, jaka pada na powierzchnię czujnika. Aby stwierdzić co to za kolor, trzeba się trochę pogimnastykować.

        Ale po kolei… https://www.letrabit.pl/jak-mierzymy-kolory/

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

          [Endress+Hauser]

          Pomiary kolorymetryczne za pomocą analizatorów https://www.youtube.com/watch?v=F2CG6hsEJsw

          Animacja pokazuje zasadę działania analizatorów kolorymetrycznych. Tego typu rozwiązania umożliwiają pomiary on-line np. w gospodarce ściekowej (jony amonowe, fosforany) z zastosowaniem zaawansowanych urządzeń zgodnych z metodami laboratoryjnymi, zapewniając wysoką dokładność otrzymywanych wartości pomiarowych. Wyjaśniono również mechanizm dotyczący istoty pomiaru(zmiana zabarwienia w obecności odpowiedniego reagentu i pomiar absorpcji medium). Omówiono cechy charakterystyczne rozwiązań w platformie urządzeń CA80, również w aspekcie zastosowania przetwornika Liquiline.

          [KhanAcademyPoPolsku]

          Wprowadzenie do spektrofotometrii. Transmitancja, absorbancja, prawo Lamberta-Beera https://www.youtube.com/watch?v=TAs7664yOTg

          Spektrofotometria - zastosowanie prawa Lamberta - Beera https://www.youtube.com/watch?v=lUivw04irNI

          [Chemia z zasadami] Podstawy spektroskopii NMR. W filmie zostały omówione podstawy potężnego narzędzia jakim jest spektroskopia magnetycznego rezonansu jądrowego NMR. P.S. Oczywiście kwartet nie jest taki szeeeroki na pół ppm'a, to rysunki poglądowe ;) https://www.youtube.com/watch?v=yhs2UVnrO-s

          [Instytut Fizyki Jądrowej PAN] 30 kwietnia 2021 Pracownia Nano - spektroskopii w podczerwieni.

          Jeśli chcemy obejrzeć coś bardzo, bardzo małego, używamy mikroskopu. Niestety mikroskop optyczny nie może pokazać obiektów, które są mniejsze niż milionowa część metra. Jednym z ciekawych sposobów oglądania obiektów porównywalnych z rozmiarami atomów jest mikroskop sił atomowych - o którym opowiemy w naszym filmie https://www.youtube.com/watch?v=jM02bLARGfQ

          Widzieliście kiedyś poszukiwacza metalowych skarbów w ziemi? Ma on w ręce urządzenie, które przesuwa tuż nad glebą, a detektor ten reaguje na znajdujące się pod glebą metalowe obiekty.

          Podobnie działa mikroskop sił atomowych. Detektorem jest ostro zakończona igła, która przesuwa się tuż nad badaną próbką (ale jej nie dotyka). Atomy znajdujące się w tej próbce oddziałują na tę igłę, przyciągając ją mniej lub bardziej czyli wyginając nieznacznie mocowanie igły. To wygięcie potrafimy na bieżąco mierzyć. Jeśli będziemy tak mierzyć i przesuwać naszą igłę nad całym badanym obszarem, to w rezultacie na ekranie pojawi się mapa obrazująca powierzchnię skanowanej próbki. Sprytne, prawda? Ten pomiar można jeszcze wzbogacić "oświetlając" naszą próbkę promieniowaniem podczerwonym.

          Nanospektroskopia w podczerwieni jest techniką łączącą mikroskopię sił

          atomowych ze spektrometrią absorpcyjną w podczerwieni (AFM-IR).

          W filmie pokazujemy budowę jedynego w Polsce spektrometru AFM-IR (system NanoIR-2),

          który pozwala nam na zobaczenie obiektów o rozmiarach milion razy mniejszych od główki szpilki.

          Ponadto przedstawiamy tematykę badawczą realizowaną w pracowni Nanospektroskopii w podczerwieni,

          a tym samym w Zakładzie Fizyki Doświadczalnej Układów Złożonych.

          Zobaczymy też pomiar z użyciem systemu NanoIR-2.

          -----

          Co to jest CO-oksymetria. Napisz krótko i treściwie.

          ChatGPT powiedział: CO-oksymetria to metoda pomiaru stężenia tlenku węgla (CO) we krwi. Używa się jej głównie do monitorowania pacjentów narażonych na zatrucie tlenkiem węgla. Test ten mierzy poziom hemoglobiny związanej z CO, co pozwala ocenić stopień zatrucia. Jest to szczególnie ważne, ponieważ standardowe metody pomiaru saturacji tlenem (np. pulsoksymetr) mogą nie wykrywać obecności CO.

          https://en.wikipedia.org/wiki/CO-oximeter

          https://www.google.pl/search?q=CO-oksymetria <=> https://shorturl.at/oOEJ2

          -----

          W aptekach pracują farmaceuci z tytułem magistra lub licencjata... Trzeba się znać na chemii. W pewnych aptekach w Ostrowcu Św. sprzedawano kiedyś witaminę B5 (kwas pantotenowy) jako źródło wapnia :)))

          "Lek Calcium Pantothenicum Jelfa zawiera pantotenian wapnia, który jest połączeniem kwasu pantotenowego (witaminy B5) i wapnia. Kwas pantotenowy bierze udział w procesach wzrostu organizmu, wpływa na regenerację skóry, wzrost włosów i paznokci." <= Wapnia jest w tym tyle co kot napłakał. Wiem, bo obliczyłem sobie, ile mg wapnia w tym jest. Wystarczy podstawowa wiedza z chemii i tablica Mendelejewa.

          YT: Atom czy cząsteczka? Masa atomowa, masa cząsteczkowa. [szkoła podstawowa, gimnazjum]

          Masa molowa to masa jednego mola substancji. Czy jest nam potrzebna w tym przypadku?

          https://duckduckgo.com/?q=chemia+szko%C5%82a+podstawowa+masa+atomowa

          https://duckduckgo.com/?q=masa+molowa

          https://duckduckgo.com/?q=technik+farmaceuta

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

            "Jakie opinie o Centrum Edukacji Zawodowej na słonku? Szczególnie chodzi mi o technika farmaceutycznego i higienistkę stomatologiczną. Podobno na techniku farmaceutycznym sporo nauki, nie każdy daje radę? Jakie koszty?" http://www.ostrowiecnr1.pl/forum/watek/centrum-edukacji-zawodowej-na-slonku/

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
      • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 76

        Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

        O mnie [Gabinet Dietetyczny MARCHEWKA]

        Z wykształcenia jestem dietetykiem i chemikiem, prywatnie pasjonatką żywności i zdrowego odżywiania. Od dziecka fascynowała mnie chemia, potem pojawiła się kolejna fascynacja żywność i jej wpływ na organizm. Rozpracowywanie procesów biochemicznych zachodzących w organizmie pod wpływem pożywienia zawładnęło moim umysłem. To niesamowite, ile procesów zachodzi w jednej naszej małej komórce, a takich komórek są biliony. Nasz organizm to jedna wielka elektrownia wymagająca systematycznego zaopatrzenia, produkująca energię i usuwająca produkty odpadowe. Już po krótkim zastanowieniu widzimy, że aby proces tworzenia energii zachodził z jak najmniejszą ilością strat, produkty z których jest wytwarzana energia muszą być najwyższej jakości – tu mowa o naszym pożywieniu. Wiemy również, że systematyczne usuwanie produktów odpadowych powoduje utrzymanie porządku na terenie zakładu – tu mowa o oczyszczaniu. Może niewiele osób zdaje sobie sprawę, ale proces, z którym codziennie stykamy się w toalecie, to właśnie oczyszczanie organizmu. (...) https://www.zdrowiebezlekarza.pl/o-mnie/

        "BADANIE KWANTOWYM BIO MAGNETYCZNYM ANALIZATOREM SKŁADU CIAŁA"

        Biorezonans opracowanie https://www.youtube.com/watch?v=I7a63ZwwOng

        (...) Czym jest Kwantowy Analizator Składu Ciała Mezator Quantum?

        Jest to połączenie wysokorozwiniętych innowacyjnych projektów z zakresu medycyny, bioinformatyki, inżynierii elektrycznej i innych nauk. Urządzenie jest indywidualnym przewodnikiem, który pomaga pacjentowi w utrzymaniu organizmu w dobrym stanie zdrowia. Do jego zalet należą kompleksowość, nieinwazyjność, praktyczność, prostota użycia, szybkość i oszczędność czasu.

        Urządzenie Mezator Quantum w rozumieniu Ustawy z Dnia 20 maja 2010 r. o wyrobach medycznych Dz. U. nr 107 poz. 679a z późniejszymi zmianami nie jest urządzeniem medycznym. Badanie nie zastępuje badania lekarskiego, ani wizyty u lekarza. Wytyczne wykazane w analizie należy traktować jako wskazówki nie mające charakteru medycznego. (...) https://www.zdrowiebezlekarza.pl/biorezonans/

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

          Jan Taratajcio u dr Jana Pokrywki cz 1 https://www.youtube.com/watch?v=ibWgwGer_zo

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
        • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 78

          Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

          Pod filmikiem jest komentarz: "Kochani, nie dajcie się nabierać na biorezonans. To oszukańcza metoda wyłudzania pieniędzy. Jest swego rodzaju placebo tylko w nieco innej formie i jako takie czasem pomoże. Terapeuci to obskuranci lub co gorzej hieny żerujące na ludziach potrzebujących pomocy. Mam prawo to mówić bo pracowałem w niemieckiej firmie produkującej te urządzenia. Byłem programistą i tak naprawdę tylko od mojej fantazji zależą wyniki, które urządzenie podaje. Nie dajcie się nabrać na kolorowe wykresy i animacje, nie mają nic wspólnego z waszym zdrowiem. Konstrukcja urządzenia jest bardzo prosta, najtańszy tablet plus parę kabelków plus obudowa udająca urządzenie medyczne. Oszukiwani są również właściciele gabinetów bo płacą kilkanaście tysięcy zł. za coś co warte jest max 500zł. Rzuciłem tę pracę bo sumienie mi nie pozwalało oszukiwać ludzi."

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

            Tylko apteki

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
        • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 87

          Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

          Odpowiedzialność zawodowa - Z orzecznictwa Okręgowego Sądu Lekarskiego w Warszawie

          Szarlatan z doktoratem - cz. I (1 z 3)

          Metoda niezweryfikowana równa się bezwartościowej

          Do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej OIL w Tarnowie wpłynęło pismo od Krzysztofa P., młodego człowieka, z zawodu informatyka. Zwrócił się on do miejscowej Okręgowej Izby Lekarskiej z prośbą o "przetestowanie przydatności diagnostycznej aparatu do biorezonansu magnetycznego" o nazwie "OBERON". Pisze, że poddał się badaniu przy użyciu tego urządzenia, do czego namawiał go znajomy, którego zdaniem jest to niezawodny aparat diagnostyczny. Krzysztof P. zapłacił 150 zł, a badanie wykonywał osobiście doktor nauk medycznych Teofil G. Powiedział on Krzysztofowi P., że badanie wykryło u niego rozmaite schorzenia, m.in. astmę oskrzelową, cukrzycę utajoną i toczeń układowy. Zapisał Krzysztofowi P. jakieś środki farmaceutyczne, które, choć drogie, ten zdecydował się kupić. Później dopiero zaczął podejrzewać, że nie są one dopuszczone do obrotu w Polsce. Następnie poddał się - odpłatnie - innym badaniom, które nie potwierdziły diagnozy Teofila G., postawionej przy użyciu urządzenia OBERON. Na koniec autor skargi twierdził, że przeszedł nie tylko kosztowne, niepotrzebne badania, ale przeżył także "potworny wstrząs psychiczny i miesięczny stres", gdy dowiedział się, że cierpi na przewlekłą, nieuleczalną chorobę w postaci tocznia układowego.

          Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Tarnowie sprawdził, że dr Teofil G. nie figuruje w rejestrze lekarzy należących do tamtejszej izby lekarskiej, jest natomiast członkiem warszawskiej OIL. Jako że do prowadzenia postępowania w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy właściwe są organy tej izby lekarskiej, której członkiem jest obwiniony w momencie wszczęcia postępowania, rzecznik z Tarnowa przesłał skargę Krzysztofa P. do Warszawy, informując że dr Teofil G. posługuje się przy stawianiu diagnoz "aparatem do biorezonansu magnetycznego o nazwie OBERON", przy czym poza skargą Krzysztofa P. były na ten temat "liczne sygnały telefoniczne od pacjentów".

          W piśmie zwrócono też uwagę, że Teofil G. przyjmuje prywatnie pacjentów na terenie OIL w Tarnowie, chociaż nie ma tam zarejestrowanej indywidualnej specjalistycznej praktyki lekarskiej. Na tej podstawie warszawski OROZ (Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej) wszczął postępowanie i po pewnym czasie wniósł o ukaranie Teofila G. o to, że "przeprowadził badania diagnostyczne u pacjenta Krzysztofa P. aparatem do biorezonansu magnetycznego OBERON, wykazując u pacjenta liczne, poważne schorzenia, nadto zaś nie zasięgnął w tej mierze opinii właściwej Komisji Bioetycznej (aparat nie jest dopuszczony przez Instytut Techniki i Aparatury Medycznej do użytku na terenie Polski), czym naraził pacjenta na stres związany z ujawnieniem u niego poważnych schorzeń, których standardowe badania nie potwierdziły".

          Rzecznik proponował kwalifikację tego przewinienia z art. 6 KEL (Komisja Etyki Lekarskiej Naczelnej Rady Lekarskiej) w zbiegu z art. 22, 21 ust. 2 oraz art. 29 ust. 2 ustawy o zawodzie lekarza. Istotą przewinienia było więc, zdaniem OROZ, poddanie Krzysztofa P. czynnościom zbędnym w świetle aktualnego stanu wiedzy oraz przeprowadzenie na nim eksperymentu medycznego z naruszeniem prawa.

          Po przeprowadzeniu dowodów Okręgowy Sąd Lekarski ustalił następujący stan faktyczny: w czerwcu 200... r. pokrzywdzony Krzysztof P., ze względu na częste infekcje dróg oddechowych, za namową znajomego, poddał się badaniu urządzeniem elektronicznym o nazwie OBERON. Badanie odbywało się na peryferiach Tarnowa, w pomieszczeniu, które nie wyglądało na gabinet lekarski. Wewnątrz była tylko kozetka i stolik z laptopem. Badanie polegało na tym, że pielęgniarka "podłączyła pokrzywdzonego do urządzenia elektronicznego" w ten sposób, że nałożyła mu na głowę opaskę, a w dłoniach miał trzymać metalowe pręciki. Następnie pokrzywdzony miał patrzeć w wyznaczony punkt, gdzie znajdowało się migające światło. Po upływie 15 minut urządzenie odłączono, a do pomieszczenia wszedł dr Teofil G. i przedstawił wynik badania. Powiedział, że Krzysztof P. cierpi na wiele schorzeń, a jednym z nich jest toczeń układowy. Swoje diagnozy przedstawiał pacjentowi jako pewne, a nie jako podejrzenia.

          Następnie dr Teofil G. wręczył Krzysztofowi P. wynik badania, wydrukowany na czterech stronach w formacie A4. Wydruk ten, stanowiący jeden z dowodów w sprawie, był opatrzony pieczątką i podpisem nieczytelnym dr. Teofila G. Obwiniony nie kwestionował jego autentyczności.

          Na trzech stronach znajdowały się kolorowe rysuneczki narządów wewnętrznych człowieka, przypominające tablice anatomiczne. Były na nich przedstawione:

          1) wątroba,

          2) przekrój głowy w płaszczyźnie czołowej,

          3) grasica,

          4) przekrój poprzeczny rdzenia kręgowego,

          5) schematyczny wzdłużny przekrój ogólny ciała w rzucie przednim i tylnym, z zaznaczonymi niektórymi kośćmi i narządami wewnętrznymi,

          6) organy męskiej miednicy małej,

          7) organy klatki piersiowej,

          8) system moczowy,

          9) gałka oczna (oznaczona jako prawa),

          10) przekrój poprzeczny nerwu wzrokowego,

          11) narząd słuchu (oznaczony jako prawy),

          12) męski zestaw chromosomów.

          Na rysunki naniesione były kolorowe trójkąty, kwadraty i sześciokąty - ogółem sześć rodzajów znaków.

          Czwarta strona wydruku składała się z dwu części. Pierwsza wymieniała patologie, rozpoznane rzekomo u Krzysztofa P., i miała treść następującą:

          NONLINEAR ANALYSIS (NLS) Krzysztof P., 27.

          Spektralno schożije etałonnyje processy ["procesy wzorcowe o podobnym widmie"? - M.B. i P.K.].

          Diabetes 15.

          Adenovirus - J&J.;

          Age-related involution 27.

          Bronchial asthma #J.

          Candida albicans - J&J.;

          Gastroenteritis #G.

          Intervertibral osteochondrosis 30.

          Intestinal dysbacteriosis #G.

          Laryngitis #I.

          Lumbalgia #F.

          Mycoplasma hominis - J&J.;

          Myopia #N.

          Staphilococcus - peterling.

          Streptococcus - haemolyticus - heel.

          Streptococcus viridans - heel.

          Systemic lupus erythematosus #C7.

          Dalsza część wydruku określała "zalecenia" (naznaczenija) przyjmowania specyfików o przedziwnych nazwach:

          Mistik (produkt firmy Vision);

          Beesk (Vision);

          Cat's Claw (Vita Line);

          Sharc8 Liver Oil (Coral Clab);

          Tea Tree Oil (Vita Line);

          Colloidal Silver (Coral Clab);

          Sol's ilang-ilangom (Dr Nona);

          Colloidal Cooper9, Gold & Silver Oligo (Vita Line);

          [tu ręczny dopisek obwinionego: "URSUL 2x1"];

          Lecithin Granules (Vita Line).

          Dr Teofil G. objaśnił pokrzywdzonego, że toczeń układowy to poważna choroba, ale on może ją wyleczyć. Jednak w tym celu należy przyjmować sugerowane przez lekarza leki. Obwiniony zapisał ich nazwy na osobnej, luźnej karteczce - nie był to druk recepty. Nazywały się one: "Ursul", "Detox", "Ecomer" i "Mistik". Można je było nabyć na miejscu, w sąsiednim pomieszczeniu, gdzie znajdowała się siedziba "hurtowni ziołoleków". Wszystkie oferowane tam środki były "bardzo drogie", ale cen Krzysztof P. nie pamiętał. Kupił jeden ze specyfików, wymienionych przez Teofila G., mianowicie "Detox". Ponadto za samo badanie zapłacił 150 zł, ale wręczył je nie Teofilowi G., tylko jakiemuś innemu człowiekowi, który stał przy wyjściu z budynku i miał jedno oko.

          Po powrocie do domu pokrzywdzony niezwłocznie zapoznał się w Internecie z istotą schorzeń, które wykryło u niego badanie, ustalił, z jakimi dolegliwościami się wiążą, jakie jest rokowanie itd. Był tą lekturą - jak to określił - "przerażony" (zwłaszcza co do tocznia układowego). Następnego dnia poszedł do swojego lekarza rodzinnego - lek. Anety S. Zeznając jako świadek, potwierdziła ona, że 5 czerwca owego roku zgłosił się do niej bardzo zdenerwowany Krzysztof P., pokazał wyniki badania aparatem OBERON i pytał, co ma teraz robić. Aneta S. skierowała go na badania, którym pokrzywdzony poddał się i które nie potwierdziły żadnego z rozpoznań postawionych przez dr. Teofila G. Pokrzywdzony zeznał: "od tego czasu stałem się hipochondrykiem i stale chodzę do lekarza. Jeżeli tylko coś dzieje się ze mną (niewielka dolegliwość), natychmiast jestem u lekarza".

          Z wyjaśnień obwinionego wynikało, że jest on raczej typem człowieka interesu, niż lekarza. Ma zarejestrowaną działalność gospodarczą o - jak to określił sąd - "imponująco szerokim zakresie". Praktykę lekarską wprawdzie wykonuje, ale nie jest ona (jak twierdził) głównym źródłem dochodów i stanowi jedynie dodatek dla wspomnianego wyżej biznesu. Teofil G. potwierdził, że w przeszłości w praktyce lekarskiej posługiwał się aparatem o nazwie OBERON. Urządzenie to kupił w Rosji. Z certyfikatu, którego kopię okazał sądowi, wynikało, iż było to urządzenie OBERON TU 4035-003-11907401-01. Zostało wyprodukowane w październiku 200... r. w "Instytucie Psychofizyki Stosowanej" (Institut prikładnoj psichofiziki) w Omsku. Samego OBERONA obwiniony nie mógł zademonstrować sądowi, ponieważ - jak przynajmniej twierdził - skradziono mu go w kilka miesięcy po tym, jak badał w Tarnowie Krzysztofa P. Sprawców przestępstwa nie wykryto, postępowanie karne zostało umorzone, a Teofil G. nigdy aparatu nie odzyskał.

          Obwiniony przyznał też, że urządzeniem tym posługiwał się m.in. na terenie Tarnowa oraz że badał nim tam m.in. Krzysztofa P. Jego zdaniem, nie było to wykonywanie praktyki lekarskiej - do Tarnowa jeździł wygłaszać "wykłady z zakresu profilaktyki zdrowia" i podczas nich dokonywał "demonstracji" działania urządzenia OBERON. Za wykłady pobierał honoraria od organizatorów, natomiast nigdy nie brał pieniędzy od badanych pacjentów. Nie potrafił powiedzieć, czy i jakie opłaty pobierali od tych osób organizatorzy. Twierdził, że pokrzywdzony musiał go źle zrozumieć i uznał podejrzenie za ostateczne rozpoznanie.

          Należy zaznaczyć, że dr Teofil G. nie podważał większości faktów. Linia obrony przyjęta przez niego i jego obrońców opierała się na tezie, że posługiwanie się aparatem OBERON przy stawianiu diagnoz jest praktyką dopuszczalną.

          OSL mógł więc uznać za "absolutnie niesporne", że obwiniony dr n. med. Teofil G. był w przeszłości właścicielem urządzenia OBERON, którym posługiwał się co najmniej sporadycznie w toku stawiania diagnoz lekarskich. Badania przy użyciu urządzenia obwiniony przeprowadzał w tamtym okresie m.in. na terenie Tarnowa, a w szczególności w czerwcu 200... r. poddał takiemu badaniu Krzysztofa P. Wyniki badania miały posłużyć stawianiu diagnozy. Obwiniony przekazał pokrzywdzonemu wynik w postaci wydruku; były to barwne ilustracje detali anatomicznych, na które naniesiono różnobarwne wielokąty oraz napisy w językach rosyjskim i angielskim. Znajdował się tam ponadto szereg angielskich nazw jednostek chorobowych oraz czynników zakaźnych, a także lista nazw różnych parafarmaceutyków. Ponadto w formie ustnej obwiniony poinformował pacjenta o rozpoznaniu u niego podejrzenia (co najmniej) szeregu chorób, w tym tocznia układowego.

          Sąd uznał również za dowiedzione, że za badanie Krzysztof P. zapłacił niezidentyfikowanej osobie 150 zł, co nie stało zresztą w sprzeczności z wyjaśnieniami obwinionego (Teofil G. zaprzeczał tylko, by on sam pobierał opłaty od badanych; twierdził natomiast, że nie wie, czy pobierał je ktoś inny).

          OSL wyraźnie zaznaczył, że postępowanie nie rozstrzygnęło niektórych wątpliwości. Tak np. nie zostało ustalone, czy Teofil G. prowadził na terenie Tarnowa "wykłady i demonstracje", czy też zwykłą praktykę lekarską (zeznania Krzysztofa P. sugerowałyby to drugie - nic nie wspominał on o jakimkolwiek wykładzie, połączonym z pokazem). Czy Teofil G. używał aparatu OBERON tylko incydentalnie, czy też regularnie? Czy w rozmowie z Krzysztofem P. określał działanie urządzenia jako niezawodne, a rozpoznanie tocznia układowego jako pewne i ostateczne? Czy pokrzywdzony w istocie doznał aż tak głębokiego urazu psychicznego po zapoznaniu się z wynikiem badania, czy też w jakimś stopniu dramatyzuje opis skutków zdarzenia? Jednak nawet te fakty, które zostały niezbicie potwierdzone dowodami, wystarczały, by przypisać obwinionemu przewinienie zawodowe.

          Dla wydania rozstrzygnięcia w omawianej sprawie kluczowe było, rzecz jasna, pytanie: czym właściwie jest urządzenie o nazwie OBERON i na czym opiera się wiara, że wykazuje ono jakąkolwiek przydatność w diagnostyce medycznej? Odpowiedź na to OSL w pierwszej kolejności próbował uzyskać od samego Teofila G. Wyjaśnienia obwinionego na ten temat były "pełne mądrze i naukowo brzmiących słów, które jednak układały się w zdania dziwaczne, mętne i niespójne" [cytat z uzasadnienia OSL]. Sąd powziął więc podejrzenie, że albo obwiniony używał aparatu OBERON, samemu nie mając pojęcia, czym on właściwie jest, albo też

          z rozmysłem próbuje w tej sprawie zawikłać stan faktyczny.

          Dr Teofil G. utrzymywał, że OBERON nie jest - wbrew treści wniosku o ukaranie - "aparatem do biorezonansu magnetycznego", lecz "urządzeniem do telemetrycznej obróbki danych dla nieliniowej analizy statystycznej". Jest ono przy tym "interfejsem do komputera i samodzielnie bez komputera nie może działać". Twierdził też, że urządzenie to "nie dokonuje pomiaru parametrów biologicznych, ale jedynie służy do określania statystycznego prawdopodobieństwa zdarzeń po wprowadzeniu przez operatora danych". Może ono - zdaniem obwinionego - pomagać w stawianiu diagnoz w medycynie, ale może też "być wykorzystywane w badaniach socjologicznych, archeologicznych, dla prognozowania ryzyka ekonomicznego, katastrof i w innych sytuacjach ryzyka". Urządzenie to nie stawia diagnoz, gdyż taką "stawia lekarz na podstawie wiedzy i doświadczenia".

          Konkludując, Teofil G. twierdził, że OBERON w ogóle "nie jest urządzeniem służącym do diagnostyki medycznej", zaś w procesie stawiania diagnozy urządzenie to pełni funkcję czysto pomocniczą - identycznie, jak np. kalkulator czy długopis.

          Sąd najwyraźniej niewiele rozumiał z tych tłumaczeń, bo zaczął problem drążyć dodatkowymi pytaniami.

          W pierwszej kolejności wymagało wyjaśnienia, co właściwie obwiniony rozumie, mówiąc o "interfejsie". Coś się tu zupełnie nie zgadzało - według słownika "interfejs" oznacza układ, który łączy komputer z pewnym urządzeniem zewnętrznym. Sąd zaczął więc ustalać, jakież to konkretnie urządzenie podłącza się do komputera za pośrednictwem "interfejsu" OBERON. Z odpowiedzi, jakich udzielił po dłuższym wypytywaniu obwiniony, wynikało, że OBERON nie jest jednak żadnym "interfejsem", lecz po prostu urządzeniem peryferyjnym (zewnętrznym), podłączanym do komputera.

          Wniosek, że OBERON "nie jest urządzeniem służącym do diagnostyki medycznej", bo "samodzielnie bez komputera nie może działać", OSL uznał za nielogiczny. Istnieją wszak współcześnie liczne rodzaje sprzętu diagnostycznego, będące systemami złożonymi z komputera (czy szerzej - jednostki obliczeniowej) oraz jakiegoś urządzenia peryferyjnego (USG, CT, MRI).

          W następnej kolejności OSL odrzucił argument, według którego posługiwanie się urządzeniem OBERON nie jest w ogóle metodą diagnostyczną, gdyż jest to urządzenie mogące także służyć "w badaniach socjologicznych, archeologicznych, dla prognozowania ryzyka ekonomicznego, katastrof i w innych sytuacjach ryzyka". Jak zauważył sąd, nie jest istotne, do czego można wykorzystać aparat OBERON poza stawianiem diagnoz w medycynie. Istotne jest, że jednym z jego możliwych zastosowań - według zwolenników tego urządzenia - jest diagnozowanie pacjentów. Sąd powołał się tu na prostą analogię: termometr może służyć nie tylko do mierzenia ciepłoty ciała, ale i do najróżniejszych innych celów - nie ulega jednak wątpliwości, że mierzenie ciepłoty ciała termometrem jest metodą diagnostyczną.

          Z kolei OSL zaczął analizować wyjaśnienia, wedle których OBERON jest urządzeniem do "telemetrycznej" obróbki danych - takiego określenia używał Teofil G. (zresztą i z certyfikatu wynikało, że jest to apparat telemetriczeskoj obrabotki dannych dla nieliniejnogo analiza). Sędziowie w żaden sposób nie mogli jednak zrozumieć, co miałby mieć wspólnego OBERON z telemetrią. Wedle słownika bowiem przez telemetrię rozumie się "dziedzinę techniki (miernictwa i telekomunikacji) zajmującą się zdalnym mierzeniem wielkości fizycznych i przekazywaniem (zwykle automatycznym) wyników tych pomiarów na odległość". Tymczasem z przeprowadzonych dowodów (włącznie z wyjaśnieniami obwinionego) nie wynikało, by OBERON był stosowany do dokonywania pomiarów jakichś wielkości fizycznych na odległość. Ba! początkowo obwiniony utrzymywał coś zupełnie przeciwnego - że urządzenie to w ogóle "nie dokonuje pomiaru parametrów biologicznych", a zatem niczego nie mierzy ani na odległość, ani nie na odległość.

          Sąd wywnioskował z tego, że zarówno producent aparatu, jak i obwiniony używają bezsensownej zbitki "mądrze brzmiących" słów, co jest psychologicznym chwytem typowym dla szarlatanów.

          Z wyjaśnień dr. Teofila G. wynikało również, że OBERON jest jakimś typem urządzenia obliczeniowego, statystycznie analizującego dane. Niezrozumiałe było to, po co w tym układzie potrzebny jest tajemniczy aparat OBERON. Przecież sam komputer (a właściwie jego oprogramowanie) może wykonać dowolne obliczenia matematyczne, w tym także z zakresu statystyki - zwłaszcza że do aparatu dodawany jest pakiet oprogramowania o pięknie brzmiącej nazwie Metapathia. Na to obwiniony jednak nie odpowiedział.

          OSL usiłował z kolei uzyskać od obwinionego odpowiedź, jakiego typu "dane" aparat OBERON poddaje "nieliniowej analizie statystycznej".

          Przypomnijmy, że Teofil G. początkowo twierdził, iż dane do urządzenia "wprowadza operator", zaś ono samo nie dokonuje pomiaru żadnych parametrów biologicznych. Oznaczałoby to, że przeprowadza się normalne badanie przedmiotowe pacjenta i zbiera wywiad. Na tej podstawie - mówił obwiniony - powstaje "szablon objawów", który "operator" wpisuje ręcznie przy użyciu klawiatury, a informacje te poddawane są następnie analizie statystycznej. Wynikiem analizy jest "jakby [!] rozpoznanie różnicowe", które system "podpowiada lekarzowi".

          Kiedy sąd zaczął ponownie drążyć, zadając obwinionemu pytanie, jakie konkretnie dane są przez "operatora" wprowadzane do urządzenia, Teofil G. odpowiedział, że jedynie "wiek i płeć".

          Wszystkie te wyjaśnienia nie układały się w żadną spójną całość, bo gdyby rzeczywiście było tak, jak to opisał Teofil G., aparat OBERON byłby najzupełniej zbędny. Skoro dane o pacjencie zbiera i wpisuje do systemu lekarz, a dowolne obliczenia statystyczne może przeprowadzić oprogramowanie komputera, to po co jeszcze jakiś tajemniczy OBERON?

          Stały one również w sprzeczności z zeznaniami Krzysztofa P., który ani słowem nie wspomniał, jakoby zebrano od niego normalny wywiad lekarski. Opisał za to, że przez kilkanaście minut był fizycznie podłączony do urządzenia OBERON w ten sposób, że miał nałożoną na głowę jakąś opaskę, w dłoniach trzymał metalowe pręciki i patrzył na migające światełko.

          Indagowany w tej sprawie Teofil G. przyznał w końcu, że pacjentowi zakłada się słuchawki wysyłające impuls dźwiękowy, zaś impuls ten wzbudza jakiegoś rodzaju odpowiedź, rejestrowaną przez aparat. Konkretnie podał, że ów impuls "pobudza czy zmienia stan mózgu", zaś na tej podstawie "jest dokonywany pewien elektromagnetyczny pomiar". Wszystko to stało w całkowitej sprzeczności z pierwotną treścią wyjaśnień Teofila G., według których OBERON niczego nie mierzy.

          Powyższego opisu OSL nie mógł uznać za wyjaśnienie zasad działania urządzenia diagnostycznego. Sąd zażądał więc wyraźnie i jednoznacznie odpowiedzi na pytanie: co właściwie - według wiedzy obwinionego - robi tajemniczy aparat? Jakie wielkości w organizmie pacjenta mierzy ten aparat, zanim zostaną one poddane "nieliniowej analizie statystycznej"? W tym momencie okazało się, że obwiniony (przypominamy: doktor nauk medycznych) albo nie rozumie tego pytania, albo też stara się udawać, że go nie rozumie.

          Sąd zaczął cierpliwie tłumaczyć Teofilowi G., że każda znana medycynie metoda diagnostyczna ustala jakąś wielkość fizyczną. Na przykład badanie elektrokardiograficzne jest - upraszczając - pomiarem prądów czynnościowych mięśnia sercowego.

          A jaki parametr (czy parametry) organizmu mierzy aparat OBERON?

          Na tak postawione pytanie dr Teofil G. odmówił odpowiedzi, tłumacząc, że jest ono dla niego "zbyt techniczne" i "zbyt szczegółowe". Oświadczył natomiast, że gotów jest wyjaśnić naukowe podstawy działania urządzenia OBERON w przyszłości, ale niech teraz sąd odroczy rozprawę, żeby miał czas się przygotować.

          Wniosek ten OSL uznał za motywowany chęcią przeciągnięcia postępowania, a merytorycznie bezzasadny. Oto bowiem okazało się, że doktor nauk medycznych Teofil G. sam nie wie, czego używa we własnej praktyce zawodowej. W czasie rozprawy obwiniony nie miał żadnej rzetelnej wiedzy na temat fizycznych podstaw działania urządzenia OBERON, tym bardziej więc nie miał tej samej wiedzy trzy lata wcześniej, gdy badał Krzysztofa P. Najwyraźniej - podsumował sąd - OBERON był dla Teofila G. "niezrozumiałą czarną skrzynką", do której podłączał on pacjenta, po czym skrzynka robiła z pacjentem "coś", ale Teofil G. nie wie, co. Skrzynka rzekomo mierzyła jakieś wielkości i dokonywała jakichś obliczeń na podstawie jakichś zależności, ale obwiniony nie wie, jakich. Potrafił tylko powiedzieć, że OBERON dokonuje "pobudzania czy zmiany stanu mózgu" (jakiego rodzaju stanu mózgu?) i "pewnego elektromagnetycznego pomiaru" (pomiaru czego właściwie?), następnie zaś "podejrzenie choroby rozkodowuje się w komputerze" i "porównuje to z wzorcami magnetycznymi chorób". Wyjaśnienia te OSL określił mianem "pseudonaukowego bełkotu" oraz podsumował, że "posługiwanie się metodą diagnostyczną, o której (rzekomych) podstawach naukowych lekarz nie ma zielonego pojęcia, nie odpowiada wymogowi należytej staranności". Cdn.

          Maria BORATYŃSKA, Przemysław KONIECZNIAK

          Autorzy są pracownikami naukowymi Wydziału Prawa i Administracji UW

          Copyright (c) 2004

          Redaktor: puls@warszawa.oil.org.pl

          Data utworzenia: 2007-01-05

          https://web.archive.org/web/20070509222146/www.oil.org.pl/xml/oil/oil68/gazeta/numery/n2007/n200701/n20070137

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

            Z orzecznictwa Okręgowego Sądu Lekarskiego w Warszawie. Metoda niezweryfikowana równa się bezwartościowej. Odpowiedzialność zawodowa.

            Cz. I zamieściliśmy w "Pulsie" nr 1/2007

            Szarlatan z doktoratem - cz. II https://web.archive.org/web/20070809230806/www.oil.org.pl/xml/oil/oil68/gazeta/numery/n2007/n200702/n20070242

            Szarlatan z doktoratem - cz. III https://web.archive.org/web/20071018121349/www.oil.org.pl/xml/oil/oil68/gazeta/numery/n2007/n200703/n20070333

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
          • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 89

            Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

            Jeśli lekarz może stanąć przed sądem lekarskim, to czy dietetyk może stanąć przed sądem dietetycznym - o ile takie sądy w ogóle istnieją?

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
          • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 91

            Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

            Szarlatan z doktoratem- cz. II

            Metoda niezweryfikowana równa się bezwartościowej

            Wobec milczenia Teofila G. na temat zasad działania OBERONA, pisząc ten artykuł, z ciekawości sprawdziliśmy, co ma na ten temat do powiedzenia dystrybutor urządzenia. Oto najbardziej wstrząsające, naszym zdaniem, fragmenty:

            "Fundamentalną ideą przy opracowaniu tej aparatury okazała się hipoteza o tym, że organizm człowieka dysponuje elektromagnetycznym szkieletem informacyjnym, zdolnym reagować na działanie zewnętrznego promieniowania elektromagnetycznego. Pracownikom IPS [Instytutu Psychofizyki Stosowanej] udało się zebrać razem różne rozproszone kierunki medycyny naturalnej i w ten sposób urzeczywistnić w praktyce skok jakościowy - opracować metodę aktywnego sterowania homeostazą. Przebadano bezpośrednio: homeopatię, akupunkturę chińską z dalszym jej opracowaniem metodą Volla, Morela, Schimmela; hinduskiego Ajurwedę i teorię czakr; teorię spinu; ziołolecznictwo i inne".

            "Aparat funkcjonuje na podstawie zasady wzmocnienia sygnału inicjującego przy rozpadzie struktur metastabilnych. Momenty magnetyczne przepływów molekularnych domieszkowych środków komórek nerwowych kory mózgowej pod działaniem zewnętrznego pola elektromagnetycznego tracą swoją początkową orientację, wskutek czego tracą uporządkowane opisowe struktury elektronów delokalizowanych, co stanowi przyczynę powstania w nich niestabilnych stanów metabolicznych, których rozpad odgrywa rolę sygnału inicjującego. Z punktu widzenia fizyki aparat przedstawia sobą układ oscylatorów elektronicznych, rezonujących na długościach fal promieniowania elektromagnetycznego, których energia równa jest energii zniszczenia dominujących związków, podtrzymujących strukturalną organizację obiektu. Aparat pozwala uformować zadaną aktywność bioelektryczną neuronów mózgu pacjenta, na fonie której występuje ich selektywna zdolność wzmacniania sygnałów słabo zauważalnych na fonie fluktuacji statystycznych (zjawisko rezonansu). Informację o konkretnym czasowym stanie organów uzyskuje się bezkontaktowo za pomocą czujnika przerzutnikowego, opracowanego z wykorzystaniem nowych technik informacyjnych i technik układów, wyłapującego słabo zauważalne fluktuacje sygnałów, wydzielanych ze średniostatystycznych szumowych charakterystyk polowych i przetwarzanych w ciąg cyfrowy, opracowywany za pomocą mikroprocesora dla przekazania kablem interfejsu do komputera".

            Nie mogąc uzyskać od Teofila G. odpowiedzi na pytanie, czy i jakie podstawy naukowe ma posługiwanie się OBERONEM, sąd poddał analizie wydruki z urządzenia. Figurowały na nich wspomniane wyżej kolorowe rysuneczki, opatrzone podpisami o zupełnie niejasnej treści - OSL zwrócił uwagę, że nie wiadomo np., do czego konkretnie odnoszą się użyte pojęcia "aktywność funkcjonalna", "regulacja", "napięcie", "mechanizmy adaptacji" itd. Sąd zapytał Teofila G. o znaczenie tych wydruków przy stawianiu diagnozy. Obwiniony wyjaśnił rozbrajająco, że "na podstawie takiego obrazka nie można nic powiedzieć".

            Obwiniony twierdził, że OBERON nie stawia diagnozy pewnej, lecz jedynie określa "prawdopodobieństwo różnych zdarzeń", przy czym diagnozy w stosunku do Krzysztofa P. "wydały mu się mało prawdopodobne". Wyjaśnienie to nie miało pokrycia w treści wydruku z OBERONA. Przy poszczególnych rozpoznaniach nie figurowały żadne oznaczenia tego rodzaju, którymi określa się prawdopodobieństwo zdarzeń (oznaczenia procentowe lub liczby z przedziału 0... 1). Były tam natomiast niezrozumiałe oznaczenia literowe #C, #F, #G, #I, #J, #N - obwiniony ich sensu nie wyjaśnił. Przy rozpoznaniach po angielsku w ogóle nie było słowa "podejrzenie". W ręcznych dopiskach po polsku słowo "podejrzenie" umieszczono wyłącznie przy "toczniu układowym".

            Największe podejrzenia sądu wzbudziła końcowa część wydruku, zawierająca listę dziwnych nazw, z których niektóre są ewidentnie parafarmaceutykami (np. lecytyna, olejek eteryczny z tzw. drzewa herbacianego, olejek eteryczny ylang-ylang, "cat's claw", tj. alternatywnie stosowana nazwa rośliny vilcacora). Niektóre z nich nie były sądowi znane. Pewne było w każdym razie to, że żadna z nich nie jest nazwą leku dopuszczonego do obrotu na terytorium Polski.

            Obwiniony nie wyjaśnił, co to są za specyfiki, dlaczego system OBERON wydrukował ich nazwy, ani jaki związek mają one z długą listą jednostek chorobowych rozpoznanych rzekomo u Krzysztofa P. Sąd uznał, iż lista owa stanowi poszlakę, że rzeczywistym celem zastosowania aparatu OBERON u Krzysztofa P. było skłonienie go do zakupu tych specyfików "na miejscu", w "hurtowni ziołoleków".

            Dodamy od siebie, że proceder tego rodzaju nie stanowił autorskiego wynalazku Teofila G., lecz był (przynajmniej w owym okresie) uprawiany masowo. Wystraszonym ludziom, którzy dali się nabrać na "diagnostykę" przy użyciu aparatu OBERON, program komputerowy "dobierał" zestaw cudownych parafarmaceutyków - najczęściej preparaty znajomej nam już firmy Vision. Sprzedający określali je jako panaceum, "mające zdolność całkowitego oczyszczania organizmu z toksyn, zapobiegające powstawaniu i hamujące rozwój komórek nowotworowych", przy czym skuteczność tych środków mieli rzekomo doświadczalnie potwierdzić lekarze warszawskiej Akademii Medycznej. Zestaw wystarczający na miesiąc sprzedawano za ponad 100 zł.

            W sprawie powołano dwóch biegłych. Pierwszy z nich - prof. dr hab. Zbigniew Gaciong, konsultant krajowy w dziedzinie chorób wewnętrznych - odpowiadał na pytanie Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej o wartość tzw. biorezonansu magnetycznego w terapii i diagnostyce. Odpowiedź brzmiała, że żaden podręcznik

            o uznanej renomie nawet nie wspomina o takiej metodzie, publikacje na jej temat ukazują się głównie w języku rosyjskim, w pismach niefunkcjonujących w poważnym obiegu naukowym. Nie przytaczają one ani jednego przykładu badań, które przeprowadzono by zgodnie z prawidłową metodologią nauk empirycznych, a które potwierdziłyby lub uwiarygodniły "biorezonans" jako metodę o wartości przewyższającej efekt placebo.

            Obwiniony zaprzeczył jednak, aby urządzenie OBERON działało na zasadzie "biorezonansu" (sytuacja stała się - jak określił sąd - "nieco absurdalna", gdyż dr Teofil G. nie potrafił wskazać i opisać podstaw teoretycznych działania tego urządzenia). Wyjaśnienia te zasiały jednak wątpliwości, czy opinia prof. Gacionga traktuje o tej samej metodzie, jaką posługiwał się dr Teofil G., wobec czego OSL nie mógł na tej opinii oprzeć wyrokowania.

            Drugi biegły - prof. dr hab. Jerzy Kruszewski, konsultant krajowy ds. alergologii - odniósł się w swojej opinii jednoznacznie do aparatu OBERON.

            Konkluzje tej opinii były następujące:

            1. Stosowanie urządzenia OBERON w medycynie "nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia".

            2. Podstawy teoretyczne działania tego urządzenia, na jakie powołują się jego zwolennicy, są "spekulatywne", niepoparte doświadczeniem, mają najwyżej charakter wymyślonych, lecz niedowiedzionych hipotez.

            3. Niezależnie od braku podstaw teoretycznych - nie ma też żadnego dowodu na skuteczność praktyczną stosowania aparatu OBERON. Nie są znane żadne wiarygodne, wykonane na zasadach GMP badania, które by potwierdzały, że owo urządzenie wykazuje jakąkolwiek użyteczność.

            4. W ogóle "nie wiadomo, czy aparat cokolwiek ocenia, a jeśli nawet, to jaki to ma związek ze stanem zdrowia".

            5. Aparat OBERON występuje praktycznie tylko na gruncie tzw. medycyny alternatywnej (obok m.in. "akupunktury, medycyny chińskiej, tybetańskiej, bioenergoterapii, biorezonansu").

            [GMP - z angielskiego Good Manufacturing Practice - Dobra Praktyka Produkcyjna ?]

            Opinia ta całkowicie kompromitowała obwinionego, wobec czego - jak łatwo zgadnąć - stała się głównym przedmiotem ataku obrońcy Teofila G.

            Pierwszym zarzutem było to, że biegły "ocenia zachowanie obwinionego". To zaś jest (zdaniem obrońcy) niedopuszczalne, bo biegli mają się wypowiadać wyłącznie w kwestiach wymagających wiedzy specjalnej. Skoro biegły dokonał oceny zachowania obwinionego - "wskazuje to na stronniczość i nieakceptację pewnej sytuacji".

            Sąd odrzucił ten zarzut, stwierdzając, że jest on gołosłowny. W sprawach "lekarskich" biegli zazwyczaj wypowiadają się właśnie co do tego, czy postępowanie określonego lekarza w określonej sprawie odpowiadało wymogom należytej staranności i zgodności z aktualnym stanem wiedzy. Siłą rzeczy muszą więc dokonywać oceny tego zachowania. W tym przypadku biegły powiedział, że oceniał postępowanie dr. Teofila G. na płaszczyźnie KEL. Biorąc pod uwagę sformułowania art. 57 KEL, trudno oczekiwać, by biegły nie dokonywał ocen w tych samych kategoriach.

            Biegły wyraził również zdumienie, że aparatem OBERON posługiwał się doktor nauk medycznych, tj. osoba, u której można domniemywać ponadprzeciętną orientację w metodologii nauk empirycznych i która powinna "myśleć racjonalnie i akceptować zasady logiki formalnej", a także "mieć pewną wiedzę na temat tego, jak się konstruuje metody diagnostyczne i lecznicze". Zdumienie biegłego było, zdaniem OSL, zasadne i zrozumiałe, i nie pozwalało wnioskować o stronniczej postawie biegłego.

            Obrońca dopytywał się biegłego, na podstawie jakich źródeł sporządził opinię. Padła odpowiedź, że - między innymi - na podstawie treści stron internetowych opisujących zasady działania urządzenia OBERON oraz jego rzekome zalety. Biegły dysponował wykazem tych stron i był gotów go przedstawić, jednak obrońcy to nie interesowało. Zakwestionował on natomiast merytoryczną wartość opinii, sporządzonej na podstawie tak błahej. Ten argument opierał się na (zamierzonym prawdopodobnie) zniekształceniu wypowiedzi biegłego. Ten bowiem utrzymywał, że nie jest szczególnie ważne, gdzie można znaleźć informacje na temat OBERONA; znacznie ważniejsze jest, gdzie na jego temat informacji się nie znajdzie. Otóż aparat ten nie jest wzmiankowany w żadnym poważnym podręczniku żadnej gałęzi medycyny. Nie opisuje się go w poważnych czasopismach lekarskich, a jego wykorzystywanie nie jest przedmiotem zaleceń w żadnych standardach i procedurach wykonywania zawodu lekarza, znanych w krajach cywilizowanych. Nie ma doniesień na jego temat z żadnych liczących się w świecie ośrodków naukowych.

            Od informacji na temat urządzenia OBERON roi się natomiast w Internecie, na stronach poświęconych "paramedycynie" czy "medycynie alternatywnej". Już od siebie dodamy, że tak jest faktycznie - pobieżne "śledztwo" w Internecie pokazuje, iż "diagnostykę" przy użyciu aparatu OBERON (lub jego mutacji o nazwie ICEBERG) oferują podmioty o sugestywnych nazwach, jak "Kieleckie Centrum Kosmoenergetyki 'Misja'", "Astral - gabinet medycyny naturalnej", "Fundacja 'W stronę światła'" (oferująca również szkolenia z zakresu bioterapii, ziołolecznictwa, uzdrawiania duchowego, medycyny chińskiej (...), psychoonkologii, (...), kreacji własnego umysłu, oczyszczania organizmu), "Centrum Medycyny Komplementarnej" itp.

            Sąd uznał, że sposób postępowania prof. J. Kruszewskiego przy sporządzaniu opinii odpowiadał temu, czego oczekuje się od biegłego w zakresie medycyny. Tytułem porównania, gdyby powołano biegłego na okoliczność medycznej przydatności różdżkarstwa, musiałby on postąpić analogicznie, tj. sprawdzić, czy w uznanej na świecie literaturze i prasie medycznej pojawiły się kiedykolwiek wiarygodne doniesienia o skuteczności różdżek i wahadełek w diagnostyce. Skoro takie doniesienia się nie pojawiły, stanowi to wystarczający dowód, że różdżkarstwo jest pozbawione wartości diagnostycznej.

            Obwiniony i obrońca nie potrafili wskazać doniesień, spełniających wymogi wiarygodności na poparcie tezy, iż OBERON jest skuteczny w praktyce, a twierdzenia o jego działaniu mają jakąkolwiek podstawę teoretyczną.

            W czasie rozprawy obrońca wspomniał wprawdzie o "publikacjach centrum podyplomowego w Kijowie" na temat OBERONA; nie potrafił jednak powiedzieć, czym jest owo "centrum podyplomowe", na podstawie jakich badań wydało ono swoją pozytywną opinię, kiedy te badania były przeprowadzone, przy zastosowaniu jakiej metodologii, czy i gdzie wyniki tych badań były publikowane.

            Obwiniony twierdził jeszcze bardziej ogólnikowo, że "jest szereg publikacji, które pokazują, jaka jest zbieżność rozpoznań" przy użyciu aparatu i metodami medycyny konwencjonalnej. Nigdy nie wskazał wszakże, kto i gdzie je opublikował (a czasu miał aż nadto, bo postępowanie w I instancji ciągnęło się prawie przez dwa lata).

            Rzecz jasna, zapewnienia tego rodzaju nie stanowiły ani wiarygodnego dowodu, ani nie mogły być potraktowane jako wniosek dowodowy. Obwinionego dobił biegły, stwierdzając, iż pozytywne publikacje na temat OBERONA nie mogą być znane, bo "ci ludzie nie publikują w czasopismach, które spełniałyby minimalne wymogi, jakie się stawia przed publikacjami naukowymi".

            Z kolei obwiniony podniósł, że o wartości OBERONA przesądza, iż "metoda ta jest opatentowana w Rosji", a samo urządzenie jest opatrzone certyfikatem GOST. OSL uznał, że argument ten nie ma żadnego znaczenia. Urzędy patentowe nie badają bowiem wartości merytorycznej zgłoszonych patentów. Certyfikat GOST (GOsudarstwiennyj STandart) gwarantuje zaś wyłącznie, że podzespoły, z których urządzenie jest zbudowane, odpowiadają rosyjskiej normie państwowej, właściwej dla określonego typu produkcji; w tym konkretnym wypadku - elektronicznej.

            Zrozpaczony obrońca sięgnął po argument ostateczny i zadał biegłemu pytanie, czy osobiście badał urządzenie OBERON, aby zweryfikować jego ewentualną przydatność w medycynie. Biegły zaprzeczył, wobec czego obrońca zarzucił mu nierzetelność. Podniósł też, że to nie Teofil G. ma dowodzić walorów urządzenia OBERON. Zdaniem obrońcy, jest przeciwnie - skoro Teofilowi G. zarzucono posługiwanie się aparatem bezwartościowym, to musi być jednoznacznie dowiedzione, że OBERON jest faktycznie bezwartościowy.

            Obrońca domagał się przeprowadzenia dowodu pozytywnego w tej sprawie i wobec tego wniósł o powołanie kolejnych biegłych. Biegli ci mieliby przeprowadzić badania co do skuteczności stosowania aparatu OBERON w diagnostyce.

            OSL odmówił dopuszczenia takiego dowodu. Motywy odmowy były następujące:

            Model funkcjonowania nauk przyrodniczych przewiduje, że ciężar dowodu spoczywa na tym, kto wypowiada pewną tezę.

            Nie ulega to zmianie, gdy zagadnienie z zakresu nauk przyrodniczych ma znaczenie dla wyrokowania w sądzie. W medycynie - i w ogóle w nauce - nie ma zwyczaju ogłaszania expressis verbis, że pewna praktyka jest bezwartościowa. Za bezwartościową uznaje się każdą praktykę, co do której nie udowodniono, że jest ona użyteczna (w sensie skuteczności i bezpieczeństwa). Jeżeli obwiniony Teofil G. twierdzi, że OBERON jest urządzeniem wartościowym diagnostycznie, musi wskazać na jakieś wiarygodne badania, które tego dowiodły. Musi zatem przeprowadzić dowód pozytywny. Oskarżeniu wystarczy dowód negatywny, tzn. taki, że według aktualnego stanu wiedzy brak jest doniesień pozytywnych o tym urządzeniu.

            Przed OSL dowód taki przeprowadzono - była nim opinia biegłego prof. J. Kruszewskiego.

            Obrońca Teofila G. wnioskował o powołanie biegłych, którzy zweryfikują działanie OBERONA. Ten wniosek dowodowy OSL odrzucił z dwu powodów.

            Po pierwsze: dowód taki nie miałby szans powodzenia i byłby stratą czasu, ponieważ OBERON z punktu widzenia aktualnego stanu wiedzy nie ma prawa działać tak, jak w to wierzą jego zwolennicy. Nie jest znany nauce efekt wzbudzania reakcji (jakiej reakcji? - tego Teofil G. nawet nie potrafił powiedzieć) organizmu czy jego części poprzez błyskanie pacjentowi światłem w oczy lub podawanie sygnałów akustycznych. Owe hipotetyczne reakcje musiałyby przy tym obejmować całość funkcji organizmu człowieka na poziomie narządów, tkanek, komórek i części komórek. Diagnostyka przy użyciu urządzenia OBERON jest przedstawiana jako wysoce kompleksowa - na wydrukach widnieją liczne systemy organizmu człowieka, a także komplet chromosomów. Reakcje te musiałyby przy tym być tak specyficzne, by pozwalać na identyfikację jednostek chorobowych. Zjawiska takiego nikt dotąd nie opisał w poważnej literaturze naukowej. Dowodem nie mogą tu być majaczenia publikowane w pismach typu "Wróżka" czy "Nieznany świat" albo ich zagranicznych odpowiednikach [z uzasadnienia OSL].

            Jak widać, sąd podzielił zdanie biegłego, że jakiekolwiek spekulacje na ten temat są pozbawione podstawy empirycznej.

            OBERON nie jest też urządzeniem tego rodzaju, że "działa, chociaż nie wiemy, jak ani dlaczego". Brakuje jakichkolwiek wiarygodnych doniesień, potwierdzających jego skuteczność w diagnostyce. Gdyby aparat naprawdę działał, niemożliwe, aby "tradycyjna" medycyna przegapiła lub zignorowała ten fakt. Jak to ujął sąd, gdyby choć niewielka część z tego było(-a?) prawdą, wynalazcy z "Instytutu Psychofizyki Stosowanej" (Władimir Niestierow i Jurij But, wymienieni na kopii patentu) byliby już laureatami Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny.

            Po drugie: dowód wnioskowany przez obrońcę OSL uznał za wykluczony ze względów prawnych. Rozważając rzecz czysto teoretycznie - mógłby on być przeprowadzony wyłącznie w postaci eksperymentu medycznego na ludziach. Tymczasem wszystkie eksperymenty tego rodzaju podlegają reżimowi prawnemu z rozdziału 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Oznacza to m.in. potrzebę uzyskania pozytywnej opinii komisji bioetycznej. Jest zaś praktycznie wykluczone, aby jakakolwiek komisja bioetyczna zaakceptowała tego rodzaju "projekt", o jaki wnioskował obrońca.

            Warunkiem legalności eksperymentu medycznego na człowieku jest również to, by "w świetle aktualnego stanu wiedzy" było zasadne przewidywanie osiągnięcia jakiejś korzyści poznawczej lub utylitarnej z tego eksperymentu, a także jego celowość (art. 22 u.z.l., analogicznie art. 27 k.k.). Jest to spełnione tylko wówczas, gdy stan "oficjalnej" wiedzy naukowej daje uprawdopodobnienie, że eksperyment jest wykonalny. Tymczasem w przypadku aparatu OBERON warunek ten nie jest spełniony, ponieważ jego rzekome działanie opiera się na efektach i zależnościach w ogóle niestwierdzonych przez naukę.

            Sąd uznał więc, że wnioskowany dowód jest niedopuszczalny z mocy prawa i skomentował to: proponując jego przeprowadzenie, obrona postawiła postępowanie na granicy teatru absurdu [podkr. M.B. i P.K.]. Równie mało sensu miałoby żądanie przeprowadzenia dowodu na okoliczność skuteczności stawiania w medycynie diagnoz przy użyciu wahadełka czy leczenia "przez nakładanie rąk". Twierdzenia o skuteczności urządzenia OBERON mają bowiem równie nikłe podstawy, co enuncjacje o skuteczności różdżkarstwa i bioenergoterapii (tylko że pseudonaukowa aura wokół tego aparatu łatwiej może wprowadzać

            w błąd).

            Obwiniony bronił się ponadto w ten sposób, że OBERON nie jest urządzeniem szkodliwym dla pacjentów. Sąd uznał, że argument ten nie ma znaczenia, ponieważ w świetle art. 57 KEL, lekarzowi nie wolno jest posługiwać się w praktyce zawodowej nie tylko metodami szkodliwymi, ale i bezwartościowymi - choćby były one najzupełniej nieszkodliwe.

            Biegły zwrócił zresztą uwagę, że zachodzi pośrednia szkodliwość posługiwania się takim urządzeniem, gdyż diagnoza fałszywie pozytywna powoduje u pacjenta niepotrzebne obciążenia psychiczne.

            Ze swej strony sąd dodał, że jeszcze poważniejsze zagrożenia wywołać może diagnoza fałszywie negatywna. Pacjent, który jest poważnie chory i o tym nie wie, nie będzie widział potrzeby tracenia czasu i pieniędzy na inne badania, gdyż uspokoi go aura niezawodności wytworzona wokół bezwartościowego urządzenia diagnostycznego (pseudodiagnostycznego). Jakkolwiek nie zdarzyło się to w przypadku Krzysztofa P., może jednak przytrafić się innemu pacjentowi, na co wskazuje "notoryjna wiedza z zakresu psychologii potocznej oraz zdrowy rozsądek".

            W konsekwencji OSL uznał skazanie dr.Teofila G. za w pełni uzasadnione. Sąd jednak zmodyfikował opis czynu w stosunku do tego, co wynikało z wniosku o ukaranie. Przypomnijmy, że był on obwiniony o poddawanie pacjenta czynnościom zbędnym oraz o bezprawne prowadzenie na nim eksperymentów. Sąd tymczasem uznał Teofila G. winnym tego, że "przeprowadził badania diagnostyczne u pacjenta Krzysztofa P. aparatem o nazwie OBERON, co jest metodą nieznaną współczesnej medycynie i którego zasad działania sam obwiniony nie zna. W efekcie naraził pacjenta na stres związany z ujawnieniem u niego poważnych schorzeń, których późniejsze badania konwencjonalne nie potwierdziły". Stosownie do tego OSL zmienił też kwalifikację prawną przewinienia (z art. 57 KEL w zbiegu z art. 4 u.z.l. i art. 8 KEL). Czyn obwinionego był bowiem postępowaniem niestarannym, nieopartym na aktualnym stanie wiedzy medycznej i przy użyciu bezwartościowej metody, obiektywnie nie miał jednak nic wspólnego z eksperymentem medycznym.

            Przewinienie Teofila G. OSL uznał za ciężkie, dopatrzył się jednak pewnych okoliczności łagodzących. Po pierwsze - nie istniała absolutna pewność, by obwiniony posługiwał się aparatem OBERON systematycznie ani by na tym procederze zarobkował. Po drugie - stosowanie tego aparatu samo w sobie nie mogło pacjentom bezpośrednio zaszkodzić. Po trzecie - nie było dowodów, by któryś z pacjentów dr. Teofila G. zaniechał właściwego leczenia w wyniku zaufania do diagnoz, stawianych przy użyciu tego urządzenia. Wreszcie po czwarte - i chyba najważniejsze - brak było jednoznacznych dowodów, by Teofila G. uznać za działającego z rozmysłem szarlatana. Jego zachowanie (w ocenie OSL) wskazywało, że wierzy on w skuteczność urządzenia OBERON i że - mimo posiadanego stopnia naukowego - jest człowiekiem bezkrytycznym wobec "nowinek technicznych" pojawiających się na rynku. Sąd uznał, że w tych warunkach nie zachodzi potrzeba, by Teofila G. pozbawiać - choćby czasowo - prawa wykonywania zawodu i wystarczającym będzie orzeczenie kary nagany.

            Poza "głównym" przewinieniem - OROZ zarzucił dr. Teofilowi G. prowadzenie prywatnej, specjalistycznej praktyki indywidualnej z naruszeniem art. 50 u.z.l. - poza miejscem zarejestrowania siedziby (m.in. w Tarnowie i okolicach). Obwiniony tłumaczył się, że to, co uprawiał w tamtej okolicy, nie stanowiło wykonywania zawodu lekarza, gdyż były to jedynie "wykłady i demonstracje". Sąd ocenił jednak, że - cokolwiek na ten temat sądzi Teofil G. - jego działalność w Tarnowie stanowiła lekarską praktykę zawodową. Według art. 2 ust. 1 u.z.l., do czynności zawodowych lekarza należy udzielanie świadczeń zdrowotnych, "w szczególności badanie stanu zdrowia, rozpoznawanie chorób i zapobieganie im, leczenie i rehabilitacja chorych, udzielanie porad lekarskich".

            Działania obwinionego w stosunku do Krzysztofa P. i innych osób, o których Teofil G. wspomniał w swoich wyjaśnieniach, miały charakter co najmniej badania stanu zdrowia i rozpoznawania chorób. Przez "rozpoznawanie chorób" należy bowiem rozumieć wykonywanie badania podstawowego, badań dodatkowych lub wystawianie na nie skierowań, a także stawianie jakichkolwiek diagnoz, choćby nie były to diagnozy ostateczne. Nawet jeżeli czynności tego rodzaju byłyby połączone z prowadzeniem popularnych wykładów lub pokazami sprzętu medycznego (czego zresztą przeprowadzone dowody nie potwierdziły!) - spełniały one ustawową definicję czynności zawodowych lekarza.

            Jednakże z drugiej strony - wskazał sąd - nie można interpretować art. 50 u.z.l. w ten sposób, że z chwilą zarejestrowania w OIL indywidualnej praktyki pod określonym adresem - lekarz nie ma prawa praktykować w żadnym innym miejscu na kuli ziemskiej i "staje się przywiązany do ziemi, jak chłop pańszczyźniany" [z uzasadnienia OSL]. Poza gabinetem nie wolno wykonywać praktyki stałej. Tymczasem działalność dr. Teofila G. na terenie Tarnowa była incydentalna (w każdym razie nie było dowodów przeciwnych). Od tego zarzutu zatem OSL uniewinnił obwinionego.

            Teofil G. odwołał się od skazania. Wnioskując z użytego słownictwa, projekt odwołania sporządził mu prawnik, który jednak na piśmie tym się nie podpisał. Być może dlatego, że w uzasadnieniu odwołania niewiele było sensownych argumentów...

            Zdaniem obwinionego, OSL bez żadnych dowodów ustalił, iż OBERON jest sprzętem bezwartościowym, oraz przyjął, iż "stanowi fakt powszechnie znany, że ww. aparat ma nie być przydatny". Sąd kazał również obwinionemu udowodnić, że OBERON jest sprzętem skutecznym i bezpiecznym, co koliduje z art. 74 § 1 k.p.k. ("Oskarżony nie ma obowiązku dowodzenia swej niewinności ani obowiązku dostarczania dowodów na swoją niekorzyść"). Teofil G. miał wreszcie pretensje, że OSL nie dopuścił dowodu z opinii biegłych, o który wnioskował jego obrońca.

            Argumentację tę Naczelny Sąd Lekarski w całości odrzucił. OSL nie przyjął, iż nieprzydatność aparatu OBERON stanowi fakt notoryjny (tj. taki, który jest powszechnie znany i którego się nie dowodzi), lecz wniosek taki wyciągnął z opinii biegłego prof. J. Kruszewskiego. OSL nie kazał też Teofilowi G. udowadniać swojej niewinności. Z opinii biegłego wynikało, że diagnozowanie przy użyciu tego urządzenia jest metodą nieznaną nauce, zatem bezwartościową, a Teofil G. nie potrafił przeprowadzić przeciwdowodu, że jest inaczej.

            NSL nie dopatrzył się też niczego zdrożnego w odmowie powołania kolejnych biegłych. Podstawę dopuszczenia kolejnego dowodu tego rodzaju stanowi art. 201 k.p.k. ("Jeżeli opinia jest niepełna lub niejasna albo gdy zachodzi sprzeczność w samej opinii lub między różnymi opiniami w tej samej sprawie, można wezwać ponownie tych samych biegłych lub powołać innych"). Opinia prof. J. Kruszewskiego nie była zaś niepełna, niejasna ani wewnętrznie sprzeczna. Do dowodu z opinii biegłych nie stosuje się natomiast art. 170 § 2 k.p.k. ("Nie można oddalić wniosku dowodowego na tej podstawie, że dotychczasowe dowody wykazały przeciwieństwo tego, co wnioskodawca zamierza udowodnić"), gdyż prowadziłoby to do sytuacji, że strona niezadowolona z opinii biegłego mogłaby raz po raz żądać kolejnych biegłych, aż któryś z nich złożyłby opinię wykazującą to, co strona zamierza udowodnić.

            Pozostałe zarzuty dr. Teofila G. NSL odrzucił jako oparte na zmyśleniach i przeinaczeniach albo też odnoszące się do naruszenia przepisów proceduralnych tego rodzaju, że nie mogły one mieć wpływu na treść orzeczenia.

            Koniec końców Naczelny Sąd Lekarski utrzymał w mocy orzeczenie skazujące dr. Teofila G., a orzeczoną karę uznał za "wyważoną i niewątpliwie sprawiedliwą".

            Cdn.

            Maria BORATYŃSKA, Przemysław KONIECZNIAK

            Autorzy są pracownikami naukowymi

            Wydziału Prawa i Administracji UW

            Copyright (c) 2004

            Redaktor: puls@warszawa.oil.org.pl

            Data utworzenia: 2007-02-12

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
          • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 92

            Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

            Odpowiedzialność zawodowa - Z orzecznictwa Okręgowego Sądu Lekarskiego w Warszawie

            Szarlatan z doktoratem - cz. III (3 z 3)

            Metoda niezweryfikowana równa się bezwartościowej

            Spróbujemy dokonać oceny omawianego przypadku z punktu widzenia ewentualnej odpowiedzialności karnej i cywilnej Teofila G.

            Można na wstępie wykluczyć, by jego postępowanie w stosunku do Krzysztofa P. wypełniało znamiona jakiegoś przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu. Krzysztof P. od badania ani nie umarł, ani nie doznał żadnego rozstroju zdrowia. Skutek taki nie tylko się nie pojawił, ale i nie mógł się pojawić - zakładamy, że OBERON jest to urządzenie samo w sobie równie nieszkodliwe, co "leki" homeopatyczne.

            Nie doszło też do sytuacji, by ufając wynikom badania, Krzysztof P. zaniechał poddawania się badaniom "konwencjonalnym" i w wyniku tego doznał uszczerbku zdrowotnego.

            Badanie wywołało wprawdzie u pokrzywdzonego lęki przed nieokreśloną chorobą, utrudniające mu normalne życie, co stanowi jakiś rodzaj uszczerbku na zdrowiu. Trudno tu jednak mówić o "spowodowaniu ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci trwałej choroby psychicznej", o czym mowa w art. 156 § 1 pkt 2 k.k.

            Uzasadnione i zupełnie realne byłoby natomiast skazanie dr. Teofila G. za przestępstwo z art. 286 § 1 k.k., zwane potocznie oszustwem.

            Jest niewątpliwe, że Krzysztof P. niekorzystnie rozporządził swoimi ponad 200 złotymi, ponieważ zapłacił je w gruncie rzeczy za nic (za kilka kolorowych rysuneczków, fałszywą diagnozę i podejrzaną substancję w buteleczce). Znajdował się przy tym w błędzie co do wartości diagnostycznej aparatu OBERON.

            Teofilowi G. można również przypisać cel osiągnięcia korzyści majątkowej (co najmniej na rzecz osoby prowadzącej "hurtownię ziołoleków").

            Najtrudniej byłoby dowieść mu zamiaru popełnienia oszustwa (przestępstwo to można popełnić tylko umyślnie). Jeżeli naprawdę wierzył on w wartość OBERONA, to tym samym nie miał świadomości, że rozporządzenie mieniem przez Krzysztofa P. było niekorzystne. Nie sposób byłoby więc przypisać mu umyślności (zamiaru).

            Jak pamiętamy, sąd I instancji wyrażał wątpliwości, czy Teofil G. był "naiwnym i bezkrytycznym nabywcą (...) bezwartościowego sprzętu diagnostycznego, czy też wyrachowanym uczestnikiem procederu straszenia pacjentów i nakłaniania ich do kupowania podejrzanych produktów w 'hurtowni ziołoleków'". Naczelny Sąd Lekarski nie miał w tej sprawie złudzeń, stwierdzając: "niewątpliwie obwiniony posłużył się metodą diagnostyczną bezwartościową (...), postępując z pobudek czysto komercyjnych" - sędziowie uznali więc Teofila G. za działającego z rozmysłem szarlatana. Jeśli sąd powszechny w sprawie karnej podzieliłby przekonanie NSL, obwiniony z pewnością zostałby skazany za oszustwo.

            Kwestia ewentualnej odpowiedzialności cywilnej jest bardziej złożona. Ogólnie wymagałoby udowodnienia istnienie adekwatnego (statystycznie normalnego) związku przyczynowego między zawinionym działaniem Teofila G. a poniesionymi przez pacjenta szkodami.

            Opłata 150 zł za przeprowadzone "badanie" stanowiła z pewnością świadczenie nienależne, kwalifikujące się do zwrotu na podstawie art. 410 k.c. i takiej kwoty Krzysztof P. mógłby żądać od tajemniczego jednookiego mężczyzny z "hurtowni ziołoleków". Mógłby jej alternatywnie dochodzić od dr. Teofila G., w tym przypadku jednak na podstawie art. 415 k.c., jako jednego ze składników szkody majątkowej.

            Również wydatki poniesione na podejrzane "ziołoleki" mieszczą się w granicach normalnych następstw wmawiania poszkodowanemu, że jest ciężko chory. W przeciwnym razie Krzysztof P. by ich nie kupował. Wprawdzie co z nabytych środków skonsumował, to jego, wszelako trudno byłoby potraktować to jako compensatio lucri cum damno (czyli potrącenie z odszkodowaniem odniesionych korzyści). Nie ma bowiem danych, aby na łykaniu owych pigułek poszkodowany cokolwiek realnie skorzystał. Zaznaczmy, że nawet rzeczywiste (nieoszukańcze) świadczenie zdrowotne nie mogłoby być traktowane jako korzyść nadająca się do potrącenia, gdyby udzielono go przy oczywistym braku wskazań u konkretnego pacjenta.

            Z akt sprawy nie wynika, czy późniejszą diagnostykę, zmierzającą do potwierdzenia lub wykluczenia "rozpoznania" postawionego przez OBERON Krzysztof P. opłacał z własnej kieszeni. Wprawdzie decyzja o poddaniu się tym czynnościom należała do poszkodowanego, jednak należy uwzględnić, że motywem był w tym wypadku alarmujący wynik "badania" w wykonaniu Teofila G., nie zaś fanaberie Krzysztofa P. Reakcja pacjenta, który po usłyszeniu niekorzystnej diagnozy zasięga porady u innych lekarzy, a ewentualnie poddaje się badaniom dodatkowym, jest najzupełniej normalna z punktu widzenia psychologii. Gdy diagnoza - jak w tym wypadku - jest wyssana z palca, koszty dalszych badań stanowią jej normalne, szkodliwe następstwo (chociaż rzecz jasna w rozsądnych granicach - tzn. jednego kompletu badań).

            Poza szkodami majątkowymi należy rozważyć kwestię naruszenia dóbr osobistych. Wiele wskazuje, że szarlatańskie praktyki Teofila G. istotnie wprawiły Krzysztofa P. w stan przewrażliwienia na punkcie własnego stanu zdrowia. Przecież poddał się on badaniu, ufając zarówno w skuteczność proponowanej mu "metody diagnostycznej", jak i w uczciwość i kompetencje Teofila G. Wszystko odbywało się wprawdzie w dziwnych okolicznościach, opis działania aparatu przywodzi skojarzenia z literaturą fantastycznonaukową, i to w wersji dla dzieci i młodzieży, a Krzysztof P. jest człowiekiem dorosłym, wykształconym i zapewne inteligentnym, jednak "przeciętny obywatel", nawet wykształcony, rzadko kiedy zdobędzie się na sceptyczne podejście do wywodów człowieka w białym fartuchu. Od doktora nauk medycznych można - jak to zaznaczył sąd - wymagać krytycyzmu wobec stosowanych przez siebie metod. Wymaganie to nie rozciąga się jednak na poszkodowanego. Nie należy się więc dziwić, że pacjent z największą powagą potraktował diagnozę Teofila G. Ewentualna hipochondria raczej nie da się potraktować jako normalne następstwo wpierania mu nieistniejących chorób. Jednak niewątpliwie Krzysztof P. najadł się strachu, i to jest krzywda (uszczerbek na dobrach osobistych), za którą mógłby próbować dochodzić zadośćuczynienia.

            Na zakończenie - kilka słów podsumowania w związku z problemem ciężaru dowodu w prawie karnym i cywilnym.

            Prawdą jest, że oskarżonemu w procesie karnym (identycznie, jak obwinionemu przed sądami lekarskimi) należy udowodnić winę i że on sam nie ma obowiązku ani dostarczania dowodów przeciwko sobie, ani wykazywania, "że nie jest wielbłądem" - czyli, że nie zawinił. Nie ma nawet obowiązku składania wyjaśnień. Z kolei w procesie cywilnym ciężar dowodu obarcza na zasadach ogólnych tę stronę, która z danego faktu wywodzi skutki prawne. W procesie odszkodowawczym to poszkodowany ma dowieść podstaw faktycznych swego roszczenia (istnienia szkody, jej wysokości, związku przyczynowego itd.).

            Nasz bohater Teofil G., do spółki z obrońcami, próbował stawiać całe postępowanie dowodowe na głowie, twierdząc, że skoro zarzuca mu się używanie aparatu bezwartościowego, to istnieje obowiązek udowodnienia owej bezwartościowości. Powołany w sprawie drugi biegły sporządził opinię, z której bezwartościowość OBERONA wynikała jednoznacznie. Tyle tylko, że została wykazana metodą dowodu negatywnego - w uproszczeniu, że w poważnej literaturze przedmiotu nic nie wiadomo, aby diagnozowanie z użyciem OBERONA było skuteczne. Dowód ten, jak każdy inny, podlegał swobodnej ocenie sądu i ostatecznie OSL dał biegłemu wiarę. Nic formalnie nie stało na przeszkodzie, by obwiniony dowód ten obalił. To jednak nie nastąpiło, mimo prób, tyleż rozpaczliwych, co żałosnych. Doktorowi Teofilowi G. wystarczyłoby wskazanie choćby jednej wiarygodnej publikacji, która dowodziłaby jego racji, ale przez dwa lata wskazać jej nie zdołał.

            Na tle przypadku Teofila G. wynikł problem szerszy: czy wolno lekarzowi posługiwać się w celach medycznych dowolną migoczącą, wyjącą, gwiżdżącą, wypluwającą zwoje papieru (niepotrzebne skreślić) aparaturą - dopóki fachowiec (biegły) nie wypowie się wyraźnie, że jest ona nic nie warta? Odpowiedź na to pytanie jest, rzecz jasna, negatywna. Zarówno z punktu widzenia ocen prawnych, jak i etycznych - w medycynie dopuszczalne jest wyłącznie posługiwanie się metodami sprawdzonymi i wynikającymi z aktualnego stanu wiedzy. Nie ma więc tutaj miejsca na gdybanie ani na najświętszą nawet wiarę.

            Maria BORATYŃSKA,

            Przemysław KONIECZNIAK

            Autorzy są pracownikami naukowymi Wydziału Prawa i Administracji UW

            Copyright (c) 2004

            Redaktor: puls@warszawa.oil.org.pl

            Data utworzenia: 2007-03-09

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
            • Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

              Będąc młodym fizykiem. Nonsensy z nauki polskiej i zagranicznej. Blog > Komentarze do wpisu

              « Oberon - świadectwo chorego... Na poważnie: konferencja ... »

              Oberon: oszuści przed sąd!

              Ciąg dalszy ciekawostek związanych z rzekomo "diagnostycznym" urządzeniem Oberon. Okazuje się, że jeżeli "terapeuta" posługujący się Oberonem jest zawodowym lekarzem - to można go za to pozwać do sądu i wygrać!

              Puls - miesięcznik Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie - opisuje sprawę niejakiego Teofila G., lekarza medycyny, skazanego przez Naczelny Sąd Lekarski za oszustwo - fałszywe "badanie" aparatem Oberon i przepisywanie na tej podstawie kosztownych leków. Przytoczona jest opinia biegłych, według której Oberon jest po prostu atrapą. Autorzy artykułu przedstawiają również analizę prawną, z której wynika, że duże szanse na wygraną miałoby również wytoczenie szarlatanowi sprawy karnej przed sądem powszechnym.

              artykuł "Szarlatan z doktoratem" - cz. I

              artykuł "Szarlatan z doktoratem" - cz. II

              artykuł "Szarlatan z doktoratem" - cz. III

              A zatem - na lekarzy medycyny zarabiających za pomocą Oberona można donieść do Izby Lekarskiej!

              Lekarze medycyny w Polsce, "diagnozujący" Oberonem, których można znaleźć w internecie: (...)

              https://web.archive.org/web/20190425055107/mlodyfizyk.blox.pl/2007/07/Oberon-oszusci-przed-sad.html

              Gość
              Zgłoś
              Odpowiedz
            • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 94

              Odp.: Pielęgniarstwo- Akademia Nauk Stosowanych

              « Wszystko źle! Nie na temat bloga, lecz ważne! »

              Badanie Oberonem. Z artykułu Be healthy - if you want to Jewgienija Zubariewa - rozmowa z lekarzem stosującym Oberona:

              - Dziś mamy zasadniczo nowe podejście do badania pacjenta. Podejście to, bazujące na metodzie biorezonansu, pozwala lekarzowi zidentyfikować patologiczną lokację każdej choroby w stadium przedklinicznym i pomóc pacjentowi w sformułowaniu diagnozy z wysokim prawdopodobieństwem, ponad 90%, diagnozy jako procesu percepcji.

              Czyta pan złą literaturę. Ta metoda jest dobrze znana i pozwala na wykrycie patologicznej lokacji bezinwazyjnie, bez pobierania krwi i bez innych dodatkowych metod. Opiera się na zbieraniu napięć z pewnych punktów w organizmie i przetwarzaniu ich za pomocą specjalistycznego sprzętu komputerowego.

              Jak naprawdę wygląda "diagnostyka" aparatem Oberon?

              Znajoma opowiedziała mi pewną historię. Ma bodaj w rodzinie lekarkę-onkologa. Lekarka owa leczyła ciężko chorego pacjenta, inteligentnego i trzeźwo myślącego człowieka. Zapytała go kiedyś:

              - Czy może próbował pan medycyny niekonwencjonalnej?

              - Pani doktor, poszedłem raz na takie badanie, to dali mi do ręki elektrody, a na komputerze jakieś demo puścili!

              To był właśnie Oberon. Badanie polega na tym, że podczas gdy pacjent trzyma druciki - na ekranie komputera wyświetlają się "skany": najpierw obraz całego ciała, potem obrazki poszczególnych narządów, różnych tkanek, komórek, a nawet chromosomów. Na obrazkach losowo pojawiają się krzyżyki - w miejscach rzekomo zaatakowanych przez chorobę. W Polsce badanie kosztuje ok. 150 zł. Do tego należy doliczyć jeszcze kilkaset zł - koszt niepotrzebnych lekarstw przepisywanych przez lekarza na podstawie "diagnozy".

              Mój ulubiony fragment artykułu Zubariewa:

              - To bardzo drogie i skomplikowane urządzenie, produkt kombinatu militarno-przemysłowego, zostało zaprojektowane do diagnostyki kosmonautów. Ale dożyliśmy czasów, gdy zwykli ludzie mogą ich też używać.

              Jeśli ten instrument ma mierzyć różnicę napięć albo opór elektryczny, jak sam pan powiedział, to jest to zwykły omomierz, miernik oporu, wynaleziony 200 lat temu i wraz z przesyłką do domu kosztujący dolara. Co wspólnego z tym ma kombinat i kosmonauci?

              - To wcale nie jest takie proste, najlepsze umysły nauki rosyjskiej zajmowały się projektowaniem tego urządzenia. (...)

              Dwa kable z metalowymi końcówkami wychodzą z kwadratowego pudełka wielkości małej książki. - A co z tymi żaróweczkami - one przecież nie mają związku z pomiarem napięcia?

              - Uhm, w zasadzie tak, właściwie te żarówki są tu bez powodu. Choć może to być nazwane koloroterapią - pacjenci lubią urządzenia, na których mruga dużo kolorowych żaróweczek. To ich uspokaja.

              Tutaj można ściągnąć film z demonstracją działania Oberona w Polsce. W miejscowości Wylatowo odbył się zlot... ufologów. Tak, tak. Wylatowo uważane jest za obszar Polski szczególnie nawiedzany przez ufo i dotknięty oddziaływaniem szczególnego rodzaju energii. Na imprezę została zaproszona również grupa specjalistów od Oberona. Przebadali oni całą wieś i ujawnili, że Oberon wykazuje wyjątkowo dobry stan zdrowia mieszkańców Wylatowa - z pewnością związany z ową kosmiczną energią.

              https://web.archive.org/web/20080424000034/ufotv.pl/?p=145

              Poniżej, ten sam film na youtube:

              [anuszka1] Oberon - oszukiwanie pacjentów https://www.youtube.com/watch?v=x3yED7cFscY

              niedziela, 08 lipca 2007, anuszka_ha3.agh.edu.pl

              poleć znajomemu » śledź komentarze (rss) »

              Ta strona ma fanpage. Lajkujcie! https://www.facebook.com/BedacMlodymFizykiem/

              Blog > Komentarze do wpisu ...

              https://web.archive.org/web/20190403174848/mlodyfizyk.blox.pl:80/2007/07/Badanie-Oberonem.html

              Gość
              Zgłoś
              Odpowiedz
    25 postów w tym wątku zostało wyłączonych z wyświetlania ze względu na sprzeczność z Zasadami Forum lub czasowo. Możesz wyświetlić wątek wraz z tymi postami.
    
    - Reklama -
    - Ogłoszenie społeczne -

    - Reklama -

    - Reklama -
    - Reklama -
    - Reklama -
    Losowa firma:
    Magdalena Bęben Design
    Branża: Biura projektowe
    Dodaj firmę